Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 75091.76 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8170.47 km
  • Czas na rowerze na BS: 154d 08h 37m
  • Prędkość średnia na BS: 20.26 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2023: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od VI 2023

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Znajomi


Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2020

Dystans całkowity:1524.11 km (w terenie 20.60 km; 1.35%)
Czas w ruchu:67:12
Średnia prędkość:22.68 km/h
Maks. tętno maksymalne:189 (101 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:29090 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:117.24 km i 5h 10m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 31 sierpnia 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz, zz Wakacje zz

Wakacyjna wieczorna przejażdżka po okolicy

Rower:Bridgestone
53.32 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:20 h AVS:22.85km/h

Dzisiaj wieczorna przejażdżka po okolicy.


Najpierw do Grabowa, a stąd bocznymi drogami do Łęczycy. Leniwe kręcenie, mimo teoretycznego zapału przed przed (specjalnie 2x, timeline!) wyjściem, któren to zapał nieco przygasł chwilę po konsumpcji pokarmu, któraż to konsumpcja pokarmu owego miejsce miała przed wyjściem. A pokarm ów smaczny był.


Trasa przez rolnicze tereny, łąki, pola uprawne. Ładne widoki, nieco pofalowany krajobraz. W powietrzu czuć zapach wsi, przejeżdżając koło gospodarstw dolatuje zapach siana, stoi traktor oraz inne maszyny rolnicze, takie wiejskie wsie z dala od dużego miasta. W każdym domostwie pies lub kilka. Bardzo często jeden z psów rasy alarm, czyli przywiązany na łańcuchu koło budy i drący japę, prawdopodobnie spuszczany z łańcucha tylko na noc lub może nie. Do dupy takie psie życie. Z drugiej strony, kiedy jadę nocą przez te różne nieznane wsie nie wiedząc czy na następnym skrzyżowaniu nie skończy się nawierzchnia asfaltowa, a tutaj szczekają na mnie zza płotu psy, tak że mam pełne majty czy mi nie wybiegną za chwilę przez jakąś otwartą bramę, to ich nie żałuję wtedy.

Są też takie gospodarstwa bez ogrodzenia. Jednak to raczej rzadkość. Jeśli już jednak się na takie trafi, to nie będzie zaskoczeniem spotkać tam różne kundelki biegające luzem. Dwa takie przeszkodziły mi dzisiaj w zrobieniu ujęcia, ale jak to powiedział kiedyś hejter w SNL Polska w skeczu z Hajzerami sztuk dwa: sól im w zupę.


Na drodze do Grabowa


Na wyjeździe z Grabowa












Zgaduj, zgadula: ile burków wybiegło zza siana 30 sekund po zrobieniu przeze mnie tego zdjęcia?








Rynek w Łęczycy


Jeden z dwóch kościołów w Łęczycy

Odnośnie przejażdżki: rano znalazłem tę trasę na mapach googla i pojechałem nią samochodem w celu uniknięcia wahadła na dojeździe do Łęczycy. Spodziewałem się, że będzie kilka km po drodze gruntowej, ale na szczęście asfalcik był. Teraz na rowerze podobny przebieg dojazdowy, jednak powrót już normalnie bez kombinowania, tym bardziej że było już prawie czarno i przed wahadłem zrobiłem sobie przerwę na rogalika i przebranie, więc przez kilka zmian świateł zdążyłem zobaczyć, że nie ma ruchu i że zdążę przed goniącymi mnie z wcześniejszego wahadła samochodami.

Asfalt dzisiaj całkiem dobry (za wyjątkiem powrotu po trasie Łęczyca-Kłodawa, która jest skrótem łączącym dawną DK1 i DK2). Momentami jest łata na łacie. Tiry bardzo się dały we znaki tej drodze.

Powrót do domu na lampkach, czyli taki semi night bike wyszedł. Oh, jak szybko się ściemnia o tej porze roku. Trochę żałuję, że nie jeździłem więcej jak tylko krzywa zachorowań zaczęła się dynamicznie wypłaszczać i zniesiono te najpiersiejsze zakazy. Czuję, że się nie najeździłem jeszcze, a tu się powoli sezon kończy.

Back to opis dzisiejszej wycieczki. Wracając ubrałem na siebie dodatkowe ciuchy, było chłodno, wg licznika około 14 stopni Celsjusza. Pulsu nie pomierzyłem dzisiaj, ponieważ licznik nie wykrył czujnika. Miła niespodzianka natomiast, że czujnik prędkości i kadencji znowu zadziałał, jednak ponieważ odczepiłem go, a nie mam zipów, to dzisiaj także tylko na sygnale GPS. Między drzewami bardzo fałszuje prędkość i rysuje ślad tak, jak ślad chodu pijanego.

Wakacyjna pętla przez Płock i Włocławek

Rower:Bridgestone
200.10 km (0.50km teren) czas jazdy: 08:46 h AVS:22.83km/h praca: 6462 kcal

Nastał ten dzień, że w końcu na parę dni wyjechałem ze Szczecina. Jestem teraz w centralnej Polsce i pierwszy raz od kilku lat zabrałem ze sobą rower. Decyzja o zamontowaniu bagażniku na dachu auta zapadła po analizie pogody na weekend.


Zaplanowałem sobie na dzisiaj wycieczkę na 200 km. Trasa w kształcie pętli przez Płock i Włocławek. W Płocku już raz na rowerze byłem, ale to prawie 10 lat temu. We Włocławku jeszcze nigdy. Obie miejscowości są oddalone od mojej tymczasowej bazy o około 60-70 km, a między nimi jest też około 60 km. Trasę zaprojektowałem sobie jeszcze w Szczecinie.


Wyruszyłem bardzo późno, bo prawie o 14:30 i już po niecałym kilometrze się rozczarowałem, że nie wyświetla mi się wartość kadencji. Potem okazało się, że ROX prędkość pobiera wg danych GPSa i to cały czujnik nie działa. Wyszukiwanie nie przynosiła żadnego rezultatu. Uznałem, że nie zawracam do domu, żeby grzebać przy baterii lub coś innego kombinować, tylko zrobię zamianką CR2032 gdzieś na postoju za jakiś czas. Generalnie, to mam w nosie kadencję, ponieważ dobrze wiem, że wynik będzie w okolicach fi=60 obr/minutę. Co się zaś tyczy prędkości, to ta odczytywana z GPSa trochę szarpie wartościami liczbowymi oraz jest zmieniana z pewnym opóźnieniem, więc różnica względem pomiaru z czujnika jest widoczna. No trudno.


Jadąc drogą wojewódzka z Krośniewic w kierunku Gostynina








Autostrada A1




Dojeżdżam do Gostynina




Ścieżka rowerowa wzdłuż DK do Płocka




Na rogatkach Płocka






Most im. Legionów Piłsudskiego w Płocku











Pogoda dzisiaj była znakomita do jazdy, ponieważ temperatura nie przekraczała 23 stopni Celsjusza (wg Roxa). Wiatr wiał mi w plecy (jechałem początkowo na północ. Sam się ździwiłem jaką średnią prędkość początkowo wykręciłem. Co 250 kcal jadłem rogalika, który ma 270 kcal. Chciałem w ten sposób zneutralizować wczorajszy kiepski dzień. Zwykle dzień przed wycieczką pakuję w siebie dużo żarcia w kilku porcjach, wczoraj natomiast było to dosyć skromne. Dzisiejsze śniadanie też nie należało do rekordowych.

Pierwszy kryzys poczułem po 80 km, chwilę po pokonaniu dosyć długiego podjazdu. Oczywiście to nie zasługa samego podjazdu, lecz mojego ekwipunku - nadmiarowej wody (wystartowałem mając 5,5 L picia, a wróciłem mając ponad 2,5 L), żarełka w torebce podsiodłowej i plecaka z ciuchami i jedzeniem. Niemało też było w tym udziału tabliczki z napisem Włocławek 62 km. Spodziewałem się mentalnie, że to będzie 40 km. Uznałem, że jadę i nie zawracam, bo tylko 30 km mniej bym miał, gdybym wrócił, ale trasa byłaby nudniejsza, bo drugi raz to samo.



Ogólnie to dzisiejsze tereny był bardzo interesujące: w porównaniu do najbliższego mojego otoczenia płaskich pól i znikomych lasów, to tutaj było bardzo leśnie, było też sporo na tyle długich i stromych podjazdów, że dały mi nieźle w kość. Każdy kolejny coraz mniej, bo jednak konsumowałem balast.


Gdzieś w drodze między Płockiem, a Włocławkiem


Na wjeździe do Włoclawka; nocne miasto

Do Włocławka dojechałem właściwie jak już było czarno. Niewiele ciekawych rzeczy zobaczyłem. Byłem już zmęczony i szykowałem się psychicznie, że ostatnie 30-40 km będę jechał na zgonie, dlatego nie pojechałem szukać starego miasta. Od razu rozpocząłem powrót. To był bardzo nieprzyjemny powrót. Jechałem ścieżkę rowerową, która jest zlokalizowana równolegle do drogi krajowej, jednak oddzielona lasem o szerokości 50-100 m, a po drugiej stronie znajduje się już normalny wielki las. Z obu stron drzewa są gęste, oczywiście totalna ciemnica, a ścieżka wąziutka na 1,0-1,5 m. Wkrótce nowy asfalt zamienił się w rozgruchotanego starocia i jechałem tak 10-12 km/h. Ponieważ jednak jestem odważny, to wcale się nie bałem. Wątpliwe spotkać w takim miejscu drapieżnika czy to dwunożnego czy czteronożnego. Za to już później na wsiach o spotkanie biegającego swobodnie psa nietrudno. Dzisiaj też miałem taką sytuację, ale kurduplastych rozmiarów był. Przejeżdżając jednak przez każdą wioskę spoglądałem na to czy mają tam pozamykane bramy i oglądałem się za siebie, przyspieszałem słysząc szczekanie. Kilka takich prewencyjnych ucieczek też mnie nieźle zmęczyło.

Końcówka to jazda na głodzie (ale takim żywnościowym, nie że narkotykowym lub alkoholowym). Pod sam koniec jeszcze się wkurzyłem, bo nie zauważyłem wyboju (potocznie "dziury") w drodze i wpadłem jednym i drugim kołem, przy czym tylne tak uderzyło mocno, że złamała mi się szprycha od strony nienapędowej ale ta z główką zwróconą ku stronie napędowej, więc nie wiem jak mi pójdzie samemu wymiana bez odkręcania kasety.

I to już prawie koniec opisu. Mimo początkowo dobrego początku z wiatrem, to jednak słabo mi się dzisiaj jechało. Czułem się zmęczony i niedojedzony. Miałem zapas jedzenia, ale monotonia i uciążliwość zatrzymywania się i wyciągania z plecaka lub torby podsiodłowej zniechęcały mnie do korzystania z rarytasów, które rarytasami nie są i jadłem je z niesmakiem. Oprócz tego powoli widzę, że 200 km to chyba mój limit i mnie to martwi, bo będę musiał zabierać rower samochodem, żeby robić jednodniowe wycieczki, inaczej ciągle będę się kręcił w tych samych miejscach startując ze Szczecina. Jak patrzę na archiwalne wycieczki +150 km i AVS jaki kiedyś miałem, to się zastanawiam czy taki stary klocek jestem czy potrzebuję jeszcze się rozjeździć bardziej.
Wtorek, 25 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz

Pętla przez Dobieszczyn i Trzebież

Rower:Bridgestone
100.21 km (0.50km teren) czas jazdy: 04:37 h AVS:21.71km/h

Dzisiaj wybrałem się w kierunku północnym robiąc pętlę przez Dobieszczyn i Trzebież. Kierunek trasy na mapie zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W Podbrzeziu skreciłem w asfaltową drogę z zakazem ruchu i tak jadąc na północ przez las dojechałem w totalnej ciszy do ogólnodostępnej drogi na Trzebież. Samej Trzebieży już nie zwiedzałem tym razem, ponieważ była godzina 21 i zrobiło się prawie całkiem ciemno. W Policach zdecydowałem, że do Szczecina wrócę przez Przęsocin. Pozytywnie się zaskoczyłem, ponieważ jezdnia dla samochodów ma nową nawierzchnię, a obok wybudowano asfaltową ścieżkę rowerową. Dalej jednak już jest niebezpiecznie. Za Przęsocinem kilka km z wąskim poboczem i jazda z samochodami, więc na wszelki wypadek zgodnie z zasadą safety first schodziłem na bok. Ruch był niewielki, więc mimo wszystko w miarę bezpiecznie. Na koniec jeszcze dokręciłem kilkanaście km po mieście, żeby wyszła stówa.



Ulica Władysława Szafera w budowie


Widok z drodze między Bukiem i Stolcem


Brama Królewska na tle zegara słonecznego


Na drugim planie Zamek Książąt Pomorskich


Cerkiew
Niedziela, 23 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., zz Foto zz, Night Bike

Wycieczka do Pyrzyc, Barlinka i Choszczna

Rower:Bridgestone
212.19 km (13.10km teren) czas jazdy: 10:09 h AVS:20.91km/h

Dzisiaj wybrałem się w trasę, której pierwsze około 80 km to miał być rekonesans przed 400 km wyprawą, która mi chodzi po głowie już od dawna, choć wiem, że na dziś nie dam rady, na pewno nie w czasie upałów. Do zgrania jest kilka zmiennych: temperatura, woda, żarcie, ciuchy, światło dzienne, sprzęt i kondycja. Najsłabszym ogniwem pozostaje kondycja, a na drugim miejscu sprzęt. Tak czy siak dzisiaj pojechałem częściowo w "nieznane". Z premedytacją od samego początku więcej jadłem, jednak monotonne menu spowodowało, że pod koniec przestałem i złapałem zgona. Jednak był to zgon na tyle kontrolowany, że miałem pewność, iż dojadę.

Planowałem jechać najpierw na Stargard i chciałem wyjechać bardzo wcześnie, ale ponieważ akurat była częściowa blokada miasta z uwagi na wywóz bomby przez saperów, a kiedy już startowałem to miałem do wyboru wybrać finisz w nocy przez Puszczę Bukową lub przez Wielgowo lub DK 10, to jednak postanowiłem, że wycieczkę zacznę jadąc najpierw do Pyrzyc.


Ogólnie jechało mi się bardzo dobrze, ponieważ nie było już takiego mocnego skwaru. Wycieczka bardzo udana, dużo pięknych widoków po drodze.



Dojazd do Pyrzyc przez Puszczę Bukową i Stare Czarnowo, potem dawną DK3. W Pyrzycach złapalem szlak rowerowy, jednak zagapiłem się i pojechałem w kierunku "ślepej" drogi rowerowej, która prawdopodobnie będzie dobudowana kiedyś, lecz obecnie jest drogą gruntową, która jest pozostałością dawnej trasy kolejowej.



Później przez jakiś czas bez większych niespodzianek. Dopiero w okolicy Barlinka znowu popełniłem błąd jadąc na pamięć i nie trzymając się nawigacji lub możliwe, że niewłaściwie ustaliłem sobie projektowaną trasę i skręciłem de facto oddalając się od celu. Potem po przejrzeniu mapy zdecydowałem się na kontynuację z modyfikacjami, co ostatecznie zaowocowało 8 km jazdy po chamskim bruku przez, gdyby nie ten bruk, dziewicze tereny. Widoki były bardzo piękne, więc nie żałuję. Jednak ten bruk mnie zmęczył, a dzisiaj dodatkowo jechałem z plecakiem, więc to wszystko dało o sobie znać kilka godzin później.















Później miałem możliwość przerzucenia się na drogę asfaltową, ale wiązało się to ze skróceniem trasy i ominięciem Barlinka, a był to jeden z celów na dzisiaj. Jeszcze we wsi przed Barlinkiem miałem mały wyścig z czworonożnym lokalsem. Nie dałem rady pod górkę z tymi wszystkimi pierdółkami, które ze sobą wiozłem, a darcie ryja nie pomogło, był szybszy i się nie bał. Jednak chyba rozszyfrowałem jego komendy, bo po krzyknięciu "wypie...", odpuścił. Widocznie pochodzi z patologicznej zagrody, bo inaczej nie biegałby luzem.


To już Barlinek, a te dwa białe obiekty to łabędzie.


To także Barlinek


Ku mojej uciesze trafiłem na bardzo świeżą ścieżkę rowerową, która jest elementem drogi rowerowej nr 20 i jest tutaj bardzo mile widziana, ponieważ obok była DW 151. Gdzieś po drodze był znak, że szlakiem rowerowym do Choszczna będzie 27 km.


Podoba mi się ten turystyczny trend budowy dróg rowerowych na śladzie dawnych dróg kolejowych


Tutaj jest tak nowe wszystko, że jeszcze nie ma oznakowania i później w Pełczycach te ścieżkę zgubiłem




Ponownie jestem na drodze rowerowej










Jeszcze przed zmierzchem dojechałem do Choszczna. Bywam tutaj kilka razy w roku, ale nigdy na zwiedzanie, więc tym razem postanowiłem trochę pooglądać.


Kaczki dziwaczki kąpiące się w Jeziorze Kluki









Zwiedzanie było strategicznym błędem, ponieważ straciłem jakieś 45 minut ostatków światła dziennego i skazałem się na nocny powrót. Zero atrakcyjności, w nocy właściwie wszystkie drogi wyglądają podobnie - gęstsze lub rzadsze lasy, gęstsze lub rzadsze wyboje. Tak oto dojechałem do Stargardu.




Ostatnie zdjęcie z dzisiaj. Fabryka Bridgestone, ale nie rowerów:)

Ze Stargadu już standardowy nudny powrót. Nudny ponieważ to już piąty raz w ciągu dwóch tygodni. Nienudna była tylko jazda po DK10, a zwłaszcza okolice węzła DK10 i S3/S6.



Czwartek, 20 sierpnia 2020Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz

Pętla przez Lubieszyn i Dobieszczyn

Rower:Bridgestone
82.37 km (2.20km teren) czas jazdy: 03:40 h AVS:22.46km/h praca: 2590 kcal

Dzisiaj wybrałem się wieczornie do Lubieszyna, Dobrej, Buku i Dobieszczyna z powrotem przez Tanowo i Pilchowo. Później jeszcze dokręciłem około 20 km po mieście. Bardzo ciepło. Na niedzielę, kiedy temperatura ma być już przyjemniejsza zaplanowałem sobie kolejną dużą wycieczkę, więc teraz trochę przerwy. Zabrałem ze sobą poprzedni pulsometr dzisiaj, bo myślałem, że czujnik tętna w roxie nawalił, jednak okazuje się, że na zamianę wsadziłem za cienką baterię. Po wsadzeniu odpowiedniej już wszystko jest ok.


Widok z Wałów Chrobrego na wesołe miasteczko


Środa, 19 sierpnia 2020Kategoria .Bridgestone.

Po mieście

Rower:Bridgestone
35.32 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:45 h AVS:20.18km/h

Leniwe kręcenie po mieście. Mentalnie chciałem, fizycznie nie miałem ochoty. Pojechałem w okolice Warszewa i Głębokiego, żeby sprawdzić postępy na budowie w rejonie skrzyżowania Wojska Polskiego i Miodowej oraz jak wygląda stan zaawansowania ścieżki rowerowej w kierunku Wołczkowa. Coś się cały czas zmienia, chociaż nie wydaje mi się, aby do końca sierpnia się wyrobili. Z innych spraw, to niestety nawala mi czujnik tętna, rox go nie widzi, nawet po zmianie baterii w czujniku.
Niedziela, 16 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Stargardu, Dobrzan, Ińska i Chociwla

Rower:Bridgestone
201.11 km (0.00km teren) czas jazdy: 09:05 h AVS:22.14km/h praca: 6256 kcal

Dzisiaj wybrałem się odwiedzić Ińsko.To miejscowość położona nad jeziorem, znajduje się mniej niż 100 km od Szczecina. Pierwotnie zaplanowałem trasę na 212 km, jednak prewencyjnie nieco skróciłem, ponieważ "ciemniało już i dzień miał się już ku zachodowi".

Nowa droga z Wielgowa do Niedźwiedzia

Trasa przebiegała przez Wielgowo, Niedźwiedź i do Stargardu. Na wysokości Miedwia samochodów, jak mrówków i pełno ludzi, chyba jakaś koronoimpreza. Ze Stargadu kierunek bocznymi drogami na Dobrzany i mniej więcej w połowie wyjazdu wypadło Ińsko. Powrót przez Chociwel i znów Stargard.


W czerwonym kółku dzisiejszy cel wyjazdu - Ińsko


Kawałek za Stargardem


Nowy nabytek - torba Ortlieb 4,1 L pojemności i 2 kg nośności. Znakomicie się sprawdziła. Razem z wyposażeniem dzisiejszym miała masę 2 kg, podczas gdy bagażnik i torba Topeaka będąc puste mają masę 1,5 kg. Także teraz gram w zielone. Ponieważ dzisiaj słońce ostro dawało czadu, a doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma czegoś takiego jak za dużo wody, to zabrałem ze sobą 6,4 L, z czego 5 L na ramie, 0,3 L w zielonym i 1,1 L w kieszonkach. Kto zgadnie ile wody i kanapek przywiozłem z powrotem?












W Dobrzanach
















Plaża w Ińsku

Przez większość drogi miałem spokój od samochodów. Nawierzchnia była dzisiaj bardzo różnej jakości, jednak 100% asfaltowa. Były fragmenty, gdzie było świetnie, bo równo. Były też takie miejsca, gdzie hamowałem, żeby nie bolały mnie dłonie. Niestety wyjeżdżając z Ińska jechałem po DW 151 i było to średnio przyjemne, bo ruch znaczny. Na powrotnym dojeździe do Stargardu był także kawałek po DW 106, z momentami sporym natężeniem ruchu (dobrze, że to już wieczoronoc, bo w dzień pewnie jeszcze gorzej).

Z Motańca znowu zrobiłem sobie powrót po S10, ale oznakowanej jako DK 10. Tym razem ruch był mniejszy niż poprzednio. Z niespodzianek to sarna przedostała się za ogrodzenie i biegła wzdłuż siatki chcąc wrócić do swojej dziczy, jednocześnie co kilka susów haratając gałą w siatkę, bo może tym razem się uda. Za Płonią dwa razy przeczekałem potoki samochodów i dałem ostro czadu, żeby zdążyć przed następnymi.

Chociaż od 170. km jechałem na semizgonie, to był on wywołany nieuzupełnieniem kcal w trakcie jazdy, ale to domu dojechałem jeszcze prawie z pozycji siły, więc jest ok. Przywiozłem nawet większość jedzenia. Muszę rozszerzyć menu, bo schabowe i rogaliki z czekoladą trochę szybko się nudzą.


Czwartek, 13 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wieczorno-nocny wyjazd do Goleniowa i Stargardu po raz trzeci i póki co ostatni

Rower:Bridgestone
125.78 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:01 h AVS:25.07km/h

Dzisiaj trzeci raz podobna trasa, co ostatnio. Tym razem najlepszy dojazd do Goleniowa, jaki wg mnie jest, czyli optymalizując trasę pod dwoma parametrami, tj. ruch samochodowy oraz równość nawierzchni. Tym samym ogłaszam koniec jeżdżenia po tej trasie na jakiś czas, bo nuda teraz będzie trochę jak z Dobieszczyna do Tanowa.


Z domu wyjechałem jeszcze parę minut wcześniej niż poprzednio i jechałem minimalnie szybciej, dodatkowo nie zwiedzałem, ani nie błądziłem, więc o wiele dłużej miałem światło dzienne. Zabrałem ze sobą 9 rogalików, bo ostatnim razem przy 6 już brakowało mi paliwa pod koniec. Tymczasem dzisiaj skonsumowałem tylko 4, ale za to po powrocie do domu prawie zasnąłem w wannie.

Niestety pokłóciłem się z nawigacją, bo gdy w trakcie jazdy ustawiłem nawigowanie po trasie poprzedniej wycieczki, to non stop kazał mi zawrócić i jechać do punktu startowego, żeby tam zacząć, nie potrafił się zorientować, że powinien mnie przykleić gdzieś dalej i jedziemy od środka. Wniosek taki, żeby startować po śladzie już od domu i przy zmianie trasy w trakcie najwyżej pokrzyczy coś i przeroutuje..
Wtorek, 11 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wieczorno-nocny wyjazd do Goleniowa i Stargardu po raz drugi

Rower:Bridgestone
124.84 km (0.70km teren) czas jazdy: 05:09 h AVS:24.24km/h praca: 4154 kcal

Dzisiaj ponownie wybrałem się do Goleniowa i Stargadu, ponieważ podobała mi się trasa zarówna ze względu na odpowiedni dystans oraz walory widokowe.


Wyjechałem nieco wcześniej i jechałem odrobinę szybciej, więc nieco więcej przejechałem za widnego, a lasy w okolicy Goleniowa są takie piękne. Dzisiaj wyjątkowo minimalistycznie pod względem turystyczno-fotograficznym, skracałem sobie drogę, żeby jak najszybciej być w domu. Zabrałem na wyjazd 6 rogalików i to jednak było zbyt mało bo tylko 1600 kcal. No i znowu zbyt dużo wody też wziąłem, bo aż 3 L, a wystarczyłyby 2 L. Gdy słońce zachodzi i nie ma skwaru, to picie zostaje na drugim planie.


Widok z Mostu Cłowego w Szczecinie

Zrobiłem sobie dojazd do Goleniowa przez Lubczynę i to był błąd, bo nadal nie skończono przebudowy drogi i musiałem się przedzierać chwilami przez podbudowę z luźnym kruszywem. Po dzisiejszym doszedłem do wniosku, że najbezpieczniejszy dojazd do Goleniowa to pominięcie ul. Lubczyńskiej w Szczecinie i zrobienie małego objazdu przez Załom-Kasztanowe. Potem w Pucicach na Kliniska i w Warcisławcu na Smolno skręcić, a potem piękna ścieżka rowerowa do samego Goleniowa. Dojazd przez Lubczynę nie będzie miał sensu nawet po przebudowie drogi, ponieważ do samej Lubczyny jest beznadziejna nawierzchnia z licznymi wybojami.

Jeszcze przed Lubczyną

Na drogach większy ruch niż w weekend, dlatego wróciłem z Motańca przez Niedźwiedź.
Niedziela, 9 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, Night Bike

Wieczorno-nocny wyjazd do Goleniowa i Stargardu

Rower:Bridgestone
121.29 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:03 h AVS:24.02km/h praca: 4195 kcal

Słoneczko prażyło dzisiaj cały dzień, więc postanowiłem, że przeczekam najgorsze i dopiero wtedy wyjadę. Wystartowałem o 19:10, a wróciłem o 0:55. Mając na uwadze, że już od 21:30 musiałem jechać na lampkach z przodu, bo jechałem przez lasy, a ściemnia się teraz szybko, to jednak powinienem się pogodzić z częściową jazdą w skwarze i wyjść 2 godziny wcześniej. Następnym razem tak zrobię. Zabrałem ze sobą dzisiaj 3,5 litra wody, co okazało się zbyt obfite, bo już bez słońca wystarczyłyby 2 L.



Dzisiejsza trasa to kierunek Goleniów, jednak z pominięciem skrętu na Smolno, co już wiem, że jest błędem, ponieważ jechałem z samochodami i ruch był zdecydowanie większy, a dodatkowo nie było asfaltowej ścieżki rowerowej.


Zachód słońca gdzieś w okolicy Klinisk

Z Goleniowa kierunek na Stargard, szybko zaczęło się ściemniać, musiałem jechać na lampach, trochę szkoda, ponieważ jechałem bocznymi drogami przez ładne lasy i nie skorzystałem z widoków. W Stargardzie jestem w okolicy 22:30, robię chwilowy postój na przelanie wody do mniejszych bidonów, zjadam kanapkę z kotletem schabowym i prawie zostaję wzięty za pijanego żula przez straż miejską, która widzi jak nieporadnie staram się przytyrzmać rower, ale ostatecznie nie zaczepiają mnie.

Brama Pyrzycka w Stargardzie

Rozpoczynam powrót, jest ok, najpierw ścieżką rowerową, a w Motańcu wjeżdżam na DK 10, która właściwie ma parametry drogi klasy S, ale z jakiegoś powodu nie jest tak oznaczona. Jadę poboczem, jest ok. Najgorszy moment to kawałek od Płoni, bo nie ma pobocza, ale też nie było akurat samochodów. Chwilę dalej jest przebudowa węzła DK10 i S3/S6, przekładka i ruch dwukierunkowy. Tutaj chwilę poczekałem, żeby się włączyć do minimalnego ruchu i nie oberwać. Udało się bezproblemowo, tylko dwóch mnie wyprzedziło. Reszta to już lajtowy bezpieczny powrót.



Blogi rowerowe na www.bikestats.pl