Sobota, 13 września 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Pętla przez Prenzlau i Schwedt
Rower:
172.92 km (0.00km teren) czas jazdy: 06:39 h AVS:26.00km/h
Zaplanowałem sobie na dzisiaj zrobienie około 150km po szosie z tym, że konkretnie gdzie to nie. Jednak kiedy się obudziłem o jedenastej, czułem się jak po nieprzespanej nocy, a to przez to, że w ramach treningu zasypiania przy hałasie dostałem gratis 2,5h męki od miłośnika napojów alkoholowych z mieszkania w klatce obok – ostro dawał czadu swoim przyjacielem telewizorem do 4:30 nad ranem. Wtedy powiedziałem dość i poszedłem do dużego pokoju, żeby powalić rękoma w ścianę. Pomogło. Od tej pory cisza.
Ok. To był króciutki sielankowy wstęp. Rozwinięcie to rozmowa telefoniczna z Silasem i ustawka na 13:00 u mnie pod domem. Dzwoniłem jeszcze do Kuli i Krzyśka, ale się okazało, że pierwszy już po treningu, a drugi akurat w przeciwną stronę pojechał. No trudno, tak to czasem jest ze spontanami.
Ze względów temperaturowo-pogodowych start nastąpił dopiero kilka minut przed 14:00, ponieważ mieliśmy trochę problem z odpowiednim dobraniem ciuchów, ale jak się okazało przynajmniej ja trafiłem w dziesiątkę.
Ruszyliśmy do Lubieszyna. Po drodze zaliczyłem przed wjazdem na rondo niezłego drifta, kiedy koleś przede mną zawahał się czy aby na pewno chce wjeżdżać. Trochę adrenalinki było.
Z Lubieszyna przed Loecknitz i Brussow w kierunki Prenzlau – naszego pierwszego większego celu podróży. Tutaj popstrykaliśmy trochę fotek. Samo miasteczko jest całkiem, całkiem. Razi natomiast kiepski stan nawierzchni drogowych oraz ścieżki rowerowe robione wybitnie na odczepnego.
W drodze do Prenzlau
W Prenzlau
Skierowaliśmy się na Schwedt.
Byliśmy w nim ok. 18:30. Tutaj nastąpiło pobieżne zwiedzanie. Parę razy już tu byłem, więc nie było jakoś czym się specjalnie zachwycać. Zjedliśmy po kebabie i zakupiliśmy zapasy picia. Później się okazało, że właściwie nawet nie było mi potrzebne, bo zostało mi bardzo dużo wody.
Namówiłem Silasa, żeby zamiast szlakiem Odra-Nysa wracać przez Krajnik Dolny. W sumie dobrze się stało, bo nawierzchnia była tu bardzo znośna i można było bez przeszkód zapodawać, ile tylko sił zostało. Do domu wróciłem o 22:30.
W Krajniku Dolnym
To był fajny wypad, jednak kolejny raz dochodzę do wniosku, że ten nowy SLR nie nadaje się do jazdy. Przed kolejnym większym tripem wywalam go i pakuje z powrotem poklejone taśmą siodło z Wheelera. Oprócz tego brak zastrzeżeń i cały wypad super.
Na sam koniec jeszcze mapka trasy.
Ok. To był króciutki sielankowy wstęp. Rozwinięcie to rozmowa telefoniczna z Silasem i ustawka na 13:00 u mnie pod domem. Dzwoniłem jeszcze do Kuli i Krzyśka, ale się okazało, że pierwszy już po treningu, a drugi akurat w przeciwną stronę pojechał. No trudno, tak to czasem jest ze spontanami.
Ze względów temperaturowo-pogodowych start nastąpił dopiero kilka minut przed 14:00, ponieważ mieliśmy trochę problem z odpowiednim dobraniem ciuchów, ale jak się okazało przynajmniej ja trafiłem w dziesiątkę.
Ruszyliśmy do Lubieszyna. Po drodze zaliczyłem przed wjazdem na rondo niezłego drifta, kiedy koleś przede mną zawahał się czy aby na pewno chce wjeżdżać. Trochę adrenalinki było.
Z Lubieszyna przed Loecknitz i Brussow w kierunki Prenzlau – naszego pierwszego większego celu podróży. Tutaj popstrykaliśmy trochę fotek. Samo miasteczko jest całkiem, całkiem. Razi natomiast kiepski stan nawierzchni drogowych oraz ścieżki rowerowe robione wybitnie na odczepnego.
W drodze do Prenzlau
W Prenzlau
Skierowaliśmy się na Schwedt.
Byliśmy w nim ok. 18:30. Tutaj nastąpiło pobieżne zwiedzanie. Parę razy już tu byłem, więc nie było jakoś czym się specjalnie zachwycać. Zjedliśmy po kebabie i zakupiliśmy zapasy picia. Później się okazało, że właściwie nawet nie było mi potrzebne, bo zostało mi bardzo dużo wody.
Namówiłem Silasa, żeby zamiast szlakiem Odra-Nysa wracać przez Krajnik Dolny. W sumie dobrze się stało, bo nawierzchnia była tu bardzo znośna i można było bez przeszkód zapodawać, ile tylko sił zostało. Do domu wróciłem o 22:30.
W Krajniku Dolnym
To był fajny wypad, jednak kolejny raz dochodzę do wniosku, że ten nowy SLR nie nadaje się do jazdy. Przed kolejnym większym tripem wywalam go i pakuje z powrotem poklejone taśmą siodło z Wheelera. Oprócz tego brak zastrzeżeń i cały wypad super.
Na sam koniec jeszcze mapka trasy.
Komentarze
Super trasa, gratuluję takiego samozaparcia przy takiej pogodzie... jak ja dzisiaj wyszedłem to po 18km byłem w domu :D
jaktro - 21:42 poniedziałek, 15 września 2008 | linkuj
Super trasa, gratuluję takiego samozaparcia przy takiej pogodzie... jak ja dzisiaj wyszedłem to po 18km byłem w domu :D
jaktro - 21:42 poniedziałek, 15 września 2008 | linkuj
Super trasa, gratuluję takiego samozaparcia przy takiej pogodzie... jak ja dzisiaj wyszedłem to po 18km byłem w domu :D
jaktro - 21:42 poniedziałek, 15 września 2008 | linkuj
Super trasa, gratuluję takiego samozaparcia przy takiej pogodzie... jak ja dzisiaj wyszedłem to po 18km byłem w domu :D
jaktro - 21:42 poniedziałek, 15 września 2008 | linkuj
Super trasa, gratuluję takiego samozaparcia przy takiej pogodzie... jak ja dzisiaj wyszedłem to po 18km byłem w domu :D
jaktro - 21:42 poniedziałek, 15 września 2008 | linkuj
To przez przypadek tak sie spamnelo :P
p.s
nie narzekaj, podnosze Ci ilosc komentarzy :) Krzysiek - 17:28 niedziela, 14 września 2008 | linkuj
p.s
nie narzekaj, podnosze Ci ilosc komentarzy :) Krzysiek - 17:28 niedziela, 14 września 2008 | linkuj
Najwazniejsze to sie dobrze ubrac, ja wczoraj kolo 11 wyszedlem w krotkich spodenkach, potowce i koszulce rowerowej to na szosie bylo ok, ale po miescie juz zaczynalem sie lekko grzac. Imho najgorsza temp. to wlasnie 15*C, bo ciezko trafic z ciuchami.
Krzysiek - 13:40 niedziela, 14 września 2008 | linkuj
Najwazniejsze to sie dobrze ubrac, ja wczoraj kolo 11 wyszedlem w krotkich spodenkach, potowce i koszulce rowerowej to na szosie bylo ok, ale po miescie juz zaczynalem sie lekko grzac. Imho najgorsza temp. to wlasnie 15*C, bo ciezko trafic z ciuchami.
Krzysiek - 13:40 niedziela, 14 września 2008 | linkuj
Najwazniejsze to sie dobrze ubrac, ja wczoraj kolo 11 wyszedlem w krotkich spodenkach, potowce i koszulce rowerowej to na szosie bylo ok, ale po miescie juz zaczynalem sie lekko grzac. Imho najgorsza temp. to wlasnie 15*C, bo ciezko trafic z ciuchami.
Krzysiek - 13:40 niedziela, 14 września 2008 | linkuj
Super trasa, gratuluję takiego samozaparcia przy takiej pogodzie... jak ja dzisiaj wyszedłem to po 18km byłem w domu :D
jaktro - 00:38 niedziela, 14 września 2008 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!