Poniedziałek, 9 lutego 2009Kategoria .Wheeler.
Fraszka o psach
Rower:
Wheeler50.18 km (5.60km teren) czas jazdy: 02:21 h AVS:21.35km/h
Wyjechałem sobie z domu w kierunku na zachód. W Lubieszynie skręciłem na północ i w ten sposób dojechałem do Buku. Tutaj wyjąłem mapę i stwierdziłem, że przejadę się w kierunku Łęgów i wioskami dojadę do Dobrej.
Dosyć szybko straciłem rachubę co do tego, gdzie jestem, ale wiedziałem, że i tak wszystkie drogi prowadzą do Jeziora Głębokiego. ;) Spytałem jakiegoś człeka, dokąd mię ta droga zawiedzie, na co odpowiedział mi owy, iż skręcając za ostatnim domem "lekutko w lewo" pojadę na Grzepnicę, a w prawo przez las na Dobrą. Gitez.
Ruszyłem. Ostatni dom nie był wcale różny od innych pod tym względem, że po podwórku biegały psy. Tutaj były ich >=4, z czego dwa wilczury. To, co wyróżnia ostatni dom, to ogrodzenie, a raczej częściowy jego brak, co umożliwia psom swobodne wyjście poza teren posesji.
Pisałem już, że nienawidzę psów? W mieście zanieczyszczają chodniki i później trzeba slalomem chodzić, a idąc po centrum non=stop sprawdzać podeszwy butów, bo właściciele psów mają obniżone poczucie moralności.
Anyway, co do psów i ich właścicieli - przez ogrodzenie przeszedł sobie jeden z nich i zaczął mnie gonić. Dobrze, że szybko zbastował, bo teren był nieprzyjemny, akurat najgorszy fragment na całej trasie.
Dojechałem do jakiegoś rozgałęzienia. Postanowiłem jechać od razu na Dobrą, jednak po jakimś kilometrze okazało się, że ta droga prowadzi do najwyraźniej terenu prywatnego, gdyż wjazd był zagrodzony... sznurkiem. A już w tych rejonach kiedyś uciekaliśmy z Maćkiem i Potokiem przed jednym kolesiem i jego psem z terenu prywatnego, więc stwierdziłem, że jednak przez Grzepnicę wrócę.
No to dawaj. Ruszyłem, a tu patrzę w oddali jedzie samochód. Próbowałem wypatrzyć gdzie jest ta drga, po której jedzie, ale nic z tego, najwyraźniej trzeba było przejechać koło porytego domu bez ogrodzenia. To odpada. Dalej na Grzepnicę.
W tym momencie zobaczyłem z lewej strony biegnące jakieś ~300m ode mnie kolejne psy. Co prawda biegły w przeciwnym kierunku niż ja jechałem, ale i tak przyspieszyłem. Załączyłem full speed, który po jakichś pięciu sekundach spadł do normalnej prędkości maratonowej. :P Na szczęście wkrótce dojechałem w znajome już tereny, którymi można wracać z Rezerwatu Świdwie, jednak i tak co chwilę oglądałem się za siebie na szczęście tylko po to, żeby zobaczyć za plecami... nic, czyli ok. Fajnie było dzisiaj, jestem kozakiem, więcej tutaj tędy nie przyjeżdżam.
Dosyć szybko straciłem rachubę co do tego, gdzie jestem, ale wiedziałem, że i tak wszystkie drogi prowadzą do Jeziora Głębokiego. ;) Spytałem jakiegoś człeka, dokąd mię ta droga zawiedzie, na co odpowiedział mi owy, iż skręcając za ostatnim domem "lekutko w lewo" pojadę na Grzepnicę, a w prawo przez las na Dobrą. Gitez.
Ruszyłem. Ostatni dom nie był wcale różny od innych pod tym względem, że po podwórku biegały psy. Tutaj były ich >=4, z czego dwa wilczury. To, co wyróżnia ostatni dom, to ogrodzenie, a raczej częściowy jego brak, co umożliwia psom swobodne wyjście poza teren posesji.
Pisałem już, że nienawidzę psów? W mieście zanieczyszczają chodniki i później trzeba slalomem chodzić, a idąc po centrum non=stop sprawdzać podeszwy butów, bo właściciele psów mają obniżone poczucie moralności.
Anyway, co do psów i ich właścicieli - przez ogrodzenie przeszedł sobie jeden z nich i zaczął mnie gonić. Dobrze, że szybko zbastował, bo teren był nieprzyjemny, akurat najgorszy fragment na całej trasie.
Dojechałem do jakiegoś rozgałęzienia. Postanowiłem jechać od razu na Dobrą, jednak po jakimś kilometrze okazało się, że ta droga prowadzi do najwyraźniej terenu prywatnego, gdyż wjazd był zagrodzony... sznurkiem. A już w tych rejonach kiedyś uciekaliśmy z Maćkiem i Potokiem przed jednym kolesiem i jego psem z terenu prywatnego, więc stwierdziłem, że jednak przez Grzepnicę wrócę.
No to dawaj. Ruszyłem, a tu patrzę w oddali jedzie samochód. Próbowałem wypatrzyć gdzie jest ta drga, po której jedzie, ale nic z tego, najwyraźniej trzeba było przejechać koło porytego domu bez ogrodzenia. To odpada. Dalej na Grzepnicę.
W tym momencie zobaczyłem z lewej strony biegnące jakieś ~300m ode mnie kolejne psy. Co prawda biegły w przeciwnym kierunku niż ja jechałem, ale i tak przyspieszyłem. Załączyłem full speed, który po jakichś pięciu sekundach spadł do normalnej prędkości maratonowej. :P Na szczęście wkrótce dojechałem w znajome już tereny, którymi można wracać z Rezerwatu Świdwie, jednak i tak co chwilę oglądałem się za siebie na szczęście tylko po to, żeby zobaczyć za plecami... nic, czyli ok. Fajnie było dzisiaj, jestem kozakiem, więcej tutaj tędy nie przyjeżdżam.
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!