Piątek, 21 sierpnia 2009Kategoria .Trek., zz Foto zz, zz Wakacje zz, zzz GÓRY zzz
Wisła i okolice part 2
Rower:
Trek53.97 km (30.80km teren) czas jazdy: 05:30 h AVS:9.81km/h
Dzisiaj to było prawdziwie po MTBekowatemu! Zaczęło się od mojego spóźnionego stawienia się na miejsce startu, ale i tak dużo lepiej niż ostatnio. Ruszyliśmy zjazdem asfaltowym po to, aby złapać zielony (lub żółty) szlak z Wisły. Miało być dzisiaj w całości przejezdnie, ale tutaj był z km prowadzenia w terenie aż doczłapaliśmy do asfaltu. Dalej było pod górę, ale można było jechać, z czego Tomek korzystał bardziej niż ja.
Później było trochę z buta. Właściwie dzisiaj było bardzo dużo z buta, zwłaszcza dla mnie, stąd taka średnia. Dotarliśmy do Trzech Kop Wiślańkich czy czegoś takiego. I dalej sru żółtym szlakiem.
Do DW942 znowu mieliśmy niezłe podejście. Masakra. Końcowe wyjście na ulice to niezła wspinaczka.
W Szczyrku wjechaliśmy na czerwony szlak. Ten odcinek był fajny. Były tez momenty nieprzejezdne w trakcie, których Tomek stwierdził, że gdyby nie było od czasu do czasu po drodze paru ludzi, to bym więcej prowadził. Nie miał racji. Bo tylko cieniasy robią coś na pokaz. A ja z pewnością taki nie jestem i nigdy nie robię nic na pokaz. ;)
Fotki z czerwonego szlaku (chyba):
Później zaczęło się najgorsze z dzisiaj. Po wyjechaniu z miejscowości, której nazwy nie pomnę, uderzyliśmy szlakiem nieoznakowanym na Skrzyczne. Zaczęło się podchodzenie. Ten etap zajął nam 2 godziny, w trakcie których pokonaliśmy 4km..
Ludzie w wagoników mówili „żal mi ich”. Ale nie potrzebowaliśmy ich współczucia. Zaproponowałem za to Tomkowi, żeby ich oszukać , wziąć na litość i żebrać o piątaka na bilet.
Dużo dalej, na szczycie – Skrzyczne 1257m.n.p.m.
Ja mam różową torebkę, Tomek ma śpiworek..
W drogę powrotną nastał jechać czas. Zaczęło się fajnie, czyli zjaździkami.
Ale później było znowu ciężkie podejście. Za nim znowu raz góra, raz dół i dziwne robale.. Było już po 18, kiedy w naszym zajebistym teamie pojawiły się pewne obawy czy zdołamy wrócić do bazy przed zmierzchem, ponieważ odbicia w prawo ani widu, ani słychu, a przed nami wyrosła kolejna góra ze szczytem na 1140m.n.p.m. Skręciliśmy w prawo w dół w pseudościeżkę. Ledwo się po tym dało iść. Chwilę później pojawiło się skrzyżowanie. W którą iść/jechać? I całe szczęście przypomniałem sobie o Google Maps. Dzięki niemu mniej więcej zlokalizowaliśmy się i obraliśmy prawidłowy kierunek powrotu patrząc na słońce. Dalej dojechaliśmy już łatwo z górki po szutrze do asfaltu, którym dwa dni temu się wspinaliśmy, a tu już byliśmy prawie w domu. Za chwilę się rozdzieliliśmy.
A to już na samym końcu w Wiśle
Dzisiaj przekroczyłem też 4kkm na Treku.
Później było trochę z buta. Właściwie dzisiaj było bardzo dużo z buta, zwłaszcza dla mnie, stąd taka średnia. Dotarliśmy do Trzech Kop Wiślańkich czy czegoś takiego. I dalej sru żółtym szlakiem.
Do DW942 znowu mieliśmy niezłe podejście. Masakra. Końcowe wyjście na ulice to niezła wspinaczka.
W Szczyrku wjechaliśmy na czerwony szlak. Ten odcinek był fajny. Były tez momenty nieprzejezdne w trakcie, których Tomek stwierdził, że gdyby nie było od czasu do czasu po drodze paru ludzi, to bym więcej prowadził. Nie miał racji. Bo tylko cieniasy robią coś na pokaz. A ja z pewnością taki nie jestem i nigdy nie robię nic na pokaz. ;)
Fotki z czerwonego szlaku (chyba):
Później zaczęło się najgorsze z dzisiaj. Po wyjechaniu z miejscowości, której nazwy nie pomnę, uderzyliśmy szlakiem nieoznakowanym na Skrzyczne. Zaczęło się podchodzenie. Ten etap zajął nam 2 godziny, w trakcie których pokonaliśmy 4km..
Ludzie w wagoników mówili „żal mi ich”. Ale nie potrzebowaliśmy ich współczucia. Zaproponowałem za to Tomkowi, żeby ich oszukać , wziąć na litość i żebrać o piątaka na bilet.
Dużo dalej, na szczycie – Skrzyczne 1257m.n.p.m.
Ja mam różową torebkę, Tomek ma śpiworek..
W drogę powrotną nastał jechać czas. Zaczęło się fajnie, czyli zjaździkami.
Ale później było znowu ciężkie podejście. Za nim znowu raz góra, raz dół i dziwne robale.. Było już po 18, kiedy w naszym zajebistym teamie pojawiły się pewne obawy czy zdołamy wrócić do bazy przed zmierzchem, ponieważ odbicia w prawo ani widu, ani słychu, a przed nami wyrosła kolejna góra ze szczytem na 1140m.n.p.m. Skręciliśmy w prawo w dół w pseudościeżkę. Ledwo się po tym dało iść. Chwilę później pojawiło się skrzyżowanie. W którą iść/jechać? I całe szczęście przypomniałem sobie o Google Maps. Dzięki niemu mniej więcej zlokalizowaliśmy się i obraliśmy prawidłowy kierunek powrotu patrząc na słońce. Dalej dojechaliśmy już łatwo z górki po szutrze do asfaltu, którym dwa dni temu się wspinaliśmy, a tu już byliśmy prawie w domu. Za chwilę się rozdzieliliśmy.
A to już na samym końcu w Wiśle
Dzisiaj przekroczyłem też 4kkm na Treku.
Komentarze
W TV kiedyś mówili, że pewien teletubiś też miał torebkę, ale nie wiem czy była różowa...;p pozdrowerros
Djablica - 21:57 piątek, 28 sierpnia 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!