Niedziela, 19 sierpnia 2007Kategoria .Wheeler., Maraton, zz Foto zz
Maraton w Barlinku
Rower:
Wheeler67.67 km (64.00km teren) czas jazdy: 03:53 h AVS:17.43km/h
Maraton w Barlinku
Miejsce:
-27 w M2
-105 w Open
Po jedenastodniowej przerwie i tylko pięciu dniach na ponowne zapoznanie się z rowerem przyszedł czas na kolejny maraton z cyklu GryfmaratonuMTB. Były to zarazem IV Mistrzostwa Barlinka w Kolarstwie Górskim. Wypucowałem w sobotę rowerek, napęd lśnił się tak, jak powinien. ;) Pojechałem jeszcze na krótką przejażdżkę i wróciłem oczywiście niestety już z trochę zapiaszczonym napędem, jednak mimo wszystko Rohloff bije na łeb wszystkie inne smary, które wcześniej miałem. Szybkie przetarcie ściereczką i okazuje się, że jest tak, jak być powinno. Przy okazji tego maratonu przetestowałem sposób zabezpieczenie łańcucha przed usyfieniem od owadów w trakcie transportu roweru na dachu poprzez owinięcie go gazetą, wiem, wiem, bardzo cool.. No dobra, przybyłem z rodzicami na miejsce, przygotowałem bika, zapisałem się, napełniłem bidony.. znaczy się bidon i butelkę po żywcu. Po prostu nie miałem serca wymywać tego grzyba, który zagnieździł się w ustniku drugiego bidonu i zresztą żeby go stamtąd wykurzyć musiałbym chyba użyć domestosa. No dobra, wypadałoby coś napisać na temat samej trasy i organizacji, a więc.. Trasa 'Maratonu' liczyła wg mojego licznika 65km razem z tzw. rundą honorową, czyli 3km prowadzenia peletonu przez policję w tempie 3-5 razy wolniejszym niż Szczecińska Masa Krytyczna, co skutkowało ponoć licznymi glebami. Co prawda sam widziałem tylko jedną, a drugą słyszałem, ale trzeba przyznać, że cieniutko nas pilotowali. Oprócz tego część skracała sobie drogę, np. przy okrążeniu ronda, ale już mniejsza o to. Wkrótce po wyjechaniu na większe odludzie nastąpił start ostry. Trasa była ciekawa, dużo podjazdów i zjazdów, tylko krótki fragment kostki, który nieźle dał mi w 4 litery (następnym razem spuszczę z amora jeszcze 5 PSI), znakomite oznakowanie oraz strasznie wielka liczba punktów kontrolnych, plus profesjonalne obstawienie przez policję i nie-policję przejazdów przez jezdnie. Byłbym super zadowolony, gdyby nie to, że przez frajerski wskok na asfalt przywaliłem tylną oponą i przebiłem dętkę, co dało mi piętnaście minut w plecy, takim jestem specem od zmieniania dętek. ;-) Aha, no i zupka na koniec choć smaczna, to była w wersji demo, bo talerzyki były napełniane tylko do połowy. Do wyboru był jeszcze bigos. Na zakończeniu nie zostałem, bo już mi się nie chciało, ale pewnie też było fajne. Ci co nie byli tego dnia w Barlinku na maratonie niech żałują!
Miejsce:
-27 w M2
-105 w Open
Po jedenastodniowej przerwie i tylko pięciu dniach na ponowne zapoznanie się z rowerem przyszedł czas na kolejny maraton z cyklu GryfmaratonuMTB. Były to zarazem IV Mistrzostwa Barlinka w Kolarstwie Górskim. Wypucowałem w sobotę rowerek, napęd lśnił się tak, jak powinien. ;) Pojechałem jeszcze na krótką przejażdżkę i wróciłem oczywiście niestety już z trochę zapiaszczonym napędem, jednak mimo wszystko Rohloff bije na łeb wszystkie inne smary, które wcześniej miałem. Szybkie przetarcie ściereczką i okazuje się, że jest tak, jak być powinno. Przy okazji tego maratonu przetestowałem sposób zabezpieczenie łańcucha przed usyfieniem od owadów w trakcie transportu roweru na dachu poprzez owinięcie go gazetą, wiem, wiem, bardzo cool.. No dobra, przybyłem z rodzicami na miejsce, przygotowałem bika, zapisałem się, napełniłem bidony.. znaczy się bidon i butelkę po żywcu. Po prostu nie miałem serca wymywać tego grzyba, który zagnieździł się w ustniku drugiego bidonu i zresztą żeby go stamtąd wykurzyć musiałbym chyba użyć domestosa. No dobra, wypadałoby coś napisać na temat samej trasy i organizacji, a więc.. Trasa 'Maratonu' liczyła wg mojego licznika 65km razem z tzw. rundą honorową, czyli 3km prowadzenia peletonu przez policję w tempie 3-5 razy wolniejszym niż Szczecińska Masa Krytyczna, co skutkowało ponoć licznymi glebami. Co prawda sam widziałem tylko jedną, a drugą słyszałem, ale trzeba przyznać, że cieniutko nas pilotowali. Oprócz tego część skracała sobie drogę, np. przy okrążeniu ronda, ale już mniejsza o to. Wkrótce po wyjechaniu na większe odludzie nastąpił start ostry. Trasa była ciekawa, dużo podjazdów i zjazdów, tylko krótki fragment kostki, który nieźle dał mi w 4 litery (następnym razem spuszczę z amora jeszcze 5 PSI), znakomite oznakowanie oraz strasznie wielka liczba punktów kontrolnych, plus profesjonalne obstawienie przez policję i nie-policję przejazdów przez jezdnie. Byłbym super zadowolony, gdyby nie to, że przez frajerski wskok na asfalt przywaliłem tylną oponą i przebiłem dętkę, co dało mi piętnaście minut w plecy, takim jestem specem od zmieniania dętek. ;-) Aha, no i zupka na koniec choć smaczna, to była w wersji demo, bo talerzyki były napełniane tylko do połowy. Do wyboru był jeszcze bigos. Na zakończeniu nie zostałem, bo już mi się nie chciało, ale pewnie też było fajne. Ci co nie byli tego dnia w Barlinku na maratonie niech żałują!
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!