Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2008
Dystans całkowity: | 1232.19 km (w terenie 342.35 km; 27.78%) |
Czas w ruchu: | 58:30 |
Średnia prędkość: | 21.06 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 68.45 km i 3h 15m |
Więcej statystyk |
Piątek, 15 sierpnia 2008Kategoria .Trek.
Pojeździł bym jeszcze parę km
Rower:
26.67 km (13.65km teren) czas jazdy: 01:19 h AVS:20.26km/h
Pojeździł bym jeszcze parę km dłużej, ale zaczytałem się na fajnej wystawie pod Urzędem Miejskim, którą polecam sprawdzić, a później zaczął padać deszcz.
Czwartek, 14 sierpnia 2008Kategoria .Trek.
Jedna posługa jako więcej-niż-zwykły-messenger.
Rower:
4.20 km (0.05km teren) czas jazdy: 00:14 h AVS:18.00km/h
Jedna posługa jako więcej-niż-zwykły-messenger.
Dodałem też na bloga licznik odwiedzin, co bym wiedział czy jestem jedyną osobą, która tu zagląda. ;]
Dodałem też na bloga licznik odwiedzin, co bym wiedział czy jestem jedyną osobą, która tu zagląda. ;]
Środa, 13 sierpnia 2008Kategoria .Trek., zz Foto zz
Najpierw jedna posługa jako more-than-just-a-messenger,
Rower:
82.84 km (42.00km teren) czas jazdy: 04:10 h AVS:19.88km/h
Najpierw jedna posługa jako messenger, a później na prawobrzeże i jazda z Tomkiem po Puszczy Bukowej.
Wtorek, 12 sierpnia 2008Kategoria .Trek.
Lasek Arkoński, Puszcza
Rower:
35.04 km (20.05km teren) czas jazdy: 01:37 h AVS:21.67km/h
Lasek Arkoński, Puszcza Wkrzańska.
Jutro poprzemieniam znowu SLRy i shitowatego zostawię na stałe w szosie, bo tak to nie może być, że po 30km muszę kończyć jazdę..
Jutro poprzemieniam znowu SLRy i shitowatego zostawię na stałe w szosie, bo tak to nie może być, że po 30km muszę kończyć jazdę..
Poniedziałek, 11 sierpnia 2008Kategoria .Trek., zz Foto zz
Lasek Arkoński, Wkrzańska
Rower:
43.17 km (26.00km teren) czas jazdy: 02:10 h AVS:19.92km/h
Lasek Arkoński, Wkrzańska i okolice. SLR wciąż niewygodny.
A to nieco wirtualna wersja Treka (Regards to Microsoft Paint).
A to nieco wirtualna wersja Treka (Regards to Microsoft Paint).
Czwartek, 7 sierpnia 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz
Wycieczka do Penkun
Rower:
100.08 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:10 h AVS:24.02km/h
Umówiliśmy się z Tomkiem, że pojedziemy dzisiaj do Prenzlau. Wg Silasa, który był dzisiaj nieobecny, z lewobrzeża powinno wyjść jakieś 150km. Silas, możesz sobie przybić piątkę z samym sobą, bo i tak nie dojechaliśmy. ;)
Pogoda była dzisiaj strasznie ciężka - upał + wiatr. Beznadziejnie się pedałowało, a mimo wszystko nie byliśmy jakoś strasznie zmęczeni. Dziwne, ciekawe skąd, przecież takie niezachęcające warunki do jazdy.. Nagle wszystko okazało się jasne: avs=25kph.
Anyway, byliśmy dzisiaj w Penkun i posmakowaliśmy penkunowską kostkę brukową. Teoretycznie przejeżdżaliśmy też przez Brussow, ale tak naprawdę jedyna tabliczka, jaką widziałem obracając się przez ramię prowadziła w kierunku jakiejś szutrowej drogi.
Później nie działo się już nic specjalnego. Wjechaliśmy na drogę Pasewalk-Mescherin i przez Lubieszyn, Dobrą, Wołczkowo i Głębokie wróciliśmy do Szczecina. Z Tomkiem pożegnałem się koło Bramy Portowej i dokręciłem jeszcze 10km, żeby przekroczyć setkę.
I byłbym zapomniał napisać. Wyjeżdżając z podporządkowanej pewien TIR na niemieckich blachach wymusił na nas pierwszeństwo. Przez chwilę pomyślałem sobie, że Tomek chce go wyprzedzić, ale tylko siadł mu na koło. No to się przyłączyłem i pod lekką górkę wykręciłem v=67,65km/h, a Tomek 68,0km/h.
Niżej fotki z dzisiaj.
Ja
Tomek
To chyba był pożar.
Kiedy dojechaliśmy do jakiejś wsi, w której jest jednostka Feuerwehr nawet zaczął wyć sygnał alarmowy. Minęło kilka minut i wyjechały wozy strażackie w liczbie sztuk zero.
Tu chyba w przyszłości będą wiatraki
Pogoda była dzisiaj strasznie ciężka - upał + wiatr. Beznadziejnie się pedałowało, a mimo wszystko nie byliśmy jakoś strasznie zmęczeni. Dziwne, ciekawe skąd, przecież takie niezachęcające warunki do jazdy.. Nagle wszystko okazało się jasne: avs=25kph.
Anyway, byliśmy dzisiaj w Penkun i posmakowaliśmy penkunowską kostkę brukową. Teoretycznie przejeżdżaliśmy też przez Brussow, ale tak naprawdę jedyna tabliczka, jaką widziałem obracając się przez ramię prowadziła w kierunku jakiejś szutrowej drogi.
Później nie działo się już nic specjalnego. Wjechaliśmy na drogę Pasewalk-Mescherin i przez Lubieszyn, Dobrą, Wołczkowo i Głębokie wróciliśmy do Szczecina. Z Tomkiem pożegnałem się koło Bramy Portowej i dokręciłem jeszcze 10km, żeby przekroczyć setkę.
I byłbym zapomniał napisać. Wyjeżdżając z podporządkowanej pewien TIR na niemieckich blachach wymusił na nas pierwszeństwo. Przez chwilę pomyślałem sobie, że Tomek chce go wyprzedzić, ale tylko siadł mu na koło. No to się przyłączyłem i pod lekką górkę wykręciłem v=67,65km/h, a Tomek 68,0km/h.
Niżej fotki z dzisiaj.
Ja
Tomek
To chyba był pożar.
Kiedy dojechaliśmy do jakiejś wsi, w której jest jednostka Feuerwehr nawet zaczął wyć sygnał alarmowy. Minęło kilka minut i wyjechały wozy strażackie w liczbie sztuk zero.
Tu chyba w przyszłości będą wiatraki
Wtorek, 5 sierpnia 2008Kategoria .Trek., zz Foto zz
To, co lubię najbardziej:
Rower:
64.82 km (32.40km teren) czas jazdy: 03:17 h AVS:19.74km/h
Jazda z Tomkiem po Puszczy Bukowej. Pogoda niezbyt zachęcała do wyjścia - na niebie sporo chmur i od czasu do czasu przelotny deszcz, ale jak już zaczęliśmy, to wcale nie było tak strasznie.
Tomek koło drewnianej szopy
Kamyczek
Ultimate Racing Machine ;)
To zdaje się być grób jakiegoś Niemca, który żył w XIX wieku
Tomek pokazał mi dzisiaj dwa fajne zjazdy. Z pierwszego jako rasowy terenowy leszcz oczywiście nie zjechałem. Ten drugi uwieczniony na foto pokonałem, bo nie udało mi się zatrzymać roweru.
Tomek koło drewnianej szopy
Kamyczek
Ultimate Racing Machine ;)
To zdaje się być grób jakiegoś Niemca, który żył w XIX wieku
Tomek pokazał mi dzisiaj dwa fajne zjazdy. Z pierwszego jako rasowy terenowy leszcz oczywiście nie zjechałem. Ten drugi uwieczniony na foto pokonałem, bo nie udało mi się zatrzymać roweru.
Sobota, 2 sierpnia 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>200km, ..>150km
Wycieczka do Międzyzdrojów
Rower:
242.07 km (0.60km teren) czas jazdy: 08:56 h AVS:27.10km/h
Sam nie wiem od czego zacząć. Geneza wypadu była taka, że przynajmniej ja chciałem ustanowić nowy rekord i sprawdzić czy dam radę okrążyć Zalew. Dzisiaj już wiem, że na luzie tak, jednak musiałbym ukraść Trekowi siodło. Zrobi się.
Anyways, z pierwotnie chętnych na wyprawę, zostało 75% podstawowego "składu". A nasza ekipa to: Tomek, Silas i ja.
Wyruszyliśmy z lewobrzeża o nie pamiętam której godzinie, ale około dziewiątej. Gdy dojechaliśmy do Wolina, miałem AVS=29km/h, a Tomek jeszcze trochę więcej. Tutaj straciliśmy kilkanaście minut na oglądanie festynu, etc. Łaziło trochę kolesi poprzebieranych w starodawne stroje Wikingów. Pstryknąłem parę fot i pojechaliśmy dalej.
Ruszyliśmy na Międzyzdroje. Jako, że byliśmy jeszcze mocno świeży i jechało się bardzo dobrze, przycisnąłem trochę. Trochę zbyt mocno. :) Efektem takiej jazdy było, to że do Międzyzdrojów dojechaliśmy robiąc ponad 120km (ja i Silas) z AVS>29kh/h i wydłużając sobie drogę o jakieś 10km, bowiem jadący na końcu naszej grupki Silas w pewnym momencie zatrzymał się, żeby obczaić mapę i nawet podobno krzyczał, że to robi, jednak nie słyszeliśmy go i zasuwaliśmy dalej. Kiedy się zorientowaliśmy, że jest jakieś 500m za nami, przyspieszyliśmy, żeby jeszcze bardziej mu uciec. ;)
W Międzyzdrojach spędziliśmy trochę czasu. Odpoczynek i fotki na molo, fotki na promenadzie, klapnięcie na ławce w parku, kebaby. Na krajowej trójce byliśmy o wpół do siedemnastej i znów ostro cisnęliśmy. Wracaliśmy inna drogą. Inaczej do Wolina i inaczej z Wolina. Trochę zaczęliśmy przygasać, ale to głównie zasługa niewygodnych siodełek. Mój tyłek przeżywał istne tortury.. Na szczęście na poprawę humorów spadł deszcz. Ulewa to to nie była, ale padało przez 10km.
W drodze powrotnej wieźliśmy się w przeważającej większości na kole Tomka.
Ostatecznie do domu dojechałem chyba dwadzieścia minut po dwudziestej drugiej. Wcześniej rozstaliśmy się z Tomkiem w Zdrojach, a z Silasem pożegnałem się na Jagiellońskiej i zdecydowałem, że dobiję jeszcze trochę km. Dziesięć. Później pomyślałem sobie, że po co się niepotrzebnie katować na niewygodnym siodle, lepiej wracać. Swoje wiem. Teraz wygodne siodło trzeba w końcu upolować. Wróciłem więc.
Gdy dotarłem do domu byłem taki najedzony, że nawet nic nie tknąłem, co akurat dobrze świadczy o tym, że tankowałem organizmowi tyle paliwa, ile potrzebował.
Jeszcze na koniec małe podsumowanie: super wypad, wyrównana ekipa, miejscami także wyrównany asfalt. Dwieście km to łatwizna.
Poniżej fotki z wypadu.
To jeszcze w drodze do celu
Przystanek Wolin
Fajna droga. Znakiem zakazu oznakowana najprawdopodobniej tylko z jednej strony. Nie żebyśmy się czuli z tego powodu w jakiś sposób onieśmieleni (vide Silas :))
Nad Morzem.. Bałtyckim zresztą
Silas
Tomek
Ja
Moja szosa
Miła niespodzianka nawet. :)
Aby przeczytać relację Tomka kliknij tutaj.
Anyways, z pierwotnie chętnych na wyprawę, zostało 75% podstawowego "składu". A nasza ekipa to: Tomek, Silas i ja.
Wyruszyliśmy z lewobrzeża o nie pamiętam której godzinie, ale około dziewiątej. Gdy dojechaliśmy do Wolina, miałem AVS=29km/h, a Tomek jeszcze trochę więcej. Tutaj straciliśmy kilkanaście minut na oglądanie festynu, etc. Łaziło trochę kolesi poprzebieranych w starodawne stroje Wikingów. Pstryknąłem parę fot i pojechaliśmy dalej.
Ruszyliśmy na Międzyzdroje. Jako, że byliśmy jeszcze mocno świeży i jechało się bardzo dobrze, przycisnąłem trochę. Trochę zbyt mocno. :) Efektem takiej jazdy było, to że do Międzyzdrojów dojechaliśmy robiąc ponad 120km (ja i Silas) z AVS>29kh/h i wydłużając sobie drogę o jakieś 10km, bowiem jadący na końcu naszej grupki Silas w pewnym momencie zatrzymał się, żeby obczaić mapę i nawet podobno krzyczał, że to robi, jednak nie słyszeliśmy go i zasuwaliśmy dalej. Kiedy się zorientowaliśmy, że jest jakieś 500m za nami, przyspieszyliśmy, żeby jeszcze bardziej mu uciec. ;)
W Międzyzdrojach spędziliśmy trochę czasu. Odpoczynek i fotki na molo, fotki na promenadzie, klapnięcie na ławce w parku, kebaby. Na krajowej trójce byliśmy o wpół do siedemnastej i znów ostro cisnęliśmy. Wracaliśmy inna drogą. Inaczej do Wolina i inaczej z Wolina. Trochę zaczęliśmy przygasać, ale to głównie zasługa niewygodnych siodełek. Mój tyłek przeżywał istne tortury.. Na szczęście na poprawę humorów spadł deszcz. Ulewa to to nie była, ale padało przez 10km.
W drodze powrotnej wieźliśmy się w przeważającej większości na kole Tomka.
Ostatecznie do domu dojechałem chyba dwadzieścia minut po dwudziestej drugiej. Wcześniej rozstaliśmy się z Tomkiem w Zdrojach, a z Silasem pożegnałem się na Jagiellońskiej i zdecydowałem, że dobiję jeszcze trochę km. Dziesięć. Później pomyślałem sobie, że po co się niepotrzebnie katować na niewygodnym siodle, lepiej wracać. Swoje wiem. Teraz wygodne siodło trzeba w końcu upolować. Wróciłem więc.
Gdy dotarłem do domu byłem taki najedzony, że nawet nic nie tknąłem, co akurat dobrze świadczy o tym, że tankowałem organizmowi tyle paliwa, ile potrzebował.
Jeszcze na koniec małe podsumowanie: super wypad, wyrównana ekipa, miejscami także wyrównany asfalt. Dwieście km to łatwizna.
Poniżej fotki z wypadu.
To jeszcze w drodze do celu
Przystanek Wolin
Fajna droga. Znakiem zakazu oznakowana najprawdopodobniej tylko z jednej strony. Nie żebyśmy się czuli z tego powodu w jakiś sposób onieśmieleni (vide Silas :))
Nad Morzem.. Bałtyckim zresztą
Silas
Tomek
Ja
Moja szosa
Miła niespodzianka nawet. :)
Aby przeczytać relację Tomka kliknij tutaj.