Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2021
Dystans całkowity: | 84.23 km (w terenie 26.00 km; 30.87%) |
Czas w ruchu: | 05:18 |
Średnia prędkość: | 15.89 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 84.23 km i 5h 18m |
Więcej statystyk |
Sobota, 6 marca 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Terenowa przygoda w kierunku południowym
Rower:
Wheeler84.23 km (26.00km teren) czas jazdy: 05:18 h AVS:15.89km/h
Bardzo mi się spodobała trasa, którą jechałem w lutym wtedy gdy spadł śnieg i przymroziło. Zaprojektowałem sobie kilka takich wariantów na południe różniących się między sobą długością. Na dzisiaj zmodyfikowałem nieco poprzednią trasę by uwzględnić kondycję kolan oraz wyeliminować najbardziej upierdliwe fragmenty, czyli podjazdy i nierówne dzikie ścieżki.
Starałem się jak mogłem by nie wjeżdżać niepotrzebnie wysoko, tylko po to by za kilka km zjechać w dół, więc ominąłem Puszczę Bukowa nieco "bokiem" wjeżdżając tylko w jej obrzeża. Walory wizualne akurat na plus, bo już poprzednia wycieczka i fragment lasu przed Kołbaczem poza szlakiem rowerowym uświadomiły mi, że każdy las jest piękny!
Dzisiaj miałem możliwość posmakować płaskiego lasu i różnej nawierzchni. Była ubita droga leśna, był szuter, droga leśna z użyciem gruzu, były też na drodze kamienie, był piach. Zdecydowanie jestem fanem szutru.
Cmentarzyk dla zwierząt
Dzisiaj też trochę wróciły wspomnienia jak to było kiedyś. Przypomniało mi się, że już w niektórych miejscach byłem czy to na góralu czy to na szosie dawniej z kolegami, którzy już teraz nie jeżdżą na rowerach. To było w 2008. Właściwie cała trasa po przejechaniu przez wiadukt z "gotyckim łukiem" i wjechaniu w teren była super.
Za chwilę będę przejeżdżać pod S3. Piaskowy fragment drogi, najbardziej nieprzejezdne kilkaset metrów z dzisiaj.
Wyjeżdżam z lasu na DW 120 między Gryfinem, a Wełtyniem. Po chwili znowu wjechałem do lasu.
Jezioro Wełtyńskie
Jezioro Wełtyńskie po raz wtóry
Domki kempingowe nad Jeziorem Wełtyńskim
Teren skończył się na chwilę za Wełtyniem, ale po kilku km znowu wjechałem w las. Wtedy już zaczynało zmierzchać, co było trochę krajobrazowo negatywne, ale dawało dodatkowe emocje związane z jazdą w nieznanym. To było przed Steklinkiem (ten fragment na zachód na samym dole jest cały terenem aż do Krajnika). Parę km przed Gryfinem pożegnałem się ostatecznie z terenem i od tej pory tylko asfalcik. Bardzo żałuję, że końcówka była po ciemku, ponieważ pierwszy raz jechałem wioseczkami aby oddalić się od DK31, która jest wąska i po której zawsze nieprzyjemnie mi się jedzie z samochodami. Następną trasę zaplanuję tak, żeby nie kontynuować po DK31, ale pojechać ku Starym Brynkom i powrót też zrobić terenem.
Dzisiaj nie musiałem ładować w trasie ani lampek, ani licznika. Odkryłem za to, że to nie mrozy uniemożliwiały mi poprzednimi razami ładowanie tylko najzwyczajniej w świecie kabelek micro USB się uszkodził. Prawdopodobnie sam go uszkodziłem w trakcie ładowania w czasie jazdy, musiała się wygiąć końcówka. Finalnie ani akumulatorki, ani żadne inne elektroniczne fanty, tym bardziej lampka bontragera, w której myślałem, że wygiąłem złącze USB nie nawalają, a ja nie będę musiał wozić zapasówek elektronicznych w kieszonce na plecach w ciepełku.
A jak dzisiaj nogi? Lewe kolano nawaliło, ale nie tak bardzo. Poprzednio w drodze powrotnej nieco obniżyłem siodełko. Poluzowałem też sprężyny w pedałach i znalazłem ustawienie kolana, które pozwala na więcej. Tak sobie uświadomiłem, że ja jeździłem we wszystkich rowerach na maksymalnie dokręconych sprężynach, bo poprzednie bloki miałem tam mocno starte, że i tak nogi same mi się wypinały w czasie jazdy i być może teraz też powinienem jeszcze poluzować sprężyny. Wiem, że wszystkich to bardzo interesuje, dlatego nie omieszkam zdać relacji. :D
Starałem się jak mogłem by nie wjeżdżać niepotrzebnie wysoko, tylko po to by za kilka km zjechać w dół, więc ominąłem Puszczę Bukowa nieco "bokiem" wjeżdżając tylko w jej obrzeża. Walory wizualne akurat na plus, bo już poprzednia wycieczka i fragment lasu przed Kołbaczem poza szlakiem rowerowym uświadomiły mi, że każdy las jest piękny!
Dzisiaj miałem możliwość posmakować płaskiego lasu i różnej nawierzchni. Była ubita droga leśna, był szuter, droga leśna z użyciem gruzu, były też na drodze kamienie, był piach. Zdecydowanie jestem fanem szutru.
Cmentarzyk dla zwierząt
Dzisiaj też trochę wróciły wspomnienia jak to było kiedyś. Przypomniało mi się, że już w niektórych miejscach byłem czy to na góralu czy to na szosie dawniej z kolegami, którzy już teraz nie jeżdżą na rowerach. To było w 2008. Właściwie cała trasa po przejechaniu przez wiadukt z "gotyckim łukiem" i wjechaniu w teren była super.
Za chwilę będę przejeżdżać pod S3. Piaskowy fragment drogi, najbardziej nieprzejezdne kilkaset metrów z dzisiaj.
Wyjeżdżam z lasu na DW 120 między Gryfinem, a Wełtyniem. Po chwili znowu wjechałem do lasu.
Jezioro Wełtyńskie
Jezioro Wełtyńskie po raz wtóry
Domki kempingowe nad Jeziorem Wełtyńskim
Teren skończył się na chwilę za Wełtyniem, ale po kilku km znowu wjechałem w las. Wtedy już zaczynało zmierzchać, co było trochę krajobrazowo negatywne, ale dawało dodatkowe emocje związane z jazdą w nieznanym. To było przed Steklinkiem (ten fragment na zachód na samym dole jest cały terenem aż do Krajnika). Parę km przed Gryfinem pożegnałem się ostatecznie z terenem i od tej pory tylko asfalcik. Bardzo żałuję, że końcówka była po ciemku, ponieważ pierwszy raz jechałem wioseczkami aby oddalić się od DK31, która jest wąska i po której zawsze nieprzyjemnie mi się jedzie z samochodami. Następną trasę zaplanuję tak, żeby nie kontynuować po DK31, ale pojechać ku Starym Brynkom i powrót też zrobić terenem.
Dzisiaj nie musiałem ładować w trasie ani lampek, ani licznika. Odkryłem za to, że to nie mrozy uniemożliwiały mi poprzednimi razami ładowanie tylko najzwyczajniej w świecie kabelek micro USB się uszkodził. Prawdopodobnie sam go uszkodziłem w trakcie ładowania w czasie jazdy, musiała się wygiąć końcówka. Finalnie ani akumulatorki, ani żadne inne elektroniczne fanty, tym bardziej lampka bontragera, w której myślałem, że wygiąłem złącze USB nie nawalają, a ja nie będę musiał wozić zapasówek elektronicznych w kieszonce na plecach w ciepełku.
A jak dzisiaj nogi? Lewe kolano nawaliło, ale nie tak bardzo. Poprzednio w drodze powrotnej nieco obniżyłem siodełko. Poluzowałem też sprężyny w pedałach i znalazłem ustawienie kolana, które pozwala na więcej. Tak sobie uświadomiłem, że ja jeździłem we wszystkich rowerach na maksymalnie dokręconych sprężynach, bo poprzednie bloki miałem tam mocno starte, że i tak nogi same mi się wypinały w czasie jazdy i być może teraz też powinienem jeszcze poluzować sprężyny. Wiem, że wszystkich to bardzo interesuje, dlatego nie omieszkam zdać relacji. :D