Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 75311.03 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8181.95 km
  • Czas na rowerze na BS: 154d 23h 52m
  • Prędkość średnia na BS: 20.24 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2023: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od VI 2023

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Znajomi


Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

.Bridgestone.

Dystans całkowity:31336.37 km (w terenie 265.88 km; 0.85%)
Czas w ruchu:1374:59
Średnia prędkość:22.79 km/h
Maksymalna prędkość:45.10 km/h
Maks. tętno maksymalne:198 (105 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:75559 kcal
Liczba aktywności:558
Średnio na aktywność:56.16 km i 2h 27m
Więcej statystyk
Czwartek, 17 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike

Testowanie nowej lampki

Rower:Bridgestone
29.42 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:27 h AVS:20.29km/h

Dzisiaj krótki night bike po mieście i kawałek za w ramach testów nowej lampki Fenix BC30. Nieźle kopie, trochę nie satysfakcjonuje mnie jak doświetla boki, ale do przodu jest super. No i najważniejsze, że na wymiennych akumulatorkach 18650, więc mając zapas wystarczy powera na całą noc.
Niedziela, 13 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Niemiec: Pasewalk, Strasburg, Neubrandenburg

Rower:Bridgestone
204.32 km (0.50km teren) czas jazdy: 10:10 h AVS:20.10km/h praca: 6899 kcal

Dzisiaj postanowiłem, że wybiorę się do Niemiec do Meklemburgii-Pomorza Przedniego, gdzie od niedawna znowu można legalnie wjeżdżać. Spodziewałem się sielankowej jazdy po gładziutkich asfaltach, a tymczasem przywitał mnie wmordęwind, a nieco dalej Strassen schaden.


Dzisiejsza trasa to dojazd i powrót po tym samym śladzie. Nie lubię takich wyjazdów, jednak nie dałbym rady zrobić trasy w kształcie pętli, gdyż Neubrandenburg jest 100 km od Szczecina.


Przez pierwsze 30 km od granicy droga prowadziła dobrej jakości ścieżkami rowerowymi. Minus takich niemieckich ścieżek rowerowych jest taki, że niestety czułem centrę w tylnym kole - samo z siebie nie było nigdy idealne, a dodatkowo nie uzupełniłem zerwanej szprychy.


W kierunku Loecknitz




Skrzyżowanie w Loeknitz


Kierunek na Pasewalk







W końcu Pasewalk







Za Pasewalkiem, gdy zjechałem na boczne manowce, zaczęła się kiepska jak na standardy niemieckie nawierzchnia i brak ścieżki rowerowej. Dodatkowo jazdę bardzo utrudniał wiatr wiejący z dominującym wektorem w twarz oraz podjazdy. Teren sprawiał wrażenia, że jest dosyć pofalowany. Chociaż suma przewyższeń wcale nie wyszła jakaś wybitna, a nawet mniejsza niż na poprzednich dwusetkach, to odczucie większego wysiłku, to zapewne zasługa wiatru. Do Neubrandenburga wyszła mi średnia prędkość rzędu 19,3 km/h.

Przejechałem przez sporo wioseczek, w których oczywiście obowiązkowo musi być kościół.













Średniowieczne mury miejskie w Strasburgu














Krowa muuu... Tereny, przez które jechałem są bardzo rolnicze. Minąłem kilka obór z krowami mlecznymi.










W końcu po prawie 100 km dojechałem do Neubrandenburga i mogłem poczuć miasto. Na dojeździe sprawia wrażenie większego niż jest. Tymczasem wg Wikipedii mieszka tutaj 63 tys. mieszkańców.




Neubrandenburg posiada zachowane mury miejskie wraz z bramami.
















Mój dzisiejszy cel podróży, czyli Kościół Koncertowy. Zabytek kultu religijnego przerobiony na halę koncertową. Budynek piękny, robi wrażenie, natomiast jego nowa funkcja bardzo mi się nie podoba.





Po zrobieniu podstawowych zdjęć zacząłem myśleć o powrocie. Była godzina około 18. Nieco zmieniłem trasę powrotną, żeby znowu nie jechać kilka km z samochodami po drodze krajowej, stąd niewielka pętelka na mapie.


Nieczynna elektrownia węglowa


Ostatnie zdjęcie z dzisiaj - kościół w nieokreślonej wsi

Powrót był zdecydowanie wydajniejszy. Dojazd do zajął mi 6,5 godziny, natomiast powrót 5,5. Ostatnie około 50 km jako night bike. Temperatura minimalna 14,5 stopni Celsjusza, co pozwoliło jechać od dołu na krótko, z dokładaniem tylko od góry dodatkowych warstw. Trochę się najadłem strachu, bo na trasie powrotnej z Pasewalku w niektórych samotnych posesjach biegały po podwórkach luzem psy, a w ciemności tego nie widziałem, dlatego prewencyjnie zjeżdżałem ze ścieżki na drogę krajowa, by mnie przeoczyły. Nocne powroty są do bani. Mimo, że wstałem dzisiaj o 6 rano i rower był dzień wcześniej przygotowany i wyposażony, to i tak wyjechałem dopiero w okolicy 10:30. Muszę nad tym popracować i wyjeżdżać max o 8:00, bo dzień coraz krótszy. Muszę kupić jakieś mocne lampki z pojemnym akumulatorem, ładowane ładowarką lub przez USB, bo niestety lampki na baterie tracą swoją siłę i nie jestem w stanie douzupełnić im powera inaczej niż wymieniając baterie na nowe. Do domu dojechałem na zgonie, ale dwieście jest zrobione.
Niedziela, 6 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Morynia, Siekierek i Cedyni

Rower:Bridgestone
226.03 km (0.50km teren) czas jazdy: 10:11 h AVS:22.20km/h praca: 7672 kcal

Dzisiaj wybrałem się na południe. Celem było odwiedzenie Cedyni, do której poprzednim razem nie zajechałem, ponieważ była już noc i miałem mega zgona. Dzisiaj poszło nieco lepiej, chociaż do domu również wróciłem zajechany
.



Wystartowałem późno bo dopiero po 12:30. Zawsze mi to psuje powrót. Teoretycznie co tydzień chcę wszystko przygotować dzień, dwa wcześniej, a wychodzi jak zawsze + standardowo późne pójście spać i kłopoty ze wstaniem. Przez to ostatnie 90 km jechałem w nocy i było to nieprzyjemne. Jedyny plus to znikomy ruch samochodów.

Ze Szczecina pojechałem do Gryfina i stąd na Banie, dalej na Trzcińsko Zdrój. Unikałem dzisiaj początkowo szlaku rowerowego, ponieważ musiałbym jechać ponad 10 km po szutrze. Nie tym razem!












Dopiero w Trzcińsku na całego wjechałem na szlak rowerowy prowadzący na południe. Zaczyna się najpiękniejszy krajobrazowo fragment szlaku. Zaczynają dominować gęste lasy, zmieniają się też proporcje, bo więcej jest drzew iglastych. Szlak ten prowadzi po zrewitalizowanej trasie kolejowej. Po drodze zwiedzam jeszcze Moryń. Miejscowość ta posiada zachowane średniowieczne mury miejskie.



































Po zwiedzeniu Morynia podejmuję decyzję, że dodam sobie 20-30 km, ale za to pojadę zobaczyć most w Siekierkach. Ponieważ most jest teraz rewitalizowany, to dojazd do niego jest niemożliwy, stąd brak zdjęć.








Po pocałowaniu ogrodzenia budowlanego ruszam na Cedynię, do której dojeżdżam około pół godziny przed zmrokiem. Cedynia okazała się dla mnie rozczarowaniem. Nie ma tutaj nic wartego uwagi, spodziewałem się więcej, a tak naprawdę to Cedynia jest tylko wspomnieniem po bitwie Mieszka I i z Hodonem.








Zanim ruszę w finalny powrót przeczekuję chwilowy delikatny deszczyk pod wiatą i zjadam trochę zapasów. Kilkasetmetrów dalej robię kolejny postój, aby się cieplej ubrać. Ruszam w ciemności. Dobrze, że wymieniłem baterie w jednej z lampek, dzięki temu dobrze mi oświetla drogę. Zdjęć już żadnych nie robię, bo jest czarno. Na szczęście nie spotykam po drodze żadnego biegającego psa, ani nie przebiega tuż przede mną żadna sarna. Dojeżdżam do Krajnika Dolnego, ubieram na siebie pozostałe ciuchy i z obrzydzeniem kontynuuję jazdę w ciemności. Prawie bez sił dojeźdżam do Gryfina. Potem tylko gapię się na komputerek i pozostały dystans. Wreszcie przed drugą w nocy jestem w domu. Bardzo mocno się dzisiaj zmęczyłem. Robię postanowienie, że od tej pory zrobię wszystko, żeby tylko nie musieć wracać w nocy, bo wtedy jest do dupy, nic nie widać, zostaje tylko kręcenie i marzenia o powrocie do domu, a jazda staje się liczbami na komputerku, a nie przyjemnością. Jednak znam siebie i wiem, że następnym razem też będzie wyjazd koło południa i powrót nocą. Życie.



Piątek, 4 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Leniwy night bike po mieście

Rower:Bridgestone
21.85 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:10 h AVS:18.73km/h

Krótkie wyjście na miasto. Temperatura niejednoznaczna. Raz za gorąco, raz za chłodno, ciężko dopasować kombinację odzieżową. Dzisiaj podłączyłem ponownie czujnik prędkości i kadencji i o ile prędkość bez zarzutu, to kadencja momentami pokazywała jakieś piki lokalnie. Czujnik tętna dzisiaj działał. Teraz odpoczynek, a w niedzielę wycieczka.

Ul. Pułaskiego i budynek tzw. "starej chemii"


Widok z Wałów Chrobrego na wesołe miasteczko


Czwartek, 3 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike

Krótki night bike po mieście

Rower:Bridgestone
26.86 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:04 h AVS:25.18km/h

Dzisiaj tylko krótka przejażdżka po mieście pod dyktando nadchodzącego deszczu, o którym zapomniałem, że nadchodzi. Zamiast wyjść wcześniej, postanowiłem jeszcze popracować i ostatecznie nie starczyło czasu na jazdę gdzieś dalej i w suchym.
Poniedziałek, 31 sierpnia 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz, zz Wakacje zz

Wakacyjna wieczorna przejażdżka po okolicy

Rower:Bridgestone
53.32 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:20 h AVS:22.85km/h

Dzisiaj wieczorna przejażdżka po okolicy.


Najpierw do Grabowa, a stąd bocznymi drogami do Łęczycy. Leniwe kręcenie, mimo teoretycznego zapału przed przed (specjalnie 2x, timeline!) wyjściem, któren to zapał nieco przygasł chwilę po konsumpcji pokarmu, któraż to konsumpcja pokarmu owego miejsce miała przed wyjściem. A pokarm ów smaczny był.


Trasa przez rolnicze tereny, łąki, pola uprawne. Ładne widoki, nieco pofalowany krajobraz. W powietrzu czuć zapach wsi, przejeżdżając koło gospodarstw dolatuje zapach siana, stoi traktor oraz inne maszyny rolnicze, takie wiejskie wsie z dala od dużego miasta. W każdym domostwie pies lub kilka. Bardzo często jeden z psów rasy alarm, czyli przywiązany na łańcuchu koło budy i drący japę, prawdopodobnie spuszczany z łańcucha tylko na noc lub może nie. Do dupy takie psie życie. Z drugiej strony, kiedy jadę nocą przez te różne nieznane wsie nie wiedząc czy na następnym skrzyżowaniu nie skończy się nawierzchnia asfaltowa, a tutaj szczekają na mnie zza płotu psy, tak że mam pełne majty czy mi nie wybiegną za chwilę przez jakąś otwartą bramę, to ich nie żałuję wtedy.

Są też takie gospodarstwa bez ogrodzenia. Jednak to raczej rzadkość. Jeśli już jednak się na takie trafi, to nie będzie zaskoczeniem spotkać tam różne kundelki biegające luzem. Dwa takie przeszkodziły mi dzisiaj w zrobieniu ujęcia, ale jak to powiedział kiedyś hejter w SNL Polska w skeczu z Hajzerami sztuk dwa: sól im w zupę.


Na drodze do Grabowa


Na wyjeździe z Grabowa












Zgaduj, zgadula: ile burków wybiegło zza siana 30 sekund po zrobieniu przeze mnie tego zdjęcia?








Rynek w Łęczycy


Jeden z dwóch kościołów w Łęczycy

Odnośnie przejażdżki: rano znalazłem tę trasę na mapach googla i pojechałem nią samochodem w celu uniknięcia wahadła na dojeździe do Łęczycy. Spodziewałem się, że będzie kilka km po drodze gruntowej, ale na szczęście asfalcik był. Teraz na rowerze podobny przebieg dojazdowy, jednak powrót już normalnie bez kombinowania, tym bardziej że było już prawie czarno i przed wahadłem zrobiłem sobie przerwę na rogalika i przebranie, więc przez kilka zmian świateł zdążyłem zobaczyć, że nie ma ruchu i że zdążę przed goniącymi mnie z wcześniejszego wahadła samochodami.

Asfalt dzisiaj całkiem dobry (za wyjątkiem powrotu po trasie Łęczyca-Kłodawa, która jest skrótem łączącym dawną DK1 i DK2). Momentami jest łata na łacie. Tiry bardzo się dały we znaki tej drodze.

Powrót do domu na lampkach, czyli taki semi night bike wyszedł. Oh, jak szybko się ściemnia o tej porze roku. Trochę żałuję, że nie jeździłem więcej jak tylko krzywa zachorowań zaczęła się dynamicznie wypłaszczać i zniesiono te najpiersiejsze zakazy. Czuję, że się nie najeździłem jeszcze, a tu się powoli sezon kończy.

Back to opis dzisiejszej wycieczki. Wracając ubrałem na siebie dodatkowe ciuchy, było chłodno, wg licznika około 14 stopni Celsjusza. Pulsu nie pomierzyłem dzisiaj, ponieważ licznik nie wykrył czujnika. Miła niespodzianka natomiast, że czujnik prędkości i kadencji znowu zadziałał, jednak ponieważ odczepiłem go, a nie mam zipów, to dzisiaj także tylko na sygnale GPS. Między drzewami bardzo fałszuje prędkość i rysuje ślad tak, jak ślad chodu pijanego.

Wakacyjna pętla przez Płock i Włocławek

Rower:Bridgestone
200.10 km (0.50km teren) czas jazdy: 08:46 h AVS:22.83km/h praca: 6462 kcal

Nastał ten dzień, że w końcu na parę dni wyjechałem ze Szczecina. Jestem teraz w centralnej Polsce i pierwszy raz od kilku lat zabrałem ze sobą rower. Decyzja o zamontowaniu bagażniku na dachu auta zapadła po analizie pogody na weekend.


Zaplanowałem sobie na dzisiaj wycieczkę na 200 km. Trasa w kształcie pętli przez Płock i Włocławek. W Płocku już raz na rowerze byłem, ale to prawie 10 lat temu. We Włocławku jeszcze nigdy. Obie miejscowości są oddalone od mojej tymczasowej bazy o około 60-70 km, a między nimi jest też około 60 km. Trasę zaprojektowałem sobie jeszcze w Szczecinie.


Wyruszyłem bardzo późno, bo prawie o 14:30 i już po niecałym kilometrze się rozczarowałem, że nie wyświetla mi się wartość kadencji. Potem okazało się, że ROX prędkość pobiera wg danych GPSa i to cały czujnik nie działa. Wyszukiwanie nie przynosiła żadnego rezultatu. Uznałem, że nie zawracam do domu, żeby grzebać przy baterii lub coś innego kombinować, tylko zrobię zamianką CR2032 gdzieś na postoju za jakiś czas. Generalnie, to mam w nosie kadencję, ponieważ dobrze wiem, że wynik będzie w okolicach fi=60 obr/minutę. Co się zaś tyczy prędkości, to ta odczytywana z GPSa trochę szarpie wartościami liczbowymi oraz jest zmieniana z pewnym opóźnieniem, więc różnica względem pomiaru z czujnika jest widoczna. No trudno.


Jadąc drogą wojewódzka z Krośniewic w kierunku Gostynina








Autostrada A1




Dojeżdżam do Gostynina




Ścieżka rowerowa wzdłuż DK do Płocka




Na rogatkach Płocka






Most im. Legionów Piłsudskiego w Płocku











Pogoda dzisiaj była znakomita do jazdy, ponieważ temperatura nie przekraczała 23 stopni Celsjusza (wg Roxa). Wiatr wiał mi w plecy (jechałem początkowo na północ. Sam się ździwiłem jaką średnią prędkość początkowo wykręciłem. Co 250 kcal jadłem rogalika, który ma 270 kcal. Chciałem w ten sposób zneutralizować wczorajszy kiepski dzień. Zwykle dzień przed wycieczką pakuję w siebie dużo żarcia w kilku porcjach, wczoraj natomiast było to dosyć skromne. Dzisiejsze śniadanie też nie należało do rekordowych.

Pierwszy kryzys poczułem po 80 km, chwilę po pokonaniu dosyć długiego podjazdu. Oczywiście to nie zasługa samego podjazdu, lecz mojego ekwipunku - nadmiarowej wody (wystartowałem mając 5,5 L picia, a wróciłem mając ponad 2,5 L), żarełka w torebce podsiodłowej i plecaka z ciuchami i jedzeniem. Niemało też było w tym udziału tabliczki z napisem Włocławek 62 km. Spodziewałem się mentalnie, że to będzie 40 km. Uznałem, że jadę i nie zawracam, bo tylko 30 km mniej bym miał, gdybym wrócił, ale trasa byłaby nudniejsza, bo drugi raz to samo.



Ogólnie to dzisiejsze tereny był bardzo interesujące: w porównaniu do najbliższego mojego otoczenia płaskich pól i znikomych lasów, to tutaj było bardzo leśnie, było też sporo na tyle długich i stromych podjazdów, że dały mi nieźle w kość. Każdy kolejny coraz mniej, bo jednak konsumowałem balast.


Gdzieś w drodze między Płockiem, a Włocławkiem


Na wjeździe do Włoclawka; nocne miasto

Do Włocławka dojechałem właściwie jak już było czarno. Niewiele ciekawych rzeczy zobaczyłem. Byłem już zmęczony i szykowałem się psychicznie, że ostatnie 30-40 km będę jechał na zgonie, dlatego nie pojechałem szukać starego miasta. Od razu rozpocząłem powrót. To był bardzo nieprzyjemny powrót. Jechałem ścieżkę rowerową, która jest zlokalizowana równolegle do drogi krajowej, jednak oddzielona lasem o szerokości 50-100 m, a po drugiej stronie znajduje się już normalny wielki las. Z obu stron drzewa są gęste, oczywiście totalna ciemnica, a ścieżka wąziutka na 1,0-1,5 m. Wkrótce nowy asfalt zamienił się w rozgruchotanego starocia i jechałem tak 10-12 km/h. Ponieważ jednak jestem odważny, to wcale się nie bałem. Wątpliwe spotkać w takim miejscu drapieżnika czy to dwunożnego czy czteronożnego. Za to już później na wsiach o spotkanie biegającego swobodnie psa nietrudno. Dzisiaj też miałem taką sytuację, ale kurduplastych rozmiarów był. Przejeżdżając jednak przez każdą wioskę spoglądałem na to czy mają tam pozamykane bramy i oglądałem się za siebie, przyspieszałem słysząc szczekanie. Kilka takich prewencyjnych ucieczek też mnie nieźle zmęczyło.

Końcówka to jazda na głodzie (ale takim żywnościowym, nie że narkotykowym lub alkoholowym). Pod sam koniec jeszcze się wkurzyłem, bo nie zauważyłem wyboju (potocznie "dziury") w drodze i wpadłem jednym i drugim kołem, przy czym tylne tak uderzyło mocno, że złamała mi się szprycha od strony nienapędowej ale ta z główką zwróconą ku stronie napędowej, więc nie wiem jak mi pójdzie samemu wymiana bez odkręcania kasety.

I to już prawie koniec opisu. Mimo początkowo dobrego początku z wiatrem, to jednak słabo mi się dzisiaj jechało. Czułem się zmęczony i niedojedzony. Miałem zapas jedzenia, ale monotonia i uciążliwość zatrzymywania się i wyciągania z plecaka lub torby podsiodłowej zniechęcały mnie do korzystania z rarytasów, które rarytasami nie są i jadłem je z niesmakiem. Oprócz tego powoli widzę, że 200 km to chyba mój limit i mnie to martwi, bo będę musiał zabierać rower samochodem, żeby robić jednodniowe wycieczki, inaczej ciągle będę się kręcił w tych samych miejscach startując ze Szczecina. Jak patrzę na archiwalne wycieczki +150 km i AVS jaki kiedyś miałem, to się zastanawiam czy taki stary klocek jestem czy potrzebuję jeszcze się rozjeździć bardziej.
Wtorek, 25 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz

Pętla przez Dobieszczyn i Trzebież

Rower:Bridgestone
100.21 km (0.50km teren) czas jazdy: 04:37 h AVS:21.71km/h

Dzisiaj wybrałem się w kierunku północnym robiąc pętlę przez Dobieszczyn i Trzebież. Kierunek trasy na mapie zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W Podbrzeziu skreciłem w asfaltową drogę z zakazem ruchu i tak jadąc na północ przez las dojechałem w totalnej ciszy do ogólnodostępnej drogi na Trzebież. Samej Trzebieży już nie zwiedzałem tym razem, ponieważ była godzina 21 i zrobiło się prawie całkiem ciemno. W Policach zdecydowałem, że do Szczecina wrócę przez Przęsocin. Pozytywnie się zaskoczyłem, ponieważ jezdnia dla samochodów ma nową nawierzchnię, a obok wybudowano asfaltową ścieżkę rowerową. Dalej jednak już jest niebezpiecznie. Za Przęsocinem kilka km z wąskim poboczem i jazda z samochodami, więc na wszelki wypadek zgodnie z zasadą safety first schodziłem na bok. Ruch był niewielki, więc mimo wszystko w miarę bezpiecznie. Na koniec jeszcze dokręciłem kilkanaście km po mieście, żeby wyszła stówa.



Ulica Władysława Szafera w budowie


Widok z drodze między Bukiem i Stolcem


Brama Królewska na tle zegara słonecznego


Na drugim planie Zamek Książąt Pomorskich


Cerkiew
Niedziela, 23 sierpnia 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., zz Foto zz, Night Bike

Wycieczka do Pyrzyc, Barlinka i Choszczna

Rower:Bridgestone
212.19 km (13.10km teren) czas jazdy: 10:09 h AVS:20.91km/h

Dzisiaj wybrałem się w trasę, której pierwsze około 80 km to miał być rekonesans przed 400 km wyprawą, która mi chodzi po głowie już od dawna, choć wiem, że na dziś nie dam rady, na pewno nie w czasie upałów. Do zgrania jest kilka zmiennych: temperatura, woda, żarcie, ciuchy, światło dzienne, sprzęt i kondycja. Najsłabszym ogniwem pozostaje kondycja, a na drugim miejscu sprzęt. Tak czy siak dzisiaj pojechałem częściowo w "nieznane". Z premedytacją od samego początku więcej jadłem, jednak monotonne menu spowodowało, że pod koniec przestałem i złapałem zgona. Jednak był to zgon na tyle kontrolowany, że miałem pewność, iż dojadę.

Planowałem jechać najpierw na Stargard i chciałem wyjechać bardzo wcześnie, ale ponieważ akurat była częściowa blokada miasta z uwagi na wywóz bomby przez saperów, a kiedy już startowałem to miałem do wyboru wybrać finisz w nocy przez Puszczę Bukową lub przez Wielgowo lub DK 10, to jednak postanowiłem, że wycieczkę zacznę jadąc najpierw do Pyrzyc.


Ogólnie jechało mi się bardzo dobrze, ponieważ nie było już takiego mocnego skwaru. Wycieczka bardzo udana, dużo pięknych widoków po drodze.



Dojazd do Pyrzyc przez Puszczę Bukową i Stare Czarnowo, potem dawną DK3. W Pyrzycach złapalem szlak rowerowy, jednak zagapiłem się i pojechałem w kierunku "ślepej" drogi rowerowej, która prawdopodobnie będzie dobudowana kiedyś, lecz obecnie jest drogą gruntową, która jest pozostałością dawnej trasy kolejowej.



Później przez jakiś czas bez większych niespodzianek. Dopiero w okolicy Barlinka znowu popełniłem błąd jadąc na pamięć i nie trzymając się nawigacji lub możliwe, że niewłaściwie ustaliłem sobie projektowaną trasę i skręciłem de facto oddalając się od celu. Potem po przejrzeniu mapy zdecydowałem się na kontynuację z modyfikacjami, co ostatecznie zaowocowało 8 km jazdy po chamskim bruku przez, gdyby nie ten bruk, dziewicze tereny. Widoki były bardzo piękne, więc nie żałuję. Jednak ten bruk mnie zmęczył, a dzisiaj dodatkowo jechałem z plecakiem, więc to wszystko dało o sobie znać kilka godzin później.















Później miałem możliwość przerzucenia się na drogę asfaltową, ale wiązało się to ze skróceniem trasy i ominięciem Barlinka, a był to jeden z celów na dzisiaj. Jeszcze we wsi przed Barlinkiem miałem mały wyścig z czworonożnym lokalsem. Nie dałem rady pod górkę z tymi wszystkimi pierdółkami, które ze sobą wiozłem, a darcie ryja nie pomogło, był szybszy i się nie bał. Jednak chyba rozszyfrowałem jego komendy, bo po krzyknięciu "wypie...", odpuścił. Widocznie pochodzi z patologicznej zagrody, bo inaczej nie biegałby luzem.


To już Barlinek, a te dwa białe obiekty to łabędzie.


To także Barlinek


Ku mojej uciesze trafiłem na bardzo świeżą ścieżkę rowerową, która jest elementem drogi rowerowej nr 20 i jest tutaj bardzo mile widziana, ponieważ obok była DW 151. Gdzieś po drodze był znak, że szlakiem rowerowym do Choszczna będzie 27 km.


Podoba mi się ten turystyczny trend budowy dróg rowerowych na śladzie dawnych dróg kolejowych


Tutaj jest tak nowe wszystko, że jeszcze nie ma oznakowania i później w Pełczycach te ścieżkę zgubiłem




Ponownie jestem na drodze rowerowej










Jeszcze przed zmierzchem dojechałem do Choszczna. Bywam tutaj kilka razy w roku, ale nigdy na zwiedzanie, więc tym razem postanowiłem trochę pooglądać.


Kaczki dziwaczki kąpiące się w Jeziorze Kluki









Zwiedzanie było strategicznym błędem, ponieważ straciłem jakieś 45 minut ostatków światła dziennego i skazałem się na nocny powrót. Zero atrakcyjności, w nocy właściwie wszystkie drogi wyglądają podobnie - gęstsze lub rzadsze lasy, gęstsze lub rzadsze wyboje. Tak oto dojechałem do Stargardu.




Ostatnie zdjęcie z dzisiaj. Fabryka Bridgestone, ale nie rowerów:)

Ze Stargadu już standardowy nudny powrót. Nudny ponieważ to już piąty raz w ciągu dwóch tygodni. Nienudna była tylko jazda po DK10, a zwłaszcza okolice węzła DK10 i S3/S6.



Czwartek, 20 sierpnia 2020Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz

Pętla przez Lubieszyn i Dobieszczyn

Rower:Bridgestone
82.37 km (2.20km teren) czas jazdy: 03:40 h AVS:22.46km/h praca: 2590 kcal

Dzisiaj wybrałem się wieczornie do Lubieszyna, Dobrej, Buku i Dobieszczyna z powrotem przez Tanowo i Pilchowo. Później jeszcze dokręciłem około 20 km po mieście. Bardzo ciepło. Na niedzielę, kiedy temperatura ma być już przyjemniejsza zaplanowałem sobie kolejną dużą wycieczkę, więc teraz trochę przerwy. Zabrałem ze sobą poprzedni pulsometr dzisiaj, bo myślałem, że czujnik tętna w roxie nawalił, jednak okazuje się, że na zamianę wsadziłem za cienką baterię. Po wsadzeniu odpowiedniej już wszystko jest ok.


Widok z Wałów Chrobrego na wesołe miasteczko



Blogi rowerowe na www.bikestats.pl