Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 75311.03 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8181.95 km
  • Czas na rowerze na BS: 154d 23h 52m
  • Prędkość średnia na BS: 20.24 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2023: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od VI 2023

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Znajomi


Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

.Bridgestone.

Dystans całkowity:31336.37 km (w terenie 265.88 km; 0.85%)
Czas w ruchu:1374:59
Średnia prędkość:22.79 km/h
Maksymalna prędkość:45.10 km/h
Maks. tętno maksymalne:198 (105 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:75559 kcal
Liczba aktywności:558
Średnio na aktywność:56.16 km i 2h 27m
Więcej statystyk
Wtorek, 11 listopada 2008Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz

Dzisiaj szosa. Początek w dość upierdliwym

Rower:
49.57 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:13 h AVS:22.36km/h

Dzisiaj szosa. Początek w dość upierdliwym wietrze.

Trasa: Szczecin - Mierzyn - Skarbimierzyce - Dołuje - Stobno - Bobolin - Warnik - Będargowo - Warzymice - Karwowo - Smolęcin - Kołbaskowo - Przecław - Szczecin.

Gdzieś na trasie


Widok na Szczecin


W szosie też sobie pomalowałem :)


Ruiny kamiennego kościoła z XIII w.w Karwowie. Niezłą przeprawę z kundlami tutaj miałem.






A to już w Szczecinie przy Rondzie Dra Ojca Władysława Siwka


Niedziela, 2 listopada 2008Kategoria .Bridgestone.

Szosowo dzisiaj. Szczecin-Pilchowo-Bartoszewo-Dobra-Buk-Dobra-Wołczkowo-Bezrzecze-Szczecin.

Rower:
42.65 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:59 h AVS:21.50km/h

Szosowo dzisiaj. Szczecin-Pilchowo-Bartoszewo-Dobra-Buk-Dobra-Wołczkowo-Bezrzecze-Szczecin.

A tu wyczesany test autorstwa Krzyśka.
Sobota, 13 września 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km

Pętla przez Prenzlau i Schwedt

Rower:
172.92 km (0.00km teren) czas jazdy: 06:39 h AVS:26.00km/h

Zaplanowałem sobie na dzisiaj zrobienie około 150km po szosie z tym, że konkretnie gdzie to nie. Jednak kiedy się obudziłem o jedenastej, czułem się jak po nieprzespanej nocy, a to przez to, że w ramach treningu zasypiania przy hałasie dostałem gratis 2,5h męki od miłośnika napojów alkoholowych z mieszkania w klatce obok – ostro dawał czadu swoim przyjacielem telewizorem do 4:30 nad ranem. Wtedy powiedziałem dość i poszedłem do dużego pokoju, żeby powalić rękoma w ścianę. Pomogło. Od tej pory cisza.

Ok. To był króciutki sielankowy wstęp. Rozwinięcie to rozmowa telefoniczna z Silasem i ustawka na 13:00 u mnie pod domem. Dzwoniłem jeszcze do Kuli i Krzyśka, ale się okazało, że pierwszy już po treningu, a drugi akurat w przeciwną stronę pojechał. No trudno, tak to czasem jest ze spontanami.

Ze względów temperaturowo-pogodowych start nastąpił dopiero kilka minut przed 14:00, ponieważ mieliśmy trochę problem z odpowiednim dobraniem ciuchów, ale jak się okazało przynajmniej ja trafiłem w dziesiątkę.

Ruszyliśmy do Lubieszyna. Po drodze zaliczyłem przed wjazdem na rondo niezłego drifta, kiedy koleś przede mną zawahał się czy aby na pewno chce wjeżdżać. Trochę adrenalinki było.

Z Lubieszyna przed Loecknitz i Brussow w kierunki Prenzlau – naszego pierwszego większego celu podróży. Tutaj popstrykaliśmy trochę fotek. Samo miasteczko jest całkiem, całkiem. Razi natomiast kiepski stan nawierzchni drogowych oraz ścieżki rowerowe robione wybitnie na odczepnego.

W drodze do Prenzlau


W Prenzlau




Skierowaliśmy się na Schwedt.


Byliśmy w nim ok. 18:30. Tutaj nastąpiło pobieżne zwiedzanie. Parę razy już tu byłem, więc nie było jakoś czym się specjalnie zachwycać. Zjedliśmy po kebabie i zakupiliśmy zapasy picia. Później się okazało, że właściwie nawet nie było mi potrzebne, bo zostało mi bardzo dużo wody.


Namówiłem Silasa, żeby zamiast szlakiem Odra-Nysa wracać przez Krajnik Dolny. W sumie dobrze się stało, bo nawierzchnia była tu bardzo znośna i można było bez przeszkód zapodawać, ile tylko sił zostało. Do domu wróciłem o 22:30.

W Krajniku Dolnym


To był fajny wypad, jednak kolejny raz dochodzę do wniosku, że ten nowy SLR nie nadaje się do jazdy. Przed kolejnym większym tripem wywalam go i pakuje z powrotem poklejone taśmą siodło z Wheelera. Oprócz tego brak zastrzeżeń i cały wypad super.

Na sam koniec jeszcze mapka trasy.
Czwartek, 11 września 2008Kategoria .Bridgestone.

Pętla przez Dobieszczyn, solo.

Rower:
61.77 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:02 h AVS:30.38km/h

Pętla przez Dobieszczyn, solo.
Sobota, 6 września 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz

Wycieczka do Łowicza

Rower:
146.89 km (0.00km teren) czas jazdy: 06:04 h AVS:24.21km/h

Dzisiaj pojechałem sobie na trip do Łowicza. Po wcześniejszym dojechaniu samochodem z Sobótki Starej do Łęczycy naturalnie, gdzie dzień wcześniej za namową wujka zostawiłem rower.

Wystartowałem około jedenastej. Ruszyłem drogą wojewódzką nr 703 na wschód. Zjechałem, żeby przejechać przez Tum oraz Górę Świętej Małgorzaty. Ta ostatnia miejscowość leży w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się Łęczyca, zanim ta ostatnia została przeniesiona na miejsce, w którym znajduje się do dnia dzisiejszego.

Kościół w Tumie.

Usypane wzgórze, na którym ongiś znajdował się gród łęczycki.

Prawie jak w górach.

Ten kościół znajduje się teraz na wzgórzu.

Tutaj część krajoznawcza zrobiła długą pauzę, gdyż właściwie dopiero w Łowiczu było na co popatrzeć, a tak to pola, pola i jeszcze raz pola. Zero lasów = jazda bez przerwy na leśny wucet.

W Łowiczu spędziłem 45 minut. To bardzo ładne i czyste miasteczko. Trochę szkoda, że dałem ciała i nie zauważyłem, że aparat na mniejszy rozmiar zdjęć jest nastawiony, bo tak to bym miał szałowe dwumegapikselówki..

Ok. Zawróciłem w drogę powrotną. Jechało mi się tragicznie. Ciepła woda z nowego bidonu śmierdzi i to dosłownie. Po drodze spotkałem na trzech na oko mastersów na szosach, wszyscy bez kasków.

Ok. Kontynuując wypociny – dowlokłem się do Łęczycy, a stąd kawałek krajową jedynką i skręt na Sobótkę Starą. To było długie dwadzieścia kilometrów. SLR się jak zwykle nie spisał. :)

A tak wygląda nowy kokpit, przed którym spędzam najwięcej czasu. I od razu sorry dla 1024x768-resolution-users, że od czasu do czasu może coś źle wyglądać od tej pory.
Środa, 3 września 2008Kategoria .Bridgestone.

Dzisiaj napisałem do Kuli,

Rower:
41.33 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:20 h AVS:31.00km/h

Dzisiaj napisałem do Kuli, że idę na rower, ale mu nawet o tym nie mówię. Jednak udało mu się mnie przekonać, żebym wyszedł – obiecał, że da mi trochę KuloKoksu.

Ruszyliśmy w kierunku Tanowa. Chcieliśmy jechać do Altwarpu, a potem Ueckermunde i Eggesin, ale zadzwoniła moja mama i powiedziała, że wyszła na balkon i widzi chmury i czuje jak wieje wiatr, i że bardzo się o mnie boi, i że w ogóle jest strasznie niebezpiecznie, więc skręciliśmy na Bartoszewo. Dalej Dobra, Wołczkowo, Głębokie, Wojska Polskiego i ostatecznie rozdzieliliśmy się na Placu Sprzymierzonych. Zrobiłem jeszcze kilka km, żeby dobić do czterdziestki i wróciłem na chatkę. Średnia byłaby jeszcze o jakieś półtora kmph większa, ale w drodze powrotnej przez miasto spadła. Tak w ogóle to był to high point mojego tygodnia regeneracyjnego.
Wtorek, 2 września 2008Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz

Dzisiaj wspólna ustawka

Rower:
61.17 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:18 h AVS:26.60km/h

Dzisiaj wspólna ustawka z Kulą i Silasem. Chciałem pojechać do NRD przez Dobieszczyn i wrócić przez Lubieszyn, tylko że trzeba było zmienić plan, bo okazało się, że jestem jedyna osobą z dokumentami, a chłopaki nie chcieli ryzykować deportacji.

Anyway, pierwszy raz odkąd pamiętam okazało się, że to akurat ja byłem pierwszy na miejscu spotkania.


Ruszyliśmy na Tanowo. Tutaj Silas zatankował bidon i porobiliśmy trochę fotek.




Po chwili znowu jechaliśmy i pstrykaliśmy zdjęcia.




Od Dobieszczyna to w sumie już dla mnie i Silasa była męczarnia, bo na szosach nie dawaliśmy Kuli, który jechał na swoim mtb, rady. :)

Ja odłączyłem się w Wołczkowie i skręciłem do domu przez Bezrzecze, a chłopaki pojechali przez Wojska Polskiego.

Silas, weź sobie wreszcie zeszyj tę dwucentymetrową dziurę, co masz na spodenkach, bo jak do następnego wypadu tego nie zrobisz, to zamieszczę to na focie. ;)
Czwartek, 7 sierpnia 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz

Wycieczka do Penkun

Rower:
100.08 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:10 h AVS:24.02km/h

Umówiliśmy się z Tomkiem, że pojedziemy dzisiaj do Prenzlau. Wg Silasa, który był dzisiaj nieobecny, z lewobrzeża powinno wyjść jakieś 150km. Silas, możesz sobie przybić piątkę z samym sobą, bo i tak nie dojechaliśmy. ;)

Pogoda była dzisiaj strasznie ciężka - upał + wiatr. Beznadziejnie się pedałowało, a mimo wszystko nie byliśmy jakoś strasznie zmęczeni. Dziwne, ciekawe skąd, przecież takie niezachęcające warunki do jazdy.. Nagle wszystko okazało się jasne: avs=25kph.

Anyway, byliśmy dzisiaj w Penkun i posmakowaliśmy penkunowską kostkę brukową. Teoretycznie przejeżdżaliśmy też przez Brussow, ale tak naprawdę jedyna tabliczka, jaką widziałem obracając się przez ramię prowadziła w kierunku jakiejś szutrowej drogi.

Później nie działo się już nic specjalnego. Wjechaliśmy na drogę Pasewalk-Mescherin i przez Lubieszyn, Dobrą, Wołczkowo i Głębokie wróciliśmy do Szczecina. Z Tomkiem pożegnałem się koło Bramy Portowej i dokręciłem jeszcze 10km, żeby przekroczyć setkę.

I byłbym zapomniał napisać. Wyjeżdżając z podporządkowanej pewien TIR na niemieckich blachach wymusił na nas pierwszeństwo. Przez chwilę pomyślałem sobie, że Tomek chce go wyprzedzić, ale tylko siadł mu na koło. No to się przyłączyłem i pod lekką górkę wykręciłem v=67,65km/h, a Tomek 68,0km/h.

Niżej fotki z dzisiaj.

Ja


Tomek


To chyba był pożar.


Kiedy dojechaliśmy do jakiejś wsi, w której jest jednostka Feuerwehr nawet zaczął wyć sygnał alarmowy. Minęło kilka minut i wyjechały wozy strażackie w liczbie sztuk zero.


Tu chyba w przyszłości będą wiatraki



Sobota, 2 sierpnia 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>200km, ..>150km

Wycieczka do Międzyzdrojów

Rower:
242.07 km (0.60km teren) czas jazdy: 08:56 h AVS:27.10km/h

Sam nie wiem od czego zacząć. Geneza wypadu była taka, że przynajmniej ja chciałem ustanowić nowy rekord i sprawdzić czy dam radę okrążyć Zalew. Dzisiaj już wiem, że na luzie tak, jednak musiałbym ukraść Trekowi siodło. Zrobi się.

Anyways, z pierwotnie chętnych na wyprawę, zostało 75% podstawowego "składu". A nasza ekipa to: Tomek, Silas i ja.

Wyruszyliśmy z lewobrzeża o nie pamiętam której godzinie, ale około dziewiątej. Gdy dojechaliśmy do Wolina, miałem AVS=29km/h, a Tomek jeszcze trochę więcej. Tutaj straciliśmy kilkanaście minut na oglądanie festynu, etc. Łaziło trochę kolesi poprzebieranych w starodawne stroje Wikingów. Pstryknąłem parę fot i pojechaliśmy dalej.

Ruszyliśmy na Międzyzdroje. Jako, że byliśmy jeszcze mocno świeży i jechało się bardzo dobrze, przycisnąłem trochę. Trochę zbyt mocno. :) Efektem takiej jazdy było, to że do Międzyzdrojów dojechaliśmy robiąc ponad 120km (ja i Silas) z AVS>29kh/h i wydłużając sobie drogę o jakieś 10km, bowiem jadący na końcu naszej grupki Silas w pewnym momencie zatrzymał się, żeby obczaić mapę i nawet podobno krzyczał, że to robi, jednak nie słyszeliśmy go i zasuwaliśmy dalej. Kiedy się zorientowaliśmy, że jest jakieś 500m za nami, przyspieszyliśmy, żeby jeszcze bardziej mu uciec. ;)

W Międzyzdrojach spędziliśmy trochę czasu. Odpoczynek i fotki na molo, fotki na promenadzie, klapnięcie na ławce w parku, kebaby. Na krajowej trójce byliśmy o wpół do siedemnastej i znów ostro cisnęliśmy. Wracaliśmy inna drogą. Inaczej do Wolina i inaczej z Wolina. Trochę zaczęliśmy przygasać, ale to głównie zasługa niewygodnych siodełek. Mój tyłek przeżywał istne tortury.. Na szczęście na poprawę humorów spadł deszcz. Ulewa to to nie była, ale padało przez 10km.

W drodze powrotnej wieźliśmy się w przeważającej większości na kole Tomka.

Ostatecznie do domu dojechałem chyba dwadzieścia minut po dwudziestej drugiej. Wcześniej rozstaliśmy się z Tomkiem w Zdrojach, a z Silasem pożegnałem się na Jagiellońskiej i zdecydowałem, że dobiję jeszcze trochę km. Dziesięć. Później pomyślałem sobie, że po co się niepotrzebnie katować na niewygodnym siodle, lepiej wracać. Swoje wiem. Teraz wygodne siodło trzeba w końcu upolować. Wróciłem więc.

Gdy dotarłem do domu byłem taki najedzony, że nawet nic nie tknąłem, co akurat dobrze świadczy o tym, że tankowałem organizmowi tyle paliwa, ile potrzebował.

Jeszcze na koniec małe podsumowanie: super wypad, wyrównana ekipa, miejscami także wyrównany asfalt. Dwieście km to łatwizna.

Poniżej fotki z wypadu.

To jeszcze w drodze do celu


Przystanek Wolin

Fajna droga. Znakiem zakazu oznakowana najprawdopodobniej tylko z jednej strony. Nie żebyśmy się czuli z tego powodu w jakiś sposób onieśmieleni (vide Silas :))

Nad Morzem.. Bałtyckim zresztą

Silas

Tomek

Ja

Moja szosa

Miła niespodzianka nawet. :)

Aby przeczytać relację Tomka kliknij tutaj.
Czwartek, 31 lipca 2008Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz

Wycieczka do Schwedt

Rower:
125.18 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:40 h AVS:26.82km/h

Wycieczka do Schwedt razem z Tomkiem, który extra pocisnął zwłaszcza na powrotnym odcinku z Gryfina do Szczecina.
Oficjalnie mogę stwierdzić, że jestem gotów jechać w sobotę nad morze. SLR niewygodny, może go przemienię, ale jeśli chodzi o kondycję to spoko. Problemem mogą być pękające szprychy. Dzisiaj po dawce kostki poszła mi kolejna od strony napędowej.

Tym razem nie wjeżdżaliśmy zbyt głęboko w miasto

Słoneczko świeciło dzisiaj mocno...

... tak mocno, że nawet Tomek zaczął kozaczyć

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl