Wpisy archiwalne w kategorii
..>100km
Dystans całkowity: | 14556.84 km (w terenie 909.98 km; 6.25%) |
Czas w ruchu: | 666:59 |
Średnia prędkość: | 21.82 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
Suma kalorii: | 118063 kcal |
Liczba aktywności: | 95 |
Średnio na aktywność: | 153.23 km i 7h 01m |
Więcej statystyk |
Sobota, 11 maja 2013Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz, ..>100km
NRD + Nowe Warpno
Rower:
Bridgestone110.84 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:11 h AVS:21.38km/h
Wycieczka z Silasem. Przekroczyliśmy granicę w Lubieszynie, dojechaliśmy do Blankensee i dalej na północ po stronie niemieckiej do Rieth.


Z Rieth kilka km terenem i dotarliśmy do remontowanej drogi na Nowe Warpno.



Zwiedziliśmy Nowe Warpno i wróciliśmy przez Dobieszczyn i Tanowo.











Zaraz za Blankensee© Adamicki

Na plaży w Rieth© Adamicki
Z Rieth kilka km terenem i dotarliśmy do remontowanej drogi na Nowe Warpno.

Widok z kładki granicznej pod Rieth© Adamicki

Droga na Nowe Warpno© Adamicki

Droga do Nowego Warpna© Adamicki
Zwiedziliśmy Nowe Warpno i wróciliśmy przez Dobieszczyn i Tanowo.

Stare pływadło w Nowym Warpnie© Adamicki

Wyremontowany Ratusz w Nowym Warpnie© Adamicki

Odnowiony kościół w Nowym Warpie© Adamicki

Odnowiony kościół w Nowym Warpie© Adamicki

Odnowiony kościół w Nowym Warpie© Adamicki

Ozdobna ryba© Adamicki

Wyremontowane nabrzeże© Adamicki

Widok na Jezioro Nowowarpieńskie© Adamicki

Kładka prowadząca do punktu widokowego© Adamicki

Stoliki© Adamicki

Nowe obiekty na nabrzeżu© Adamicki
Środa, 29 sierpnia 2012Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz, zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #5 - Zamek w Oporowie
Rower:
Bridgestone106.49 km (0.40km teren) czas jazdy: 04:10 h AVS:25.56km/h
Dzisiaj pojechałem sobie do wioski, którą znalazłem w przewodniku turystycznym. Chodzi o Oporów. Znajduje się tutaj zamek z XV w. Został wybudowany na sztucznej wyspie.

Autor zdjęcia: Mrksmlk

Autor zdjęcia: Dariusz Cierpiał (http://www.cierpial.cze.pl)
Oba powyższe zdjęcia są na licencji Cretive Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0



Droga prowadziła znów przez Kutno.
Kilka kilometrów przed celem podróży przecinałem autostradę A1 w budowie, więc oczywiście nieomieszkałem na nią wjechać, zwłaszcza że w oddali zobaczyłem ciekawe konstrukcje łukowe. Wrzucam parę fotek z tej dygresji.
Do Oporowa dotarłem o 19:30, na liczniku jakieś 57km. Zamek nieczynny, ale park naokoło jeszcze tak, więc wszedłem z rowerem i obcykałem trochę fotek. Ochroniarz pokazał mi pływającego bobra, ale chyba nie udało mi się go uchwycić na zdjęciu.
Ewakuację do domu zacząłem za kwadrans 20. Niestety już o 20:05 miałem małego pecha, bo na objeździe wiaduktu nad A1 złapałem flaka w tylnym kole. Zabawa w zmienianie dętki zajęła mi w sumie 25 minut. Chciałem kleić, żeby wzmocnić od razu oponę w miejscu przebicia, ale okazało się, że nie mam łatek..
Do Kutna dotarłem około 21 i od razu pojechałem do MacDonalda, gdzie zjazdłem 1500 kcal wg ichnich opakowań po kanapkach. Potem już powrót do domu standardową drogą. Dobiłem przed 23.
Następnego dnia pojechałem do Oporowa samochodem na zwiedzanie zamku, wrzucam parę fotek z czwartku.

Autor zdjęcia: Mrksmlk

Autor zdjęcia: Dariusz Cierpiał (http://www.cierpial.cze.pl)
Oba powyższe zdjęcia są na licencji Cretive Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0



Droga prowadziła znów przez Kutno.

Kościół pw. św. Stanisława, biskupa i męczennika© Adamicki
Kilka kilometrów przed celem podróży przecinałem autostradę A1 w budowie, więc oczywiście nieomieszkałem na nią wjechać, zwłaszcza że w oddali zobaczyłem ciekawe konstrukcje łukowe. Wrzucam parę fotek z tej dygresji.

Wiadukt nad A1© Adamicki

Wiadukt łukowy nad A1© Adamicki

Na pomoście wiaduktu© Adamicki

Cios oporowy© Adamicki

Krawężnik© Adamicki

Sączek poliamidowy© Adamicki

Elementy drenażu© Adamicki

Wpust mostowy© Adamicki
Do Oporowa dotarłem o 19:30, na liczniku jakieś 57km. Zamek nieczynny, ale park naokoło jeszcze tak, więc wszedłem z rowerem i obcykałem trochę fotek. Ochroniarz pokazał mi pływającego bobra, ale chyba nie udało mi się go uchwycić na zdjęciu.

Kościół w Oporowie© Adamicki

Zamek w Oporowie© Adamicki

Zabytkowy zamek© Adamicki
Ewakuację do domu zacząłem za kwadrans 20. Niestety już o 20:05 miałem małego pecha, bo na objeździe wiaduktu nad A1 złapałem flaka w tylnym kole. Zabawa w zmienianie dętki zajęła mi w sumie 25 minut. Chciałem kleić, żeby wzmocnić od razu oponę w miejscu przebicia, ale okazało się, że nie mam łatek..
Do Kutna dotarłem około 21 i od razu pojechałem do MacDonalda, gdzie zjazdłem 1500 kcal wg ichnich opakowań po kanapkach. Potem już powrót do domu standardową drogą. Dobiłem przed 23.
Następnego dnia pojechałem do Oporowa samochodem na zwiedzanie zamku, wrzucam parę fotek z czwartku.

Mroczny rycerz:)© Adamicki

Zamek na wyspie© Adamicki

Widok na wieżę© Adamicki

Wieża z kaplicą© Adamicki

Zamek© Adamicki

Dziedziniec zamku© Adamicki

Galeria nad dziedzińcem© Adamicki

W jednej z zamkowych sal© Adamicki

Zbroja rycerska© Adamicki

Zbroja - wersja light (dla odważnych fighterów)© Adamicki

Widok z okna na mostek© Adamicki

Widok z okna© Adamicki

Zbiornik wodny po drugiej stronie ulicy© Adamicki
Niedziela, 25 marca 2012Kategoria zz Foto zz, .Bridgestone., ..>100km
Wycieczka nad Morze Bałtyckie
Rower:
Bridgestone119.85 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:50 h AVS:24.80km/h
Dzisiaj planowany wcześniej większy wypad w grupie dwuosobowej z Silasem. Wystartowaliśmy pociągiem ze Szczecina Głównego i z przesiadką w Wysokiej Kamieńskiej dotarliśmy do Kamienia Pomorskiego. Niestety, a może stety okazało się być o wiele zimniej niż w Szczecinie. Podskoczyliśmy do Dziwnówka i Dziwnowa zobaczyć morze i posłuchac jak szumi. Miejsciowości turystyczne całkiem opustoszałe.








Zmodyfikowaliśmy plany i stwierdziliśmy, że pedałujemy do domu od razu. Początkowo chcieliśmy pozwiedzać trochę wybrzeże i poczekać na pociąg o 19:50 z Kamienia, ale dobrze, że tego nie zrobilismy. Dzięki temu o 19:30 bylismy już w domach. Jechało mi się dosyć dobrze. Kilka postojów na przebieranie czapeczek i jakieś batony. Kebabów nie było. Zgona w drodze powrotnej też nie, chociaż siły wyraźnie opadały. Silas po zimie ładnie cisnął, aż nie mogłem za nim nadążyć.;)

Silas© Adamicki

Adamicki© Adamicki

Morze Bałtyckie© Adamicki

Wydmy© Adamicki

Plaża© Adamicki

Plaża© Adamicki

Ścieżka spacerowa za wydmami© Adamicki

Dojście na plażę© Adamicki
Zmodyfikowaliśmy plany i stwierdziliśmy, że pedałujemy do domu od razu. Początkowo chcieliśmy pozwiedzać trochę wybrzeże i poczekać na pociąg o 19:50 z Kamienia, ale dobrze, że tego nie zrobilismy. Dzięki temu o 19:30 bylismy już w domach. Jechało mi się dosyć dobrze. Kilka postojów na przebieranie czapeczek i jakieś batony. Kebabów nie było. Zgona w drodze powrotnej też nie, chociaż siły wyraźnie opadały. Silas po zimie ładnie cisnął, aż nie mogłem za nim nadążyć.;)
Sobota, 29 października 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz
Wycieczka do Schwedt
Rower:
Bridgestone119.87 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:46 h AVS:20.79km/h
Dzisiaj wybraliśmy się z Silasem na tripa do Nowego Warpna. Wcale nie, żartowałem, przecież w tytule jest napisane, że do Schwedt. Trasa prowadziła przez Kołbaskowo, Pargowo i Szlak Odra-Nysa. Powrót do Szczecina przez Szlak Odra-Nysa, Neurochlitz, Rosówek, Kołbaskowo i Maca-D koło Makro. 












Jedyną sytuacją awaryjną w czasie wycieczki było wdepnięcie przeze mnie w bagno koło wału pod Schwedt przez co musiałem suszyć skarpetkę przez dwadzieścia minut. ;) Pogoda na całej trasie dopisała i było ciepło. Dobry wyjazd, duża prędkość, oby tak dalej.

Dla odchamienia się załączam też porcję fotek przedstawiających dzieła sztuki.






Czerwony szlak z Pargowa© Adamicki

Ścieżka rowerowa z Pargowa do Szlaku Odra-Nysa© Adamicki

Od strony niemieckiej© Adamicki

Modernizacja drogi koło Mescherin© Adamicki

Most łukowy pod Schwedt© Adamicki

Odra© Adamicki

Most pieszo-drogowy w Schwedt© Adamicki

Kładka pieszo-rowerowa w Schwedt© Adamicki



Teatr w Schwedt© Adamicki

Widok na spalarnię odpadów© Adamicki

Widok z wału na Odrę© Adamicki
Jedyną sytuacją awaryjną w czasie wycieczki było wdepnięcie przeze mnie w bagno koło wału pod Schwedt przez co musiałem suszyć skarpetkę przez dwadzieścia minut. ;) Pogoda na całej trasie dopisała i było ciepło. Dobry wyjazd, duża prędkość, oby tak dalej.

Widok z punktu widokowego w Mescherin© Adamicki
Dla odchamienia się załączam też porcję fotek przedstawiających dzieła sztuki.

Młody Niemiec z włochatym dzikiem© Adamicki

Kobieta z gołymi cyckami trzymająca się za głowę© Adamicki

Prawdopodobnie kobieta© Adamicki

Goła kobieta w mini zoo© Adamicki

Jedyna normalna rzeźba© Adamicki

Goła kobieta w mini zoo© Adamicki
Niedziela, 16 października 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz
Wycieczka do Schwedt
Rower:
Bridgestone105.28 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:24 h AVS:23.93km/h
Na dzisiaj zaplanowałem sobie skoczyć do Schwedt. Ostatnio byłem tam jakoś w czerwcu, a przedostatnio chyba w 2009. Niestety mam problemy z wczesnym wstawaniem - prawdopodobnie przyczyną jest chodzenie spać średnio o 2:30. Kiedy się przebudziłem czułem, że jest już w miarę późno, więc podjąłem decyzję, że jeśli nie wybiła jeszcze 12, to jadę. No i dupa zimna - 11:46 - trzeba jechać.
Wyruszyłem w końcu o 13:15. Kierunek Rosówek i w Neurochlitz skręt na szlak Odra-Nysa. Do samego Schwedt pod wiatr. Średnia prędkość 22,5 km/h. Pewnie bez wiatru też by taka była. Po drodze ściągałem niepotrzebnie zabrane ciuchy. Przygotowałem się na +2*C, a było chyba o 10 więcej. To był fatalny błąd, więcej go nie popełnię.
Zawróciłbym do domu szybciej, ale chciałem móc napisać, że byłem w Schwedt, więc jeszcze dojechałem do terenu zabudowanego i szczeliłem fotę, która jest takim samym dowodem na moją prawdomówność, jak zdjęcie siodełka na wadze umieszczone na forum light-bike dowodem na jego prawdziwą masę.




Właśnie spostrzegłem, że straciłem punkty lojalnościowe w serwisie foto-bikestats i teraz nie mogę już dodać 80 zdjęć dziennie tylko 60, dzięki temu jak kiedyś przejadę 400 km i będę robił najdłuższy wpis w życiu, sporządzanie go zajmie mi 15 minut mniej.
Wyruszyłem w końcu o 13:15. Kierunek Rosówek i w Neurochlitz skręt na szlak Odra-Nysa. Do samego Schwedt pod wiatr. Średnia prędkość 22,5 km/h. Pewnie bez wiatru też by taka była. Po drodze ściągałem niepotrzebnie zabrane ciuchy. Przygotowałem się na +2*C, a było chyba o 10 więcej. To był fatalny błąd, więcej go nie popełnię.
Zawróciłbym do domu szybciej, ale chciałem móc napisać, że byłem w Schwedt, więc jeszcze dojechałem do terenu zabudowanego i szczeliłem fotę, która jest takim samym dowodem na moją prawdomówność, jak zdjęcie siodełka na wadze umieszczone na forum light-bike dowodem na jego prawdziwą masę.

Schwedt© Adamicki

W drodze powrotnej© Adamicki

Gartz© Adamicki

Gartz© Adamicki
Właśnie spostrzegłem, że straciłem punkty lojalnościowe w serwisie foto-bikestats i teraz nie mogę już dodać 80 zdjęć dziennie tylko 60, dzięki temu jak kiedyś przejadę 400 km i będę robił najdłuższy wpis w życiu, sporządzanie go zajmie mi 15 minut mniej.
Czwartek, 13 października 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Trip do Eggesin
Rower:
Bridgestone101.91 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:19 h AVS:23.61km/h
Dzisiaj wypad z Silasem do NRD. Mieliśmy jechać do Ueckermunde, ale jak zwykle zmieniliśmy plany. Skróciliśmy trasę i dojechaliśmy tylko do Eggesin. W sumie dobrze, bo w drodze powrotnej było już trochę zimno. Beznadziejnie mi się jeździło dzisiaj po wczorajszym kręceniu.




Pełnia© Adamicki

Noc© Adamicki

Dziecko nr 1 - Silas© Adamicki

Dziecko nr 2 - Adamicki© Adamicki
Sobota, 1 października 2011Kategoria .Bridgestone., ..>100km, Night Bike, zz Wakacje zz, zz Foto zz, ..>150km
Wakacyjna przejażdżka #11 - wycieczka do Warszawy; najgorszy rowerowy dzień w moim życiu.
Rower:
Bridgestone191.00 km (0.00km teren) czas jazdy: 10:40 h AVS:17.91km/h
Dogadaliśmy się z Silasem, że zrobimy sobie rekreacyjny wypad do Warszawy połączony z pobieżnym jej zwiedzaniem. Dzień wcześniej przybiliśmy do check pointa w gm. Grabów. Już wieczorem okazało się, że następny dzień będzie co najmniej nietypowy. Ja zapomniałem licznika, a Silas zapomniał.. butów SPD! :D Ale i tak postanowiliśmy jechać.
Analizowaliśmy kilka wariantów "ataku" na Warszawę. Ostatecznie wybraliśmy opcję z pobudką o godzinie 4:00 rano i wyjazdem rowerami o 4:30 w asyście szczekających na nas latających luzem po wsi kundli. 200 m za wsią poleciało takim zimnem, że myśleliśmy, że to koniec świata. Jak to mówią Angole - Little did we know..
Hardcorami nie jesteśmy (Ci co nas znają, wiedzą, że tak naprawdę "będący hardcorami" to nasze indiańskie imiona, ale należy być skromnym; nie ma tu nic wspólnego z bobrami!), więc dojechaliśmy 30 km na pociąg do Kutna, który przed 8:00 wypluł nas w Warszawie na centralnym.
Rozpoczeło się kręcenie. Wrzucam tutaj najciekawsze zdjęcia z dzisiaj.

Kłopotem okazał się powrót. Nie będę pisał, kto sprawdzał połączenia, ale nie byłem to ja. :P Ja dałem tyłka nie sprawdzając ich wcale. Okazało się, że nie ma pociągu powrotnego do Kutna, którym chcieliśmy jechać. Musieliśmy wybrać inną opcję. Zdecydowaliśmy się na powrót jedynie do Łowicza, z którego mieliśmy ~75 km do przejechania.
W Łowiczu byliśmy o 20:30. Zaczęliśmy od tego, żeby się ubrać maksymalnie ciepło. Założyłem na siebie wszystkie ciuchy jakie miałem, a jechałem na krótko, więc doszły mi jedynie rękawki, kurteczka dobra na wiosnę, bandamka i nogawki za duże o 2 rozmiary.;)
Ruszyliśmy. 70 km to nie tak źle. Myślałem, że realnie w 3 h jazdy będziemy z powrotem, czyli jeszcze przed północą. Niestety. O ile pierwsze 20 km wykonaliśmy dosyć szybko jak na dzisiejsze kręcenie, bo orientacyjnie w jakieś 50 minut, to później zaczęło iść jak krew z nosa, a wszystko przez to, że było coraz zimniej. To była taka temperatura, przy której czujesz się jakby matka natura mówiła do Ciebie: "Ty mały chwaście, dam Ci jechać, ale musisz jechać powoli, dużo stawać i trzymać cały czas kierę w górnym chwycie, bo inaczej nawieję Ci powietrza chłodniejszego o 5*C niż to teraz do rękawów kurtki". Ale to wszystko i tak nie było takie złe.
W końcu dotarliśmy do Piątku, czyli geometrycznego środka Polski. Stąd zostało nam już tylko 40 km. Niedługo potem zjadłem całe pożywienie kupione w jakimś drogim sklepiku w stolicy z marżą taką samą jak coolbikezone daje na 99% swojego asortymentu.
Wreszcie za Łęczycą na 21 km do mety zaczęło się najgorsze. Mgła - takie mleko, że nie widzieliśmy dalej niż na 10 metrów. Jechaliśmy wtedy chodnikiem wzdłuż krajowej jedynki. 5 minut wcześniej musiałem się zatrzymać, bo nie dawałem rady z zimna. Kiedyś brechtałem, jak kolega opowiadał mi o okrążaniu Zalewu Szczecińskiego i o sreberkach od czekolady, którymi się okładał on i jego towarzysze niedoli, a teraz sam powtykałem sobie wszystkie chusteczki higieniczne jakie miałem za koszulkę, do rękawków, między skarpetki i nogawki, na kolana w nogawkach, pod szyję, a oprócz tego wsadziłem do nogawek papierki po 7daysach i torebkę foliowa pod kurtkę. Gdyby było jeszcze gorzej, to byłem gotów wsadzać sobie nawet liście z trawy. Na szczęście nie było.
Silas miał jeszcze gorzej, bo wciąż bez SPD-ków, a jego kurteczka była przewiewna. Do tego zaczął zasypiać. :) Ile ja się tej nocy nakłamałem, żeby go zmotywować i rozbudzić, to nie wiem. Chyba muszę iść do spowiedzi. :P Silas dowiedział się, że jest zajebisty, jest koxem, że ten wypad to nic, że potrafi klepać większe, że do następnej wsi już tylko 1 km, że następna wieś jest już za chwilę, że następna wieś jest już tylko za tą górką, że nie ma już żadnych górek, że tam dalej już nie ma dziur w drodze, itp., itd. Niniejszym chciałbym teraz to wszystko publicznie odszczekać - hau, hau!
Do domu udało nam się dojechać dopiero o 1:30. Ostatni kilometr jechałem z kluczami od furtki w ręku, a Silas z gazem łzawiącym, bo nauczeni tym powrotem z Łowicza i paroma pościgami Burków i moimi kilkoma sytuacjami w tym roku we wsi, wiedzieliśmy, że możemy mieć akcję z jakimiś wolno biegającymi pańskimi psami spuszczonymi na noc w rodzaju patrolu wiejskiego.
I wyszedł opis dłuższy niż wypracowania z polskiego w liceum. W następnych wpisach dorzucę jeszcze parę zdjęć niezwiązanych z tripem do Warszawy.

Bez komentarza;)© Adamicki
Analizowaliśmy kilka wariantów "ataku" na Warszawę. Ostatecznie wybraliśmy opcję z pobudką o godzinie 4:00 rano i wyjazdem rowerami o 4:30 w asyście szczekających na nas latających luzem po wsi kundli. 200 m za wsią poleciało takim zimnem, że myśleliśmy, że to koniec świata. Jak to mówią Angole - Little did we know..
Hardcorami nie jesteśmy (Ci co nas znają, wiedzą, że tak naprawdę "będący hardcorami" to nasze indiańskie imiona, ale należy być skromnym; nie ma tu nic wspólnego z bobrami!), więc dojechaliśmy 30 km na pociąg do Kutna, który przed 8:00 wypluł nas w Warszawie na centralnym.
Rozpoczeło się kręcenie. Wrzucam tutaj najciekawsze zdjęcia z dzisiaj.

Pałac Kultury i Nauki© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki


Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Pomnik Syrenki© Adamicki

Bridgestone na postoju© Adamicki

Dorożka© Adamicki

Dorożka 2© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Budynek jakiegoś Sądu© Adamicki

Biblioteka Narodowa© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Przed pomnikiem Kościuszki© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Grób Nieznanego Żołnierza© Adamicki

Fontanna© Adamicki

Fontanna2© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Grób Nieznanego Żołnierza© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Giełda Papierów Wartościowych S.A.© Adamicki

Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki

Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki

Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Stadion Narodowy© Adamicki

Most Świętokrzyski© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Cyrk© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Trybunał Konstytucyjny© Adamicki

Pomnik Chopina w Łazienkach© Adamicki

W Łazienkach© Adamicki

Pałac na Wodzie w Łazienkach© Adamicki

Pałac na Wodzie© Adamicki

Pałac na Wodzie© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Świątynia Opatrzności Bożej© Adamicki

Wilanów© Adamicki

Pałac w Wilanowie© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Zwiedzanie Warszawy© Adamicki

Pałac Kultury i Nauki© Adamicki
Kłopotem okazał się powrót. Nie będę pisał, kto sprawdzał połączenia, ale nie byłem to ja. :P Ja dałem tyłka nie sprawdzając ich wcale. Okazało się, że nie ma pociągu powrotnego do Kutna, którym chcieliśmy jechać. Musieliśmy wybrać inną opcję. Zdecydowaliśmy się na powrót jedynie do Łowicza, z którego mieliśmy ~75 km do przejechania.
W Łowiczu byliśmy o 20:30. Zaczęliśmy od tego, żeby się ubrać maksymalnie ciepło. Założyłem na siebie wszystkie ciuchy jakie miałem, a jechałem na krótko, więc doszły mi jedynie rękawki, kurteczka dobra na wiosnę, bandamka i nogawki za duże o 2 rozmiary.;)
Ruszyliśmy. 70 km to nie tak źle. Myślałem, że realnie w 3 h jazdy będziemy z powrotem, czyli jeszcze przed północą. Niestety. O ile pierwsze 20 km wykonaliśmy dosyć szybko jak na dzisiejsze kręcenie, bo orientacyjnie w jakieś 50 minut, to później zaczęło iść jak krew z nosa, a wszystko przez to, że było coraz zimniej. To była taka temperatura, przy której czujesz się jakby matka natura mówiła do Ciebie: "Ty mały chwaście, dam Ci jechać, ale musisz jechać powoli, dużo stawać i trzymać cały czas kierę w górnym chwycie, bo inaczej nawieję Ci powietrza chłodniejszego o 5*C niż to teraz do rękawów kurtki". Ale to wszystko i tak nie było takie złe.
W końcu dotarliśmy do Piątku, czyli geometrycznego środka Polski. Stąd zostało nam już tylko 40 km. Niedługo potem zjadłem całe pożywienie kupione w jakimś drogim sklepiku w stolicy z marżą taką samą jak coolbikezone daje na 99% swojego asortymentu.
Wreszcie za Łęczycą na 21 km do mety zaczęło się najgorsze. Mgła - takie mleko, że nie widzieliśmy dalej niż na 10 metrów. Jechaliśmy wtedy chodnikiem wzdłuż krajowej jedynki. 5 minut wcześniej musiałem się zatrzymać, bo nie dawałem rady z zimna. Kiedyś brechtałem, jak kolega opowiadał mi o okrążaniu Zalewu Szczecińskiego i o sreberkach od czekolady, którymi się okładał on i jego towarzysze niedoli, a teraz sam powtykałem sobie wszystkie chusteczki higieniczne jakie miałem za koszulkę, do rękawków, między skarpetki i nogawki, na kolana w nogawkach, pod szyję, a oprócz tego wsadziłem do nogawek papierki po 7daysach i torebkę foliowa pod kurtkę. Gdyby było jeszcze gorzej, to byłem gotów wsadzać sobie nawet liście z trawy. Na szczęście nie było.
Silas miał jeszcze gorzej, bo wciąż bez SPD-ków, a jego kurteczka była przewiewna. Do tego zaczął zasypiać. :) Ile ja się tej nocy nakłamałem, żeby go zmotywować i rozbudzić, to nie wiem. Chyba muszę iść do spowiedzi. :P Silas dowiedział się, że jest zajebisty, jest koxem, że ten wypad to nic, że potrafi klepać większe, że do następnej wsi już tylko 1 km, że następna wieś jest już za chwilę, że następna wieś jest już tylko za tą górką, że nie ma już żadnych górek, że tam dalej już nie ma dziur w drodze, itp., itd. Niniejszym chciałbym teraz to wszystko publicznie odszczekać - hau, hau!
Do domu udało nam się dojechać dopiero o 1:30. Ostatni kilometr jechałem z kluczami od furtki w ręku, a Silas z gazem łzawiącym, bo nauczeni tym powrotem z Łowicza i paroma pościgami Burków i moimi kilkoma sytuacjami w tym roku we wsi, wiedzieliśmy, że możemy mieć akcję z jakimiś wolno biegającymi pańskimi psami spuszczonymi na noc w rodzaju patrolu wiejskiego.
I wyszedł opis dłuższy niż wypracowania z polskiego w liceum. W następnych wpisach dorzucę jeszcze parę zdjęć niezwiązanych z tripem do Warszawy.
Poniedziałek, 19 września 2011Kategoria ..>100km, .Trek., zz Foto zz
Terenem do Trzebieży
Rower:
Trek100.44 km (33.20km teren) czas jazdy: 04:43 h AVS:21.29km/h
Wybrałem się dzisiaj na wycieczkę po nowych terenach. Po dojechaniu do Jeziora Głębokiego, rozpocząłem jazdę czerwonym szlakiem przez Bartoszewo, Tanowo, Świdwie i dalej Zalesie, itd. Niestety za Jeziorem Świdwie było już mało terenu, prawie sam asfalt. Ale ogólnie trasa jest tak superancka, że polecam przejechać każdemu z lewobrzeżnych bikerów, ale minimum we dwójkę, żeby się nie zanudzić.


W planach miałem, żeby z Trzebieży wracać zielonym szlakiem , który spotyka się z czerwonym i właściwie od Zalesia przez Świdwie itd., ale niestety wcześniej w domu guzdrałem się z wyjściem i było już teraz za ciemno, więc musiałem jechać drogami wojewódzkimi.















A tutaj już widoki z plaży w Trzebieży.




Trzebież po sezonie całkiem pusta, wszystkie budki zamknięte. Na szczęście małe sklepiki były czynne.

Na końcu jeszcze dokręciłem kilka km po mieście, żeby przekroczyć stówę, bo Trekiem to rzadkość, więc niech będzie +1.

Jezioro Świdwie© Adamicki

Leśniczówka w Zalesiu© Adamicki
W planach miałem, żeby z Trzebieży wracać zielonym szlakiem , który spotyka się z czerwonym i właściwie od Zalesia przez Świdwie itd., ale niestety wcześniej w domu guzdrałem się z wyjściem i było już teraz za ciemno, więc musiałem jechać drogami wojewódzkimi.

Skrzyżowanie czerwonego i zielonego szlaku© Adamicki

Z tego samego punktu widok w drugą stronę© Adamicki

Jezioro Piaski© Adamicki

Na czerwonym szlaku w lesie na północ od drogi Myślibórz-Trzebież© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Czerwony szlak wzdłóż Zalewu© Adamicki

Widok z czerwonego szlaku© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki
A tutaj już widoki z plaży w Trzebieży.

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki

Widok na Zalew Szczeciński© Adamicki
Trzebież po sezonie całkiem pusta, wszystkie budki zamknięte. Na szczęście małe sklepiki były czynne.

Trek na postoju przed sklepem© Adamicki
Na końcu jeszcze dokręciłem kilka km po mieście, żeby przekroczyć stówę, bo Trekiem to rzadkość, więc niech będzie +1.
Środa, 17 sierpnia 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz, ..>150km
Wakacyjna przejażdżka #5
Rower:
Bridgestone164.13 km (0.00km teren) czas jazdy: 06:25 h AVS:25.58km/h
Na dzisiaj zaplanowałem trasę na dwie stówy. Niestety nie chciało mi się jechać, musiałem się zmusić, a jak w końcu wyszedłem, od początku czułem się, jak bym miał zgona. Zero powera, największy avs 27km/h z czymś po około 35km, a od tej pory tylko w dół. Skracałem kilkukrotnie trasę, żeby się nie zajechać na amen, bo zapomniałem portfela i jako wsparcie miałem ze sobą tylko 2 zeta. Dobrze, że bananów starczyło.

Jezioro Jeziorsko - jeszcze nigdy nie byłem nad jeziorem, które śmierdziałoby tak jak to, masakra. Na zdjęciu koło miejscowości o tej samej nazwie Jeziorsko, kilka km na północ od miasta Warta. Zwiedzenie Warty i obejrzenie tego jeziora były jednym z głównych założeń na dzisiaj, ale do miasta nie zajechałem, bo nie czułem się na siłach dodawać km, a jezioro niestety okazało się niewypałem.
Z daleka pstryknąłem zaporo-tamo-jaz na Jeziorze Jeziorsku i skróciłem sobie trasę, jadąc przez wioseczki. Nie zrobiłem zdjęć najfajniejszych widoków, ale było czuć klimat jak w górach, nawet dwa podjazdy były.
Za Spycimierzem przytrafiło mi się, to co zwykle się przytrafia co kilkaset km. Pękła mi szprycha. Tym razem w przednim kole. Centrowałem na szybko, żeby pozbyć się jedynie bicia bocznego i tutaj może być, ale góra-dół już to masakra - za bardzo baunsuje. Na równej drodze nie da się po prostu jechać, potrzebne są koleiny i wyboje. :)


Modernizowana DW 703 fragment z Łęczycy do Poddębic© Adamicki

.. :: Pole :: ..© Adamicki

Droga za miastem© Adamicki

Bridgestone na pauzie© Adamicki

Kościół nie pamiętam gdzie© Adamicki

Jezioro Jeziorsko© Adamicki
Jezioro Jeziorsko - jeszcze nigdy nie byłem nad jeziorem, które śmierdziałoby tak jak to, masakra. Na zdjęciu koło miejscowości o tej samej nazwie Jeziorsko, kilka km na północ od miasta Warta. Zwiedzenie Warty i obejrzenie tego jeziora były jednym z głównych założeń na dzisiaj, ale do miasta nie zajechałem, bo nie czułem się na siłach dodawać km, a jezioro niestety okazało się niewypałem.

Neogotycki kościół we wsi Miłkowice© Adamicki

Tablica informacyjna© Adamicki

Widok na zgromadzoną wodę© Adamicki

Widok na tamo-zaporo-jaz, etc.© Adamicki
Z daleka pstryknąłem zaporo-tamo-jaz na Jeziorze Jeziorsku i skróciłem sobie trasę, jadąc przez wioseczki. Nie zrobiłem zdjęć najfajniejszych widoków, ale było czuć klimat jak w górach, nawet dwa podjazdy były.

.. Mućki ..© Adamicki

Droga© Adamicki

Łąka za wsią Józefów© Adamicki

Drewniana szopa lub coś podobnego© Adamicki

Kościół w Spycimierzu© Adamicki
Za Spycimierzem przytrafiło mi się, to co zwykle się przytrafia co kilkaset km. Pękła mi szprycha. Tym razem w przednim kole. Centrowałem na szybko, żeby pozbyć się jedynie bicia bocznego i tutaj może być, ale góra-dół już to masakra - za bardzo baunsuje. Na równej drodze nie da się po prostu jechać, potrzebne są koleiny i wyboje. :)

Widok na rzekę Wartę w Uniejowie© Adamicki

Zabytkowy obiekt zwany kościołem, Uniejów© Adamicki

Kościół w Uniejowie© Adamicki
Wtorek, 9 sierpnia 2011Kategoria ..>100km, .Trek., zz Foto zz
Puszcza Bukowa + Jezioro Głębokie
Rower:
Trek110.01 km (60.00km teren) czas jazdy: 05:58 h AVS:18.44km/h
Ponowny wypad do Puszczy Bukowej. Zrobiłem tutaj jakieś 55km wliczając w to również drogi asfaltowe. W niektórych miejscach chyba nawet dwa razy byłem, np. w Kołowie, coś wreszcie zaczynam kojarzyć - mała ta Puszcza. ;) Nie zabrałem dzisiaj żadnych bananów, ale za to sporo słodyczy i śmiało nasypałem białego proszku do wszystkich bidonów, to mi prądu nie odcięło, jak ostatnio kiedy wracałem.
W lesie natrafiłem na drwali, którzy dewastowali las wycinając drzewa i rozjeżdżali ścieżki traktorami. Dwa lata tutaj nie byłem i muszę powiedzieć, że Puszcza wydaje mi się bardziej zaniedbana - zdziczała w niektórych miejscach, a na całkiem nieźle prezentujących się kiedyś ścieżkach są dziś prawie pół metrowe koleiny.


Zdecydowałem się na wspinaczkę z rowerem na plecach pod górę, pod którą kiedyś Kula podprowadzał rower z zamiarem zjazdu, ale zbyt pionowo było. Tym razem ja wchodziłem kucając i pomagając sobie ręką. Sprowadzić bym nie dał rady. Jak ktoś chce, to śmiało może straszyć swoje lub pożyczone dziecko przepaścią ze zdjęcia, jeśli to nie przestanie natychmiast płakać albo znowu zrobi taką dużą kupę w pieluchę.


Bikerów spotkałem może pięciu, pusto i spokojnie.

Chcąc dobić do setki, a później jeszcze dalej pojechałem jeszcze po powrocie na lewobrzeże do Lasku Arkońskiego i okrążyć Jezioro Głębokie.
W lesie natrafiłem na drwali, którzy dewastowali las wycinając drzewa i rozjeżdżali ścieżki traktorami. Dwa lata tutaj nie byłem i muszę powiedzieć, że Puszcza wydaje mi się bardziej zaniedbana - zdziczała w niektórych miejscach, a na całkiem nieźle prezentujących się kiedyś ścieżkach są dziś prawie pół metrowe koleiny.

Puszcza Bukowa© Adamicki

Puszcza Bukowa© Adamicki
Zdecydowałem się na wspinaczkę z rowerem na plecach pod górę, pod którą kiedyś Kula podprowadzał rower z zamiarem zjazdu, ale zbyt pionowo było. Tym razem ja wchodziłem kucając i pomagając sobie ręką. Sprowadzić bym nie dał rady. Jak ktoś chce, to śmiało może straszyć swoje lub pożyczone dziecko przepaścią ze zdjęcia, jeśli to nie przestanie natychmiast płakać albo znowu zrobi taką dużą kupę w pieluchę.

Postrach niemowlaków© Adamicki

Trek 8500 Custom© Adamicki
Bikerów spotkałem może pięciu, pusto i spokojnie.

Puszcza Bukowa© Adamicki
Chcąc dobić do setki, a później jeszcze dalej pojechałem jeszcze po powrocie na lewobrzeże do Lasku Arkońskiego i okrążyć Jezioro Głębokie.