Wpisy archiwalne w kategorii
zz Foto zz
| Dystans całkowity: | 31475.70 km (w terenie 4015.72 km; 12.76%) |
| Czas w ruchu: | 1533:24 |
| Średnia prędkość: | 20.53 km/h |
| Maks. tętno maksymalne: | 198 (105 %) |
| Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
| Suma kalorii: | 159449 kcal |
| Liczba aktywności: | 440 |
| Średnio na aktywność: | 71.54 km i 3h 29m |
| Więcej statystyk | |
Środa, 28 maja 2008Kategoria .Trek., zz Foto zz
Spotkaliśmy się z Krzyśkiem i Kulą za
Rower:57.92 km (20.80km teren) czas jazdy: 02:32 h AVS:22.86km/h
Spotkaliśmy się z Krzyśkiem i Kulą za dziewiętnaście piętnasta na Głębokim. To miał być lightowy trip do rezerwatu Świdwie. Coś jednak nie wyszło i tak nie było. Pokłóciliśmy się i rozjechaliśmy do domów. Jednak teraz chciałbym Was chłopaki przeprosić...

No dobra, żartowałem, jednak pojchaliśmy. Tempo było mocne, w wszystko za sprawą Kuli. Niżej parę profesjonalnych fotek. Acha i dzisiaj pękł mi pierwszy tysiąc na ramce Treka. I mogę śmialo stwierdzić, że mam czaderski rower, którego geo mi znakomicie pasuje i ani trochę nie bolą mnie plecy i każda część jest taka jak powinna być.
1x Super Trek + 2x Brzydka Merida ;)
Chłopaki pod wrażeniem, że tak można ;)

W drodze powrotnej odkryliśmy coś, co chyba jest sztucznym zbiornikiem. W każdym bądź razie najwyraźniej piasek pochodzi z dna, które jest bardzo głębokie (sprawdzone empirycznie za pomocą kija o długości obliczeniowej Lo ~1432mm wsadzanego punktowo w liczbie n=5 prób).

No dobra, żartowałem, jednak pojchaliśmy. Tempo było mocne, w wszystko za sprawą Kuli. Niżej parę profesjonalnych fotek. Acha i dzisiaj pękł mi pierwszy tysiąc na ramce Treka. I mogę śmialo stwierdzić, że mam czaderski rower, którego geo mi znakomicie pasuje i ani trochę nie bolą mnie plecy i każda część jest taka jak powinna być.
1x Super Trek + 2x Brzydka Merida ;)
Chłopaki pod wrażeniem, że tak można ;)

W drodze powrotnej odkryliśmy coś, co chyba jest sztucznym zbiornikiem. W każdym bądź razie najwyraźniej piasek pochodzi z dna, które jest bardzo głębokie (sprawdzone empirycznie za pomocą kija o długości obliczeniowej Lo ~1432mm wsadzanego punktowo w liczbie n=5 prób).
Wtorek, 27 maja 2008Kategoria .Trek., .Romet., zz Foto zz
Popindalanie głównie po Lasku
Rower:44.48 km (21.00km teren) czas jazdy: 02:10 h AVS:20.53km/h
Popindalanie głównie po Lasku Arkońskim i okolicy Głębokiego. Niemiła niespodzianka mnie spotkała, bowiem odkryłem kasując luzy na sterach, że mam zjechany gwint w mostku, więc jutro dłuższa śrubka + nakrętka lub jakieś gwintowanie. Jeśli w 5zł się nie zamknę, to kupię WCSa ;) .
A tu fajne widoki, które mi się spodobały. Niestety aparat mocno wszystko skopał, w realu jest mega ładniej.
A tu fajne widoki, które mi się spodobały. Niestety aparat mocno wszystko skopał, w realu jest mega ładniej.
Niedziela, 18 maja 2008Kategoria .Trek., Maraton, zz Foto zz
Maraton w Szczecinie
Rower:70.15 km (63.00km teren) czas jazdy: 03:40 h AVS:19.13km/h
Maraton w Szczecinie
Miejsce:
-17 w M2
-39 w Open
Maraton Gryfa Pomorskiego w Szczecinie. Sporo błota na trasie i jak miesiąc temu parę leżących drzew, ale ogólnie spoko. Jechało mi się dobrze, zdecydowanie lepiej niż miesiąc temu, nawet jestem dosyć zadowolony z upgrade'u formy, chociaż pod koniec zupełnie zdechłem..
Poniedziałek, 12 maja 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz
Wycieczka do Nowego Warpna
Rower:115.22 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:22 h AVS:26.39km/h
Pierwszy raz obudziłem się o 8:00. Kolejny pięć minut później. I tak aż do za piętnaście dziewiąta. Wstałem, umyłem się i wystawiłem na balkon szosę, żeby jej umyć napęd. W międzyczasie zadzwonił Krzysiek, żeby sprawdzić czy tym razem nie zaspałem, ale nie. ;) Przetarłem tylko z grubsza zębatki lekko i umyłem sam łańcuch, bo to i tak nie ma sensu, tego starego syfu nie da rady zebrać i już.
Zjadłem śniadanie i o 9:41 wystartowałem spod domu. Wcale nie czułem wczorajszego, czyli dobry znak. O 10:00 byłem na Głębokim, ale Krzyśka jeszcze nie było, więc postanowiłem zaliczyć podjazd pod Miodową. W połowie drogi minęliśmy się, ale krzyknąłem, że i tak dokończę. Zjechałem i ruszyliśmy.
Trochę byłem na początku niezadowolony, bo Krzysiek przyjechał na Meridzie z terenowymi oponami, ale kiedy za Pilchowem siadł mi na koło, okazało się, że jest spoko. W Tanowie skręciliśmy w lewo i za chwilę skierowaliśmy się na Tatynię. Niestety trasa prowadziła też przez 2x1300m bruku w Brzózkach. Tak się stało, że jakieś 6km przed Nowym Warpnem pękła mi szprycha w tylnym kole od strony napędowej, co zresztą widać na focie. Ale to i dobrze, bo pobawiłem się chwilę kluczem do centrowania i mogliśmy jechać dalej, a Krzysiek widząc, że to kaszka z mleczkiem, wreszice stwierdził, że woli żebym to ja mu wycentrował koło za free, a nie jakiś nieczuły mechanik. :D
Do Warpna dojechaliśmy na kilka minut przed 12:00, pokręciliśmy się chwilę i pocykaliśmy foty, zajechaliśmy do sklepu i skierowaliśmy się ku Szczecinowi. Droga powrotna odbyła się bez żadnych niemiłych niespodzianek. Niżej fotki z dzisiaj.
Ratusz o konstrukcji ryglowej z 1697r., Nowe Warpno
Kościół w Nowym Warpnie
Ja i moja szosa
Znak firmowy
Krzysiek i jego Merida
Szosowy szlak w Brzózkach..


Widok z przystani
Kozaczę
Zjadłem śniadanie i o 9:41 wystartowałem spod domu. Wcale nie czułem wczorajszego, czyli dobry znak. O 10:00 byłem na Głębokim, ale Krzyśka jeszcze nie było, więc postanowiłem zaliczyć podjazd pod Miodową. W połowie drogi minęliśmy się, ale krzyknąłem, że i tak dokończę. Zjechałem i ruszyliśmy.
Trochę byłem na początku niezadowolony, bo Krzysiek przyjechał na Meridzie z terenowymi oponami, ale kiedy za Pilchowem siadł mi na koło, okazało się, że jest spoko. W Tanowie skręciliśmy w lewo i za chwilę skierowaliśmy się na Tatynię. Niestety trasa prowadziła też przez 2x1300m bruku w Brzózkach. Tak się stało, że jakieś 6km przed Nowym Warpnem pękła mi szprycha w tylnym kole od strony napędowej, co zresztą widać na focie. Ale to i dobrze, bo pobawiłem się chwilę kluczem do centrowania i mogliśmy jechać dalej, a Krzysiek widząc, że to kaszka z mleczkiem, wreszice stwierdził, że woli żebym to ja mu wycentrował koło za free, a nie jakiś nieczuły mechanik. :D
Do Warpna dojechaliśmy na kilka minut przed 12:00, pokręciliśmy się chwilę i pocykaliśmy foty, zajechaliśmy do sklepu i skierowaliśmy się ku Szczecinowi. Droga powrotna odbyła się bez żadnych niemiłych niespodzianek. Niżej fotki z dzisiaj.
Ratusz o konstrukcji ryglowej z 1697r., Nowe Warpno
Kościół w Nowym Warpnie
Ja i moja szosa
Znak firmowy
Krzysiek i jego Merida
Szosowy szlak w Brzózkach..


Widok z przystani
Kozaczę
Sobota, 10 maja 2008Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Jazda z grupą rowerową
Rower:76.63 km (3.00km teren) czas jazdy: 03:21 h AVS:22.87km/h
Jazda z grupą rowerową w ramach zajęć WF. Tempo tragiczne, ale trudno. Wyszły dwa meetingi i WF zaliczony, więc nie narzekam. Dojechaliśmy do Trzebieży. Po drodze zwolniłem wyprzedzającego nas Krawca i tak pojechał z nami kilkanaście km. W drodze powrotnej wyminął nas koleś na Radonie podobnym do Silasowego, z tą różnicą, że miał na kierownicy owijkę. ;) Poniżej przykład oznakowania pionowego stosowanego w Trzebieży.
Niedziela, 4 maja 2008Kategoria .Wheeler., ..>100km, zz Foto zz
Wycieczka do Kołbacza
Rower:100.12 km (0.20km teren) czas jazdy: 03:47 h AVS:26.46km/h
Oficjalny plan na dzisiaj był taki, że jedziemy razem z Krzyśkiem i Tomkiem do Schwedt. Jednak, hej witamy w rzeczywistości, gdzie nie zawsze wszystko idzie zgodnie z wcześniejszymi założeniami. Zaspałem. Zadzwoniłem do Krzyśka i też go obudziłem, i niestety powiedział, że nie jedzie. Whatever, ja i tak jadę, nawet sam. Telefon do Tomka i przesunięcie spotkania o pół godziny, śniadanie, szykowanko, pompowanko oponek i w drogę.
Dzisiaj na Wheelerze. Jakoś tak ślisko mi sie wydawało na tych slickach na początku, rzadko na nich jeżdżę. Na pewno o 11:20 byliśmy już w drodze. Zmieniliśmy trochę plany i nie pojechaliśmy do Niemiec, ale do Kołbacza, zresztą ten ostatni punkt wyszedł tak spontanicznie. I dobrze, przekroczyłem setkę dzięki temu i mamy parę fotek klasztoru cystersów z XIII w.
Trasa była ciekawa, dziury takie sobie, co mi zresztą nie przeszkadzało. Do Kołbacza jechaliśmy albo obok siebie, albo Tomek prowadził. Z powrotem już prawie cały czas prowadził Tomek. Tempo powrotne było znacznie mocniejsze niż pierwotne, ale o ile momentami z górki nie kończyły mi się przełożenia, to dawało radę spokojnie utrzymać się na kole. Nawet wygodniej niż na szosie mi się dzisiaj jechało, pomijając może niezbyt komfortowe siodełko. Po drodze pstryknęliśmy trochę fotek, oto one.
Dzisiaj na Wheelerze. Jakoś tak ślisko mi sie wydawało na tych slickach na początku, rzadko na nich jeżdżę. Na pewno o 11:20 byliśmy już w drodze. Zmieniliśmy trochę plany i nie pojechaliśmy do Niemiec, ale do Kołbacza, zresztą ten ostatni punkt wyszedł tak spontanicznie. I dobrze, przekroczyłem setkę dzięki temu i mamy parę fotek klasztoru cystersów z XIII w.
Trasa była ciekawa, dziury takie sobie, co mi zresztą nie przeszkadzało. Do Kołbacza jechaliśmy albo obok siebie, albo Tomek prowadził. Z powrotem już prawie cały czas prowadził Tomek. Tempo powrotne było znacznie mocniejsze niż pierwotne, ale o ile momentami z górki nie kończyły mi się przełożenia, to dawało radę spokojnie utrzymać się na kole. Nawet wygodniej niż na szosie mi się dzisiaj jechało, pomijając może niezbyt komfortowe siodełko. Po drodze pstryknęliśmy trochę fotek, oto one.
Sobota, 3 maja 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz
Wycieczka do Altwarp
Rower:124.80 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:03 h AVS:24.71km/h
Dzisiaj natchnęło mnie, żeby pojechać sobie szosą gdzieś w nieznane. Jako że wszystkie potencjalne osoby były niedostępne, musiałem uderzyć sam. Wybór padł na Stare Warpno, niemiecką miejscowość leżącą naprzeciwko polskiego Nowego Warpna. Zjadłem śniadanko, wziąłem ze sobą cztery Grześki (teraz wiem, że to zdecydowanie za mało), przyszykowałem szoskę i pojechałem.
Trasa prowadziła przez znane już tereny - najpierw na Głębokie, stąd Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn, dalej Hintersee, Gegensee, Ahlbeck. Dopiero tutaj skierowałem się na nieznane tj. kierunek Luckow. Stąd Vogelsang, Warsin, Altwarp Siedlung i wreszcie Altwarp. Powrót tą samą trasą, co było trochę nudne, ale za to jechało się szybciej, gdyż wiatr mniej przeszkadzał (a może nawet czasem pomagał?). Niestety w drodze powrotnej straciłem szprychę. Prawdopodobnie cztery kilometry po bruku miały w tym swój udział. Skutkiem czego jeśli w ogóle będę jutro jechał do Schwedt, to będę musiał użyć Wheelera.
Niepozornie wyglądająca budka przystankowa, a w środku prawdziwe oblicze mieszkańców wsi?
Luckow i pomnik ku czci poległych w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej żołnierzy niemieckich.
Altwarp
Bridgeston nad Zalewem (Altwarp)
Czaderskie kuce
Trasa prowadziła przez znane już tereny - najpierw na Głębokie, stąd Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn, dalej Hintersee, Gegensee, Ahlbeck. Dopiero tutaj skierowałem się na nieznane tj. kierunek Luckow. Stąd Vogelsang, Warsin, Altwarp Siedlung i wreszcie Altwarp. Powrót tą samą trasą, co było trochę nudne, ale za to jechało się szybciej, gdyż wiatr mniej przeszkadzał (a może nawet czasem pomagał?). Niestety w drodze powrotnej straciłem szprychę. Prawdopodobnie cztery kilometry po bruku miały w tym swój udział. Skutkiem czego jeśli w ogóle będę jutro jechał do Schwedt, to będę musiał użyć Wheelera.
Niepozornie wyglądająca budka przystankowa, a w środku prawdziwe oblicze mieszkańców wsi?
Luckow i pomnik ku czci poległych w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej żołnierzy niemieckich.
Altwarp
Bridgeston nad Zalewem (Altwarp)
Czaderskie kuce
Piątek, 2 maja 2008Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Jazda po Lasku Arkońskim,
Rower:45.27 km (30.00km teren) czas jazdy: 02:17 h AVS:19.83km/h
Jazda po Lasku Arkońskim, trochę po Puszczy Wkrzańskiej i po okolicy Głębokiego. Po włożeniu lekkich kół Wheeler okazuje się być całkiem spoko bikiem na jazdę nawet w terenie. A jeszcze dostanie ode mnie w prezencie dętki Continentala ~130g, bo mu się należy, a co. :]

I na sam koniec coś fajnego. Akurat wpadł mi w ręce paragon za kółeczka do przerzutki. Nawet nie komentuję, zdjęcie mówi samo za siebie..

I na sam koniec coś fajnego. Akurat wpadł mi w ręce paragon za kółeczka do przerzutki. Nawet nie komentuję, zdjęcie mówi samo za siebie..
Wtorek, 29 kwietnia 2008Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz
Trip z Kubą vel Jaktro i
Rower:81.31 km (0.00km teren) czas jazdy: 03:20 h AVS:24.39km/h
Trip z Kubą vel Jaktro i Krzyśkiem do Trzebieży. Spotkaliśmy się za Jasienicą, bo wystartowałem późno. Po kilku km wspólnej jazdy już byliśmy na miejscu. Nad Zalewem popstrykaliśmy sobie trochę fot i zawróciliśmy do Szczecina. Zahaczyliśmy jeszcze o Górala w Policach, gdzie aż mi szczena opadła jak się dowiedziałem, że za podciągnięcie szprych w nowych kołach i wymianę linek biorą 80zł.
Zalew, Kuba, Krzysiek

Krzysiek i ja, Krzysiek kozaczy, ja normalnie

m.in. 1x Bridgestone Super Diamond Road '79? ;)

I prawie zapomniałem. Na koniec jeszcze koło Bramy Portowej łańcuch mi się przesunął między kółeczkami przerzutki i w efekcie ominął to dolne. Mam taką przerzutkę, że akurat jej konstrukcja w połączeniu ze starością sprzętu i moimi wspaniałymi umiejętnościami na to pozwala. Musiałem się trochę namęczyć, ale dało radę naprawić na miejscu. No i ciekawostka, po tym jak nad Zalewem wiatr nawiał piachu w napęd wreszcie ustało piszczenie, które nie wiem nawet skąd dobiegało, ale było wkurzające.
Zalew, Kuba, Krzysiek

Krzysiek i ja, Krzysiek kozaczy, ja normalnie

m.in. 1x Bridgestone Super Diamond Road '79? ;)

I prawie zapomniałem. Na koniec jeszcze koło Bramy Portowej łańcuch mi się przesunął między kółeczkami przerzutki i w efekcie ominął to dolne. Mam taką przerzutkę, że akurat jej konstrukcja w połączeniu ze starością sprzętu i moimi wspaniałymi umiejętnościami na to pozwala. Musiałem się trochę namęczyć, ale dało radę naprawić na miejscu. No i ciekawostka, po tym jak nad Zalewem wiatr nawiał piachu w napęd wreszcie ustało piszczenie, które nie wiem nawet skąd dobiegało, ale było wkurzające.
Niedziela, 27 kwietnia 2008Kategoria .Trek., Maraton, zz Foto zz
Maraton w Szczecinie
Rower:68.13 km (62.00km teren) czas jazdy: 03:51 h AVS:17.70km/h
Maraton w Szczecinie
Miejsce:
-20 w M2
-50 w Open
Maraton Gryfa Pomorskiego w Szczecinie. Właściwie to nie mam się o czym rozpisywać. Jechało mi się opornie, czułem że nie mam w sobie mocy, ale jakoś tam dojechałem. Właściwie to jedynym pocieszeniem może być, że tam, gdzie miałem ochotę podprowadzić, to jednak podjeżdżałem, siodło x2 zaliczone. Niżej foty w zabójczej liczbie sztuk dwóch:
Kozaczę

A tutaj nie wiadomo co autorka (mama) miała na myśli :P

