Środa, 9 czerwca 2021Kategoria .Romet., Night Bike
Po mieście
Rower:
Romet25.98 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:27 h AVS:17.92km/h
Zwyczajne kręcenie po mieście, trochę w okolicy kąpieliska Arkonka, bez szału, tak dla poruszania tyłka. Night bike trochę wyszedł, bo wystartowałem przed zmrokiem.

Niedziela, 6 czerwca 2021Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka do Barlinka w wersji MTB. Prolog.
Rower:
Wheeler67.13 km (13.00km teren) czas jazdy: 03:36 h AVS:18.65km/h
Dzisiaj niestety największa wtopa. Zostałem pokonany przez swoje nieprzygotowanie serwisowe. Wyznaczyłem piękną trasę o nazwie "Barlinek MTB" opiewającą w jak najwięcej terenu, ale musiałem wrócić do domu samochodem technicznym, bo przyflaczyłem, a zapas był dziurawy i był tylko jeden. Z racji niesmaku, który mi pozostał nie uzupełniłem przez jakiś czas brakujących wpisów, co właśnie nadrabiam.

Meta to okolice Przelewic. Czyli jest remis. Adamicki - Przelewice 1:1, ponieważ w ubiegłym roku zwycięstwo było po mojej stronie, kiedy skuwaczem przy tej samej drodze przekuwałem łańcuch.

Zjeżdżając ze szlaku nr 20 w okolicy Puszczy Bukowej


Kierunek Dębina

W oddali Jezioro Miedwie

A wodę pakuję tak! Ponad 5 litrów.




Za Mechowem. Brakujący fragment drogi dla rowerów. Przejezdnie nawet dla szosy.


Za Przelewicami. Jazda wg szlaku z mapy OSM.


Po kilometrze z hakiem musiałem się przesiąść na pole obok, ponieważ ścieżka była całkiem zarośnięta krzakami.

Kolejne kilkaset metrów było chyba przez cebulę. Widoki ładne, ale nie taka była moja intencja, gdy planowałem trasę.

Po prawej względem drzewa: stamtąd nadszedłem. Po lewej: fizycznie nie ma ścieżki.

A to już obrót o 180 stopni i okazuje się, że ścieżka jednak jest, tylko za moimi plecami taka zarośnięta, bo żaden rolnik nie ma potrzeby by z niej korzystać. Od razu wjeżdżają na pole i tylko dojazdy do pola w obrębie ścieżki są przejezdne.
Nie wiem, gdzie dokładnie przyflaczyłem, ale jakieś paręset metrów dalej na tej drodze na foto wyżej. Jeszcze się pobawiłem w zmianę dętki i z niesmakiem odkryłem, że flaków jest więcej. Został mi tylko upokarzający powrót pod drzewo hańby na drodze Przelewice-Lucin i oczekiwanie na automobilny ratunek.

Dzisiejszy nieudany wyjazd trochę mnie z rytmu wybił, bo potrzebowałem się mocniej zmęczyć. Ten brak "zajechania się" oraz niewielkie obciążenie rowerowe w następnych dniach zaprocentowało potem negatywnie ogólną kondycją.

Meta to okolice Przelewic. Czyli jest remis. Adamicki - Przelewice 1:1, ponieważ w ubiegłym roku zwycięstwo było po mojej stronie, kiedy skuwaczem przy tej samej drodze przekuwałem łańcuch.

Zjeżdżając ze szlaku nr 20 w okolicy Puszczy Bukowej


Kierunek Dębina

W oddali Jezioro Miedwie

A wodę pakuję tak! Ponad 5 litrów.




Za Mechowem. Brakujący fragment drogi dla rowerów. Przejezdnie nawet dla szosy.


Za Przelewicami. Jazda wg szlaku z mapy OSM.


Po kilometrze z hakiem musiałem się przesiąść na pole obok, ponieważ ścieżka była całkiem zarośnięta krzakami.

Kolejne kilkaset metrów było chyba przez cebulę. Widoki ładne, ale nie taka była moja intencja, gdy planowałem trasę.

Po prawej względem drzewa: stamtąd nadszedłem. Po lewej: fizycznie nie ma ścieżki.

A to już obrót o 180 stopni i okazuje się, że ścieżka jednak jest, tylko za moimi plecami taka zarośnięta, bo żaden rolnik nie ma potrzeby by z niej korzystać. Od razu wjeżdżają na pole i tylko dojazdy do pola w obrębie ścieżki są przejezdne.
Nie wiem, gdzie dokładnie przyflaczyłem, ale jakieś paręset metrów dalej na tej drodze na foto wyżej. Jeszcze się pobawiłem w zmianę dętki i z niesmakiem odkryłem, że flaków jest więcej. Został mi tylko upokarzający powrót pod drzewo hańby na drodze Przelewice-Lucin i oczekiwanie na automobilny ratunek.

Dzisiejszy nieudany wyjazd trochę mnie z rytmu wybił, bo potrzebowałem się mocniej zmęczyć. Ten brak "zajechania się" oraz niewielkie obciążenie rowerowe w następnych dniach zaprocentowało potem negatywnie ogólną kondycją.
Czwartek, 3 czerwca 2021Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Świdwie i Puszcza Wkrzańska
Rower:
Wheeler70.96 km (12.00km teren) czas jazdy: 03:48 h AVS:18.67km/h
Wieczorny wyjazd w dawno, dawno lub wcale nieodwiedzane miejsca. Dzisiaj kierunek do Jeziora Świdwie i potem dalej na północ. Powrót przez Jasienicę i Police. Coś gpsem zaszwankował, bo samoistnie dorysował dziwny przebieg trasy w pewnym momencie.


Próbowałem jechać po szlaku wg mapy, ale po chwili musiałem zawrócić, bo napadła mnie chmara komarów, a ścieżka była slabo przejezdna, do tego leżało duże zwalone drzewo i musiałbym się pogodzić ze zwiększonymi swędziołkami, gdybym z buta je pokonywał.

Kierunek na północ od Świdwia. Praktycznie na palcach jednej ręki mógłbym policzyć ile razy tędy jechałem (gdybym tylko pamiętał :D ). Zapomniałem te rejony kompletnie. Dawniej wracałem w kierunku Stolca lub Grzepnicy.

Dojeżdżając do Zalesia


Próbowałem jechać po szlaku wg mapy, ale po chwili musiałem zawrócić, bo napadła mnie chmara komarów, a ścieżka była slabo przejezdna, do tego leżało duże zwalone drzewo i musiałbym się pogodzić ze zwiększonymi swędziołkami, gdybym z buta je pokonywał.

Kierunek na północ od Świdwia. Praktycznie na palcach jednej ręki mógłbym policzyć ile razy tędy jechałem (gdybym tylko pamiętał :D ). Zapomniałem te rejony kompletnie. Dawniej wracałem w kierunku Stolca lub Grzepnicy.

Dojeżdżając do Zalesia
Sobota, 29 maja 2021Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Bardzo przygodowa wycieczka na południe
Rower:
Wheeler132.42 km (57.40km teren) czas jazdy: 07:30 h AVS:17.66km/h
Dzisiaj w końcu wybrałem się na trasę, którą wymyśliłem sobie w zimie i o przejechaniu której marzyłem już od jakiegoś czasu. Wszystko się ułożyło super: pogoda, dobór ciuchów, zasoby żywnościowe skonsumowane przed i zabrane ze sobą, urokliwe widoki w lesie i poza nim oraz niewielu kierowców kretynów. Obyło się także bez problemu z kolanami.
Wrzucam bardzo dużo zdjęć, bo bylem zachwycony widokami, a za drugim razem nie będę już tak obszernie pstrykać, gdy się wybiorę w te rejony.
Chyba rozgryzłem w końcu Stravę od strony technicznej, więc linkuję do przebiegu trasy. Nie rozgryzłem jej do końca, ale opanowałem już opcję "kradnięcia" gpxów z fajnymi trasami innych userów, samemu nie mając wersji premium. Jednak ta trasa w całości autorska. ;)
Z domu wyjechałem późno, bo dopiero około 15:30, ale miałem ze sobą wszystkie świecidełka i zapasowe akumulatorki, więc mogłem sobie pozwolić na nocne powroty.

Na wyjeździe z miasta; widok z mostu w ciągu ul. Floriana Krygiera

Droga Chlebowska

Wciąż w Puszczy Bukowej

Paśnik

Leżący las



Po minięciu chyba strzelnicy skończyła się wygodna droga i kontynuowałem trawiastym takim czymś. Trochę niewygodnie, ale widoki boczne były przednie:




Sarny i dziki nie-Lubią-to

Na poboczu po dojechaniu do Chlebowa

Widok z wiaduktu między Chlebowem, a Starymi Brynkami na S3 w kierunku południowym

Kawałek dalej ponownie wjechałem w teren.



W zimie nie udało mi się podjechać pod to wzniesienie widoczne w prawej części zdjęcia.


Sarny i dziki nie-Lubią-także-to


Coraz bliżej Wełtynia. Zaczynają się jeziora.




Jezioro Wełtyń

Za Wirówkiem pomyliłem trasę bo jakaś czworonożna suka wybiegła z posesji i przestałem na chwilę patrzeć na mapkę. Wpieprzyłem się w ślepą uliczkę na jakąś posesję sąsiednią, ale na szczęście śmierdząca baba z papierosem uspokoiła psa, bo bym chyba musiał go uszkodzić, żeby się pozbyć zagrożenia. Dałbym radę, taki niesięgający do piasty nawet.

Po oddaleniu się od psowych rewirów wjechałem w taki oto przyjemny dla oka fragment trasy.





Piaskowy fragment. Kilka km dzisiaj takich było.

W zielonym ciuchy na wieczoronoc. Trochę za mało picia zabrałem ze sobą, bo tylko 1,25 L, ale dzięki późnemu wyjściu i nocnemu powrotowi wystarczyło.









Na szlaku rowerowym nr 3









Na zdjęciu wyżej widać zająca. Siedzi dosyć daleko przy lewej krawędzi drogi.


Na jakiś kilometr po DK31 po to by za chwilę znowu wjechać do lasu.

Później było już na tyle ciemno i późno, że nie robiłem więcej zdjęć. Zmieniłem nieco trasę powrotną w stosunku do rysunkowych planów z mapy. Było to spowodowane brakiem potencjalnego funu w jeździe w nowym terenie w nocy i chęci przyspieszenia powrotu do domu. W okolicy Ognicy złapalem flaka w tylnym kole. Na szczęście powietrze schodziło na tyle powoli, że nie musiałem zmieniać dętki, jednak nie ucieszyłem się, gdy początkowo stwierdziłem, że jest miękko. Dochodziła 21, a do domu jeszcze 50 km było. Dopompowałem i po 30 km ponownie. Wystarczyło.
Wnioski z dzisiaj:
-najprzyjemniej jest jeździć po szutrach, drogi leśne/szutrowe są lepsze niż zorganizowane i oznaczone szlaki rowerowe, ponieważ na tych ostatnich można spotkać więcej ludzi, przez co znika uczucie przygody w nieznanym terenie,
-błoto zawsze śmierdzi,
-omijać szerokim łukiem ultrazadupia (bo psy),
-jazda w terenie daje więcej możliwości alternatywnego powrotu i mentalnego projektowania trasy ad hoc (szosa pod tym względem ssie pałkę),
-wymyślać trasę powrotną w wersji asfaltowej, ale za to robić dłuższą pierwszą część terenową.
Wrzucam bardzo dużo zdjęć, bo bylem zachwycony widokami, a za drugim razem nie będę już tak obszernie pstrykać, gdy się wybiorę w te rejony.
Chyba rozgryzłem w końcu Stravę od strony technicznej, więc linkuję do przebiegu trasy. Nie rozgryzłem jej do końca, ale opanowałem już opcję "kradnięcia" gpxów z fajnymi trasami innych userów, samemu nie mając wersji premium. Jednak ta trasa w całości autorska. ;)
Z domu wyjechałem późno, bo dopiero około 15:30, ale miałem ze sobą wszystkie świecidełka i zapasowe akumulatorki, więc mogłem sobie pozwolić na nocne powroty.

Na wyjeździe z miasta; widok z mostu w ciągu ul. Floriana Krygiera

Droga Chlebowska

Wciąż w Puszczy Bukowej

Paśnik

Leżący las



Po minięciu chyba strzelnicy skończyła się wygodna droga i kontynuowałem trawiastym takim czymś. Trochę niewygodnie, ale widoki boczne były przednie:




Sarny i dziki nie-Lubią-to

Na poboczu po dojechaniu do Chlebowa

Widok z wiaduktu między Chlebowem, a Starymi Brynkami na S3 w kierunku południowym

Kawałek dalej ponownie wjechałem w teren.



W zimie nie udało mi się podjechać pod to wzniesienie widoczne w prawej części zdjęcia.


Sarny i dziki nie-Lubią-także-to


Coraz bliżej Wełtynia. Zaczynają się jeziora.




Jezioro Wełtyń

Za Wirówkiem pomyliłem trasę bo jakaś czworonożna suka wybiegła z posesji i przestałem na chwilę patrzeć na mapkę. Wpieprzyłem się w ślepą uliczkę na jakąś posesję sąsiednią, ale na szczęście śmierdząca baba z papierosem uspokoiła psa, bo bym chyba musiał go uszkodzić, żeby się pozbyć zagrożenia. Dałbym radę, taki niesięgający do piasty nawet.

Po oddaleniu się od psowych rewirów wjechałem w taki oto przyjemny dla oka fragment trasy.





Piaskowy fragment. Kilka km dzisiaj takich było.

W zielonym ciuchy na wieczoronoc. Trochę za mało picia zabrałem ze sobą, bo tylko 1,25 L, ale dzięki późnemu wyjściu i nocnemu powrotowi wystarczyło.









Na szlaku rowerowym nr 3









Na zdjęciu wyżej widać zająca. Siedzi dosyć daleko przy lewej krawędzi drogi.


Na jakiś kilometr po DK31 po to by za chwilę znowu wjechać do lasu.

Później było już na tyle ciemno i późno, że nie robiłem więcej zdjęć. Zmieniłem nieco trasę powrotną w stosunku do rysunkowych planów z mapy. Było to spowodowane brakiem potencjalnego funu w jeździe w nowym terenie w nocy i chęci przyspieszenia powrotu do domu. W okolicy Ognicy złapalem flaka w tylnym kole. Na szczęście powietrze schodziło na tyle powoli, że nie musiałem zmieniać dętki, jednak nie ucieszyłem się, gdy początkowo stwierdziłem, że jest miękko. Dochodziła 21, a do domu jeszcze 50 km było. Dopompowałem i po 30 km ponownie. Wystarczyło.
Wnioski z dzisiaj:
-najprzyjemniej jest jeździć po szutrach, drogi leśne/szutrowe są lepsze niż zorganizowane i oznaczone szlaki rowerowe, ponieważ na tych ostatnich można spotkać więcej ludzi, przez co znika uczucie przygody w nieznanym terenie,
-błoto zawsze śmierdzi,
-omijać szerokim łukiem ultrazadupia (bo psy),
-jazda w terenie daje więcej możliwości alternatywnego powrotu i mentalnego projektowania trasy ad hoc (szosa pod tym względem ssie pałkę),
-wymyślać trasę powrotną w wersji asfaltowej, ale za to robić dłuższą pierwszą część terenową.
Środa, 26 maja 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Night bike: Szlaczek Orła Bielika
Rower:
Wheeler53.70 km (7.60km teren) czas jazdy: 02:50 h AVS:18.95km/h
Dzisiaj kolejny raz zgapiłem trasę ze Stravy. Jednak wyjechałem jakieś pół godziny przed zmrokiem i po pierwszym etapie leśno-terenowym postanowiłem, że jednak o tej porze to asfalt jest moim przyjacielem.

Początek był całkiem ok. Zdjęcie niżej na wyjeździe z miasta, gdzieś przed skrętem w lewo na Ostoję w okolicy napisu Przylep na mapie wyżej.

"Odkryłem", że powstaje ścieżka między Przecławiem i Karwowem, ale ponieważ nie było to zgodne z moimi planami, to zawróciłem i kontynuowałem po uprzednio zgapionym śladzie.

W Siadle Dolnym. Coś nowego, gdy ostatnio tutaj byłem lata temu now infrastruktura jeszcze nie istniała.
Jeszcze kilometr i wjechałem w nocny czarnolas. 1200 lm poszło w ruch. Zaczynam się powoli przyzwyczajać i coraz mniejsze wrażenie robi na mnie noc w lesie. Tak sobie pomyślałem by po chwili zmienić zdanie, gdy zaczął się hardkorowy podjazd, który pamiętałem, że istnieje, ale nie z takim stromym pochyleniem niwelety i gdy usłyszałem odgłosy potwora stąpającego w krzakach. Musiałem go widocznie przestraszyć swoim warknięciem, bo ostatecznie oddalił się w popłochu, a ja mogłem się wspinać z prędkością lamusa. Zresztą jak na lamusa przystało, to i tak podprowadziłem.
Dawniej, dawniej tę trasę jechałem w dzień i mogłem się delektować widokami. Teraz tylko świeżym powietrzem. Gdy dojechałem do Moczył i wyjechalem na asfalt w kierunku Kamieńca, nie zjeżdżałem już do lasu zgodnie ze szlakiem. Ten podjazd mnie bardzo zmęczył. Wróciłem zwyczajnie asfaltem. Za jakiś czas przejadę tę trasę jeszcze raz, ale w świetle dziennym.

Początek był całkiem ok. Zdjęcie niżej na wyjeździe z miasta, gdzieś przed skrętem w lewo na Ostoję w okolicy napisu Przylep na mapie wyżej.

"Odkryłem", że powstaje ścieżka między Przecławiem i Karwowem, ale ponieważ nie było to zgodne z moimi planami, to zawróciłem i kontynuowałem po uprzednio zgapionym śladzie.

W Siadle Dolnym. Coś nowego, gdy ostatnio tutaj byłem lata temu now infrastruktura jeszcze nie istniała.
Jeszcze kilometr i wjechałem w nocny czarnolas. 1200 lm poszło w ruch. Zaczynam się powoli przyzwyczajać i coraz mniejsze wrażenie robi na mnie noc w lesie. Tak sobie pomyślałem by po chwili zmienić zdanie, gdy zaczął się hardkorowy podjazd, który pamiętałem, że istnieje, ale nie z takim stromym pochyleniem niwelety i gdy usłyszałem odgłosy potwora stąpającego w krzakach. Musiałem go widocznie przestraszyć swoim warknięciem, bo ostatecznie oddalił się w popłochu, a ja mogłem się wspinać z prędkością lamusa. Zresztą jak na lamusa przystało, to i tak podprowadziłem.
Dawniej, dawniej tę trasę jechałem w dzień i mogłem się delektować widokami. Teraz tylko świeżym powietrzem. Gdy dojechałem do Moczył i wyjechalem na asfalt w kierunku Kamieńca, nie zjeżdżałem już do lasu zgodnie ze szlakiem. Ten podjazd mnie bardzo zmęczył. Wróciłem zwyczajnie asfaltem. Za jakiś czas przejadę tę trasę jeszcze raz, ale w świetle dziennym.
Niedziela, 23 maja 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Trzebież w wersji MTB
Rower:
Wheeler86.02 km (43.00km teren) czas jazdy: 04:51 h AVS:17.74km/h
Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie pojechać terenem do Trzebieży. Ułożyłem sobie swoją trasę, ale znalazłem na dzisiaj lepszą od znajomego ze Stravy. Jadąc mniej, więcej trzymałem się pierwowzoru.

Dzisiejsza jazda mnie mocno zmęczyła. Nie pamiętam kiedy tyle terenu ostatnio przejechałem. Sporo było szutrów, niewiele piachu, trochę podjazdów w drodze powrotnej. Dzisiaj wyruszyłem lekko po 17:30, a wróciłem o 23:00. Teraz trochę czuję kolana, ale w czasie jazdy nie nawalały, a nie jechałem jakoś asekuracyjnie wcale.
Ponieważ, gdy startowałem było relatywnie ciepło, a to było pierwsze wyjście w bardziej letnich ciuchach, to dla pewności zabrałem na zapas drugą kurteczkę. W ogóle zabrałem ze sobą plecak z wodą, w/w kurtką, czapeczką, rękawkami i snikersami. Skorzystałem tylko z tych ostatnich. Dla treningu ramion i pleców to było dobre, ale nieprzyjemne. Na kolejny tydzień zamontuję drugi uchwyt do zielonej torby podsiodłowej.
Starałem się od samego początku jechać lasem, żeby unikać nawet na wyjeździe z miasta i zaraz za nim ludzi.

Za Jeziorem Głębokiem w kierunku wsi Żółtew

Wybieg dla koni w Żółtewi

Okolice Tanowa

Pierwsza przerwa na snikersa; pozbyłem się części błota z ramy; czynność owa będzie jeszcze powtórzona. Bez chlapaczy wygląd roweru całkowicie się zmienił.

Po wjechaniu w teren za Gunicami; dojazd pożarowy nr 35

Kawałek dalej

Przerwa na snikersa i odchudzanie

Najlepsza tylna lampka, jaką kiedykolwiek miałem

Dojazd pożarowy nr 35 około 300 metrów przez skrzyżowaniem z DW 115

Zmiana nawierzchni, ale to ten sam dojazd pożarowy; coraz bliżej Nowej Jasienicy

Tuż za Nowa Jasienicą w kierunku na Drogoradz

Za Drogoradzem w kierunku na Małą Trzebież

Plaża w Trzebieży

Wieża obserwacyjna i zagroda odchudzająca dla grubasów;)

Marina; pierwszy raz tędy przejeżdżałem. Zdjęcie jest zrobione znad płotu wzdłuż, którego zlokalizowana jest droga dla rowerów

Odkrycie: nowa droga dla rowerów. Nigdy w tym miejscu nie byłem, ale przyjemnie się zaskoczyłem.

W Uniemyślu skręciłem w kierunku Roztoki Odrzańskiej i wkrótce zaczął się wał przeciwpowodziowy

Prawdopodobnie widok na Stepnicę lub jeden z najbardziej nietrafnych podpisów zdjęcia:D

Dalszy fragment wału w gorszym stanie utrzymania; później było jeszcze gorzej, wysoka trawa, chrzan, kapusta (nie ściemniam, dla mnie wyglądało to jak liście kapusty) i jeszcze jakieś kwiatochwasty o wysokości powyżej kierownicy. Upierdliwie się jechało, nieprędko tutaj wrócę.

Widok na GA ZCh Police
Do samych Polic nie dojechałem, musnąłem je tylko przejeżdżając obok dawnej fabryki benzyny syntetycznej, a później w miarę szybko wskoczyłem w las. Na asfalt wróciłem na krótko przed Siedlicami, by już po chwili wjechać w las. Nie przypominam sobie, żeby kiedyś jechał sporą liczbą ścieżek, którymi był powrót. Z miejsc, które coś mogą komuś mówić, to przejechałem koło Wieleckiej Góry i dalej szlakiem Pod Urwiskiem do Polany Harcerskiej, gdzie trwało ognisko. Na asfalt wyjechałem koło Jeziora Goplany. I to było takie zakończenie z terenem.
Dzisiaj jechałem z Fenixem, który robił dobrą robotę i w lesie na zjazdach był nastawiony na 1200 lm. Na podjazdach na 500 lm, bo było jeszcze ogólnie na niebie widać resztki gasnącego błękitu. To była bardzo przyjemna krajobrazowo wycieczka. Oczywiście minusem było to, że przygoda o tyle mniejsza, że to na swoich śmieciach i nie ma tego wrażenia prawdziwej głębokiej nowości, bo i tak wiadomo, że za kilka km będę przecinać asfaltową drogę, po której jechałem już dziesiątki razy. Na pewno za to 100 procent efektywności dla dotlenienia się.

Dzisiejsza jazda mnie mocno zmęczyła. Nie pamiętam kiedy tyle terenu ostatnio przejechałem. Sporo było szutrów, niewiele piachu, trochę podjazdów w drodze powrotnej. Dzisiaj wyruszyłem lekko po 17:30, a wróciłem o 23:00. Teraz trochę czuję kolana, ale w czasie jazdy nie nawalały, a nie jechałem jakoś asekuracyjnie wcale.
Ponieważ, gdy startowałem było relatywnie ciepło, a to było pierwsze wyjście w bardziej letnich ciuchach, to dla pewności zabrałem na zapas drugą kurteczkę. W ogóle zabrałem ze sobą plecak z wodą, w/w kurtką, czapeczką, rękawkami i snikersami. Skorzystałem tylko z tych ostatnich. Dla treningu ramion i pleców to było dobre, ale nieprzyjemne. Na kolejny tydzień zamontuję drugi uchwyt do zielonej torby podsiodłowej.
Starałem się od samego początku jechać lasem, żeby unikać nawet na wyjeździe z miasta i zaraz za nim ludzi.

Za Jeziorem Głębokiem w kierunku wsi Żółtew

Wybieg dla koni w Żółtewi

Okolice Tanowa

Pierwsza przerwa na snikersa; pozbyłem się części błota z ramy; czynność owa będzie jeszcze powtórzona. Bez chlapaczy wygląd roweru całkowicie się zmienił.

Po wjechaniu w teren za Gunicami; dojazd pożarowy nr 35

Kawałek dalej

Przerwa na snikersa i odchudzanie

Najlepsza tylna lampka, jaką kiedykolwiek miałem

Dojazd pożarowy nr 35 około 300 metrów przez skrzyżowaniem z DW 115

Zmiana nawierzchni, ale to ten sam dojazd pożarowy; coraz bliżej Nowej Jasienicy

Tuż za Nowa Jasienicą w kierunku na Drogoradz

Za Drogoradzem w kierunku na Małą Trzebież

Plaża w Trzebieży

Wieża obserwacyjna i zagroda odchudzająca dla grubasów;)

Marina; pierwszy raz tędy przejeżdżałem. Zdjęcie jest zrobione znad płotu wzdłuż, którego zlokalizowana jest droga dla rowerów

Odkrycie: nowa droga dla rowerów. Nigdy w tym miejscu nie byłem, ale przyjemnie się zaskoczyłem.

W Uniemyślu skręciłem w kierunku Roztoki Odrzańskiej i wkrótce zaczął się wał przeciwpowodziowy

Prawdopodobnie widok na Stepnicę lub jeden z najbardziej nietrafnych podpisów zdjęcia:D

Dalszy fragment wału w gorszym stanie utrzymania; później było jeszcze gorzej, wysoka trawa, chrzan, kapusta (nie ściemniam, dla mnie wyglądało to jak liście kapusty) i jeszcze jakieś kwiatochwasty o wysokości powyżej kierownicy. Upierdliwie się jechało, nieprędko tutaj wrócę.

Widok na GA ZCh Police
Do samych Polic nie dojechałem, musnąłem je tylko przejeżdżając obok dawnej fabryki benzyny syntetycznej, a później w miarę szybko wskoczyłem w las. Na asfalt wróciłem na krótko przed Siedlicami, by już po chwili wjechać w las. Nie przypominam sobie, żeby kiedyś jechał sporą liczbą ścieżek, którymi był powrót. Z miejsc, które coś mogą komuś mówić, to przejechałem koło Wieleckiej Góry i dalej szlakiem Pod Urwiskiem do Polany Harcerskiej, gdzie trwało ognisko. Na asfalt wyjechałem koło Jeziora Goplany. I to było takie zakończenie z terenem.
Dzisiaj jechałem z Fenixem, który robił dobrą robotę i w lesie na zjazdach był nastawiony na 1200 lm. Na podjazdach na 500 lm, bo było jeszcze ogólnie na niebie widać resztki gasnącego błękitu. To była bardzo przyjemna krajobrazowo wycieczka. Oczywiście minusem było to, że przygoda o tyle mniejsza, że to na swoich śmieciach i nie ma tego wrażenia prawdziwej głębokiej nowości, bo i tak wiadomo, że za kilka km będę przecinać asfaltową drogę, po której jechałem już dziesiątki razy. Na pewno za to 100 procent efektywności dla dotlenienia się.
Środa, 19 maja 2021Kategoria .Romet., Night Bike
Wieczorno-nocne miasto
Rower:
Romet30.75 km (3.00km teren) czas jazdy: 01:49 h AVS:16.93km/h
Znowu przyjemna pogoda, więc postanowiłem wyjść pokręcić trochę. Okolice kąpieliska Arkonka oraz centrum miasta. Dzisiaj załapałem się na około 30 minut światła dziennego.
Po wczorajszej szosowej przejażdżce pobolewało mnie dzisiaj w ciągu dnia prawe kolano. Lewe też czuje się nieswojo, ale nie boli. Prawidłowo powinno być tak, że to lewe czuje się gorzej niż prawe. Spróbuję poszosować na Bridgestonie w niezbyt udanych butach z decathlona. Jeśli nic mi nie będzie w kolana to Operation Sztyca Out is a go, po czym wracam do butów Shimano we wszystkich rowerach oprócz Rometa.
Po wczorajszej szosowej przejażdżce pobolewało mnie dzisiaj w ciągu dnia prawe kolano. Lewe też czuje się nieswojo, ale nie boli. Prawidłowo powinno być tak, że to lewe czuje się gorzej niż prawe. Spróbuję poszosować na Bridgestonie w niezbyt udanych butach z decathlona. Jeśli nic mi nie będzie w kolana to Operation Sztyca Out is a go, po czym wracam do butów Shimano we wszystkich rowerach oprócz Rometa.
Wtorek, 18 maja 2021Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Night bike po mieście
Rower:
Bridgestone40.52 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:58 h AVS:20.60km/h
Kolejne nocne wyjście. Start mniej więcej o 23:15, a powrót około 1:25. Puste miasto, temperatura w sam raz. Bardzo dobrze mi się jeździło. Pierwszy raz w tym roku bez komina na szyi. Coś tam w prawym kolanie czułem, ale chyba nieco mniej niż poprzednio. To zapewne efekt poluzowania na maxa wszystkich sprężyn w pedałach oraz rzepów w bucie.

Widok na Wały Chrobrego
Wczoraj i dzisiaj wziąłem na tapetę zasyfione linki i pancerze. Obróciłem rower do góry kołami i nalałem do pancerzy smar do łańcucha. Manualnie coś tam na siłę poszarpałem. Odkręciłem hamulce i obstukałem od błota. Finalnie jest tak, że działają, chociaż nie odbijają tak do końca jak powinny, bo linka wewnątrz pancerza ma większy opór niż siła pchająca sprężyn hamulca. Nie wiem czy klamka też powinna sprężynować. Wydaje mi się, że lewa klamka sprężynuje, ale prawa na pewno nie będzie, bo kiedyś w czasie kraksy ją rozwaliłem i jest poskładana wg mojej inwencji własnej. Musi być tak jak jest, bo prędzej się pochlastam niż zdecyduję się na wymianę pancerzy, gdyż zdejmowanie i zakładanie owijki = pochlastać się x10, więc w sumie bym się musiał pochlastać 11 razy. Metodą na leniuszka doszedłem za to do wniosku, że mogę wymienić ostatnie 30 cm pancerza tylnego hamulca oraz linkę. Niech będzie taki kompromis, co najwyżej, ale to jeszcze nie teraz. Nie wpadło mi WD-40 pod rękę, a tutaj jeszcze jakieś pole manewru na przyszłość jest. Obecnie sytuacja jest taka, że żaden klocek nie trze o obręcz i to mi wystarcza. Prawdopodobnie będę musiał się trochę pobabrać z tym i to prawdopodobnie na tip top, przy okazji wsadzenia nowych kół, które mają szersze obręcze, a do których zaplanowałem też instalację nowych klocków hamulcowych. To pewnie za 2-3 tys. km, bo na tyle szacuję, że jeszcze obecny napęd starczy. Czyli być może cała procedura odbędzie się nawet w przyszłym roku.

Widok na Wały Chrobrego
Wczoraj i dzisiaj wziąłem na tapetę zasyfione linki i pancerze. Obróciłem rower do góry kołami i nalałem do pancerzy smar do łańcucha. Manualnie coś tam na siłę poszarpałem. Odkręciłem hamulce i obstukałem od błota. Finalnie jest tak, że działają, chociaż nie odbijają tak do końca jak powinny, bo linka wewnątrz pancerza ma większy opór niż siła pchająca sprężyn hamulca. Nie wiem czy klamka też powinna sprężynować. Wydaje mi się, że lewa klamka sprężynuje, ale prawa na pewno nie będzie, bo kiedyś w czasie kraksy ją rozwaliłem i jest poskładana wg mojej inwencji własnej. Musi być tak jak jest, bo prędzej się pochlastam niż zdecyduję się na wymianę pancerzy, gdyż zdejmowanie i zakładanie owijki = pochlastać się x10, więc w sumie bym się musiał pochlastać 11 razy. Metodą na leniuszka doszedłem za to do wniosku, że mogę wymienić ostatnie 30 cm pancerza tylnego hamulca oraz linkę. Niech będzie taki kompromis, co najwyżej, ale to jeszcze nie teraz. Nie wpadło mi WD-40 pod rękę, a tutaj jeszcze jakieś pole manewru na przyszłość jest. Obecnie sytuacja jest taka, że żaden klocek nie trze o obręcz i to mi wystarcza. Prawdopodobnie będę musiał się trochę pobabrać z tym i to prawdopodobnie na tip top, przy okazji wsadzenia nowych kół, które mają szersze obręcze, a do których zaplanowałem też instalację nowych klocków hamulcowych. To pewnie za 2-3 tys. km, bo na tyle szacuję, że jeszcze obecny napęd starczy. Czyli być może cała procedura odbędzie się nawet w przyszłym roku.
Niedziela, 16 maja 2021Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Night bike po mieście
Rower:
Bridgestone20.75 km (0.20km teren) czas jazdy: 01:18 h AVS:15.96km/h
Dzisiaj tegoroczna inauguracja Bridgestona. Wheeler stoi na razie i czeka na male robótki. Myślałem, że go zrobię, ale przedobrzyłem, dlatego dzisiaj szosa. Pogoda dzisiaj słaba. W czasie słonecznej aury nie wyszedłem, bo uznałem, że skoro idę na szosę to przetestuję jak przedni Bontrager się będzie spisywał pod Roxem na nowym uchwycie. Ostatecznie ruszyłem dopiero o 23:30 spod domu i to jeszcze z wątpliwościami. Okazuje się, że zapiekły mi się linki wraz z błotem i klamki nie odbijają, a szczęki tak nieśmiało tylko się cofają. Będzie zabawa z tym, mam nadzieje, że wystarczy smar do pancerzy + ewentualnie WD40. Jeśli nie, to mnie to trochę martwi, bo polubiłem się z tymi pancerzami i linkami. Są ze mną już 14 lat. :)
Pojechałem sobie do Jeziora Głębokiego. Ponieważ zaczął kropić deszcz to zawróciłem, a jak przyszła większa chmura przeczekałem na przystanku. Jakieś 10 minut później drugi raz zrobiłem sobie przerwę. Tym razem w lesie pod drzewami. Spędziłem tam chyba pół godziny, bo gdy zaczęło padać, to nie przestawało. Potem gdy wyjechałem zniecierpliwiony, to okazało się, że to już nie deszcz tylko chyba krople z wyższych gałęzi spadają na niższe, ale odgłosy były takie jakby to padał prawdziwy deszcz.
Wróciłem do domu, trochę z niedosytem. Bontrager pod licznikiem siedzi dobrze, można regulować kąt nachylenia. Jedna wada jest taka, że nie widać czujnika stanu naładowania akumulatora. Muszę wychylać głowę na boki. Dodatkowo krótkie kabelki nie sięgną do ładowania z powerbanka, więc muszę pamiętać zabrać z domu kabel microUSB.

Pod Netto Areną

W czasie deszczu nr 1 pod wiatą przystankową na al. Wojska Polskiego w okolicy nowego ronda, którego nazwy nie znam, a sprawdzać w tej chwili nie będę
Z minusów takich prawdziwych, to w czasie jazdy czułem nieprzyjemne uczucie w prawym kolanie. I to jest oznaka, że siodełko jest zbyt wysoko. Wsadziłem nowe wkładki do butów Shimano. Te wkładki to jakaś tania wersja shimanowska, ale za to dosyć gruba. Podniosły mi się stopy w butach pewnie o jakieś 2 mm. Zawsze coś. Zaczynam jednak przeglądać internet w poszukiwaniu skutecznych sposobów ruszenia sztycy, bo nie może być tak, że będę regulował odległość od dupy do pedałów za pomocą butów z grubszą lub cieńszą podeszwą!
Pojechałem sobie do Jeziora Głębokiego. Ponieważ zaczął kropić deszcz to zawróciłem, a jak przyszła większa chmura przeczekałem na przystanku. Jakieś 10 minut później drugi raz zrobiłem sobie przerwę. Tym razem w lesie pod drzewami. Spędziłem tam chyba pół godziny, bo gdy zaczęło padać, to nie przestawało. Potem gdy wyjechałem zniecierpliwiony, to okazało się, że to już nie deszcz tylko chyba krople z wyższych gałęzi spadają na niższe, ale odgłosy były takie jakby to padał prawdziwy deszcz.
Wróciłem do domu, trochę z niedosytem. Bontrager pod licznikiem siedzi dobrze, można regulować kąt nachylenia. Jedna wada jest taka, że nie widać czujnika stanu naładowania akumulatora. Muszę wychylać głowę na boki. Dodatkowo krótkie kabelki nie sięgną do ładowania z powerbanka, więc muszę pamiętać zabrać z domu kabel microUSB.

Pod Netto Areną

W czasie deszczu nr 1 pod wiatą przystankową na al. Wojska Polskiego w okolicy nowego ronda, którego nazwy nie znam, a sprawdzać w tej chwili nie będę
Z minusów takich prawdziwych, to w czasie jazdy czułem nieprzyjemne uczucie w prawym kolanie. I to jest oznaka, że siodełko jest zbyt wysoko. Wsadziłem nowe wkładki do butów Shimano. Te wkładki to jakaś tania wersja shimanowska, ale za to dosyć gruba. Podniosły mi się stopy w butach pewnie o jakieś 2 mm. Zawsze coś. Zaczynam jednak przeglądać internet w poszukiwaniu skutecznych sposobów ruszenia sztycy, bo nie może być tak, że będę regulował odległość od dupy do pedałów za pomocą butów z grubszą lub cieńszą podeszwą!
Czwartek, 13 maja 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike
Night bike po Puszczy Wkrzańskiej
Rower:
Wheeler50.53 km (20.50km teren) czas jazdy: 03:09 h AVS:16.04km/h
Niedawno odkryłem, że nie mając wykupionych płatnych bajerów na Stravie mogę zapisać sobie czyjąś wycieczkę jako swoją we własnej bazie przygotowanych tras, a następnie pobrać plik gpx i wczytać do Roxa. Dzisiaj postanowiłem przejechać jedną z takich "ukradzionych" tras. Jeden z dawnych znajomych, którego obserwuję na Stravie, robi ciekawe krajoznawcze wyjazdy terenowe, które potem okazują się idealnymi pomysłami dla mnie i ułatwiają mi robotę, bo nie muszę gdybać, którędy skomponować trasę. Koniec końców, dzisiejszy wyjazd nie był dokładnie taki, jak zgapiony gotowiec, ale sporo szło według konwencji i klimatu tej trasy.

Pierwszy raz byłem w wielu miejscach w lesie w okolicy Jeziora Głębokiego. Postanowiłem tez, że ominę Żółtew, bo jest tam sporo piachu i w nocy nie miałem ochoty przejeżdżać koło posesji z końmi, gdzie w przeszłości zawsze psy darły japę i mnie to stresowało. Jeszcze zanim dojechałem do Bartoszewa zrobiło się całkiem ciemno.
W lesie między Tanowem i Trzeszczynem zakopałem się w piachu i musiałem przez to się przez kilka minut bawić w małego serwisanta, ale będzie dobrze. Nie pamiętam czy w przeszłości też miałem takie problemy z piachem i nie wiem czy uzasadnione jest zwalić na bieżnik opon, który sobie z nim teraz bardzo nie radzi. Bo teraz to jest dosłownie tak: piach = kłopoty.
Do Polic dojechałem ścieżką, a z Polic kierunek na Przęsocin. Do Przęsocina prowadzi droga dla rowerów, asfaltowa zresztą. W Przęsocinie budowana jest kontynuacja. Nie wiem czy to był do końca mądry pomysł, ale skierowałem się w stronę lasu ponownie. Jedyne co pamiętałem z przeszłości, to że będą jakieś domostwa, psy będą szczekać, potem trochę płaskiego (najpierw pola, potem lasy) i jakoś tam sobie wrócę w miarę wygodnie. Tak właściwie było, ale jeszcze zanim dojechałem do przyjemnego lasu, to był las nieprzyjemny wyposażony w nawierzchnię z piachu. Jak widać na załączonym obrazku w pewnym momencie jeszcze się zagapiłem i zrobiłem kawałeczek naokoło (akurat dodałem sobie fragment pod górkę ekstra).
Dalej już bez żadnych przygód. Zdjęć z dzisiaj żadnych nie ma, ponieważ było zbyt ciemno, a jak jest ciemno to rozsądek podpowiada, żeby uciekać przed wilkołakami, a nie focić czerń nocy.

Pierwszy raz byłem w wielu miejscach w lesie w okolicy Jeziora Głębokiego. Postanowiłem tez, że ominę Żółtew, bo jest tam sporo piachu i w nocy nie miałem ochoty przejeżdżać koło posesji z końmi, gdzie w przeszłości zawsze psy darły japę i mnie to stresowało. Jeszcze zanim dojechałem do Bartoszewa zrobiło się całkiem ciemno.
W lesie między Tanowem i Trzeszczynem zakopałem się w piachu i musiałem przez to się przez kilka minut bawić w małego serwisanta, ale będzie dobrze. Nie pamiętam czy w przeszłości też miałem takie problemy z piachem i nie wiem czy uzasadnione jest zwalić na bieżnik opon, który sobie z nim teraz bardzo nie radzi. Bo teraz to jest dosłownie tak: piach = kłopoty.
Do Polic dojechałem ścieżką, a z Polic kierunek na Przęsocin. Do Przęsocina prowadzi droga dla rowerów, asfaltowa zresztą. W Przęsocinie budowana jest kontynuacja. Nie wiem czy to był do końca mądry pomysł, ale skierowałem się w stronę lasu ponownie. Jedyne co pamiętałem z przeszłości, to że będą jakieś domostwa, psy będą szczekać, potem trochę płaskiego (najpierw pola, potem lasy) i jakoś tam sobie wrócę w miarę wygodnie. Tak właściwie było, ale jeszcze zanim dojechałem do przyjemnego lasu, to był las nieprzyjemny wyposażony w nawierzchnię z piachu. Jak widać na załączonym obrazku w pewnym momencie jeszcze się zagapiłem i zrobiłem kawałeczek naokoło (akurat dodałem sobie fragment pod górkę ekstra).
Dalej już bez żadnych przygód. Zdjęć z dzisiaj żadnych nie ma, ponieważ było zbyt ciemno, a jak jest ciemno to rozsądek podpowiada, żeby uciekać przed wilkołakami, a nie focić czerń nocy.