Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 78042.99 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8304.55 km
  • Czas na rowerze na BS: 161d 20h 43m
  • Prędkość średnia na BS: 20.08 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2025: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od 2025 r.

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Archiwum

Linki

Sobota, 17 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.

Trenażer

Rower:Tacx
10.98 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:35 h AVS:18.82km/h praca: 203 kcal

Wczoraj zrobiłem sobie przerwę, a dzisiaj już nie ma obijania. Stopniowo na tyle wydłużyłem te "jazdy", że zaczynają powoli wchodzić w nudę. Ostatnio odkryłem, a dzisiaj potwierdziłem, że pulsometr Sigma PC 15.11 ma wbudowany algorytm, który praktycznie nie nabija spalania kalorii przy pulsie poniżej 100 uderzeń na minutę.
Czwartek, 15 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.

Trenażer

Rower:Tacx
9.09 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:30 h AVS:18.18km/h praca: 234 kcal

Środa, 14 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.

Trenażer

Rower:Tacx
7.82 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:26 h AVS:18.05km/h praca: 171 kcal

Wtorek, 13 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.

Trenażer

Rower:Tacx
6.58 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:23 h AVS:17.17km/h praca: 155 kcal

Poniedziałek, 12 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.

Trenażer

Rower:Tacx
5.77 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:20 h AVS:17.31km/h praca: 177 kcal

Niedziela, 11 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.

Trenażer

Rower:Tacx
5.29 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:18 h AVS:17.63km/h praca: 155 kcal

Sobota, 10 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.

Trenażer po przerwie

Rower:Tacx
4.24 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:15 h AVS:16.96km/h praca: 118 kcal

Pierwsze kręcenie po tym jak odpuściłem na jakiś czas rower. Teoretycznie powinienem się zabrać za trenażer już wcześniej, ale przerażała mnie wizja znalezienia miejsca, gdzie finalnie się rozstawić z całym ekwipunkiem. Mam nadzieję, że teraz stopniowo się rozkręcę i w miarę bezboleśnie wyjadę znowu na świeże powietrze, najlepiej MTBekiem to lasu.
Sobota, 6 marca 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Terenowa przygoda w kierunku południowym

Rower:Wheeler
84.23 km (26.00km teren) czas jazdy: 05:18 h AVS:15.89km/h

Bardzo mi się spodobała trasa, którą jechałem w lutym wtedy gdy spadł śnieg i przymroziło. Zaprojektowałem sobie kilka takich wariantów na południe różniących się między sobą długością. Na dzisiaj zmodyfikowałem nieco poprzednią trasę by uwzględnić kondycję kolan oraz wyeliminować najbardziej upierdliwe fragmenty, czyli podjazdy i nierówne dzikie ścieżki.




Starałem się jak mogłem by nie wjeżdżać niepotrzebnie wysoko, tylko po to by za kilka km zjechać w dół, więc ominąłem Puszczę Bukowa nieco "bokiem" wjeżdżając tylko w jej obrzeża. Walory wizualne akurat na plus, bo już poprzednia wycieczka i fragment lasu przed Kołbaczem poza szlakiem rowerowym uświadomiły mi, że każdy las jest piękny!




Dzisiaj miałem możliwość posmakować płaskiego lasu i różnej nawierzchni. Była ubita droga leśna, był szuter, droga leśna z użyciem gruzu, były też na drodze kamienie, był piach. Zdecydowanie jestem fanem szutru.







Cmentarzyk dla zwierząt

Dzisiaj też trochę wróciły wspomnienia jak to było kiedyś. Przypomniało mi się, że już w niektórych miejscach byłem czy to na góralu czy to na szosie dawniej z kolegami, którzy już teraz nie jeżdżą na rowerach. To było w 2008. Właściwie cała trasa po przejechaniu przez wiadukt z "gotyckim łukiem" i wjechaniu w teren była super.



Za chwilę będę przejeżdżać pod S3. Piaskowy fragment drogi, najbardziej nieprzejezdne kilkaset metrów z dzisiaj.








Wyjeżdżam z lasu na DW 120 między Gryfinem, a Wełtyniem. Po chwili znowu wjechałem do lasu.




Jezioro Wełtyńskie


Jezioro Wełtyńskie po raz wtóry


Domki kempingowe nad Jeziorem Wełtyńskim

Teren skończył się na chwilę za Wełtyniem, ale po kilku km znowu wjechałem w las. Wtedy już zaczynało zmierzchać, co było trochę krajobrazowo negatywne, ale dawało dodatkowe emocje związane z jazdą w nieznanym. To było przed Steklinkiem (ten fragment na zachód na samym dole jest cały terenem aż do Krajnika). Parę km przed Gryfinem pożegnałem się ostatecznie z terenem i od tej pory tylko asfalcik. Bardzo żałuję, że końcówka była po ciemku, ponieważ pierwszy raz jechałem wioseczkami aby oddalić się od DK31, która jest wąska i po której zawsze nieprzyjemnie mi się jedzie z samochodami. Następną trasę zaplanuję tak, żeby nie kontynuować po DK31, ale pojechać ku Starym Brynkom i powrót też zrobić terenem.

Dzisiaj nie musiałem ładować w trasie ani lampek, ani licznika. Odkryłem za to, że to nie mrozy uniemożliwiały mi poprzednimi razami ładowanie tylko najzwyczajniej w świecie kabelek micro USB się uszkodził. Prawdopodobnie sam go uszkodziłem w trakcie ładowania w czasie jazdy, musiała się wygiąć końcówka. Finalnie ani akumulatorki, ani żadne inne elektroniczne fanty, tym bardziej lampka bontragera, w której myślałem, że wygiąłem złącze USB nie nawalają, a ja nie będę musiał wozić zapasówek elektronicznych w kieszonce na plecach w ciepełku.

A jak dzisiaj nogi? Lewe kolano nawaliło, ale nie tak bardzo. Poprzednio w drodze powrotnej nieco obniżyłem siodełko. Poluzowałem też sprężyny w pedałach i znalazłem ustawienie kolana, które pozwala na więcej. Tak sobie uświadomiłem, że ja jeździłem we wszystkich rowerach na maksymalnie dokręconych sprężynach, bo poprzednie bloki miałem tam mocno starte, że i tak nogi same mi się wypinały w czasie jazdy i być może teraz też powinienem jeszcze poluzować sprężyny. Wiem, że wszystkich to bardzo interesuje, dlatego nie omieszkam zdać relacji. :D
Niedziela, 28 lutego 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

W kierunku Jeziora Miedwie

Rower:Wheeler
87.42 km (18.50km teren) czas jazdy: 05:04 h AVS:17.25km/h

Wyruszyłem z zamiarem okrążenia Jeziora Miedwie. Ponieważ jednak mój start miał miejsce dopiero po godzinie 14 lub jeszcze później, to musiałem sobie dać z tym pomysłem spokój. Część trasy przejechałem wg planu, a potem zaczęły się kłopoty z kolanem i zrobiło się na tyle ciemno, że jedyną rozsądną opcją był jak najszybszy powrót.


Początek trasy to dojazd na prawobrzeże i złapanie szlaku 20A na wschód w kierunku Stargardu.




W Płoni miałem możliwość przesiąść się na asfaltową ścieżkę do Kołbacza, ale na ile się dało to wjechałem w las unikając ludzi.








Za Kołbaczem zjechałem na drogę z ażurowych betonowych płyt i tak się tułałem przez następne kilometry z krótką przerwą na asfalt.





Na zdjęciu wyżej po lewej stronie widoczny szczyt Katarzynka 31,4 mnpm








Kierunek na Giżyn. W ubiegłym roku jechałem ten fragment na szosie.

Przed dojechaniem do starej DK3 zaliczyłem jeszcze trochę płyt i drogi gruntowej. Właściwie na porządny asfalt wjechałem dopiero po zmroku. Jadąc w terenie świeciłem sobie 1200 lm.

Ruch samochodowy był jak na niedzielny wieczór spory, dlatego zdecydowałem się na skręt na Stare Czarnowo, a następnie na Dobropole Gryfińskie i Kołowo. Znam tę trasę, jechałem dobre kilka razy w ubiegłym roku na szosie, tylko w drugą stronę. Tym razem było pod górkę, w zupełnej ciemnicy nocy, nieprzyjemnie. I tylko 1200 lm Fenixa dodawało nadziei, że zobaczę odpowiednio wcześniej wilka, o którym czytałem że w Puszczy Bukowej mieszka. Ale to nie wilk na mnie szczekał, tylko pies w Kołowie. Do Podjuch zjechałem za to przyjemnym zjazdem i nawet pierwszy raz od dawna przewiało mi trochę głowę, skutkiem czego był nieco bardziej zatkany nos przez następne dni.



Niedziela, 21 lutego 2021Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Stepnicy

Rower:Wheeler
131.48 km (16.50km teren) czas jazdy: 07:13 h AVS:18.22km/h praca: 8085 kcal

Dzisiaj pojechałem rowerem MTB do Stepnicy. Wyjazd wyszedł mi późno, bo dopiero o 13. Spodziewałem się około 8 godzin pedałowania i 10 godzin całego wyjazdu. Wyszło nieco inaczej.


Pierwszy raz widziałem, jak lodołamacz pracuje krojąc lód. Zdjęcie zrobione w Mostu Cłowego.


Na osiedlu Załom

Zaprojektowana na dziś trasa w oryginale miała potencjał na prawie 50 km w terenie. Ponieważ jednak relatywnie niedawno jechałem do Lubczyny wzdłuż Jeziora Dąbie i nie chciałem się zajechać, to zrezygnowałem z tego odcinka i wybrałem asfalt. W teren wjechałem dopiero w Borzysławcu, około kilometr za Lubczyną i to była taka kontynuacja od miejsca, z którego poprzednio zjechałem ze szlaku.


Widoki były ładne, jednak nawierzchnia niesprzyjająca. Roztapiający się śnieg spowodował, że droga gruntowa bardzo spowalniała, czułem jak opony przyklejają się do wilgotnego gruntu. Nieprzyjemnie się jechało.






Niedługo nawierzchnia się zmieniła i jechałem po ażurowych betonowych płytach, by za niedługo dojechać do szutru.







Poprzednim razem skręciłem w prawo, z tym że wtedy mając na celu Goleniów. Dzisiaj po zerknięciu na mapę zdecydowałem pojechać prosto, by nieco skrócić trasę.


Pauza w okolicy Krępska. Dzisiaj uciekałem z DW 111 w teren. Jest ruchliwa, na początkowym odcinku wąska, kierowcy szybko jeżdżą. W lesie nie spotkałem żadnego człowieka, a tym bardziej samochodu.


Minusy jazdy terenem. Chlapa i zwiększone opory toczenia.






Posesja w lesie, parę km przed Stepnicą. Strasznie ujadały psy. Jeśli szczekają, a nie widać, to znaczy, że za płotem. Te lub ten były dodatkowo w klatce na podwórku. Taki rzeczopies w wersji alarm.


Terenowy dojazd do okolic Stepnicy



Chciałem podjechać na plażę, ale sporo osób było, więc odpuściłem sobie główną część. W listopadzie były pustki, a dzisiaj na parkingu sporo samochodów, dużo spacerowiczów i rodziny z dziećmi. Zero dystansu i nikogo z prawidłowo ubraną maseczką.

Widok na molo w Stepnicy

Gdybym wiedział, że przez większą część drogi powrotnej będę znowu miał kłopoty z bolącymi kolanami, to bym sobie odpuścił dodatkowe atrakcje turystyczne. No, ale nie wiedziałem, ponieważ nie jestem jasnowidzem. Na zdjęciu niżej widoczne Jezioro Zielonczyn. Bardzo chciałem ze Stepnicy pojechać jeszcze kawałek na północ, żeby wrócić przez Krokorzyce, Widzieńsko i Wierzchosław, które są na drodze do Miękowa. W ubiegłym roku wracałem tędy z wycieczki do Wolina i podobały mi się leśne klimaty. Oczywiście jedzie się po asfalcie. Jezioro było 300 m od drogi. To miejsce jest oznaczone na mapie czerwoną elipsą.



A ta miejscówka znajduje się na szczycie Góry Zielonczyn, także w czerwonej elipsie na mapie. Za moimi plecami jest widok na leśną panoramę okolicy, ale ze względu na porę dnia zdjęcie wyszło takie ciemne, że go nie wrzucam. Ładne zdjęcie jest w Google Maps.
Na moim zdjęciu widać w tle wieżę obserwacyjną. Wg mapy z Góry prowadzi druga ścieżka i nawet widziałem na drzewie znaczki zielonego szlaku, jednak było tak stromo i w rzeczywistym terenie nie widziałem fizycznie ścieżki, że zawróciłem i zjechałem podobnie, jak wjechałem. Z tą tylko różnicą, że wyjechałem innym wyjazdem z lasu by ominąć topiący się lód na parkingu, gdzie chwilę wcześniej wciągnąłem trochę wody do butów. Ale gleby nie zaliczyłem.

Za kilkanaście minut zrobiło się całkiem ciemno. Jechałem dzisiaj z Fenixem na niedoładowanym akumulatorkach, bo zawsze biorę jeszcze zapasowe. Okazuje się, jednak że albo się rozładowały ostatnio w zimnie, albo dzisiaj także od zimna odmówiły posłuszeństwa. Gdy chciałem podładować licznik korzystając z powerbanka, w którym zawsze wożę jeszcze kolejny akumulatorek, skończyło się niepowodzeniem. A wczoraj wieczorem ten akumulatorek był ładowany. Musiałem teraz wykorzystać jeden z zapasowych akumulatorków, które miały iść do lampki Fenix jako rezerwa. Tak w ogóle dzisiaj Fenix mi odpadł w czasie jazdy i zaliczył beton. W domu robiłem kilka rzeczy na raz i wsunąłem lampkę bez zatrzaśnięcia. Po kilku km od wyjechania z domu zsunęła się i pierdyknęła o krawężnik, ale działa. W Goleniowie podpiąłem do ładowania z powerbanka przedniego Bontragera, ale nie poszło. Akumulatorek się rozładował. Zawsze zabieram ze sobą 5 akumulatorków: 2 w Fenixie, 1 w powerbanku i 2 zapasowe do Fenixa. Teraz wsadziłem do powerbanka właśnie ostatni zapasowy akumulatorek. Poszło. Ale niefortunnie odgiąłem kabel wtykając go w otwór micro usb, teraz kabel musi być odpowiednio odgięty, inaczej nie ładuje. Może uda mi się jakoś niedestrukcyjnie otworzyć obudowę i poprawić lutownicą, kto wie. Trochę mnie to wkurzyło, bo bardzo będzie utrudniać jednoczesne świecenie i ładowanie w przyszłości. Mówi się trudno, życie.


Widok z Mostu Cłowego. Kra już tylko przy brzegu. Praca lodołamacza dała efekt.


Po lewej kościół Św. Jana Ewangelisty, po prawej Katedra Św. Jakuba

Z Goleniowa do Szczecina wróciłem przez Lubczynę. W domu byłem dopiero po północy. Przez ostatnie 40 km męczyłem się z kolanami. Jakieś 8 km szedłem z buta (nie nabijalem tego do dystansu). Jak liczyłem, to pieszo szedłem przez 2 godziny. Kiepski był ten powrót. Ale chyba w końcu wpadłem na to, co jest przyczyną problemów. Gdy pierwszy raz nawaliły mi kolana, to kilka rzeczy było tego dnia wyjątkowych niż zawsze: dwutygodniowa przerwa od roweru, powrót do starych butów z cieńszą podeszwą, nowe bloki w butach. Następnym razem poluzuję sprężyny w pedałach.

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl