Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 75172.76 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8181.95 km
  • Czas na rowerze na BS: 154d 14h 27m
  • Prędkość średnia na BS: 20.25 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2023: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od VI 2023

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Znajomi


Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Night Bike

Dystans całkowity:9384.14 km (w terenie 582.41 km; 6.21%)
Czas w ruchu:459:14
Średnia prędkość:20.43 km/h
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:92058 kcal
Liczba aktywności:131
Średnio na aktywność:71.63 km i 3h 30m
Więcej statystyk
Niedziela, 18 lipca 2021Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka nad Morze Bałtyckie

Rower:Wheeler
210.00 km (13.65km teren) czas jazdy: 10:14 h AVS:20.52km/h praca: 8425 kcal

Na dzisiaj rozpatrywałem dwie możliwości: kierunek południowy na szosie do granicy w Siekierkach lub kierunek północny na góralu. Wybrałem tę drugą opcję, ponieważ wg prognozy miała być tutaj niższa temperatura. Rzeczywiście nie było takiego skwaru jak tydzień temu.


Bardzo dobrze, że pojechałem na rowerze MTB, mimo że prawie sam asfalt, ponieważ ten asfalt był miejscami w bardzo złym stanie i jazda szosą byłaby obrzydliwa. Właściwie, to jak tak jechałem i mijałem miejsca, które rok temu odwiedzałem na szosie i widziałem te dziury w nawierzchni, to doszedłem do wniosku, że rower szosowy nadaje się tylko na jazdę po NRD. Dla mojego stylu jazdy najlepszy chyba byłby rower grawelowy, bo dziurawe asfalty wymagają czegoś bardziej terenowego niż szosowe slicki, a przy tym bruk, szuter czy leśna ścieżka nie byłyby wyzwaniem. No i wydaje mi się, że rower grawelowy to najbardziej przygodowy typ roweru, a do tego oferujący wygodną pozycję jak na szosie.


Jeszcze przed Goleniowem


Kierunek na Stepnicę


Za Stepnicą jest budowa. Kawałek jest już z nową nawierzchnią, ale zdecydowanie nie polecam roweru szosowego, bo we wsiach jeszcze jest dziko. Roboty mają zostac skończone zdaje się w maju 2022.




W końcu na Wolinie


Obowiązkowe zdjęcie


Dzisiaj zabrałem ze sobą 4,5 litra wody i puszkę 0,5 L bezalkoholowego radlera i to ostatnie to był dobry pomysł. Na przyszłość będę brał chyba nawet dwie puszki. W arsenale jeszcze ukatrupione poprzednim wyjazdem wafle w czekoladzie, która się przykleiła do papierka na amen oraz dwie kanapki z kotletem schabowym. Do tego 5 tabletek z potasem po 150 mg/szt. Wszystko dzisiaj robiłem, żeby tylko nie musieć po te kotlety sięgać, ale w końcu poczułem, że nie dam rady i jednego wciągnąłem. Nawet dobry był mimo ponad 8 godzin w ciepełku.


Ponieważ jechałem dzisiaj w miarę szybko jak na porównywalne wycieczki i miałem świadomość, że nieprędko będę w porównywalnej sytuacji, to zdecydowałem się, że nawet kosztem nocnego powrotu podjadę do Międzyzdrojów. Bocznymi drogami. Dziurawymi. Ah, jak dobrze, że nie wziąłem szosy.






Tu mieszkają żubry


Stąd przyjechałem






Ok, morze cyknięte, więc można wracać



Powrót zrobiłem inną drogą. Najpierw po DK3, a potem wzdłuż S3.





















Dawna DK3, obecnie chyba jakaś DW. Pusto i dobra nawierzchnia, przyjemny odcinek.


Przejście dla zwierząt


Widok z wiaduktu na nowy odcinek S3

To już koniec zdjęć. Do Goleniowa dojechałem już w totalnej szarówce. Powrót przez Lubczynę i Czarną Łąkę. Jakaś masakra muchowo-ćmowa miała miejsce po zapadnięciu zmroku. Parę razy wjechałem w takie chmary, że zdecydowałem się na jazdę bez światła przedniego, o ile było widać jezdnię i nic nie jechało w moją stronę. Ostatnie około 30 km to też walka ze zgonem. W rezerwie miałem jeszcze drugą kanapkę z kotletem schabowym, ale nie chciało mi się otwierać torby i ryzykować, że tym razem kotlet będzie smakować jak kapeć. Z drugiej strony takie danie sobie w kość zwykle na kolejne wyjazdy procentuje, więc doczołgałem się powolutku do finiszu. Teraz jeszcze nie poszedłem spać do 5 nad ranem, bo wcinam po trochu kolejne tabsy i czuję respekt przed potencjalnymi skurczami. Jeśli wejdzie, to będzie to taki skurcz morderca, a ja będę musiał ostro drzeć ryja, do tego obie łydki sa zagrożone, więc zrobię wszystko byle tylko to zablokować. Tak w ogóle, wyszedł mi rekord życiowy na rowerze MTB. Pomału kończą mi się opony i na próbę kupię sobie chyba opony z bieżnikiem jak do grawela tylko, że 26 cali. Tak w ramach testu jak to się jeździ na małym bieżniku po szosie i w lekkim terenie.





Niedziela, 11 lipca 2021Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Barlinka. Część 2.

Rower:Wheeler
200.00 km (27.00km teren) czas jazdy: 10:53 h AVS:18.38km/h praca: 9007 kcal

Dzisiaj znowu wybrałem się w trasę do Barlinka. Właściwie, to można powiedzieć, że dokończyłem to, co ostatnio zakończyło się wtopą. Dojazd do miejsca hańby uczyniłem po asfalcie, ponieważ poprzednio jadąc terenem szło to bardzo wolno, a terenu wcale też tak dużo nie było i nie była to wcale taka super przygoda. Poza tym bałem się, że znowu gdzieś zaflaczę, a przebijać się przez pole cebuli już nie chciałem. Także pierwsze 70 km to asfalt i dopiero za Przelewicami wjechałem w teren.


Wyjeżdżając ze Szczecina


Kąpielisko Dziewoklicz


W Kołowie


Wyjeżdżając powoli z Puszczy Bukowej




Za Starym Czarnowem na dawnej DK 3 w kierunku Pyrzyc


Pyrzyce witają


Rondo w Pyrzycach


Na rowerowym szlaku za Pyrzycami


Leśny fragment


Kleimy! Dzisiaj zielone mi odpadło w czasie jazdy i to po równym asfalcie. Coś musiało się nie pyknąć jak trzeba, bo się zatrzask odłączył. Prawdopodobnie obciążenie + wstrząsy lub źle wpiąłem.


Koniec asfaltowej ścieżki. Półtora km gruntówki. Do przejechania szosą także.


Dojeżdżając do Przelewic


Kawałek za Przelewicami


Pierwsze odstępstwo od dotychczasowych asfaltowych wojaży, czyli wjazd w teren, którym notabene rox już dawno kazał mi się pchać nawet gdy byłem na szosie.


W okolicy Barlinka sporo takich dróg było. Łączą pola i kilkudomkowe wsie. Niefajnie się jechało, ale widoki urokliwe.






Rok temu niechcący wpakowałem się tutaj na szosie. Tym razem już z premedytacją wybrałem te kocie łby, żeby się przejechać bardziej lasem na emtebeku.


Ciekawi mnie jak się tutaj wymijają samochody w czasie zimy







W końcu bocznymi drogami dotarłem do Barlinka. Przejeżdżałem też przez wieś, w której rok temu gonił mnie pies i gdzie wtedy pod górkę nie byłem w stanie mu zwiać. Tym razem było bezpiecznie.




Na rynku odbywał się jakiś koncert. Nie wiem czy to zespół czy jakieś samozwańcze piosenkowanie, bo w pewnym momencie brzmiało jak mocny fałsz :D


W drodze powrotnej okrążając jezioro


Królowa Puszczy Barlineckiej i pięciu kurdupli


O takich nie lubię, gdy jadę w nocy


Takich też


Łoś i lama


No dobra, to jest łoś




No i znowu kamulce!


W tył zwrot na zrobienie zdjęcia, ale kontynuacja jazdy była w drugą stronę


W kierunku Lipian


Niestety ścieżka się skończyła i dalej była droga żwirowa. Około 4 km. Po mniej, więcej połowie zaczął się regularny tłuczeń. To był fragment, gdzie bałem się, że przyflaczę. Musiałem jechać powoli, nie dało rady szybciej, bo fizycznie było nieprzyjemnie, a z drugiej strony cały czas ryjek atakowały mi wstrętne muszyska. W końcu utrapienie się skończyło i dotarłem do jakiegoś asfaltu.


Jezioro w Lipianach










Ostatnie zdjęcie z dzisiaj

Wracajac z Lipian zdecydowałem, że będę się trzymał głównej drogi. W planach pierwotnie była jazda boczniakami, ale biorąc pod uwagę, że była niedziela, pora meczowa i ogólnie nie lubię niespodzianek w nocy, to uznałem, że tak będzie najlepiej. Całą trasę do Szczecina przejechałem już po starej trójce, nawet olałem skręt na ścieżkę w okolicy Starego Czarnowa, bo żadna frajda w nocy przez las jechać samemu. Na DK 10 w okolicy węzła z S6/A6 trochę musiałem przeczekać i ostro pedałkować by mnie nie dogonili barany jadące szybciej niż przepisowe 40 km/h. Potem mogłem ogłosić sukces, że będę żył i jeszcze dokręcić do równych 2 stówek.

Zaskakująco dobrze zniosłem dzisiejszy wyjazd. W trasie zjadłem tylko dwie kanapki i 3 lub 4 wafelki. Zdziwiło mnie to, bo bałem się, że zabraknie mi paliwa. Okazuje się jednak, że jedząc na umór dzień przed wyjazdem i wcinając potrójne śniadanie napakowałem się kaloriami na zapas. Wody też mi wystarczyło. Na styk, ale wystarczyło. Gdybym wyjechał jak normalny człowiek o 8 rano, zamiast o 12, to pewnie bym nie dał rady z uwagi na zbyt mało wody. Powoli kończą mi się pomysły na wycieczki, bo mam wrażenie, że już wszędzie, gdzie jestem w stanie dojechać to byłem, a jazda w nieznane jest lepsza niż pultanie się kolejny raz w tych samych miejscach.



Piątek, 9 lipca 2021Kategoria .Bridgestone., Night Bike

Okolice Szczecina

Rower:Bridgestone
50.89 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:30 h AVS:20.36km/h

Niedziela, 4 lipca 2021Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Pętla przez Nowe Warpno

Rower:Bridgestone
103.03 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:27 h AVS:23.15km/h

Dzisiaj podobny kierunek jak wczoraj, ale już z założenia trasa na stówkę. Przez Głębokie i Dobrą do Dobieszczyna i Nowego Warpna. Powrót przez Trzebież, Police i Żelechową. Powrót trochę nocny.



Środa, 23 czerwca 2021Kategoria .Romet., Night Bike, zz Foto zz

Po mieście

Rower:Romet
30.65 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:33 h AVS:19.77km/h

Po mieście fioletowym cudeńkiem!
Sobota, 19 czerwca 2021Kategoria .Bridgestone., Night Bike

Pętla przez Police

Rower:Bridgestone
49.83 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:16 h AVS:21.98km/h

Dzisiaj spotkała mnie mała niespodzianka. ROX nie chciał się uruchomić. Zawiecha totalna. Napisałem potem do sigmy, jak to zresetować, ale niestety nie pomogło. Będzie reklamacja. Teraz doceniłem jak to jednak dobrze by było mieć nadal założony stary licznik na zapas. Dzisiaj jednak skorzystałem z telefonu. Kabelkowy licznik kilka dni później się znowu przyczepił.
Środa, 9 czerwca 2021Kategoria .Romet., Night Bike

Po mieście

Rower:Romet
25.98 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:27 h AVS:17.92km/h

Zwyczajne kręcenie po mieście, trochę w okolicy kąpieliska Arkonka, bez szału, tak dla poruszania tyłka. Night bike trochę wyszedł, bo wystartowałem przed zmrokiem.
Sobota, 29 maja 2021Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Bardzo przygodowa wycieczka na południe

Rower:Wheeler
132.42 km (57.40km teren) czas jazdy: 07:30 h AVS:17.66km/h

Dzisiaj w końcu wybrałem się na trasę, którą wymyśliłem sobie w zimie i o przejechaniu której marzyłem już od jakiegoś czasu. Wszystko się ułożyło super: pogoda, dobór ciuchów, zasoby żywnościowe skonsumowane przed i zabrane ze sobą, urokliwe widoki w lesie i poza nim oraz niewielu kierowców kretynów. Obyło się także bez problemu z kolanami.

Wrzucam bardzo dużo zdjęć, bo bylem zachwycony widokami, a za drugim razem nie będę już tak obszernie pstrykać, gdy się wybiorę w te rejony.

Chyba rozgryzłem w końcu Stravę od strony technicznej, więc linkuję do przebiegu trasy. Nie rozgryzłem jej do końca, ale opanowałem już opcję "kradnięcia" gpxów z fajnymi trasami innych userów, samemu nie mając wersji premium. Jednak ta trasa w całości autorska. ;)

Z domu wyjechałem późno, bo dopiero około 15:30, ale miałem ze sobą wszystkie świecidełka i zapasowe akumulatorki, więc mogłem sobie pozwolić na nocne powroty.

Na wyjeździe z miasta; widok z mostu w ciągu ul. Floriana Krygiera


Droga Chlebowska


Wciąż w Puszczy Bukowej


Paśnik


Leżący las






Po minięciu chyba strzelnicy skończyła się wygodna droga i kontynuowałem trawiastym takim czymś. Trochę niewygodnie, ale widoki boczne były przednie:







Sarny i dziki nie-Lubią-to


Na poboczu po dojechaniu do Chlebowa


Widok z wiaduktu między Chlebowem, a Starymi Brynkami na S3 w kierunku południowym


Kawałek dalej ponownie wjechałem w teren.






W zimie nie udało mi się podjechać pod to wzniesienie widoczne w prawej części zdjęcia.




Sarny i dziki nie-Lubią-także-to




Coraz bliżej Wełtynia. Zaczynają się jeziora.








Jezioro Wełtyń



Za Wirówkiem pomyliłem trasę bo jakaś czworonożna suka wybiegła z posesji i przestałem na chwilę patrzeć na mapkę. Wpieprzyłem się w ślepą uliczkę na jakąś posesję sąsiednią, ale na szczęście śmierdząca baba z papierosem uspokoiła psa, bo bym chyba musiał go uszkodzić, żeby się pozbyć zagrożenia. Dałbym radę, taki niesięgający do piasty nawet.


Po oddaleniu się od psowych rewirów wjechałem w taki oto przyjemny dla oka fragment trasy.










Piaskowy fragment. Kilka km dzisiaj takich było.


W zielonym ciuchy na wieczoronoc. Trochę za mało picia zabrałem ze sobą, bo tylko 1,25 L, ale dzięki późnemu wyjściu i nocnemu powrotowi wystarczyło.


















Na szlaku rowerowym nr 3


















Na zdjęciu wyżej widać zająca. Siedzi dosyć daleko przy lewej krawędzi drogi.




Na jakiś kilometr po DK31 po to by za chwilę znowu wjechać do lasu.



Później było już na tyle ciemno i późno, że nie robiłem więcej zdjęć. Zmieniłem nieco trasę powrotną w stosunku do rysunkowych planów z mapy. Było to spowodowane brakiem potencjalnego funu w jeździe w nowym terenie w nocy i chęci przyspieszenia powrotu do domu. W okolicy Ognicy złapalem flaka w tylnym kole. Na szczęście powietrze schodziło na tyle powoli, że nie musiałem zmieniać dętki, jednak nie ucieszyłem się, gdy początkowo stwierdziłem, że jest miękko. Dochodziła 21, a do domu jeszcze 50 km było. Dopompowałem i po 30 km ponownie. Wystarczyło.

Wnioski z dzisiaj:
-najprzyjemniej jest jeździć po szutrach, drogi leśne/szutrowe są lepsze niż zorganizowane i oznaczone szlaki rowerowe, ponieważ na tych ostatnich można spotkać więcej ludzi, przez co znika uczucie przygody w nieznanym terenie,
-błoto zawsze śmierdzi,
-omijać szerokim łukiem ultrazadupia (bo psy),
-jazda w terenie daje więcej możliwości alternatywnego powrotu i mentalnego projektowania trasy ad hoc (szosa pod tym względem ssie pałkę),
-wymyślać trasę powrotną w wersji asfaltowej, ale za to robić dłuższą pierwszą część terenową.




Środa, 26 maja 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Night bike: Szlaczek Orła Bielika

Rower:Wheeler
53.70 km (7.60km teren) czas jazdy: 02:50 h AVS:18.95km/h

Dzisiaj kolejny raz zgapiłem trasę ze Stravy. Jednak wyjechałem jakieś pół godziny przed zmrokiem i po pierwszym etapie leśno-terenowym postanowiłem, że jednak o tej porze to asfalt jest moim przyjacielem.


Początek był całkiem ok. Zdjęcie niżej na wyjeździe z miasta, gdzieś przed skrętem w lewo na Ostoję w okolicy napisu Przylep na mapie wyżej.


"Odkryłem", że powstaje ścieżka między Przecławiem i Karwowem, ale ponieważ nie było to zgodne z moimi planami, to zawróciłem i kontynuowałem po uprzednio zgapionym śladzie.


W Siadle Dolnym. Coś nowego, gdy ostatnio tutaj byłem lata temu now infrastruktura jeszcze nie istniała.

Jeszcze kilometr i wjechałem w nocny czarnolas. 1200 lm poszło w ruch. Zaczynam się powoli przyzwyczajać i coraz mniejsze wrażenie robi na mnie noc w lesie. Tak sobie pomyślałem by po chwili zmienić zdanie, gdy zaczął się hardkorowy podjazd, który pamiętałem, że istnieje, ale nie z takim stromym pochyleniem niwelety i gdy usłyszałem odgłosy potwora stąpającego w krzakach. Musiałem go widocznie przestraszyć swoim warknięciem, bo ostatecznie oddalił się w popłochu, a ja mogłem się wspinać z prędkością lamusa. Zresztą jak na lamusa przystało, to i tak podprowadziłem.

Dawniej, dawniej tę trasę jechałem w dzień i mogłem się delektować widokami. Teraz tylko świeżym powietrzem. Gdy dojechałem do Moczył i wyjechalem na asfalt w kierunku Kamieńca, nie zjeżdżałem już do lasu zgodnie ze szlakiem. Ten podjazd mnie bardzo zmęczył. Wróciłem zwyczajnie asfaltem. Za jakiś czas przejadę tę trasę jeszcze raz, ale w świetle dziennym.


Niedziela, 23 maja 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Trzebież w wersji MTB

Rower:Wheeler
86.02 km (43.00km teren) czas jazdy: 04:51 h AVS:17.74km/h

Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie pojechać terenem do Trzebieży. Ułożyłem sobie swoją trasę, ale znalazłem na dzisiaj lepszą od znajomego ze Stravy. Jadąc mniej, więcej trzymałem się pierwowzoru.


Dzisiejsza jazda mnie mocno zmęczyła. Nie pamiętam kiedy tyle terenu ostatnio przejechałem. Sporo było szutrów, niewiele piachu, trochę podjazdów w drodze powrotnej. Dzisiaj wyruszyłem lekko po 17:30, a wróciłem o 23:00. Teraz trochę czuję kolana, ale w czasie jazdy nie nawalały, a nie jechałem jakoś asekuracyjnie wcale.

Ponieważ, gdy startowałem było relatywnie ciepło, a to było pierwsze wyjście w bardziej letnich ciuchach, to dla pewności zabrałem na zapas drugą kurteczkę. W ogóle zabrałem ze sobą plecak z wodą, w/w kurtką, czapeczką, rękawkami i snikersami. Skorzystałem tylko z tych ostatnich. Dla treningu ramion i pleców to było dobre, ale nieprzyjemne. Na kolejny tydzień zamontuję drugi uchwyt do zielonej torby podsiodłowej.

Starałem się od samego początku jechać lasem, żeby unikać nawet na wyjeździe z miasta i zaraz za nim ludzi.

Za Jeziorem Głębokiem w kierunku wsi Żółtew


Wybieg dla koni w Żółtewi


Okolice Tanowa


Pierwsza przerwa na snikersa; pozbyłem się części błota z ramy; czynność owa będzie jeszcze powtórzona. Bez chlapaczy wygląd roweru całkowicie się zmienił.


Po wjechaniu w teren za Gunicami; dojazd pożarowy nr 35


Kawałek dalej


Przerwa na snikersa i odchudzanie


Najlepsza tylna lampka, jaką kiedykolwiek miałem


Dojazd pożarowy nr 35 około 300 metrów przez skrzyżowaniem z DW 115


Zmiana nawierzchni, ale to ten sam dojazd pożarowy; coraz bliżej Nowej Jasienicy


Tuż za Nowa Jasienicą w kierunku na Drogoradz


Za Drogoradzem w kierunku na Małą Trzebież


Plaża w Trzebieży


Wieża obserwacyjna i zagroda odchudzająca dla grubasów;)


Marina; pierwszy raz tędy przejeżdżałem. Zdjęcie jest zrobione znad płotu wzdłuż, którego zlokalizowana jest droga dla rowerów


Odkrycie: nowa droga dla rowerów. Nigdy w tym miejscu nie byłem, ale przyjemnie się zaskoczyłem.


W Uniemyślu skręciłem w kierunku Roztoki Odrzańskiej i wkrótce zaczął się wał przeciwpowodziowy


Prawdopodobnie widok na Stepnicę lub jeden z najbardziej nietrafnych podpisów zdjęcia:D


Dalszy fragment wału w gorszym stanie utrzymania; później było jeszcze gorzej, wysoka trawa, chrzan, kapusta (nie ściemniam, dla mnie wyglądało to jak liście kapusty) i jeszcze jakieś kwiatochwasty o wysokości powyżej kierownicy. Upierdliwie się jechało, nieprędko tutaj wrócę.


Widok na GA ZCh Police

Do samych Polic nie dojechałem, musnąłem je tylko przejeżdżając obok dawnej fabryki benzyny syntetycznej, a później w miarę szybko wskoczyłem w las. Na asfalt wróciłem na krótko przed Siedlicami, by już po chwili wjechać w las. Nie przypominam sobie, żeby kiedyś jechał sporą liczbą ścieżek, którymi był powrót. Z miejsc, które coś mogą komuś mówić, to przejechałem koło Wieleckiej Góry i dalej szlakiem Pod Urwiskiem do Polany Harcerskiej, gdzie trwało ognisko. Na asfalt wyjechałem koło Jeziora Goplany. I to było takie zakończenie z terenem.

Dzisiaj jechałem z Fenixem, który robił dobrą robotę i w lesie na zjazdach był nastawiony na 1200 lm. Na podjazdach na 500 lm, bo było jeszcze ogólnie na niebie widać resztki gasnącego błękitu. To była bardzo przyjemna krajobrazowo wycieczka. Oczywiście minusem było to, że przygoda o tyle mniejsza, że to na swoich śmieciach i nie ma tego wrażenia prawdziwej głębokiej nowości, bo i tak wiadomo, że za kilka km będę przecinać asfaltową drogę, po której jechałem już dziesiątki razy. Na pewno za to 100 procent efektywności dla dotlenienia się.

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl