Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2020
Dystans całkowity: | 1001.06 km (w terenie 2.00 km; 0.20%) |
Czas w ruchu: | 45:58 |
Średnia prędkość: | 21.78 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 135 (72 %) |
Suma kalorii: | 14571 kcal |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 100.11 km i 4h 35m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 28 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike
Najtbajkowa pętla przez Police
Rower:
Bridgestone77.07 km (0.40km teren) czas jazdy: 03:28 h AVS:22.23km/h
Dzisiaj chyba ostatnie wyjście w tym miesiącu, więc postanowiłem dobić do pełnego tysiaka. Planowałem pojechać do Trzebieży, ale wystartowałem po 19 i nie było już sensu, bo za ciemno. Dojazd do Polic przez Głębokie, Wołczkowo, Dobrą, Bartoszewo, Tanowo. Powrót przez Skolwin i Gocław. Potem jeszcze 2 dyszki po mieście.
Sobota, 26 września 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Pętla przez Goleniów i Stargard
Rower:
Bridgestone124.57 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:57 h AVS:25.17km/h
Dzisiaj wstałem właściwie jeszcze w nocy, żeby zdążyć wrócić przed deszczem. Wystartowałem o 4:00 i postanowiłem przejechać pewien wariant jednej z moich ulubionych tras. Ponieważ było pusto, to na wyjeździe korzystałem z asfaltu dla samochodów omijając ścieżki rowerowe.
Widok w drodze powrotnej z Mostu Cłowego
Niestety przez pierwsze 2 godziny jechałem w ciemnościach. Jednak niezależnie od tego czy to start, czy finisz, to jazda w nocy nawet po asfalcie jest do bani. Już chyba jednak lepiej finiszować niż zaczynać, bo przynajmniej jest o czym rozmyślać jadąc w ciemnościach: "dojadę czy nie dojadę?" A tak jak dzisiaj, to była nuda.
Specjalnie zmieniłem nieco przebieg trasy, aby uniknąć jazdy po największych wybojach, a jednocześnie nie jechać przez gęste obszary leśne. Na przyszłość jeśli tylko będzie jasno, to wybiorę ponownie wersję z jazdą przez te lasy, bo po prostu jest o wiele ciekawiej. W nocy jednak uznałem, że to żadna frajda i zdecydowałem się na lepszej jakości drogi.
Widok na obwodnicę Stargardu (S10), w tle po lewej stronie cukrownia
Fabryka, ale nie rowerów
Do domu wróciłem jakoś przed wpół do dziesiątej i zdążyłem przed deszczem, który teraz pada. Oj będzie ulewa.
Widok w drodze powrotnej z Mostu Cłowego
Niestety przez pierwsze 2 godziny jechałem w ciemnościach. Jednak niezależnie od tego czy to start, czy finisz, to jazda w nocy nawet po asfalcie jest do bani. Już chyba jednak lepiej finiszować niż zaczynać, bo przynajmniej jest o czym rozmyślać jadąc w ciemnościach: "dojadę czy nie dojadę?" A tak jak dzisiaj, to była nuda.
Specjalnie zmieniłem nieco przebieg trasy, aby uniknąć jazdy po największych wybojach, a jednocześnie nie jechać przez gęste obszary leśne. Na przyszłość jeśli tylko będzie jasno, to wybiorę ponownie wersję z jazdą przez te lasy, bo po prostu jest o wiele ciekawiej. W nocy jednak uznałem, że to żadna frajda i zdecydowałem się na lepszej jakości drogi.
Widok na obwodnicę Stargardu (S10), w tle po lewej stronie cukrownia
Fabryka, ale nie rowerów
Do domu wróciłem jakoś przed wpół do dziesiątej i zdążyłem przed deszczem, który teraz pada. Oj będzie ulewa.
Środa, 23 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike
Do Dobrej i trochę po mieście
Rower:
Bridgestone50.67 km (0.40km teren) czas jazdy: 02:29 h AVS:20.40km/h
Wieczorne wyjście. Teoretycznie wcześniej miałem ochotę przejechać pętlę przez Blankensee, ale ponieważ po ciemku wszystkie drogi wyglądają tak samo, a po naszej stronie granicy też są biegające sarny, to nie pojechałem.
Poniedziałek, 21 września 2020Kategoria .Bridgestone.
Pętla przez Blankensee i trochę po mieście
Rower:
Bridgestone52.94 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:24 h AVS:22.06km/h
Ależ dawno tędy ostatnio jechałem. Dokładnie to w listopadzie 2019. Nic się nie zmieniło.
Niedziela, 20 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Stargardu, Dobrzan, Ińska i Chociwla po raz drugi
Rower:
Bridgestone187.33 km (0.20km teren) czas jazdy: 08:38 h AVS:21.70km/h
Na dzisiejszy wyjazd miałem trzy różne koncepcje. Początkowo chciałem jechać nad morze. Rozważałem też kolejny wypad do Niemiec, tym razem m.in. w okolice Ueckermunde. Tymczasem po przeczytaniu jeszcze raz wszystkich wpisów z wycieczek 100+ z tego roku oraz obejrzeniu zdjęć na kompie zdecydowałem się na przejechanie tej samej trasy, którą zrobiłem około miesiąc temu. Bardzo mi się podobają te okolice. Dużo jezior i lasów, ale także pola i łąki. Piękne krajobrazy.
Dojazd do Stargardu przez Wielgowo i Niedźwiedź. W okolicy Miedwia znowu bardzo dużo ludzi, także rowerzystów. Za Stargardem już dosyć samotnie.
Korek, koreczek, korunio.
Takie tam zdjęcie z wiaduktu na węźle Tczewska. Widok w kierunku nad morze.
68 km i przerwa na jedzonko. Miałem dzisiaj trochę pecha z butelkami. Nie moglem ustabilizować wody pod górną rurą. Dodatkowo kawałek wcześniej druga woda, którą również miałem pod rurą zaczęła się sączyć przez zakrętkę. Potem okazało się, że jeszcze butelka 1,5 L ma dziurkę u góry przez którą co jakiś czas woda kapie mi na nogi, a po powrocie do domu po jakimś czasie odkryłem, że jeszcze zrobiła się druga dziurka i mam na kaflach kałużę.
Kawałek za Dobrzanami.
Opustoszała plaża w Krzemieniu. Miesiąc temu o tej porze była tutaj masa wakacjowiczów. Teraz domki kempingowe stoją puste.
Ponieważ dzisiaj wyjechałem dopiero o godzinie 13, to gdy przybyłem do Ińska już mocno zmierzchało. Niczego nie zwiedzałem, ponieważ spodziewałem się, że w drodze powrotnej mogę mocno zmarznąć i chciałem jak najszybciej wrócić do domu. Ostatecznie jednak moje obawy się nie sprawdziły i ubiór na cebulkę + zimowy komin, jesienne rękawiczki i czapeczka dały radę. Był moment, kiedy temperatura spadła poniżej 6 stopni Celsjusza, a mi było ciepło.
Kiedy dojechałem do Chociwla zupełnie nie miałem ochoty kręcić przez wioski bocznymi drogami i omijać dziury, narażać się na ganiające po wsi psy. Zdecydowałem, że pojade do Stargardu po DK 20. To było dobre posunięcie. W nocy kierowcy wyprzedzają większym łukiem, a dodatkowo miałem z tyłu 3 lampki, więc i łuk dodatkowo był większy. Z przodu Fenix BC30, który w najmocniejszym trybie ciągłym strzela 1200 lumenami, w nieco słabszym 500. Dla mnie wystarczające było 200 + doświetlenie nieco dalej, ale punktowo lampką z Lidla. Niby 200 lm ponoć można świecić przez aż 10 godzin, jednak nie podają przy jakiej pojemności ogniw. W każdym razie i tak miałem dodatkowy komplet na zapas.
Zgona zacząłem delikatnie łapać jakoś przez Motańcem i to było w okolicy 150 km. Po 170 km, gdy już byłem na prawobrzeżu zgon zdążył się już ładnie uaktywnić. Chciałem przejechać 200 km, ale czołgałbym się przez dodatkową godzinę po mieście, więc uznałem, że nie trzeba.
Podsumowując: trasa prowadząca przez urokliwe miejsca, niestety przez późny start skazałem się na jazdę po ciemku i brak walorów widokowych. Pierwszy raz od dawna zjadłem całe żarcie i nie czułem ochoty na więcej. Jak zwykle wróciłem z nadmiarem wody. Dzisiaj jechałem bez plecaka, bo za każdym razem jego obecność sprawia mi dyskomfort i dla pleców o niebo lepiej. Teraz, gdy wpadłem na pomysł podczepiania ciuchów bezpośrednio do kierownicy, to na 200 km plecak nie jest mi już potrzebny.
Dojazd do Stargardu przez Wielgowo i Niedźwiedź. W okolicy Miedwia znowu bardzo dużo ludzi, także rowerzystów. Za Stargardem już dosyć samotnie.
Korek, koreczek, korunio.
Takie tam zdjęcie z wiaduktu na węźle Tczewska. Widok w kierunku nad morze.
68 km i przerwa na jedzonko. Miałem dzisiaj trochę pecha z butelkami. Nie moglem ustabilizować wody pod górną rurą. Dodatkowo kawałek wcześniej druga woda, którą również miałem pod rurą zaczęła się sączyć przez zakrętkę. Potem okazało się, że jeszcze butelka 1,5 L ma dziurkę u góry przez którą co jakiś czas woda kapie mi na nogi, a po powrocie do domu po jakimś czasie odkryłem, że jeszcze zrobiła się druga dziurka i mam na kaflach kałużę.
Kawałek za Dobrzanami.
Opustoszała plaża w Krzemieniu. Miesiąc temu o tej porze była tutaj masa wakacjowiczów. Teraz domki kempingowe stoją puste.
Ponieważ dzisiaj wyjechałem dopiero o godzinie 13, to gdy przybyłem do Ińska już mocno zmierzchało. Niczego nie zwiedzałem, ponieważ spodziewałem się, że w drodze powrotnej mogę mocno zmarznąć i chciałem jak najszybciej wrócić do domu. Ostatecznie jednak moje obawy się nie sprawdziły i ubiór na cebulkę + zimowy komin, jesienne rękawiczki i czapeczka dały radę. Był moment, kiedy temperatura spadła poniżej 6 stopni Celsjusza, a mi było ciepło.
Kiedy dojechałem do Chociwla zupełnie nie miałem ochoty kręcić przez wioski bocznymi drogami i omijać dziury, narażać się na ganiające po wsi psy. Zdecydowałem, że pojade do Stargardu po DK 20. To było dobre posunięcie. W nocy kierowcy wyprzedzają większym łukiem, a dodatkowo miałem z tyłu 3 lampki, więc i łuk dodatkowo był większy. Z przodu Fenix BC30, który w najmocniejszym trybie ciągłym strzela 1200 lumenami, w nieco słabszym 500. Dla mnie wystarczające było 200 + doświetlenie nieco dalej, ale punktowo lampką z Lidla. Niby 200 lm ponoć można świecić przez aż 10 godzin, jednak nie podają przy jakiej pojemności ogniw. W każdym razie i tak miałem dodatkowy komplet na zapas.
Zgona zacząłem delikatnie łapać jakoś przez Motańcem i to było w okolicy 150 km. Po 170 km, gdy już byłem na prawobrzeżu zgon zdążył się już ładnie uaktywnić. Chciałem przejechać 200 km, ale czołgałbym się przez dodatkową godzinę po mieście, więc uznałem, że nie trzeba.
Podsumowując: trasa prowadząca przez urokliwe miejsca, niestety przez późny start skazałem się na jazdę po ciemku i brak walorów widokowych. Pierwszy raz od dawna zjadłem całe żarcie i nie czułem ochoty na więcej. Jak zwykle wróciłem z nadmiarem wody. Dzisiaj jechałem bez plecaka, bo za każdym razem jego obecność sprawia mi dyskomfort i dla pleców o niebo lepiej. Teraz, gdy wpadłem na pomysł podczepiania ciuchów bezpośrednio do kierownicy, to na 200 km plecak nie jest mi już potrzebny.
Czwartek, 17 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike
Testowanie nowej lampki
Rower:
Bridgestone29.42 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:27 h AVS:20.29km/h
Dzisiaj krótki night bike po mieście i kawałek za w ramach testów nowej lampki Fenix BC30. Nieźle kopie, trochę nie satysfakcjonuje mnie jak doświetla boki, ale do przodu jest super. No i najważniejsze, że na wymiennych akumulatorkach 18650, więc mając zapas wystarczy powera na całą noc.
Niedziela, 13 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Niemiec: Pasewalk, Strasburg, Neubrandenburg
Rower:
Bridgestone204.32 km (0.50km teren) czas jazdy: 10:10 h AVS:20.10km/h praca: 6899 kcal
Dzisiaj postanowiłem, że wybiorę się do Niemiec do Meklemburgii-Pomorza Przedniego, gdzie od niedawna znowu można legalnie wjeżdżać. Spodziewałem się sielankowej jazdy po gładziutkich asfaltach, a tymczasem przywitał mnie wmordęwind, a nieco dalej Strassen schaden.
Dzisiejsza trasa to dojazd i powrót po tym samym śladzie. Nie lubię takich wyjazdów, jednak nie dałbym rady zrobić trasy w kształcie pętli, gdyż Neubrandenburg jest 100 km od Szczecina.
Przez pierwsze 30 km od granicy droga prowadziła dobrej jakości ścieżkami rowerowymi. Minus takich niemieckich ścieżek rowerowych jest taki, że niestety czułem centrę w tylnym kole - samo z siebie nie było nigdy idealne, a dodatkowo nie uzupełniłem zerwanej szprychy.
W kierunku Loecknitz
Skrzyżowanie w Loeknitz
Kierunek na Pasewalk
W końcu Pasewalk
Za Pasewalkiem, gdy zjechałem na boczne manowce, zaczęła się kiepska jak na standardy niemieckie nawierzchnia i brak ścieżki rowerowej. Dodatkowo jazdę bardzo utrudniał wiatr wiejący z dominującym wektorem w twarz oraz podjazdy. Teren sprawiał wrażenia, że jest dosyć pofalowany. Chociaż suma przewyższeń wcale nie wyszła jakaś wybitna, a nawet mniejsza niż na poprzednich dwusetkach, to odczucie większego wysiłku, to zapewne zasługa wiatru. Do Neubrandenburga wyszła mi średnia prędkość rzędu 19,3 km/h.
Przejechałem przez sporo wioseczek, w których oczywiście obowiązkowo musi być kościół.
Średniowieczne mury miejskie w Strasburgu
Krowa muuu... Tereny, przez które jechałem są bardzo rolnicze. Minąłem kilka obór z krowami mlecznymi.
W końcu po prawie 100 km dojechałem do Neubrandenburga i mogłem poczuć miasto. Na dojeździe sprawia wrażenie większego niż jest. Tymczasem wg Wikipedii mieszka tutaj 63 tys. mieszkańców.
Neubrandenburg posiada zachowane mury miejskie wraz z bramami.
Mój dzisiejszy cel podróży, czyli Kościół Koncertowy. Zabytek kultu religijnego przerobiony na halę koncertową. Budynek piękny, robi wrażenie, natomiast jego nowa funkcja bardzo mi się nie podoba.
Po zrobieniu podstawowych zdjęć zacząłem myśleć o powrocie. Była godzina około 18. Nieco zmieniłem trasę powrotną, żeby znowu nie jechać kilka km z samochodami po drodze krajowej, stąd niewielka pętelka na mapie.
Nieczynna elektrownia węglowa
Ostatnie zdjęcie z dzisiaj - kościół w nieokreślonej wsi
Powrót był zdecydowanie wydajniejszy. Dojazd do zajął mi 6,5 godziny, natomiast powrót 5,5. Ostatnie około 50 km jako night bike. Temperatura minimalna 14,5 stopni Celsjusza, co pozwoliło jechać od dołu na krótko, z dokładaniem tylko od góry dodatkowych warstw. Trochę się najadłem strachu, bo na trasie powrotnej z Pasewalku w niektórych samotnych posesjach biegały po podwórkach luzem psy, a w ciemności tego nie widziałem, dlatego prewencyjnie zjeżdżałem ze ścieżki na drogę krajowa, by mnie przeoczyły. Nocne powroty są do bani. Mimo, że wstałem dzisiaj o 6 rano i rower był dzień wcześniej przygotowany i wyposażony, to i tak wyjechałem dopiero w okolicy 10:30. Muszę nad tym popracować i wyjeżdżać max o 8:00, bo dzień coraz krótszy. Muszę kupić jakieś mocne lampki z pojemnym akumulatorem, ładowane ładowarką lub przez USB, bo niestety lampki na baterie tracą swoją siłę i nie jestem w stanie douzupełnić im powera inaczej niż wymieniając baterie na nowe. Do domu dojechałem na zgonie, ale dwieście jest zrobione.
Dzisiejsza trasa to dojazd i powrót po tym samym śladzie. Nie lubię takich wyjazdów, jednak nie dałbym rady zrobić trasy w kształcie pętli, gdyż Neubrandenburg jest 100 km od Szczecina.
Przez pierwsze 30 km od granicy droga prowadziła dobrej jakości ścieżkami rowerowymi. Minus takich niemieckich ścieżek rowerowych jest taki, że niestety czułem centrę w tylnym kole - samo z siebie nie było nigdy idealne, a dodatkowo nie uzupełniłem zerwanej szprychy.
W kierunku Loecknitz
Skrzyżowanie w Loeknitz
Kierunek na Pasewalk
W końcu Pasewalk
Za Pasewalkiem, gdy zjechałem na boczne manowce, zaczęła się kiepska jak na standardy niemieckie nawierzchnia i brak ścieżki rowerowej. Dodatkowo jazdę bardzo utrudniał wiatr wiejący z dominującym wektorem w twarz oraz podjazdy. Teren sprawiał wrażenia, że jest dosyć pofalowany. Chociaż suma przewyższeń wcale nie wyszła jakaś wybitna, a nawet mniejsza niż na poprzednich dwusetkach, to odczucie większego wysiłku, to zapewne zasługa wiatru. Do Neubrandenburga wyszła mi średnia prędkość rzędu 19,3 km/h.
Przejechałem przez sporo wioseczek, w których oczywiście obowiązkowo musi być kościół.
Średniowieczne mury miejskie w Strasburgu
Krowa muuu... Tereny, przez które jechałem są bardzo rolnicze. Minąłem kilka obór z krowami mlecznymi.
W końcu po prawie 100 km dojechałem do Neubrandenburga i mogłem poczuć miasto. Na dojeździe sprawia wrażenie większego niż jest. Tymczasem wg Wikipedii mieszka tutaj 63 tys. mieszkańców.
Neubrandenburg posiada zachowane mury miejskie wraz z bramami.
Mój dzisiejszy cel podróży, czyli Kościół Koncertowy. Zabytek kultu religijnego przerobiony na halę koncertową. Budynek piękny, robi wrażenie, natomiast jego nowa funkcja bardzo mi się nie podoba.
Po zrobieniu podstawowych zdjęć zacząłem myśleć o powrocie. Była godzina około 18. Nieco zmieniłem trasę powrotną, żeby znowu nie jechać kilka km z samochodami po drodze krajowej, stąd niewielka pętelka na mapie.
Nieczynna elektrownia węglowa
Ostatnie zdjęcie z dzisiaj - kościół w nieokreślonej wsi
Powrót był zdecydowanie wydajniejszy. Dojazd do zajął mi 6,5 godziny, natomiast powrót 5,5. Ostatnie około 50 km jako night bike. Temperatura minimalna 14,5 stopni Celsjusza, co pozwoliło jechać od dołu na krótko, z dokładaniem tylko od góry dodatkowych warstw. Trochę się najadłem strachu, bo na trasie powrotnej z Pasewalku w niektórych samotnych posesjach biegały po podwórkach luzem psy, a w ciemności tego nie widziałem, dlatego prewencyjnie zjeżdżałem ze ścieżki na drogę krajowa, by mnie przeoczyły. Nocne powroty są do bani. Mimo, że wstałem dzisiaj o 6 rano i rower był dzień wcześniej przygotowany i wyposażony, to i tak wyjechałem dopiero w okolicy 10:30. Muszę nad tym popracować i wyjeżdżać max o 8:00, bo dzień coraz krótszy. Muszę kupić jakieś mocne lampki z pojemnym akumulatorem, ładowane ładowarką lub przez USB, bo niestety lampki na baterie tracą swoją siłę i nie jestem w stanie douzupełnić im powera inaczej niż wymieniając baterie na nowe. Do domu dojechałem na zgonie, ale dwieście jest zrobione.
Niedziela, 6 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Morynia, Siekierek i Cedyni
Rower:
Bridgestone226.03 km (0.50km teren) czas jazdy: 10:11 h AVS:22.20km/h praca: 7672 kcal
Dzisiaj wybrałem się na południe. Celem było odwiedzenie Cedyni, do której poprzednim razem nie zajechałem, ponieważ była już noc i miałem mega zgona. Dzisiaj poszło nieco lepiej, chociaż do domu również wróciłem zajechany
.
Wystartowałem późno bo dopiero po 12:30. Zawsze mi to psuje powrót. Teoretycznie co tydzień chcę wszystko przygotować dzień, dwa wcześniej, a wychodzi jak zawsze + standardowo późne pójście spać i kłopoty ze wstaniem. Przez to ostatnie 90 km jechałem w nocy i było to nieprzyjemne. Jedyny plus to znikomy ruch samochodów.
Ze Szczecina pojechałem do Gryfina i stąd na Banie, dalej na Trzcińsko Zdrój. Unikałem dzisiaj początkowo szlaku rowerowego, ponieważ musiałbym jechać ponad 10 km po szutrze. Nie tym razem!
Dopiero w Trzcińsku na całego wjechałem na szlak rowerowy prowadzący na południe. Zaczyna się najpiękniejszy krajobrazowo fragment szlaku. Zaczynają dominować gęste lasy, zmieniają się też proporcje, bo więcej jest drzew iglastych. Szlak ten prowadzi po zrewitalizowanej trasie kolejowej. Po drodze zwiedzam jeszcze Moryń. Miejscowość ta posiada zachowane średniowieczne mury miejskie.
Po zwiedzeniu Morynia podejmuję decyzję, że dodam sobie 20-30 km, ale za to pojadę zobaczyć most w Siekierkach. Ponieważ most jest teraz rewitalizowany, to dojazd do niego jest niemożliwy, stąd brak zdjęć.
Po pocałowaniu ogrodzenia budowlanego ruszam na Cedynię, do której dojeżdżam około pół godziny przed zmrokiem. Cedynia okazała się dla mnie rozczarowaniem. Nie ma tutaj nic wartego uwagi, spodziewałem się więcej, a tak naprawdę to Cedynia jest tylko wspomnieniem po bitwie Mieszka I i z Hodonem.
Zanim ruszę w finalny powrót przeczekuję chwilowy delikatny deszczyk pod wiatą i zjadam trochę zapasów. Kilkasetmetrów dalej robię kolejny postój, aby się cieplej ubrać. Ruszam w ciemności. Dobrze, że wymieniłem baterie w jednej z lampek, dzięki temu dobrze mi oświetla drogę. Zdjęć już żadnych nie robię, bo jest czarno. Na szczęście nie spotykam po drodze żadnego biegającego psa, ani nie przebiega tuż przede mną żadna sarna. Dojeżdżam do Krajnika Dolnego, ubieram na siebie pozostałe ciuchy i z obrzydzeniem kontynuuję jazdę w ciemności. Prawie bez sił dojeźdżam do Gryfina. Potem tylko gapię się na komputerek i pozostały dystans. Wreszcie przed drugą w nocy jestem w domu. Bardzo mocno się dzisiaj zmęczyłem. Robię postanowienie, że od tej pory zrobię wszystko, żeby tylko nie musieć wracać w nocy, bo wtedy jest do dupy, nic nie widać, zostaje tylko kręcenie i marzenia o powrocie do domu, a jazda staje się liczbami na komputerku, a nie przyjemnością. Jednak znam siebie i wiem, że następnym razem też będzie wyjazd koło południa i powrót nocą. Życie.
.
Wystartowałem późno bo dopiero po 12:30. Zawsze mi to psuje powrót. Teoretycznie co tydzień chcę wszystko przygotować dzień, dwa wcześniej, a wychodzi jak zawsze + standardowo późne pójście spać i kłopoty ze wstaniem. Przez to ostatnie 90 km jechałem w nocy i było to nieprzyjemne. Jedyny plus to znikomy ruch samochodów.
Ze Szczecina pojechałem do Gryfina i stąd na Banie, dalej na Trzcińsko Zdrój. Unikałem dzisiaj początkowo szlaku rowerowego, ponieważ musiałbym jechać ponad 10 km po szutrze. Nie tym razem!
Dopiero w Trzcińsku na całego wjechałem na szlak rowerowy prowadzący na południe. Zaczyna się najpiękniejszy krajobrazowo fragment szlaku. Zaczynają dominować gęste lasy, zmieniają się też proporcje, bo więcej jest drzew iglastych. Szlak ten prowadzi po zrewitalizowanej trasie kolejowej. Po drodze zwiedzam jeszcze Moryń. Miejscowość ta posiada zachowane średniowieczne mury miejskie.
Po zwiedzeniu Morynia podejmuję decyzję, że dodam sobie 20-30 km, ale za to pojadę zobaczyć most w Siekierkach. Ponieważ most jest teraz rewitalizowany, to dojazd do niego jest niemożliwy, stąd brak zdjęć.
Po pocałowaniu ogrodzenia budowlanego ruszam na Cedynię, do której dojeżdżam około pół godziny przed zmrokiem. Cedynia okazała się dla mnie rozczarowaniem. Nie ma tutaj nic wartego uwagi, spodziewałem się więcej, a tak naprawdę to Cedynia jest tylko wspomnieniem po bitwie Mieszka I i z Hodonem.
Zanim ruszę w finalny powrót przeczekuję chwilowy delikatny deszczyk pod wiatą i zjadam trochę zapasów. Kilkasetmetrów dalej robię kolejny postój, aby się cieplej ubrać. Ruszam w ciemności. Dobrze, że wymieniłem baterie w jednej z lampek, dzięki temu dobrze mi oświetla drogę. Zdjęć już żadnych nie robię, bo jest czarno. Na szczęście nie spotykam po drodze żadnego biegającego psa, ani nie przebiega tuż przede mną żadna sarna. Dojeżdżam do Krajnika Dolnego, ubieram na siebie pozostałe ciuchy i z obrzydzeniem kontynuuję jazdę w ciemności. Prawie bez sił dojeźdżam do Gryfina. Potem tylko gapię się na komputerek i pozostały dystans. Wreszcie przed drugą w nocy jestem w domu. Bardzo mocno się dzisiaj zmęczyłem. Robię postanowienie, że od tej pory zrobię wszystko, żeby tylko nie musieć wracać w nocy, bo wtedy jest do dupy, nic nie widać, zostaje tylko kręcenie i marzenia o powrocie do domu, a jazda staje się liczbami na komputerku, a nie przyjemnością. Jednak znam siebie i wiem, że następnym razem też będzie wyjazd koło południa i powrót nocą. Życie.
Piątek, 4 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Leniwy night bike po mieście
Rower:
Bridgestone21.85 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:10 h AVS:18.73km/h
Krótkie wyjście na miasto. Temperatura niejednoznaczna. Raz za gorąco, raz za chłodno, ciężko dopasować kombinację odzieżową. Dzisiaj podłączyłem ponownie czujnik prędkości i kadencji i o ile prędkość bez zarzutu, to kadencja momentami pokazywała jakieś piki lokalnie. Czujnik tętna dzisiaj działał. Teraz odpoczynek, a w niedzielę wycieczka.
Ul. Pułaskiego i budynek tzw. "starej chemii"
Widok z Wałów Chrobrego na wesołe miasteczko
Ul. Pułaskiego i budynek tzw. "starej chemii"
Widok z Wałów Chrobrego na wesołe miasteczko
Czwartek, 3 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike
Krótki night bike po mieście
Rower:
Bridgestone26.86 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:04 h AVS:25.18km/h
Dzisiaj tylko krótka przejażdżka po mieście pod dyktando nadchodzącego deszczu, o którym zapomniałem, że nadchodzi. Zamiast wyjść wcześniej, postanowiłem jeszcze popracować i ostatecznie nie starczyło czasu na jazdę gdzieś dalej i w suchym.