Wpisy archiwalne w kategorii
..>100km
Dystans całkowity: | 14556.84 km (w terenie 909.98 km; 6.25%) |
Czas w ruchu: | 666:59 |
Średnia prędkość: | 21.82 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
Suma kalorii: | 118063 kcal |
Liczba aktywności: | 95 |
Średnio na aktywność: | 153.23 km i 7h 01m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 5 lipca 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, .Bridgestone., zz Foto zz
Wycieczka do Barlinka
Rower:
Bridgestone190.09 km (5.50km teren) czas jazdy: 09:38 h AVS:19.73km/h praca: 6602 kcal
Pomysł na dzisiejszą wycieczkę ewoluował z pomysłu na wycieczkę samochodową. Kilka miesięcy temu wracając do Szczecina samochodem jechałem bocznymi drogami zamiast S3. Przypadkowo natrafiłem w jednej z miejscowości na zabytkowy budynek, a jak się potem okazało pałac. To mi dało pomysł, żeby zaplanować trasę, na której będzie więcej takich pałaców/dworków. Ponieważ rozkręciłem się rowerowo w tym roku na dłuższych dystansach, więc postanowiłem, że skrócę jedną z tras i przejadę ją dzisiaj na rowerze.
Nie napisałem o tym ostatnio, ale kupiłem sobie znowu pulsometr. Poprzedni położyłem kiedyś w czasie postoju na dachu samochodu i o nim zapomniałem. Przepadł.
Teraz kupiłem Sigmę PC 15.11, dawniej miałem sigmę PC 15. Starszy miał więcej funkcji i statystyk, ale miał problem z sygnałem czasami. Nowy jest kiepski jeśli chodzi o statystyki, podaje mi czas jazdy tylko w jednej wybranej strefie. Już wiem, że kupię sobie prawdopodobnie Sigmę BC 23.16, a obecny pulsometr będzie do jazdy na rolkach. Tak naprawdę, to kupiłem pulsometr, żeby wiedzieć ile kcal spaliłem i muszę uzupełnić. Mam pare wpisów archiwalnych z dawnego pulsometru i paru wyjazdów, i po obrobieniu w arkuszu kalkulacyjnym i zrobieniu wykresów, już pewne wnioski wciągnąłem, więc na dzisiaj spodziewałem się wydatku energetycznego rzędu 6000 kcal. Wyszło 6600, więc ok. Zabrałem ze sobą 20 7daysów czekoladowych czyli około 5400 kcal, a w sobie jajecznicę z 6 jaj i kanapki, a dodatkowo wczoraj się objadałem schabowymi i makaronem.
TRASA DOJAZDOWA
TRASA POWROTNA
Dzisiaj wstałem wcześniej niż zwykle w weekend i dzięki temu wystartowałem o 11:15. Pojechałem przez ul. Floriana Krygiera do Podjuch, a stąd drogami asfaltowymi przez Puszczę Bukową do Starego Czarnowa. Tutaj wjechałem na dawką DK 3, która doprowadziła mnie do Pyrzyc. Towarzyszył mi bardzo mocny boczny wiatr.
Dojeżdżając do ronda w Podjuchach
Jadąc przez Puszczę Bukową
Na dawnej DK 3
Pyrzyce witają
Po zrobieniu kilku zdjęć, o które aż się prosiło, kontynuowałem przez około 10 km po ścieżce rowerowej. Ścieżka bardzo dobrej jakości, szeroka.
Był bardzo orzeźwiający fragment wśród gęstych drzew, która dawały sporo cienia. Ze ścieżki zjeżdżam na boczną drogę, która doprowadza mnie po chwili do DW 122, a już za moment skręcam w kierunku Przelewic.
Przelewice i w tle Mistrz Drugiego Planu czyli Sklep DINO.
Ok, dość wzruszeń, niedziela niehandlowa. Jadę dalej. Nawierzchnia jest słabej jakości, jedzie mi się niewygodnie, jadę powoli. Po drodze pstrykam zdjęcia kościołów. Co druga wioska i oczywiście ma kościół. Kościoły robią wrażenie swoją wiekowością, mają coś w sobie.
Level master, czyli pasy łączące wjazd na posesję z żywopłotem po drugiej stronie jezdni.
Profesjonalny kokpit. 2 lampki z Lidla, dzięki którym mogę jechać w ciemności tak samo szybko, a raczej wolno jak w dzień. Do tego na główce ramy 2 lampki pozycyjne.
Jeszcze kilka wiosek, wioseczek, kilka kilometrów dziurawych dróg i dojeżdżam do Barlinka. Barlinek, czyli po niemiecku Berlinchen (Mały Berlin). Tutaj 24 grudnia 1868 urodził się Emanuel Lasker, drugi mistrz świata w szachach. Mistrzem był rekordowo długo, bo aż przez 27 lat! Dom, w którym urodził się Laser istnieje do dziś, a na ścianie znajduje się pamiątkowa tablica. W Barlinku odbywają się turnieje szachowe im. Emanuela Laskera. Dawniej były to turnieje szachów klasycznych (długie tempo gry, jedna partia dziennie), teraz już tylko turnieje szachów szybkich (cały turniej w ciągu jednego dnia).
Pozwiedzałem trochę miasto, odwiedziłem miejsca, które pamiętam z czasów, kiedy byłem tutaj na wakacjach, porobiłem zdjęcia i ruszyłem w drogę powrotną.
Pierwszy pałac, który dzisiaj nawiedziłem z odległości około 200 m, to Pałac w Janowie. Za czasów jego świetności musiał być imponujący. Teraz znajduje się w ruinie.
Żniwa, panie!
Następna atrakcja to Zespół Pałacowo-Folwarczny w Laskowie. Tutaj również mamy do czynienia z opuszczonym budynkiem dosłownie zabitym dechami.
Poniżej dwa zdjęcia kościoła z nie jestem pewien jakiej miejscowości.
Ruiny kościoła w Płońsku
W końcu dojeżdżam do Żukowa. Od kilku km para deszcz, a moje palce bawią się w wycieraczki. Jest beznadziejnie.
Tutaj podchodzę nieco bliżej do pałacu, który również znajduje się w ruinie. Odizolowuję się od miejscowych chłopaków, którzy postanowili ze mną pogadać i się zintegrować, robię kilka zdjęć, okrążam budynek i jadę dalej. Tutaj trochę więcej o Pałacu w Żukowie. Tutaj jeszcze jeden link.
Jadę betonowymi płytami, chcę skrócić nieco drogę, by mniejszy dystans jechać po DW 122. Wkrótce w Lubiatowe i tak z niej zjeżdżam. Tutaj fotografuję kolejny pałac oraz kościół.
Link do wpisu o Lubiatowie na Wikipedii.
Kilka wiosek dalej dojeżdżam do Czernic, gdzie znajduje się dwór.
Jadę dalej, zaczynam okrążać Jezioro Miedwie od strony wschodniej.
Odwiedzam punkt widokowy i robię kilka zdjęć.
Znowu zaczyna padać deszcz, więc chowam się pod wiatą i pakuję 270 kcal, czyli zjadam 7daysa czekoladowego. Fotografuję też dwie tęcze obok siebie. Jeszcze nigdy nie widziałem takiej intensywnej tęczy.
Ruszam w drogę. Niestety okazuje się, że będzie nieprzyjemnie, ponieważ jest szuter.
W taki sposób pokonuję około 3 km i dojeżdżam do pięknie zadbanego Pałacu w Koszewie.
W kolejnej wsi jest Pałac w Koszewku.
Na tym kończą się dzisiejsze zdjęcia, ale nie atrakcje. Przyspieszyłem, ponieważ nie znałem trasy, a robiła się juz szarówka mocna i chciałem za widnego przejechać jak najwięcej. Tuż przed zapadnięciem zmroku zrobiłem postój na umycie twarzy i dłoni wodą z mydłem oraz wyczyszczenie szkieł okularów. To mi dużo dało, baaardzo poprawiło komfort dalszej jazdy na ostatnie 30 km. Wracałem przez Motaniec, Niedźwiedź, Wielgowo i Dąbie. W Wielgowie w moim kierunku zaczął biec dosyć duży pies, który bieg z ciemności nieoświetlonych. Ale nie ze mną te numery. Gdy jadę w nocy przez las, to się drę, żeby przestraszyć potencjalne sarny, lisy i inne zwierzęta, co mogłyby wbiec mi przed nos, więc jedyne co w tej sytuacji mogłem zrobić z tym psem to zaryczeć na niego jak lew z MGM. Zadziałało, spieprzył. Ja też.
Podsumowanie i wnioski na kolejne wyjazdy.
Za mało jadłem, bo już mi nosem te 7daysy wychodziły. Od kilku tygodni tylko te rogaliki zabieram na każdy wyjazd. Limit został wyczerpany.
Druga sprawa, to picie. Zabrałem 4,6 L wody i na zasadzie porównania z poprzednim wyjazdem, to miało być dosyć, ale nie było. Dla komfortu potrzebuję 6 L wody.
Trzecia sprawa to plecak. Był za ciężki, zrobiły mi się na ciele czerwone ślady od ramiączek.
Czwarta sprawa to jakiś krem na słońce, bo moje ręce mają teraz barwy narodowe biało-czerwone.
Piąta sprawa to sufit dystansowy, jaki widzę. Gdybym założył bagażnik i torbę, to myślę, że mógłbym zabrać różnorodne zapasy prowiantu na przejechanie 300 km, jednak nie wydaje mi się, żeby przejechanie 400 km bez dodatkowych zakupów było możliwe, a po cichu liczyłem na taka wyprawę w tym roku. Jednak dzisiaj z pewnością to za wysokie progi na moje siły. W sierpniu będzie za krótki dzień i prawdopodobnie zbyt chłodno w nocy.
Nie napisałem o tym ostatnio, ale kupiłem sobie znowu pulsometr. Poprzedni położyłem kiedyś w czasie postoju na dachu samochodu i o nim zapomniałem. Przepadł.
Teraz kupiłem Sigmę PC 15.11, dawniej miałem sigmę PC 15. Starszy miał więcej funkcji i statystyk, ale miał problem z sygnałem czasami. Nowy jest kiepski jeśli chodzi o statystyki, podaje mi czas jazdy tylko w jednej wybranej strefie. Już wiem, że kupię sobie prawdopodobnie Sigmę BC 23.16, a obecny pulsometr będzie do jazdy na rolkach. Tak naprawdę, to kupiłem pulsometr, żeby wiedzieć ile kcal spaliłem i muszę uzupełnić. Mam pare wpisów archiwalnych z dawnego pulsometru i paru wyjazdów, i po obrobieniu w arkuszu kalkulacyjnym i zrobieniu wykresów, już pewne wnioski wciągnąłem, więc na dzisiaj spodziewałem się wydatku energetycznego rzędu 6000 kcal. Wyszło 6600, więc ok. Zabrałem ze sobą 20 7daysów czekoladowych czyli około 5400 kcal, a w sobie jajecznicę z 6 jaj i kanapki, a dodatkowo wczoraj się objadałem schabowymi i makaronem.
TRASA DOJAZDOWA
TRASA POWROTNA
Dzisiaj wstałem wcześniej niż zwykle w weekend i dzięki temu wystartowałem o 11:15. Pojechałem przez ul. Floriana Krygiera do Podjuch, a stąd drogami asfaltowymi przez Puszczę Bukową do Starego Czarnowa. Tutaj wjechałem na dawką DK 3, która doprowadziła mnie do Pyrzyc. Towarzyszył mi bardzo mocny boczny wiatr.
Dojeżdżając do ronda w Podjuchach
Jadąc przez Puszczę Bukową
Na dawnej DK 3
Pyrzyce witają
Po zrobieniu kilku zdjęć, o które aż się prosiło, kontynuowałem przez około 10 km po ścieżce rowerowej. Ścieżka bardzo dobrej jakości, szeroka.
Był bardzo orzeźwiający fragment wśród gęstych drzew, która dawały sporo cienia. Ze ścieżki zjeżdżam na boczną drogę, która doprowadza mnie po chwili do DW 122, a już za moment skręcam w kierunku Przelewic.
Przelewice i w tle Mistrz Drugiego Planu czyli Sklep DINO.
Ok, dość wzruszeń, niedziela niehandlowa. Jadę dalej. Nawierzchnia jest słabej jakości, jedzie mi się niewygodnie, jadę powoli. Po drodze pstrykam zdjęcia kościołów. Co druga wioska i oczywiście ma kościół. Kościoły robią wrażenie swoją wiekowością, mają coś w sobie.
Level master, czyli pasy łączące wjazd na posesję z żywopłotem po drugiej stronie jezdni.
Profesjonalny kokpit. 2 lampki z Lidla, dzięki którym mogę jechać w ciemności tak samo szybko, a raczej wolno jak w dzień. Do tego na główce ramy 2 lampki pozycyjne.
Jeszcze kilka wiosek, wioseczek, kilka kilometrów dziurawych dróg i dojeżdżam do Barlinka. Barlinek, czyli po niemiecku Berlinchen (Mały Berlin). Tutaj 24 grudnia 1868 urodził się Emanuel Lasker, drugi mistrz świata w szachach. Mistrzem był rekordowo długo, bo aż przez 27 lat! Dom, w którym urodził się Laser istnieje do dziś, a na ścianie znajduje się pamiątkowa tablica. W Barlinku odbywają się turnieje szachowe im. Emanuela Laskera. Dawniej były to turnieje szachów klasycznych (długie tempo gry, jedna partia dziennie), teraz już tylko turnieje szachów szybkich (cały turniej w ciągu jednego dnia).
Pozwiedzałem trochę miasto, odwiedziłem miejsca, które pamiętam z czasów, kiedy byłem tutaj na wakacjach, porobiłem zdjęcia i ruszyłem w drogę powrotną.
Pierwszy pałac, który dzisiaj nawiedziłem z odległości około 200 m, to Pałac w Janowie. Za czasów jego świetności musiał być imponujący. Teraz znajduje się w ruinie.
Żniwa, panie!
Następna atrakcja to Zespół Pałacowo-Folwarczny w Laskowie. Tutaj również mamy do czynienia z opuszczonym budynkiem dosłownie zabitym dechami.
Poniżej dwa zdjęcia kościoła z nie jestem pewien jakiej miejscowości.
Ruiny kościoła w Płońsku
W końcu dojeżdżam do Żukowa. Od kilku km para deszcz, a moje palce bawią się w wycieraczki. Jest beznadziejnie.
Tutaj podchodzę nieco bliżej do pałacu, który również znajduje się w ruinie. Odizolowuję się od miejscowych chłopaków, którzy postanowili ze mną pogadać i się zintegrować, robię kilka zdjęć, okrążam budynek i jadę dalej. Tutaj trochę więcej o Pałacu w Żukowie. Tutaj jeszcze jeden link.
Jadę betonowymi płytami, chcę skrócić nieco drogę, by mniejszy dystans jechać po DW 122. Wkrótce w Lubiatowe i tak z niej zjeżdżam. Tutaj fotografuję kolejny pałac oraz kościół.
Link do wpisu o Lubiatowie na Wikipedii.
Kilka wiosek dalej dojeżdżam do Czernic, gdzie znajduje się dwór.
Jadę dalej, zaczynam okrążać Jezioro Miedwie od strony wschodniej.
Odwiedzam punkt widokowy i robię kilka zdjęć.
Znowu zaczyna padać deszcz, więc chowam się pod wiatą i pakuję 270 kcal, czyli zjadam 7daysa czekoladowego. Fotografuję też dwie tęcze obok siebie. Jeszcze nigdy nie widziałem takiej intensywnej tęczy.
Ruszam w drogę. Niestety okazuje się, że będzie nieprzyjemnie, ponieważ jest szuter.
W taki sposób pokonuję około 3 km i dojeżdżam do pięknie zadbanego Pałacu w Koszewie.
W kolejnej wsi jest Pałac w Koszewku.
Na tym kończą się dzisiejsze zdjęcia, ale nie atrakcje. Przyspieszyłem, ponieważ nie znałem trasy, a robiła się juz szarówka mocna i chciałem za widnego przejechać jak najwięcej. Tuż przed zapadnięciem zmroku zrobiłem postój na umycie twarzy i dłoni wodą z mydłem oraz wyczyszczenie szkieł okularów. To mi dużo dało, baaardzo poprawiło komfort dalszej jazdy na ostatnie 30 km. Wracałem przez Motaniec, Niedźwiedź, Wielgowo i Dąbie. W Wielgowie w moim kierunku zaczął biec dosyć duży pies, który bieg z ciemności nieoświetlonych. Ale nie ze mną te numery. Gdy jadę w nocy przez las, to się drę, żeby przestraszyć potencjalne sarny, lisy i inne zwierzęta, co mogłyby wbiec mi przed nos, więc jedyne co w tej sytuacji mogłem zrobić z tym psem to zaryczeć na niego jak lew z MGM. Zadziałało, spieprzył. Ja też.
Podsumowanie i wnioski na kolejne wyjazdy.
Za mało jadłem, bo już mi nosem te 7daysy wychodziły. Od kilku tygodni tylko te rogaliki zabieram na każdy wyjazd. Limit został wyczerpany.
Druga sprawa, to picie. Zabrałem 4,6 L wody i na zasadzie porównania z poprzednim wyjazdem, to miało być dosyć, ale nie było. Dla komfortu potrzebuję 6 L wody.
Trzecia sprawa to plecak. Był za ciężki, zrobiły mi się na ciele czerwone ślady od ramiączek.
Czwarta sprawa to jakiś krem na słońce, bo moje ręce mają teraz barwy narodowe biało-czerwone.
Piąta sprawa to sufit dystansowy, jaki widzę. Gdybym założył bagażnik i torbę, to myślę, że mógłbym zabrać różnorodne zapasy prowiantu na przejechanie 300 km, jednak nie wydaje mi się, żeby przejechanie 400 km bez dodatkowych zakupów było możliwe, a po cichu liczyłem na taka wyprawę w tym roku. Jednak dzisiaj z pewnością to za wysokie progi na moje siły. W sierpniu będzie za krótki dzień i prawdopodobnie zbyt chłodno w nocy.
Sobota, 27 czerwca 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Wycieczka do Wolina
Rower:
Bridgestone170.40 km (0.00km teren) czas jazdy: 07:51 h AVS:21.71km/h
Na dzisiaj miałem pomysł na dwie trasy. Jedna z nich to pętla wokół Zalewu Kamieńskiego, a druga to kierunek Lipiany i Barlinek. Wg prognozy pogody na południu temperatura miała dochodzić nawet do 36 stopni Celsjusza, dlatego zdecydowałem się na kierunek północny.
Z domu wyjechałem o godzinie 14. Kierunek na Goleniów, ale do samego miasta nie wjeżdżałem, bo tuż przed odbiłem w kierunku Stepnicy zmierzając do DW 111.
Okolice Goleniowa
Szybko przekonałem się, że to będzie bardzo trudny dzień. Upał i duchota niesamowita. Po 30 km wypiłem już 0,8 L wody. Zrobiłem szybkie obliczenia i doszedłem do wniosku, że wystarczy mi picia na jakieś 150 km. Na całą trasę zabrałem ze sobą 4,2 litra, z czego: 1,5 L + 0,5 L w koszkach na bidony, 1,0 L w plecaku, 0,3 L w kieszonce koszulki, a 3x0,3 L przyklejone do ramy i kokpitu (nie zrobiłem foto, żeby ktoś kiedyś nie użył tego przeciwko mnie :P ). Do jedzenia miałem 20x 7days czyli jakieś 5400 kcal, a w sobie wczorajszy makaron i dzisiejszą jajecznicę.
Przeanalizowałem dawne statystyki, gdy jeszcze używałem pulsometru i wyszło mi z nich, że jadąc z AVS=25km/h, spalam około 750 kcal/h. Zakładając 230 km trasę potrzebowałbym wydatkować około 7000 kcal, więc liczby się zgadzały. Tylko woda się nie zgadzała..
Okolice Stepnicy i około 55 km na liczniku
Taki tam domek:) Stan baaaardzo surowy otwarty
Farma wiatrowa Tauronu
Mimo, że na wcześniejszych wycieczkach 7daysy się sprawdzały, to dzisiaj nie bardzo miałem ochotę je podjadać. Gorąco, monotonia smaku, trochę blee, ale siły nie opuszczały.
Kiedy dojechałem do Wolina na liczniku miałem około 90 km, a w zapasie prawie 2 litry wody na powrót. Biorąc pod uwagę, że słońce przestawało smażyć, a temperatura miała wkrótce spaść jeszcze mocniej, brzmiało to optymistycznie. Popstrykałem trochę zdjęć i wystartowałem w trasę powrotną.
Wioska Wikingów i Słowian
Jedno z lepszych zdjęć z dzisiaj
W drodze powrotnej, nieco inna trasa, żeby nie jechać po DW 111, na której wcześniej był dosyć spory ruch
Topiący się asfalt
6 lampek jest? Jest.
Pierwszy raz mi się zdarzyło spotkać kilka samców jeleni. Zauważyłem 3 sztuki, a "sfotografować" udało mi się jednego z nich.
Widok na S3 w kierunku nad morze
Kościół w Miękowie.
Za Miękowem zrobiłem sobie chyba pół godziny przerwy, zdjąłem kask, rękawiczki i umyłem ręce i buzie mydłem i wodą, i wreszcie poczułem, że znowu żyję i się tak nie lepię. Temperatura wtedy już spadła, było nawet dosyć chłodno. BTW, ale tych "i" w jednym zdaniu. Ciekawe czy nie za mało przecinków..
Węzeł S6/S3
Widok w drugą stronę. W pasie rozdziału widoczny karmnik/gniazdo na słupie.
Kościół w Załomiu nocą
Do domu wróciłem po 23. Podsumuwując: wycieczka bardzo interesująca, ładne widoki, nowe lub prawie nowe miejsca dla mnie. Minusem oczywiście skwar. Gdybym miał znowu w takich warunkach jechać w taką samą kilometrażowo trasę to wziąłbym ze sobą jeszcze przynajmniej 1,5 L wody więcej. Jedzenia wystarczyło, chyba z 10 7daysów i tak przywiozłem do domu.
Z domu wyjechałem o godzinie 14. Kierunek na Goleniów, ale do samego miasta nie wjeżdżałem, bo tuż przed odbiłem w kierunku Stepnicy zmierzając do DW 111.
Okolice Goleniowa
Szybko przekonałem się, że to będzie bardzo trudny dzień. Upał i duchota niesamowita. Po 30 km wypiłem już 0,8 L wody. Zrobiłem szybkie obliczenia i doszedłem do wniosku, że wystarczy mi picia na jakieś 150 km. Na całą trasę zabrałem ze sobą 4,2 litra, z czego: 1,5 L + 0,5 L w koszkach na bidony, 1,0 L w plecaku, 0,3 L w kieszonce koszulki, a 3x0,3 L przyklejone do ramy i kokpitu (nie zrobiłem foto, żeby ktoś kiedyś nie użył tego przeciwko mnie :P ). Do jedzenia miałem 20x 7days czyli jakieś 5400 kcal, a w sobie wczorajszy makaron i dzisiejszą jajecznicę.
Przeanalizowałem dawne statystyki, gdy jeszcze używałem pulsometru i wyszło mi z nich, że jadąc z AVS=25km/h, spalam około 750 kcal/h. Zakładając 230 km trasę potrzebowałbym wydatkować około 7000 kcal, więc liczby się zgadzały. Tylko woda się nie zgadzała..
Okolice Stepnicy i około 55 km na liczniku
Taki tam domek:) Stan baaaardzo surowy otwarty
Farma wiatrowa Tauronu
Mimo, że na wcześniejszych wycieczkach 7daysy się sprawdzały, to dzisiaj nie bardzo miałem ochotę je podjadać. Gorąco, monotonia smaku, trochę blee, ale siły nie opuszczały.
Kiedy dojechałem do Wolina na liczniku miałem około 90 km, a w zapasie prawie 2 litry wody na powrót. Biorąc pod uwagę, że słońce przestawało smażyć, a temperatura miała wkrótce spaść jeszcze mocniej, brzmiało to optymistycznie. Popstrykałem trochę zdjęć i wystartowałem w trasę powrotną.
Wioska Wikingów i Słowian
Jedno z lepszych zdjęć z dzisiaj
W drodze powrotnej, nieco inna trasa, żeby nie jechać po DW 111, na której wcześniej był dosyć spory ruch
Topiący się asfalt
6 lampek jest? Jest.
Pierwszy raz mi się zdarzyło spotkać kilka samców jeleni. Zauważyłem 3 sztuki, a "sfotografować" udało mi się jednego z nich.
Widok na S3 w kierunku nad morze
Kościół w Miękowie.
Za Miękowem zrobiłem sobie chyba pół godziny przerwy, zdjąłem kask, rękawiczki i umyłem ręce i buzie mydłem i wodą, i wreszcie poczułem, że znowu żyję i się tak nie lepię. Temperatura wtedy już spadła, było nawet dosyć chłodno. BTW, ale tych "i" w jednym zdaniu. Ciekawe czy nie za mało przecinków..
Węzeł S6/S3
Widok w drugą stronę. W pasie rozdziału widoczny karmnik/gniazdo na słupie.
Kościół w Załomiu nocą
Do domu wróciłem po 23. Podsumuwując: wycieczka bardzo interesująca, ładne widoki, nowe lub prawie nowe miejsca dla mnie. Minusem oczywiście skwar. Gdybym miał znowu w takich warunkach jechać w taką samą kilometrażowo trasę to wziąłbym ze sobą jeszcze przynajmniej 1,5 L wody więcej. Jedzenia wystarczyło, chyba z 10 7daysów i tak przywiozłem do domu.
Niedziela, 14 czerwca 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Nowego Warpna
Rower:
Bridgestone110.29 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:56 h AVS:22.36km/h
Dzisiaj dawno już planowana wycieczka do Nowego Warpna. Pojechalem ze Szczecina przez Dobrą i Dobieszczyn, a wróciłem przez Trzebież i Tatynię. Powrót zaskoczył mnie pozytywnie - nie wiedziałem, że wyremontowano drogę i dobudowano ścieżkę rowerową. Na dłuższej trasie zweryfikowałem, że ze sztywniejszym suportem jedzie się o wiele bardziej komfortowo. Z racji tego, że wystartowałem o 18, to do domu wróciłem przed północą. Pierwsza setka od baaaardzo dawna.
Sobota, 31 października 2015Kategoria zz Foto zz, Night Bike, .Bridgestone., ..>100km
Wycieczka do Pasewalku
Rower:
Bridgestone113.32 km (1.00km teren) czas jazdy: 05:19 h AVS:21.31km/h
Zaplanowałem sobie na dzisiaj jakąś większą wycieczkę, bo czułem po ostatnim wyjściu, że jestem w stanie pojechać gdzieś dalej. Początkowo planowałem jechać do Schwedt, ale zmieniłem zdanie i postanowiłem jeszcze raz odwiedzić Pasewalk. Początek trasy, taki jak ostatnio: kierunek Loecknitz i stąd na północ do Rothenklempenow, a potem odbicie na zachód. Chciałem ominąć ruchliwą drogę krajową, bo przez około 10 km nie ma ścieżki rowerowej i jak ostatnio jechałem, to mi się nie podobało. Dzisiaj pojechałem pipidówkami i było spokojnie.
Dorotheenwalde © Adamicki
Krowy muuu © Adamicki
Rozległe pastwisko © Adamicki
Kościół w Krugsdorf © Adamicki
Kierunek Rothenburg © Adamicki
Trochę bruku © Adamicki
Przed Pasewalkiem zauważyłem wjazd na fajną ścieżkę z nawierzchni asfaltowej, więc postanowiłem sprawdzić dokąd mnie zaprowadzi. Z mapki kawałek dalej na postoju wyczytałem, że akurat do centrum miasta.
Pod Pasewalkiem na szlaku rowerowym Berlin-Uznam © Adamicki
Most na rzeką Uecker © Adamicki
Dzisiaj przyjechałem około 90 minut wcześniej niż poprzednio, więc miałem możliwość zrobić parę fotek ze światłem dziennym.
Brama w Pasewalku © Adamicki
Wieża w Pasewalku © Adamicki
Nie wiem co to za budynek © Adamicki
St. Marienkirche © Adamicki
Wieża w Pasewalku © Adamicki
Szybki Niebieski Rower © Adamicki
Najlepszy zestaw lampek w życiu © Adamicki
Drogę powrotną zaplanowałem wioseczkami od strony południowej w stosunku do drogi krajowej z Pasewalku do Szczecina. Pierwszy raz miałem farta, bo dosyć szybko znalazłem interesujący mnie kierunek na tablicy kierunkowej w mieście i nie musiałem kombinować z GPSem lub raczej jego brakiem (money, money). Kilka km za Pasewalkiem zrobił się night bike, ale o dziwo nadal było ciepło. Ocieplacze ubrałem dopiero w Brussow. A jeszcze wcześniej przejechałem przez Brollin, gdzie jest zabytkowy zamek.
Zamek w Brollin © Adamicki
Kościół w Brussow © Adamicki
Z Brussow kierunek Loecknitz i po ścieżce do granicy i do domu. Planowałem, że wrócę jakimiś bocznymi do Ramina i Grambowa, ale w nocy bym się zgubił pewnie, bo te dróżki leciały przez tereny niezamieszkane. Między Bismarckiem i Lubieszynem miałem jeszcze spotkanie z sarną, która była na skarpie między ścieżkę, a barierą drogową. Wydarłem ryja i przyspieszyłem na maksa, a ta skubana chciała przebiec przede mną, ale nie zdążyła. Wcisnąłem się przed nią na styk. Jak przejeżdżałem koło niej do łeb miała kilkanaście cm od mojej kierownicy i byłem pewien, że we mnie wbiegnie, a ja zaliczę szlifa. Ułamek sekundy potem byłem pewien, że wbiegnie mi w tyle koło. Niczego nie poczułem, więc zakładam, że jestem niesamowicie szybki i zdążyłem uciec, bo nie zawracałem już, żeby sprawdzać czy sarna leży i kwiczy.
Dorotheenwalde © Adamicki
Krowy muuu © Adamicki
Rozległe pastwisko © Adamicki
Kościół w Krugsdorf © Adamicki
Kierunek Rothenburg © Adamicki
Trochę bruku © Adamicki
Przed Pasewalkiem zauważyłem wjazd na fajną ścieżkę z nawierzchni asfaltowej, więc postanowiłem sprawdzić dokąd mnie zaprowadzi. Z mapki kawałek dalej na postoju wyczytałem, że akurat do centrum miasta.
Pod Pasewalkiem na szlaku rowerowym Berlin-Uznam © Adamicki
Most na rzeką Uecker © Adamicki
Dzisiaj przyjechałem około 90 minut wcześniej niż poprzednio, więc miałem możliwość zrobić parę fotek ze światłem dziennym.
Brama w Pasewalku © Adamicki
Wieża w Pasewalku © Adamicki
Nie wiem co to za budynek © Adamicki
St. Marienkirche © Adamicki
Wieża w Pasewalku © Adamicki
Szybki Niebieski Rower © Adamicki
Najlepszy zestaw lampek w życiu © Adamicki
Drogę powrotną zaplanowałem wioseczkami od strony południowej w stosunku do drogi krajowej z Pasewalku do Szczecina. Pierwszy raz miałem farta, bo dosyć szybko znalazłem interesujący mnie kierunek na tablicy kierunkowej w mieście i nie musiałem kombinować z GPSem lub raczej jego brakiem (money, money). Kilka km za Pasewalkiem zrobił się night bike, ale o dziwo nadal było ciepło. Ocieplacze ubrałem dopiero w Brussow. A jeszcze wcześniej przejechałem przez Brollin, gdzie jest zabytkowy zamek.
Zamek w Brollin © Adamicki
Kościół w Brussow © Adamicki
Z Brussow kierunek Loecknitz i po ścieżce do granicy i do domu. Planowałem, że wrócę jakimiś bocznymi do Ramina i Grambowa, ale w nocy bym się zgubił pewnie, bo te dróżki leciały przez tereny niezamieszkane. Między Bismarckiem i Lubieszynem miałem jeszcze spotkanie z sarną, która była na skarpie między ścieżkę, a barierą drogową. Wydarłem ryja i przyspieszyłem na maksa, a ta skubana chciała przebiec przede mną, ale nie zdążyła. Wcisnąłem się przed nią na styk. Jak przejeżdżałem koło niej do łeb miała kilkanaście cm od mojej kierownicy i byłem pewien, że we mnie wbiegnie, a ja zaliczę szlifa. Ułamek sekundy potem byłem pewien, że wbiegnie mi w tyle koło. Niczego nie poczułem, więc zakładam, że jestem niesamowicie szybki i zdążyłem uciec, bo nie zawracałem już, żeby sprawdzać czy sarna leży i kwiczy.
Niedziela, 16 sierpnia 2015Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz
Wieczorno-nocne Schwedt
Rower:
Bridgestone107.64 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:19 h AVS:24.94km/h
Dzisiaj wycieczka do Schwedt. Już dawno tam nie byłem. Trochę późno wyjechałem, bo z domu wyszedłem około 18:30 dopiero. Wracałem po ciemku, więc było trochę emocji. A jeszcze okazało się, że zapomniałem włożyć baterie do jednej z lampek i musiałem zrobić przekładkę z lampki tylnej. Ale jestem twardy, więc dałem radę.
Na wale © Adamicki
Zachód słońca © Adamicki
W Schwedt © Adamicki
Na wale © Adamicki
Zachód słońca © Adamicki
W Schwedt © Adamicki
Sobota, 1 sierpnia 2015Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz, zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka nr 5: elektrownia w Turku i zamek w Kole
Rower:
Bridgestone137.27 km (4.10km teren) czas jazdy: 05:45 h AVS:23.87km/h
Dzisiaj w końcu zrealizowałem plan, który miałem na poprzednie wyjście. Odwiedziłem dwa ciekawe miejsca. Pierwsze to elektrownia w Turku, a drugie to ruiny zamku w Kole. Po drodze korzystałem z GPSa, żeby tym razem nie pomylić trasy. Niestety bateria w telefonie nie była w stanie wytrzymać tego obciążenia, taka jest już stara. Pod koniec wycieczki, kiedy już było czarno, a ja jeszcze znajdowałem się w nieznanym terenie, prawie padła.
Zielono mi © Adamicki
Autostrada A2 © Adamicki
Przeprawa promowa © Adamicki
Krowy przypromowe © Adamicki
Rzeka Warta © Adamicki
Żniwa © Adamicki
Przez las © Adamicki
Jezioro © Adamicki
Kościół © Adamicki
Chłodnia © Adamicki
Elektrownia Adamów 2 © Adamicki
Remiza strażacka w Brudzewie © Adamicki
Wojciech z Brudzewa - nauczyciel Mikołaja Kopernika © Adamicki
Pod Kołem © Adamicki
Ruiny zamku © Adamicki
Zamek w Kole © Adamicki
Widok na Koło © Adamicki
(Chyba) ratusz w Kole © Adamicki
Zielono mi © Adamicki
Autostrada A2 © Adamicki
Przeprawa promowa © Adamicki
Krowy przypromowe © Adamicki
Rzeka Warta © Adamicki
Żniwa © Adamicki
Przez las © Adamicki
Jezioro © Adamicki
Kościół © Adamicki
Chłodnia © Adamicki
Elektrownia Adamów 2 © Adamicki
Remiza strażacka w Brudzewie © Adamicki
Wojciech z Brudzewa - nauczyciel Mikołaja Kopernika © Adamicki
Pod Kołem © Adamicki
Ruiny zamku © Adamicki
Zamek w Kole © Adamicki
Widok na Koło © Adamicki
(Chyba) ratusz w Kole © Adamicki
Poniedziałek, 23 czerwca 2014Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz, ..>150km
Szlakiem Odra-Nysa z Kostrzyna do Szczecina
Rower:
Bridgestone156.06 km (0.50km teren) czas jazdy: 07:54 h AVS:19.75km/h
Dzisiaj pierwsza duża wycieczka w tym roku. Pojechałem razem w kolegą z pracy - Bartkiem. Odwiedziliśmy fajne tereny, dlatego będzie dużo zdjęć. Naszą wycieczkę zaczęliśmy od dojazdu pociągiem do Kostrzyna.
Jedziemy pociągiem © Adamicki
Na miejscu krótkie zwiedzanie i małe zakupy i ok. godziny 11 wystartowaliśmy w kierunku Niemiec.
Powoli wyjeżdżamy z Kostrzyna © Adamicki
Stare miasto © Adamicki
Stare miasto - pozostałości © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Zaraz za mostem granicznym zjeżdżamy z głównej trasy w kierunku szlaku rowerowego.
Obiekty mostowe © Adamicki
Droga dla rowerów © Adamicki
Pomykam po wale © Adamicki
Widok na prawo z wału © Adamicki
Koszenie w toku © Adamicki
Bocian w locie © Adamicki
Bocian spaceruje po ścieżce © Adamicki
Hektometr © Adamicki
Jedna z przerw na jedzenie, których robiłem dzisiaj bardzo dużo. Wiał straszny wmordęwind. Pierwsze 75 km drogi powrotnej centralnie w nas. Prędkość średnia poniżej 19 km/h, a kto śledzi moje wpisy wie, że prawidłowa prędkość jazdy na wyścigowym rowerze szosowym wynosi przecież 21 km/h!
Budka postojowa w pobliżu wału © Adamicki
Drugi raz w życiu zabrałem ze sobą plecak z jedzeniem. Bez tego żarcia bym nie dojechał.
Rozbiłem obóz © Adamicki
Takie smakołyki jadłem © Adamicki
Krowy pasą się © Adamicki
Pomykamy dalej © Adamicki
Parking dla jachtów i łódek © Adamicki
.. i dla rowerów wodnych © Adamicki
Wzdłuż wału co kilka, kilknaście kilometrów mozna się pożywić w restauracji i znaleźć nocleg w hotelu.
Agroturystyka wzdłuż wału © Adamicki
Domek łajba © Adamicki
Skejt park © Adamicki
Kładka z hotelu do kafejki © Adamicki
Bartek przestawia wagon © Adamicki
Owce jedzą wał © Adamicki
Ładne widoki © Adamicki
Chyba widać już po tytułach zdjęć, że znudziło mi się robienie tego wpisu, a zdjęć jeszcze trochę zostało do wrzucenia;)
Kamienny kamień © Adamicki
A dla znających język niemiecki: http://www.redaktor.de/texte/1753-07-02-Oderbruch.html .
Kolejne miejsce na nocleg i posiłek © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Drezyną na drugą stronę © Adamicki
Miejsce postojowe za mostem © Adamicki
Miejsce na ostatnie kęsy makaronu © Adamicki
Nie wiem gdzie to © Adamicki
To samo miejsce widok w drugą stronę © Adamicki
Na węższym odcinku szlaku © Adamicki
Nic naprawdę nic nie pomoże © Adamicki
Sąsiedzi pobudowali się już za wałem © Adamicki
Wieża widokowa przed Schwedt © Adamicki
Widok z wieży © Adamicki
Trochę pomyliliśmy drogę i zjechaliśmy ze szlaku. To było przed Schwedt zaraz za wieżą widokową. Za karę zrobiliśmy 7 km po nierównych płytach, ale za to bliżej rzeki. Dzięki temu kilka ładnych ujęć wyszło na zdjęciach, no i wyjechaliśmy na moście granicznym w Krajniku Dolnym, więc mogłem zatankować bidony przy okazji i zrezygnować z MacaD w Schwedt.
Najlepsza nawierzchnia z dzisiaj © Adamicki
Widok na polską stronę © Adamicki
Czyżby prawie już Krajnik Dolny? © Adamicki
Nam wały są niepotrzebne © Adamicki
Pan bocian © Adamicki
Pani owca © Adamicki
Pan Adam © Adamicki
Kładka pieszo-rowerowa pod Schwedt © Adamicki
W lesie za Schwedt przed Gartz © Adamicki
Miejsce postojowe © Adamicki
I to by było na tyle. Fajna wycieczka. Początek upierdliwy z powodu wiatru. Trasa dosyć jednostajna, momentami nudna, ale zawsze to coś nowego i innego, więc ok. Następnym razem jeśli będę miał jechać, to tylko z wiatrem.
Jedziemy pociągiem © Adamicki
Na miejscu krótkie zwiedzanie i małe zakupy i ok. godziny 11 wystartowaliśmy w kierunku Niemiec.
Powoli wyjeżdżamy z Kostrzyna © Adamicki
Stare miasto © Adamicki
Stare miasto - pozostałości © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Zaraz za mostem granicznym zjeżdżamy z głównej trasy w kierunku szlaku rowerowego.
Obiekty mostowe © Adamicki
Droga dla rowerów © Adamicki
Pomykam po wale © Adamicki
Widok na prawo z wału © Adamicki
Koszenie w toku © Adamicki
Bocian w locie © Adamicki
Bocian spaceruje po ścieżce © Adamicki
Hektometr © Adamicki
Jedna z przerw na jedzenie, których robiłem dzisiaj bardzo dużo. Wiał straszny wmordęwind. Pierwsze 75 km drogi powrotnej centralnie w nas. Prędkość średnia poniżej 19 km/h, a kto śledzi moje wpisy wie, że prawidłowa prędkość jazdy na wyścigowym rowerze szosowym wynosi przecież 21 km/h!
Budka postojowa w pobliżu wału © Adamicki
Drugi raz w życiu zabrałem ze sobą plecak z jedzeniem. Bez tego żarcia bym nie dojechał.
Rozbiłem obóz © Adamicki
Takie smakołyki jadłem © Adamicki
Krowy pasą się © Adamicki
Pomykamy dalej © Adamicki
Parking dla jachtów i łódek © Adamicki
.. i dla rowerów wodnych © Adamicki
Wzdłuż wału co kilka, kilknaście kilometrów mozna się pożywić w restauracji i znaleźć nocleg w hotelu.
Agroturystyka wzdłuż wału © Adamicki
Domek łajba © Adamicki
Skejt park © Adamicki
Kładka z hotelu do kafejki © Adamicki
Bartek przestawia wagon © Adamicki
Owce jedzą wał © Adamicki
Ładne widoki © Adamicki
Chyba widać już po tytułach zdjęć, że znudziło mi się robienie tego wpisu, a zdjęć jeszcze trochę zostało do wrzucenia;)
Kamienny kamień © Adamicki
A dla znających język niemiecki: http://www.redaktor.de/texte/1753-07-02-Oderbruch.html .
Kolejne miejsce na nocleg i posiłek © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Drezyną na drugą stronę © Adamicki
Miejsce postojowe za mostem © Adamicki
Miejsce na ostatnie kęsy makaronu © Adamicki
Nie wiem gdzie to © Adamicki
To samo miejsce widok w drugą stronę © Adamicki
Na węższym odcinku szlaku © Adamicki
Nic naprawdę nic nie pomoże © Adamicki
Sąsiedzi pobudowali się już za wałem © Adamicki
Wieża widokowa przed Schwedt © Adamicki
Widok z wieży © Adamicki
Trochę pomyliliśmy drogę i zjechaliśmy ze szlaku. To było przed Schwedt zaraz za wieżą widokową. Za karę zrobiliśmy 7 km po nierównych płytach, ale za to bliżej rzeki. Dzięki temu kilka ładnych ujęć wyszło na zdjęciach, no i wyjechaliśmy na moście granicznym w Krajniku Dolnym, więc mogłem zatankować bidony przy okazji i zrezygnować z MacaD w Schwedt.
Najlepsza nawierzchnia z dzisiaj © Adamicki
Widok na polską stronę © Adamicki
Czyżby prawie już Krajnik Dolny? © Adamicki
Nam wały są niepotrzebne © Adamicki
Pan bocian © Adamicki
Pani owca © Adamicki
Pan Adam © Adamicki
Kładka pieszo-rowerowa pod Schwedt © Adamicki
W lesie za Schwedt przed Gartz © Adamicki
Miejsce postojowe © Adamicki
I to by było na tyle. Fajna wycieczka. Początek upierdliwy z powodu wiatru. Trasa dosyć jednostajna, momentami nudna, ale zawsze to coś nowego i innego, więc ok. Następnym razem jeśli będę miał jechać, to tylko z wiatrem.
Niedziela, 20 października 2013Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz
Pętla przez Nowe Warpno
Rower:
Bridgestone112.46 km (1.50km teren) czas jazdy: 04:54 h AVS:22.95km/h
Wybraliśmy się we dwójkę z Silasem przetestować nową drogę z Dobieszczyna do Nowego Warpna. Wystartowaliśmy przez Lubieszyn i dojechaliśmy do Blankensee. Po przekroczeniu granicy kierunek Stolec. Masakryczny stan nawierzchni.
Od Stolca już ok.
W Dobieszczynie i dalej zdziwienie. Nie spodziewałem się, że tak estetycznie będzie wyglądać droga po skończeniu.
Na nieszczęście ptaki urządziły sobie tutaj miejscówkę, stąd pełno kupek i smrodu.
Jeszcze tylko małe czipsy i frugo, i pora zawracać. Przypadkiem zobaczyliśmy kawałek jakiegoś równego asfaltu, a że gładki asfalt na kolesi na rowerach szosowych działa jak kupa na muchy, więc musieliśmy tam skręcić!
Reszta to już nic ciekawego. Trzebieży nie zwiedzaliśmy. W Jasienicy odbiliśmy na Tatynię, żeby ominąć ZCh Police S.A i to by było na tyle.
Od Stolca już ok.
W drodze do Dobieszczyna© Adamicki
Czy to już Złota Polska Jesień?© Adamicki
W Dobieszczynie i dalej zdziwienie. Nie spodziewałem się, że tak estetycznie będzie wyglądać droga po skończeniu.
Droga do Nowego Warpna© Adamicki
Miłe widoki dla szosowca© Adamicki
Po przebudowie© Adamicki
Jeszcze pachnie świeżością© Adamicki
Kawałek dalej© Adamicki
Nowe Warpno wita i konstrukcja oporowa z gabionów© Adamicki
Zielono mi© Adamicki
Na skrzyżowaniu kostka© Adamicki
Półmetek drogi© Adamicki
Kościół w Karsznie© Adamicki
Ratusz w Nowym Warpnie© Adamicki
Rzeźba zasłużonego Niemca© Adamicki
Malarz maluje© Adamicki
Tablica upamiętniająca© Adamicki
Port jachtowy© Adamicki
Na nieszczęście ptaki urządziły sobie tutaj miejscówkę, stąd pełno kupek i smrodu.
Rybak w porcie© Adamicki
Widok na nabrzeże© Adamicki
Żaglówka na Jeziorze Nowowarpieńskim© Adamicki
Jeszcze tylko małe czipsy i frugo, i pora zawracać. Przypadkiem zobaczyliśmy kawałek jakiegoś równego asfaltu, a że gładki asfalt na kolesi na rowerach szosowych działa jak kupa na muchy, więc musieliśmy tam skręcić!
Ścieżka rowerowa omijająca Karszno© Adamicki
Przejazd przez ścieżkę© Adamicki
Kontynuacja ścieżki© Adamicki
W kierunku Trzebieży© Adamicki
Reszta to już nic ciekawego. Trzebieży nie zwiedzaliśmy. W Jasienicy odbiliśmy na Tatynię, żeby ominąć ZCh Police S.A i to by było na tyle.
Sobota, 8 czerwca 2013Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz, ..>100km
Wycieczka do Schwedt
Rower:
Bridgestone133.69 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:50 h AVS:27.66km/h
Wycieczka z Michałem. Zaczęliśmy o 14 ze Zdrojów. Myślałem, że skończymy o 21-22 i że lampki się przydadzą, ale się nie udało, bo nieźle zasuwaliśmy dzisiaj.
Dojazd przez Gryfino i dalej szlakiem Odra-Nysa. Powrót przez Krajnik Dolny.
Dojazd przez Gryfino i dalej szlakiem Odra-Nysa. Powrót przez Krajnik Dolny.
Widok na śluzę© Adamicki
Widok z kładki pieszo-rowerowej koło Schwedt© Adamicki
Sobota, 1 czerwca 2013Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Szczecin-Ueckermunde-Anklam-Uznam-Świnoujście
Rower:
Bridgestone158.69 km (1.80km teren) czas jazdy: 07:03 h AVS:22.51km/h
Miała być wycieczka do Berlina, ale tam zapowiadało się bardzo mokro, więc plany zostały zmienione. Wyruszliśmy w trójkę spod mojej chatki ok. 9:30.
W Anklam się rozdzieliliśmy, tzn. Michał pojechał szybciej, bo chciał zdążyć na pociąg ze Świnoujścia do Szczecina o 16:04, a Silas i ja jesteśmy tacy szybcy, że nie dalibyśmy rady przejechać 50 km w 2 godziny, żeby zdążyć.
Na południowym zachodzie Wyspy Uznam zobaczyliśmy sobie jeszcze pozostałości mostu zwodzonego. Tutaj jest ładny widok w Google Maps.
Jakieś 10 km przed Świnoujściem nasza ekipa znowu była w komplecie.
Później najgorsza część, czyli już tylko powrót pociągiem do Szczecina.
Pierwszy postój przed Eggesin© Adamicki
Nasze sprzęty© Adamicki
Też odpoczywają© Adamicki
Radon odpadł© Adamicki
Widok z mostu w Ueckermunde© Adamicki
Rynek w Ueckermunde© Adamicki
Kamień w jakiejś wsi© Adamicki
Baszta kilka km od Anklam (chyba)© Adamicki
W Anklam się rozdzieliliśmy, tzn. Michał pojechał szybciej, bo chciał zdążyć na pociąg ze Świnoujścia do Szczecina o 16:04, a Silas i ja jesteśmy tacy szybcy, że nie dalibyśmy rady przejechać 50 km w 2 godziny, żeby zdążyć.
Brama w Anklam© Adamicki
Rynek w Anklam© Adamicki
Kościół w Anklam© Adamicki
Widok z mostu na drugi most© Adamicki
Widok na nabrzeże© Adamicki
Silas chce mnie zjeść© Adamicki
Wjeżdżamy na Wyspę Uznam© Adamicki
Mokra woda© Adamicki
Zoom na kratownicę© Adamicki
Jezdnia mostu© Adamicki
Na południowym zachodzie Wyspy Uznam zobaczyliśmy sobie jeszcze pozostałości mostu zwodzonego. Tutaj jest ładny widok w Google Maps.
Przęsło zwodzone© Adamicki
Zaparkowane łódki© Adamicki
Most i łódki© Adamicki
Tak kiedyś wyglądał most© Adamicki
Kościół w jakiejś miejscowości© Adamicki
Zabytkowy kościół gdzieś na Uznamiu© Adamicki
Stara łódka© Adamicki
Jakieś 10 km przed Świnoujściem nasza ekipa znowu była w komplecie.
Ponownie widzimy Michała© Adamicki
Później najgorsza część, czyli już tylko powrót pociągiem do Szczecina.