Wpisy archiwalne w kategorii
..>100km
Dystans całkowity: | 14556.84 km (w terenie 909.98 km; 6.25%) |
Czas w ruchu: | 666:59 |
Średnia prędkość: | 21.82 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
Suma kalorii: | 118063 kcal |
Liczba aktywności: | 95 |
Średnio na aktywność: | 153.23 km i 7h 01m |
Więcej statystyk |
Sobota, 23 lipca 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz, ..>150km
Wakacyjna przejażdżka #2
Rower:
Bridgestone160.65 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:52 h AVS:27.38km/h
Dzisiaj zrealizowałem wspomniany dwa dni temu plan - wypad do Płocka.
Wszystko zaczęło się od pobudki o godzinie 11, śniadania, sprawdzenia pogody, etc. Wystartowałem dopiero o 13:30. Kierunek Krośniewice. Poszło szybko, w końcu to tylko ok. 15km. Dawniej w Krośniewicach tworzyły się korki, bo krzyżują się tutaj drogi krajowe nr 1 i 2, ale wybudowano obwodnice i w tej chwili centrum miasta jest puste, ulga dla mieszkańców. Niedługo to samo czeka nowogardzian.
W Krośniewicach wybrałem drogę wojewódzką nr 581 na Gostynin. Znowu idealna jakość nawierzchni. W ogóle jestem zdziwiony, że wszędzie jest tak równiutko, nawet na wsiach jest prawie idealnie, wioski koło Szczecina się kompletnie nie umywają.
Kilka kilometrów za Krośniewicami była kopalnia prawdpodobnie kruszywa.
Po drodze w jakiejś miejscowości:
Tak się złożyło, że przejeżdżałem przez trasę budowanej obecnie autostrady A1, więc zajechałem na budowę jakiegoś wiaduktu.
Po 46km byłem w Gostyninie. Odwiedziłem zamek, który został w miarę niedawno odremontowany i prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka. Naokoło niego płynie sztuczna fosa, a obok znajduje się jezioro.
Następnie kierunek Płock. Po drodze w kilku miejscowościach i między miejscowościami jacyś dowcipnisie ustawiali znaki zakazu ruchu dla rowerów i znakowali chodniki z kostki betonowej jako ścieżki rowerowe. Na zdjęciu niżej widać ścieżkę rowerową dla Brytyjczyków, strasznie nierówna, zjechałem na pierwszym zjeździe na idealną nawierzchnię drogi krajowej. Bojkotowałem konsekwentnie wszystkie rowerowe buble i cisnąłem po jezdni, ale nikt nie zatrabił. W ogóle spotkałem się z zakazem ruchu dla rowerów podczas, gdy obok nie było żadnej alternatywy, chyba kilkukilometrowy objazd. Żeby było dowcipnie to pod Płockiem taki znak był umieszczony na tej samej drodze tylko w stronę powrotną.
W końcu dojechałem do Płocka. Byłem tutaj 13-14 lat temu, ale nie na zwiedzanie, więc nic nie wyglądało znajomo.
Świątynia Miłosierdzia i Miłości w Płocku wzniesiona w latach 1911-1914 w stylu neogotyckim angielskim. Link do artykułu w wikipedii.
A tutaj Most im. Legionów Piłsudskiego przez Wisłę wybudowany w 1938 roku. Później był wysadzany w powietrze zarówno przez Polaków, jak i Niemców. Link do artykułu w wikipedii.
Największa wtopa dzisiejszej wycieczki, czyli niepodjechanie z bliska właśnie tam na górę, żeby zobaczyć najcenniejszy zabytek Płocka. Link do artykułu w wikipedii.
Widok z Mostu im. Legionów Piłsudkiego na Most Solidarności w Płocku. Link do artykułu w wikipedii.
Dobra, to już były ostatnie zdjęcia z mostami na dzisiaj. :)
Na odjezdnym jeszcze wsunąłem pizzę, w upatrzonym wcześniej miejscu i tak sobie rozepchałem żołądek, że zupełnie odechciało mi się jechać. Zmotywował mnie jakiś bardzo głupi tubylec, który się przysiadł do mojego stolika i zaczął wdychać do swoich płuc czarny dym z kawałka palącego się zawiniątka z suchymi liśćmi wzbogacony kilkudziesięcioma składnikami identycznymi, jak w benzynie. Nie chcąc śmierdzieć niczym ten nikotynowy ćpun, pojechałem sobie.
Ostatnie zdjęcie z dzisiaj zrobiłem w Gostyninie w drodze powrotnej, spodobał mi się budynek widoczny w tle.
Do domu dojechałem o 21 mając jeszcze w kieszonkach dwa jajka na twardo ze śniadania. ;)
Wszystko zaczęło się od pobudki o godzinie 11, śniadania, sprawdzenia pogody, etc. Wystartowałem dopiero o 13:30. Kierunek Krośniewice. Poszło szybko, w końcu to tylko ok. 15km. Dawniej w Krośniewicach tworzyły się korki, bo krzyżują się tutaj drogi krajowe nr 1 i 2, ale wybudowano obwodnice i w tej chwili centrum miasta jest puste, ulga dla mieszkańców. Niedługo to samo czeka nowogardzian.
Dojeżdzam do Krośniewic© Adamicki
Widok na lewo© Adamicki
Widok na prawo na DK 1© Adamicki
Kościół w Krośniewicach© Adamicki
W Krośniewicach wybrałem drogę wojewódzką nr 581 na Gostynin. Znowu idealna jakość nawierzchni. W ogóle jestem zdziwiony, że wszędzie jest tak równiutko, nawet na wsiach jest prawie idealnie, wioski koło Szczecina się kompletnie nie umywają.
Kierunek Gostynin© Adamicki
Kilka kilometrów za Krośniewicami była kopalnia prawdpodobnie kruszywa.
Kopalnia za Krośniewicami© Adamicki
Kopalnia za Krośniewicami c.d.© Adamicki
Po drodze w jakiejś miejscowości:
Kościół i dzwonnica© Adamicki
Tak się złożyło, że przejeżdżałem przez trasę budowanej obecnie autostrady A1, więc zajechałem na budowę jakiegoś wiaduktu.
Budowa autostrady A1© Adamicki
Budowa wiaduktu nad autostradą A1© Adamicki
Szalunki Huennebeck formujące korpus przyczółka© Adamicki
Widok na żebro i prostokątne skrzydło przyczółka© Adamicki
Po 46km byłem w Gostyninie. Odwiedziłem zamek, który został w miarę niedawno odremontowany i prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka. Naokoło niego płynie sztuczna fosa, a obok znajduje się jezioro.
Zamek w Gostyninie© Adamicki
Widok na dziedziniec© Adamicki
Widok na jezioro przez bramę© Adamicki
Widok na jezioro© Adamicki
Widok na jezioro 2© Adamicki
Widok na jezioro 3© Adamicki
Zamek - widok na bramę z atrapą kraty© Adamicki
Zamek - widok na wieżę© Adamicki
Sztuczna fosa© Adamicki
Następnie kierunek Płock. Po drodze w kilku miejscowościach i między miejscowościami jacyś dowcipnisie ustawiali znaki zakazu ruchu dla rowerów i znakowali chodniki z kostki betonowej jako ścieżki rowerowe. Na zdjęciu niżej widać ścieżkę rowerową dla Brytyjczyków, strasznie nierówna, zjechałem na pierwszym zjeździe na idealną nawierzchnię drogi krajowej. Bojkotowałem konsekwentnie wszystkie rowerowe buble i cisnąłem po jezdni, ale nikt nie zatrabił. W ogóle spotkałem się z zakazem ruchu dla rowerów podczas, gdy obok nie było żadnej alternatywy, chyba kilkukilometrowy objazd. Żeby było dowcipnie to pod Płockiem taki znak był umieszczony na tej samej drodze tylko w stronę powrotną.
Pseudo ścieżka rowerowa dla jeżdżących "pod prąd"© Adamicki
W końcu dojechałem do Płocka. Byłem tutaj 13-14 lat temu, ale nie na zwiedzanie, więc nic nie wyglądało znajomo.
Kościół w Płocku© Adamicki
Zwiedzanie - pomnik ale nie wiem jaki© Adamicki
Trawa, kwiaty i jakis budynek w tle© Adamicki
(Prawdopodobnie) rynek w Plocku© Adamicki
Świątynia Miłosierdzia i Miłości w Płocku wzniesiona w latach 1911-1914 w stylu neogotyckim angielskim. Link do artykułu w wikipedii.
Świątynia Miłosierdzia i Miłości w Płocku© Adamicki
Ta sama Świątynia© Adamicki
Widok na Wisłę© Adamicki
Żelbetowe schody prowadzące do tarasu widokowego© Adamicki
A tutaj Most im. Legionów Piłsudskiego przez Wisłę wybudowany w 1938 roku. Później był wysadzany w powietrze zarówno przez Polaków, jak i Niemców. Link do artykułu w wikipedii.
Most im. Legionów Piłsudskiego© Adamicki
Widok z boku© Adamicki
Molo w Plocku© Adamicki
Architekt miał bujną wyobraźnię© Adamicki
Molo w Płocku c.d.© Adamicki
Molo w Płocku c.d. c.d.© Adamicki
Molo w Płocku c.d. c.d. c.d.© Adamicki
Obiekt, do którego nawiązuje architektura mola© Adamicki
Największa wtopa dzisiejszej wycieczki, czyli niepodjechanie z bliska właśnie tam na górę, żeby zobaczyć najcenniejszy zabytek Płocka. Link do artykułu w wikipedii.
Widok na wzgórze i Bazylikę katedralną Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Płocku© Adamicki
Widok z Mostu im. Legionów Piłsudskiego© Adamicki
Widok z Mostu im. Legionów Piłsudkiego na Most Solidarności w Płocku. Link do artykułu w wikipedii.
Widok na znajdujący się daleko Most Solidarności© Adamicki
Bridgestone na Moście im. Legionów Piłsudskiego© Adamicki
Widok jezdni tegoż samego mostu© Adamicki
Dobra, to już były ostatnie zdjęcia z mostami na dzisiaj. :)
Na odjezdnym jeszcze wsunąłem pizzę, w upatrzonym wcześniej miejscu i tak sobie rozepchałem żołądek, że zupełnie odechciało mi się jechać. Zmotywował mnie jakiś bardzo głupi tubylec, który się przysiadł do mojego stolika i zaczął wdychać do swoich płuc czarny dym z kawałka palącego się zawiniątka z suchymi liśćmi wzbogacony kilkudziesięcioma składnikami identycznymi, jak w benzynie. Nie chcąc śmierdzieć niczym ten nikotynowy ćpun, pojechałem sobie.
Pizza wenecka© Adamicki
Ostatnie zdjęcie z dzisiaj zrobiłem w Gostyninie w drodze powrotnej, spodobał mi się budynek widoczny w tle.
Rynek w Gostyninie© Adamicki
Do domu dojechałem o 21 mając jeszcze w kieszonkach dwa jajka na twardo ze śniadania. ;)
Niedziela, 10 lipca 2011Kategoria ..>100km, ..>200km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>300km, ..>150km, ..>250km
Wycieczka nad morze z ekipą z BS
Rower:
Bridgestone300.00 km (0.05km teren) czas jazdy: 11:00 h AVS:27.27km/h
Plan wycieczki był taki, żeby pojechać do Goleniowa i dalej DK 6 do Płotów, następnie Gryfice, Pogorzelica, Niechorze, Kamień Pomorski, Wolin, Stepnica, znów Goleniów i powrót do domu. Wybraliśmy się ekipą w alfabetycznym składzie: Adam, Krzysiek, Łukasz, Magda, Romek, Tomek.
Punktualnie o 7:40 ruszyliśmy z dziesięciominutowym opóźnieniem ze stacji pewnej sieci paliw znajdującej się w Dąbiu. Początek trasy był super - szybko, lekko i przyjemnie. Kryzys złapał mnie po zakupach w sklepie dla niezwykle majętnych jednostek, czyli tzw. biedronce i następującym chwilę potem pościgu za grupą uciekinierów, z którego odpadłem, ale za to jako bonusa dostałem flaka w przednim kole. Oczywiście, że kleiłem. :) W Niechorzu po zjedzeniu kebaba dostałem nowych sił. To właśnie kebab okazał się być dzisiaj izotonikiem lepszym od tego za 1,50zł/500ml z biedronki.
Na koniec będąc już w Szczecinie zdecydowałem, że dokręcę jeszcze 30km do rekordu i tak się też stało. To był najgorszy fragment całej wycieczki, bo kolano, które trafiłem niedawno niefortunnie ileś tam dni temu drzwiami od domofonu, zaczęło boleć na maxa, no ale kit z nim i tak jest lewe.
Podsumowując: wycieczka była fajna, ciekawe jakie zakwasy będą jutro. A i w czasie kąpieli prawie zasnąłem w wannie. :)
Kilka fotek z dzisiaj:
Prawie kompletna ekipa tuż przed startem. Od lewej: Adamicki, Widmo, Łukasz, Kfiatek13m, Wober (C) maccacus
(C) maccacaus
Gdzieś przed, albo za Kliniskami (C) maccacus
Dobre suple to podstawa każdego treningu (C) maccacus
Punktualnie o 7:40 ruszyliśmy z dziesięciominutowym opóźnieniem ze stacji pewnej sieci paliw znajdującej się w Dąbiu. Początek trasy był super - szybko, lekko i przyjemnie. Kryzys złapał mnie po zakupach w sklepie dla niezwykle majętnych jednostek, czyli tzw. biedronce i następującym chwilę potem pościgu za grupą uciekinierów, z którego odpadłem, ale za to jako bonusa dostałem flaka w przednim kole. Oczywiście, że kleiłem. :) W Niechorzu po zjedzeniu kebaba dostałem nowych sił. To właśnie kebab okazał się być dzisiaj izotonikiem lepszym od tego za 1,50zł/500ml z biedronki.
Na koniec będąc już w Szczecinie zdecydowałem, że dokręcę jeszcze 30km do rekordu i tak się też stało. To był najgorszy fragment całej wycieczki, bo kolano, które trafiłem niedawno niefortunnie ileś tam dni temu drzwiami od domofonu, zaczęło boleć na maxa, no ale kit z nim i tak jest lewe.
Podsumowując: wycieczka była fajna, ciekawe jakie zakwasy będą jutro. A i w czasie kąpieli prawie zasnąłem w wannie. :)
Kilka fotek z dzisiaj:
Na budowie obwodnicy Nowogardu 1© Adamicki
Na budowie obwodnicy Nowogardu 2© Adamicki
Na budowie obwodnicy miasta Nowogardu 3© Adamicki
Na budowie obwodnicy Nowogardu 4© Adamicki
Na rynku w Gryficach© Adamicki
Latarnia morska w Niechorzu© Adamicki
Ekipa przy balustradzie© Adamicki
Widok na plażę© Adamicki
Ruiny ostatniej ściany kościoła w Trzęsaczu© Adamicki
Trzęsacz plaża 2© Adamicki
Trzęsacz plaża 3© Adamicki
Laureat konkursu o "laur z dziurawej dętki" Adam i pierwsza przebita przez niego dzisiaj dętka© Adamicki
Miszcz zmieniania gumy :)© wober
Pomocnicy Liderki :)© wober
panorama Trzęsacz© wober
Prawie kompletna ekipa tuż przed startem. Od lewej: Adamicki, Widmo, Łukasz, Kfiatek13m, Wober (C) maccacus
(C) maccacaus
Gdzieś przed, albo za Kliniskami (C) maccacus
Dobre suple to podstawa każdego treningu (C) maccacus
Czwartek, 23 czerwca 2011Kategoria ..>100km, ..>200km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Wycieczka z ekipą z Bikestats do NRD
Rower:
Bridgestone200.62 km (0.50km teren) czas jazdy: 07:44 h AVS:25.94km/h
Dzisiaj wycieczka z ekipą z BS: Magdą (Kfiatek13m), Adrianem (Gryf), Pawłem (Sargath), Piotrkiem (Exit87), Romkiem (Wober), Tomkiem (Widmo). Umówiliśmy się na spotkanie o 8 na (jak napisałby Mickiewicz) Głębokiem, ale niestety rano musiałem zrobić dwa razy nr 2, więc skróciłem sobie trasę i pojechałem od razu na granicę w Lubieszynie. Tutaj ekipa przywitała mnie brechtami za to, że przykleiłem sobie taśmą klejącą butelki z piciem do sztycy i ramy, a także dwa z ośmiu bananów. :P Fota będzie na blogu u Romka. No pewnie, już jest:
Ruszyliśmy na Loecknitz. Tempo spokojne, bo wind wiał we wszystkich kierunkach, z czego najbardziej w mordę, a najmniej w dupę. Przed Pasewalkiem Paweł złapał flaka, ale pomogliśmy mu i szybko się uporał z przebita dętką. No dobra żartowałem, tak naprawdę to oparliśmy nasze wielkie tyłki o rowery i palcem nie kiwnęliśmy, żeby cokolwiek przyspieszyć. Bardzo podobnie, jak przy kopaniu rowów - jeden działa, sześciu patrzy.
Z Pasewalku dalej kierunek zachód. Przez Strasburg dotarliśmy do Mollenbeck (pkt. C na mapie) i skręciliśmy na południowey wschód. Kawałek dalej przewodnik pomylił drogę, ale ostatecznie niczego w dystansie to nie zmieniło.
Minimalnie inną trasą dojechaliśmy do Prenzlau. Tutaj odłączył się od nas Adrian, który pojechał przez Penkun do Gryfina, a my przez Brussow do Loecknitz. Potem jeszcze tylko Lubieszyn, rozbicie grupy, szamanie zmielonych kopyt i krowich wymion w kanapce z mac'donalda i powrót na chatę z dobiciem paru km do dwusetki. Było fajnie, dzięki za wspólny wypad!
Mistrzowskie bidony Adamickiego, banany też na tasmie przyklejone do ramy :)© wober
Ruszyliśmy na Loecknitz. Tempo spokojne, bo wind wiał we wszystkich kierunkach, z czego najbardziej w mordę, a najmniej w dupę. Przed Pasewalkiem Paweł złapał flaka, ale pomogliśmy mu i szybko się uporał z przebita dętką. No dobra żartowałem, tak naprawdę to oparliśmy nasze wielkie tyłki o rowery i palcem nie kiwnęliśmy, żeby cokolwiek przyspieszyć. Bardzo podobnie, jak przy kopaniu rowów - jeden działa, sześciu patrzy.
Pomagamy Pawłowi wymienić dętkę© Adamicki
Niektórzy udają bardziej niż inni;)© Adamicki
Blablabla..© Adamicki
Z Pasewalku dalej kierunek zachód. Przez Strasburg dotarliśmy do Mollenbeck (pkt. C na mapie) i skręciliśmy na południowey wschód. Kawałek dalej przewodnik pomylił drogę, ale ostatecznie niczego w dystansie to nie zmieniło.
Przepust nad ciekiem wodnym© Adamicki
Widok na ciek© Adamicki
Jezioro pełne mokrej wody© Adamicki
Motorówka na jeziorze pełnym mokrej wody© Adamicki
Takie tam...© Adamicki
Zabytkowe cuś© Adamicki
Kolejny przepust© Adamicki
Ciek wodny, (chlup, plusk)© Adamicki
Ten sam przepust© Adamicki
Magda na tle trzynawowej bazyliki Nikolaikirche w Prenzlau© Adamicki
Jezioro w Prenzlau (znowu mokra woda)© Adamicki
To samo jezioro i ta sama mokra woda© Adamicki
Atrakcja turystyczna dla Polaków© Adamicki
Adamicki i wober atakują :)© wober
Dzieci na rowerze- para nr 2© Adamicki
Dzieci na rowerze - para nr 3© Adamicki
Minimalnie inną trasą dojechaliśmy do Prenzlau. Tutaj odłączył się od nas Adrian, który pojechał przez Penkun do Gryfina, a my przez Brussow do Loecknitz. Potem jeszcze tylko Lubieszyn, rozbicie grupy, szamanie zmielonych kopyt i krowich wymion w kanapce z mac'donalda i powrót na chatę z dobiciem paru km do dwusetki. Było fajnie, dzięki za wspólny wypad!
Niedziela, 19 czerwca 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz
Wycieczka po NRD
Rower:
Bridgestone117.41 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:29 h AVS:26.19km/h
Na dzisiaj przykolegowałem się na wspólną wycieczkę z Magdą (Kfiatek13m), Krzyśkiem (Rtut) i Romkiem (Wober).
Spotkaliśmy się na Głębokim i ruszyliśmy przez Dobrą i Buk do przejścia granicznego. Później kręciliśmy się trochę po NRD, przejechaliśmy po kolejnej nowej odlotowej ścieżce bitumicznej od Linken do Grambow. Ogólnie fajnie, a na dodatek nawet nie zmokliśmy.
Spotkaliśmy się na Głębokim i ruszyliśmy przez Dobrą i Buk do przejścia granicznego. Później kręciliśmy się trochę po NRD, przejechaliśmy po kolejnej nowej odlotowej ścieżce bitumicznej od Linken do Grambow. Ogólnie fajnie, a na dodatek nawet nie zmokliśmy.
Ścieżka rowerowa z Linken do Grambowa© Adamicki
Dworek w jakiejś wsi w NRD© Adamicki
Adamicki - jeśli myślisz, że to ja mam 5 latek, spójrz na, któreś ze zdjęć niżej;)© Magda lub Wober
Magda© Adamicki
Niemiecka rudera© Adamicki
Pauza w Loecknitz© Adamicki
Integracja z tubylcami© Adamicki
Wober ujeżdża niemieckiego kota© Adamicki
Koxy przytulają zimnego Niemca z fujarą :D© wober
Niedziela, 12 czerwca 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Pętla przez Ueckermunde i Torgelow
Rower:
Bridgestone165.77 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:37 h AVS:29.51km/h
Dzisiaj pętla przez Niemcy. Postanowiłem zrobić trasę~160km i pozwiedzać trochę nieznane. Niestety w trasie okazało się, że już tędy kiedyś jechałem samochodem, ale ok. 30km było w pełni nowe. Konsekwentnie bojkotowałem ścieżki rowerowe wykonane z kostki zarówno w PL i NRD i o dziwo dzisiaj ani jeden kierowca nie zatrąbił, całkiem nieprawdopodobne.
Pojechałem dzisiaj solo. Tempo okazało się być zacne i po 152km miałem na liczniku avs równo 30kmph, jednak był to moment, w którym łapałem już zgona i od katastrofy uratowała mnie kanapka szefa kuchni w macdonald's.
Teraz kilka wypadów podobnym tempem na ~120km i chyba się szarpnę na okrążenie Zalewu Szczecińskiego.
Pojechałem dzisiaj solo. Tempo okazało się być zacne i po 152km miałem na liczniku avs równo 30kmph, jednak był to moment, w którym łapałem już zgona i od katastrofy uratowała mnie kanapka szefa kuchni w macdonald's.
Teraz kilka wypadów podobnym tempem na ~120km i chyba się szarpnę na okrążenie Zalewu Szczecińskiego.
Sobota, 4 czerwca 2011Kategoria zz Foto zz, .Bridgestone., ..>100km, ..>150km
Wycieczka do Schwedt i Angermunde
Rower:
Bridgestone178.92 km (0.50km teren) czas jazdy: 07:08 h AVS:25.08km/h
Dzisiaj ustawiona wycieczka z Silasem. Plan był taki, żeby jechać do Schwedt i zmieścić się w 120km. Na miejscu Silas zgodził się odwiedzić jeszcze Angermunde. Twój błąd:) - z domniemanych 30km więcej wyszło 50km. Trochę mieliśmy kłopoty z piciem, ale ostatecznie daliśmy radę.
Dojazd do Schwedt przez Kołbaskowo i od Neurochlitz szlakiem rowerowym Odra-Nysa, powrót do domu przez Krajnik Dolny, w Gryfinie znów do Niemiec i znowu przez Neurochlitz i Kołbaskowo. Teraz w niedzielę czuję się świetnie i mam zamiar okrążać Zalew Szczeciński w następny weekend.
Dojazd do Schwedt przez Kołbaskowo i od Neurochlitz szlakiem rowerowym Odra-Nysa, powrót do domu przez Krajnik Dolny, w Gryfinie znów do Niemiec i znowu przez Neurochlitz i Kołbaskowo. Teraz w niedzielę czuję się świetnie i mam zamiar okrążać Zalew Szczeciński w następny weekend.
Widok z Mescherin na most przy granicy w Gryfinie© Adamicki
Radon RPS 9.0 Silasa© Adamicki
Bridgestone Super Diamond Road Adamickiego© Adamicki
Podpory niedokończonego nigdy mostu w Mescherin© Adamicki
Kamień z historycznymi informacjami o moście© Adamicki
Trzy łuki - drewniany, stalowy, betonowy symbolizujące historię mostu© Adamicki
Most nad Odrą na szlaku rowerowym w kierunku na Schwedt© Adamicki
Widok z mostu na Odrę© Adamicki
Most nad Odrą w drodze do Schwedt© Adamicki
Widok mostu drogowo-pieszego© Adamicki
Widok Odry z mostu© Adamicki
Widok na Odrę z mostu© Adamicki
Angermunde - plac przed klasztorem© Adamicki
Angermunde - ten sam skwerek© Adamicki
Bridgestone na postoju© Adamicki
Miniatura kościoła w Angermunde© Adamicki
W drodze powrotnej przez Krajnik Dolny© Adamicki
Niedziela, 1 sierpnia 2010Kategoria .Bridgestone., ..>100km
Eggessin
Rower:
Bridgestone100.01 km (0.00km teren) czas jazdy: 03:56 h AVS:25.43km/h
Środa, 12 sierpnia 2009Kategoria ..>100km, zz Foto zz
Wycieczka do Ueckermunde
Rower:
Bridgestone133.52 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:28 h AVS:24.42km/h
Dzisiaj pojechaliśmy sobie z Tomkiem obejrzeć tereny znajdujące się po niemieckiej stronie na północ od Szczecina. Trasą tą miałem okazję jechać już parokrotnie, dlatego prawie nie robiłem zdjęć po drodze.
Kościół w Eggesin.
Pilotowałem za to. Znakomicie zresztą - błądziliśmy, że hej. Nie udało nam się odnaleźć nawet na samym końcu Zalewu Szczecińskiego. ;) No, ale jak to mawiał Zagłoba: nic to.
Zobaczyliśmy sobie za to opuszczanie mostu zwodzonego.
Oprócz tego udało mi się ujechać żeliwną świnię.
W Netto w Eggesin w drodze powrotnej zatankowaliśmy bidony i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Rozpoczęła się ostra zapierdalanka. Tomek to kox, na swoich długich zmianach cisnął cały czas >35km/h, a ja tylko ledwo siedziałem na kole. Od Eggesin do Pilchowa AVS>32km/h.
Za Dobieszczynem wyprzedziliśmy jakiegoś młodego kolarza, ale po niecałych 2km na kole odpadł, więc przyspieszyliśmy jeszcze bardziej. ;)
Rozdzieliliśmy się na placu Sprzymierzonych. Wycieczka fajna, tylko trochę za krótka, choć biorąc pod uwagę tempo to dla mnie nawet dobrze.
Kościół w Eggesin.
Pilotowałem za to. Znakomicie zresztą - błądziliśmy, że hej. Nie udało nam się odnaleźć nawet na samym końcu Zalewu Szczecińskiego. ;) No, ale jak to mawiał Zagłoba: nic to.
Zobaczyliśmy sobie za to opuszczanie mostu zwodzonego.
Oprócz tego udało mi się ujechać żeliwną świnię.
W Netto w Eggesin w drodze powrotnej zatankowaliśmy bidony i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Rozpoczęła się ostra zapierdalanka. Tomek to kox, na swoich długich zmianach cisnął cały czas >35km/h, a ja tylko ledwo siedziałem na kole. Od Eggesin do Pilchowa AVS>32km/h.
Za Dobieszczynem wyprzedziliśmy jakiegoś młodego kolarza, ale po niecałych 2km na kole odpadł, więc przyspieszyliśmy jeszcze bardziej. ;)
Rozdzieliliśmy się na placu Sprzymierzonych. Wycieczka fajna, tylko trochę za krótka, choć biorąc pod uwagę tempo to dla mnie nawet dobrze.
Niedziela, 9 sierpnia 2009Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz
Wycieczka do Schwedt
Rower:
Bridgestone124.26 km (1.10km teren) czas jazdy: 04:30 h AVS:27.61km/h
Miałem nie jechać, ale jednak mimo powrotu do domu o 5 nad ranem, perspektywa jazdy w większej grupie zwyciężyła. Wstałem o 8:20, zjadłem śniadanie, napełniłem bidony i o 9:07 ruszyłem na rondo w Zdrojach.
Tuż przed końcem ostatniego mostu czy tam wiaduktu pękła mi szprycha w przednim kole. Dzięki temu mogłem zaprezentować, jak profesjonalnie wycentrować koło. :D
Przed startem.
Ruszyliśmy około 9:30. Najpierw spokojnie.
Przed sklepem w Gryfinie.
Bruk w Mescherin. Feee...
Właściwie jechaliśmy na lajcie aż do Gartz. Tutaj po wjeździe na szlak rowerowy poszedł niezły zaciąg. Niby tylko kilka km, ale czuję go do tej pory. ;)
Odpoczynek.
Dalej było znowu trochę spokojniej. Do Schwedt i Krajnika Dolnego miałem AVS 28km/h.
Do samego miasta nie wjeżdżaliśmy, co mnie trochę zdziwiło, ale to i dobrze, bo miałem już okazję być tu wiele razy.
W Krajniku zatankowaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Acha, bo prawie zapomniałem. Jeszcze przed samym dojazdem do granicy Mateusz (mm85) fajnie wszystkich nastraszył włączając przedni hamulec, co zaskutkowało zahaczeniem o siebie paru opon i fajnym zygzakiem. Ale dzięki temu przynajmniej mieliśmy przez jakiś czas spokój z wyprzedzaniem nas przez samochody. :)
W czasie powrotu na odcinku w pobliżu Schwedt poszedł kolejny zaciąg. Mieliśmy z Tomkiem łatwiej, bo byliśmy na szosach. Oderwaliśmy się i mówię „chodź się schowamy”. Taki przedni żarcik. ;) Trochę nie wyszło, bo jak w końcu zjechałem na bok, Tomek pojechał dalej prosto, a ja potem musiałem potem gonić za grupą. :D
A potem był piękny most.
Niestety na fotkę bika już mi nie starczyło amperosekund..
W Mescherin.
Dojechaliśmy do Mescherin i się rozdzieliliśmy. Grupa mniej dzielna pojechała przez Gryfino. Grupa bardziej waleczna przez Rosówek. Od mojej grupki odłączyłem się koło KFC na Mieszka I.
Było fajnie. Dzięki mm85 i Woberowi panowała radosna dziecięca atmosfera. Nic tylko jechać. A niektórzy, co nie weszli na forum (pozdro Silas;)), nic o wypadzie nie wiedzieli, a było na trzech napisane. :)
Tuż przed końcem ostatniego mostu czy tam wiaduktu pękła mi szprycha w przednim kole. Dzięki temu mogłem zaprezentować, jak profesjonalnie wycentrować koło. :D
Przed startem.
Ruszyliśmy około 9:30. Najpierw spokojnie.
Przed sklepem w Gryfinie.
Bruk w Mescherin. Feee...
Właściwie jechaliśmy na lajcie aż do Gartz. Tutaj po wjeździe na szlak rowerowy poszedł niezły zaciąg. Niby tylko kilka km, ale czuję go do tej pory. ;)
Odpoczynek.
Dalej było znowu trochę spokojniej. Do Schwedt i Krajnika Dolnego miałem AVS 28km/h.
Do samego miasta nie wjeżdżaliśmy, co mnie trochę zdziwiło, ale to i dobrze, bo miałem już okazję być tu wiele razy.
W Krajniku zatankowaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Acha, bo prawie zapomniałem. Jeszcze przed samym dojazdem do granicy Mateusz (mm85) fajnie wszystkich nastraszył włączając przedni hamulec, co zaskutkowało zahaczeniem o siebie paru opon i fajnym zygzakiem. Ale dzięki temu przynajmniej mieliśmy przez jakiś czas spokój z wyprzedzaniem nas przez samochody. :)
W czasie powrotu na odcinku w pobliżu Schwedt poszedł kolejny zaciąg. Mieliśmy z Tomkiem łatwiej, bo byliśmy na szosach. Oderwaliśmy się i mówię „chodź się schowamy”. Taki przedni żarcik. ;) Trochę nie wyszło, bo jak w końcu zjechałem na bok, Tomek pojechał dalej prosto, a ja potem musiałem potem gonić za grupą. :D
A potem był piękny most.
Niestety na fotkę bika już mi nie starczyło amperosekund..
W Mescherin.
Dojechaliśmy do Mescherin i się rozdzieliliśmy. Grupa mniej dzielna pojechała przez Gryfino. Grupa bardziej waleczna przez Rosówek. Od mojej grupki odłączyłem się koło KFC na Mieszka I.
Było fajnie. Dzięki mm85 i Woberowi panowała radosna dziecięca atmosfera. Nic tylko jechać. A niektórzy, co nie weszli na forum (pozdro Silas;)), nic o wypadzie nie wiedzieli, a było na trzech napisane. :)
Piątek, 7 sierpnia 2009Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz
Wycieczka do Prenzlau
Rower:
Bridgestone133.02 km (1.60km teren) czas jazdy: 05:38 h AVS:23.61km/h
Na dzisiaj sobie zaplanowałem spokojną wycieczkę do Prenzlau. Wyruszyłem ok. 15:30, a wróciłem kilka minut po 22:00. Trasę wyznaczyłem na Google Maps i starałem się jej trzymać, trochę tylko zmieniając. Za Loecknitz dałem ciała, bo w drodze na Brüssow pojechałem boczną po bruku i szutrze, przez co musiałem trochę prowadzić.
Dalej już nawierzchnia w porządku.
W samym pobliżu Prenzlau jedynie trochę dziur w asfalcie, który i tak jest w lepszej kondycji niż polski, więc wciąż było wygodnie.
W Prenzlau.
Bateria żelbetowych silosów w Prenzlau.
Bateria stalowych silosów w Prenzlau. ;)
Fragment murów miejskich z wieżą wartowniczą.
Jakiś kościół.
A ten mi się strasznie podoba.
Ten też..
Porobiłem trochę zdjęć i pojechałem w drogę powrotną. Ale znowu troszkę się pomyliłem, więc kawałek się cofnąłem. Droga powrotna była deczko upierdliwa, ponieważ musiałem oszczędzać picie, które się kończyło. Zatankowałem dopiero w Kołbaskowie.
Kościół w Randowtal.
Kościół w Sommersdorf.
A to jest jezioro w Penkun.
Szosa za Tantow.
Wiatraki też.
Księżyc za Kołbaskowem.
W ogóle to już jeden z końcowych wypadów na obecnym napędzie, który jest już na tyle zajechany, że kiedy jadę na stojąco, to tylko oczekuję kiedy przeskoczy.
Dalej już nawierzchnia w porządku.
W samym pobliżu Prenzlau jedynie trochę dziur w asfalcie, który i tak jest w lepszej kondycji niż polski, więc wciąż było wygodnie.
W Prenzlau.
Bateria żelbetowych silosów w Prenzlau.
Bateria stalowych silosów w Prenzlau. ;)
Fragment murów miejskich z wieżą wartowniczą.
Jakiś kościół.
A ten mi się strasznie podoba.
Ten też..
Porobiłem trochę zdjęć i pojechałem w drogę powrotną. Ale znowu troszkę się pomyliłem, więc kawałek się cofnąłem. Droga powrotna była deczko upierdliwa, ponieważ musiałem oszczędzać picie, które się kończyło. Zatankowałem dopiero w Kołbaskowie.
Kościół w Randowtal.
Kościół w Sommersdorf.
A to jest jezioro w Penkun.
Szosa za Tantow.
Wiatraki też.
Księżyc za Kołbaskowem.
W ogóle to już jeden z końcowych wypadów na obecnym napędzie, który jest już na tyle zajechany, że kiedy jadę na stojąco, to tylko oczekuję kiedy przeskoczy.