Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 75311.03 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8181.95 km
  • Czas na rowerze na BS: 154d 23h 52m
  • Prędkość średnia na BS: 20.24 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2023: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od VI 2023

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Znajomi


Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

..>100km

Dystans całkowity:14556.84 km (w terenie 909.98 km; 6.25%)
Czas w ruchu:666:59
Średnia prędkość:21.82 km/h
Maks. tętno maksymalne:184 (98 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:118063 kcal
Liczba aktywności:95
Średnio na aktywność:153.23 km i 7h 01m
Więcej statystyk
Wtorek, 1 lipca 2008Kategoria zz Foto zz, .Romet., .Bridgestone., ..>100km

Wycieczka do NRD + miasto Rometem

Rower:
108.89 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:49 h AVS:22.61km/h

Plan na dzisiaj był taki, że podjedziemy sobie z Silasem do Dobieszczyna i wrócimy przez Lubieszyn. W pewnym sensie tak się też stało. Jednak zanim zrealizowaliśmy ten plan postanowiliśmy, że jako, iż jesteśmy prawdziwymi kozakami, to dojedziemy do Ueckermunde. Niestety odpadliśmy 10 km później, czyli na 40 km tzn. głównie ja, ale Silas nie miał nic przeciwko temu, czyli że tylko zgrywał cwaniaka. Pstryknęliśmy parę fotek pod kościołem i zawrotka.

Kościół, 1x Adamicki sztucznie, 1x Adamicki naturalnie

3x Silas

Kościół2, 1x Adamicki sztucznie

Jednak tu już były problemy. Niestety wszystko wydawało się być zbyt odległe. Ledwo doturlałem się do Lubieszyna jadąc na totalnym zgonie od 50km przez 39km. Tutaj nie oszczędzałem swojego organizmu i za 15zł wpakowałem w siebie 6 niezdrowych, ale niestety trzeba przyznać, że smacznych kanapek po 2,50zł/szt. w "Restauracji innej niż wszystkie" i momentalnie odżyłem. Resztę zrobiliśmy już normalnym tempem.
Poniedziałek, 12 maja 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz

Wycieczka do Nowego Warpna

Rower:
115.22 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:22 h AVS:26.39km/h

Pierwszy raz obudziłem się o 8:00. Kolejny pięć minut później. I tak aż do za piętnaście dziewiąta. Wstałem, umyłem się i wystawiłem na balkon szosę, żeby jej umyć napęd. W międzyczasie zadzwonił Krzysiek, żeby sprawdzić czy tym razem nie zaspałem, ale nie. ;) Przetarłem tylko z grubsza zębatki lekko i umyłem sam łańcuch, bo to i tak nie ma sensu, tego starego syfu nie da rady zebrać i już.

Zjadłem śniadanie i o 9:41 wystartowałem spod domu. Wcale nie czułem wczorajszego, czyli dobry znak. O 10:00 byłem na Głębokim, ale Krzyśka jeszcze nie było, więc postanowiłem zaliczyć podjazd pod Miodową. W połowie drogi minęliśmy się, ale krzyknąłem, że i tak dokończę. Zjechałem i ruszyliśmy.

Trochę byłem na początku niezadowolony, bo Krzysiek przyjechał na Meridzie z terenowymi oponami, ale kiedy za Pilchowem siadł mi na koło, okazało się, że jest spoko. W Tanowie skręciliśmy w lewo i za chwilę skierowaliśmy się na Tatynię. Niestety trasa prowadziła też przez 2x1300m bruku w Brzózkach. Tak się stało, że jakieś 6km przed Nowym Warpnem pękła mi szprycha w tylnym kole od strony napędowej, co zresztą widać na focie. Ale to i dobrze, bo pobawiłem się chwilę kluczem do centrowania i mogliśmy jechać dalej, a Krzysiek widząc, że to kaszka z mleczkiem, wreszice stwierdził, że woli żebym to ja mu wycentrował koło za free, a nie jakiś nieczuły mechanik. :D

Do Warpna dojechaliśmy na kilka minut przed 12:00, pokręciliśmy się chwilę i pocykaliśmy foty, zajechaliśmy do sklepu i skierowaliśmy się ku Szczecinowi. Droga powrotna odbyła się bez żadnych niemiłych niespodzianek. Niżej fotki z dzisiaj.

Ratusz o konstrukcji ryglowej z 1697r., Nowe Warpno

Kościół w Nowym Warpnie

Ja i moja szosa

Znak firmowy

Krzysiek i jego Merida

Szosowy szlak w Brzózkach..

Widok z przystani

Kozaczę
Niedziela, 4 maja 2008Kategoria .Wheeler., ..>100km, zz Foto zz

Wycieczka do Kołbacza

Rower:
100.12 km (0.20km teren) czas jazdy: 03:47 h AVS:26.46km/h

Oficjalny plan na dzisiaj był taki, że jedziemy razem z Krzyśkiem i Tomkiem do Schwedt. Jednak, hej witamy w rzeczywistości, gdzie nie zawsze wszystko idzie zgodnie z wcześniejszymi założeniami. Zaspałem. Zadzwoniłem do Krzyśka i też go obudziłem, i niestety powiedział, że nie jedzie. Whatever, ja i tak jadę, nawet sam. Telefon do Tomka i przesunięcie spotkania o pół godziny, śniadanie, szykowanko, pompowanko oponek i w drogę.

Dzisiaj na Wheelerze. Jakoś tak ślisko mi sie wydawało na tych slickach na początku, rzadko na nich jeżdżę. Na pewno o 11:20 byliśmy już w drodze. Zmieniliśmy trochę plany i nie pojechaliśmy do Niemiec, ale do Kołbacza, zresztą ten ostatni punkt wyszedł tak spontanicznie. I dobrze, przekroczyłem setkę dzięki temu i mamy parę fotek klasztoru cystersów z XIII w.

Trasa była ciekawa, dziury takie sobie, co mi zresztą nie przeszkadzało. Do Kołbacza jechaliśmy albo obok siebie, albo Tomek prowadził. Z powrotem już prawie cały czas prowadził Tomek. Tempo powrotne było znacznie mocniejsze niż pierwotne, ale o ile momentami z górki nie kończyły mi się przełożenia, to dawało radę spokojnie utrzymać się na kole. Nawet wygodniej niż na szosie mi się dzisiaj jechało, pomijając może niezbyt komfortowe siodełko. Po drodze pstryknęliśmy trochę fotek, oto one.
Sobota, 3 maja 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz

Wycieczka do Altwarp

Rower:
124.80 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:03 h AVS:24.71km/h

Dzisiaj natchnęło mnie, żeby pojechać sobie szosą gdzieś w nieznane. Jako że wszystkie potencjalne osoby były niedostępne, musiałem uderzyć sam. Wybór padł na Stare Warpno, niemiecką miejscowość leżącą naprzeciwko polskiego Nowego Warpna. Zjadłem śniadanko, wziąłem ze sobą cztery Grześki (teraz wiem, że to zdecydowanie za mało), przyszykowałem szoskę i pojechałem.

Trasa prowadziła przez znane już tereny - najpierw na Głębokie, stąd Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn, dalej Hintersee, Gegensee, Ahlbeck. Dopiero tutaj skierowałem się na nieznane tj. kierunek Luckow. Stąd Vogelsang, Warsin, Altwarp Siedlung i wreszcie Altwarp. Powrót tą samą trasą, co było trochę nudne, ale za to jechało się szybciej, gdyż wiatr mniej przeszkadzał (a może nawet czasem pomagał?). Niestety w drodze powrotnej straciłem szprychę. Prawdopodobnie cztery kilometry po bruku miały w tym swój udział. Skutkiem czego jeśli w ogóle będę jutro jechał do Schwedt, to będę musiał użyć Wheelera.

Niepozornie wyglądająca budka przystankowa, a w środku prawdziwe oblicze mieszkańców wsi?

Luckow i pomnik ku czci poległych w czasie pierwszej i drugiej wojny światowej żołnierzy niemieckich.

Altwarp

Bridgeston nad Zalewem (Altwarp)

Czaderskie kuce
Niedziela, 20 kwietnia 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz

Trening z Energetykiem Gryfino.

Rower:
125.97 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:41 h AVS:26.90km/h

Trening z Energetykiem Gryfino. Najpierw dojazd przez Podjuchy, potem po szlaku Odra-Nysa i zawrotka. Niby do Szczecina mieliśmy wracać w piątkę, ale jak tylko skończyła się moja zmiana to odpadłem. :) Potem w ramach bonusa w Podjuchach na moście załapałem gwoździa w tylną oponę. :/ Zakleiłem i kontynuowałem dalej jazdę w zabójczym tempie avs~18km/h w kierunku domu.

PS Całkiem możliwe, że mam źle nastawiony licznik, gdyż na półmetku wskazywał mi 33km, natomiast trenerowi 39km, taka mała różniczka ds. ;)

Moja okazała szosa na DA ~'75-'79:
Piątek, 29 lutego 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz

Wycieczka do Ueckermunde

Rower:
140.46 km (0.00km teren) czas jazdy: 06:28 h AVS:21.72km/h

O 13 wystartowaliśmy z Silasem do Maćka do Dobrej. Tutaj wyszło trochę opóźnienia z uwagi na brak porządnej pompki i problemy z napompowaniem kół, ale w końcu ruszyliśmy dalej w kierunku Buku, gdzie przekroczyliśmy granicę.

Dalej standard, a właściwie coś, co standardem dopiero się staje, czyli jazda na północ. Oficjalny plan był taki, że kierujemy się do Dobieszczyna i stamtąd ewentualnie przez Dobrą do Szczecina, ale postanowiliśmy zrobić Maćkowi fajnego psikusa, który mu się bardzo spodobał i najzwyczajniej w świecie przejechaliśmy skręt w prawo. O tym, że jedziemy w niewłaściwym kierunku powiedziałem mu dopiero 12km później, kiedy nie chciał mi zrobić foty z czaderskimi kucami. Wtedy jeszcze było spoko, więc jechaliśmy dalej w kierunku Ueckermunde.

Przybyliśmy tam około 17. Trochę się pokręciliśmy w poszukiwaniu kantora, jednak tutaj była lipka i Silas, zdecydował się, że wypłaci kasę z bankomatu. Potem podjechaliśmy do azjatyckiej knajpki i Silas dał mi 10 euro w prezencie, bo miał dobry humor, na myśl o tym w jakiej formie za trz godziny jazdy będzie Maciek. :D Wtedy postanowiłem, że skoro tak łatwo przyszło, to się szarpnę i postawię wszystkim po kebabie. Jako, że w szkole uczę się niemieckiego już trzeci raz od zera, tak więc potrafiłem znakomicie się porozumieć ze sprzedającymi. Byli pod takim wrażeniem mojego słownictwa, że po 10 razy zadawali mi pytanie o co kaman i w końcu podsunęli mi małe menu i kazali pokazac palcem, co chcemy. :)

Zjedliśmy, zmarznęliśmy, ubraliśmy się cieplej i przejechaliśmy się jeszcze nad Zalew, gdzie Silas zrobił mi kilka fotek na pirackiej łodzi.

Kiedy wyjeżdżaliśmy była 18, a ja miałem 70km na liczniku. Na szczęście plecki spisywały się tak, jak trzeba. Zero bólu, aż do około 115km, potem dawały o sobie znać przez jakieś 10km i dały spokój. Ale po kolei: Maciek zaczął mieć dość dosyć szybko, po rozpoczęciu powrotu. Na 99km zadzwonił po wsparcie, które początkowo odmówiło współpracy, po usłyszeniu czego przybiliśmy z Silasem piątki. ;) Jednak sytuacja ta zmieniła się i na 111km rozdzieliliśmy się, a Maciek pojechał samochodem z tatą.

Wkrótce potem zaczął kropić deszcz, sytuacja taka trwała przez ostatnie 20km.

Z Silasem rozdzieliłem się na rogu Traugutta i Wojska Polskiego, a właściwie zrobiło to za nas czerwone światło, na którym się zatrzymałem. Potem pojechałem sobie do domu nie do końca najszybsza trasą, ale przed obfitym deszczem chyba zdążyłem.

Wypad był super, okazuje się, że Ueckermunde staje się powoli strasznie nieodległe od Szczecina i można by tam wpadać dosyć często, bo jest ładne, chociaż podejrzewam, że takie przejażdżki szybko stały by się nudne. Muszę jeszcze pochwalić Maćka, dla którego był to pierwszy wypad na rower w tym roku, a jego życiówka wynosiła do tej pory 70km. Tak więc widać, że km nie gryzą.

Czaderskie kuce

Ja i Maciek, Maciek i Silas, Maciek czyszczący podeszwę z shitu, w który wdepnął w lesie ;)

Ueckermunde

Jestem piratem
Niedziela, 17 lutego 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz

Wycieczka do Ueckermunde

Rower:
118.45 km (0.15km teren) czas jazdy: 05:05 h AVS:23.30km/h

Dzisiaj to był zarypisty wypad. Rano Silas podjechał po mnie, a potem razem dojechaliśmy do czekającego na nas na Głębokim Kuli. Kilka minut przed dziesiątą nastąpił spod sklepu koło kościoła przy przystanku start właściwy.

Jechaliśmy tempem umiarkowanym, zważywszy na to, iż wiał wmordęwind. Niestety tak było przez całą drogę do naszego celu. Na około 5km przed Ueckermunde po przejechaniu po chodniku i kawałku kostki powietrze w moim przednim kole zredukowało się do poziomu poniżej minimum. Trochę się nie ucieszyłem z tego powodu i razem z ekipą wypowiedzieliśmy po kilka(naście) razy magiczne słowo na literę "k", które znakomicie potrafi rozładować napięcie i w krótki sposób dokonać przekazu emocji, które przeżywa w danej chwili osoba wypowiadająca wspomniane słowo. No, ale dobra bo to nie encyklopedia ani książka-po tym jak nie udało mi się znaleźć na sucho żadnej dziurki i posiadając niemałe obawy zainstalowałem nową dętkę.

Byliśmy tak blisko, że trzeba było jednak dojechać tam, gdzie początkowo zamierzaliśmy i popstrykać trochę fotek w rynku. Niestety kebaby w niedziele w NRD nie są sprzedawane, dlatego szybko się zmyliśmy tę samą drogą przez Dobieszczyn. Powrót był o tyle szybki, że z wiatrem.

Nasza ekipa na przejściu granicznym w Dobieszczynie:

We trzech łatwiej i szybciej. Najważniejszy dobry podział ról: jeden zmienia, drugi patrzy, a trzeci pstryka foty.

W Ueckermunde

Z ciekawszych rzeczy, które jeszcze się wydarzyły, to pękła mi w tylnym kole szprycha od strony napędowej i chyba będę musiał zrobić ten-złoty-sacrifice haraczu za zrobienie tego w serwisie, co zagwarantuje prawdopodobnie niezawodność koła przez kolejne 350km, yeah...

Podsumowując: wypad był czadowy. Cały czas było mi ciepło, czuję się świetnie, wszyscy jechaliśmy na lajcie i nikt nie odpadał.
Sobota, 13 października 2007Kategoria .Bridgestone., ..>100km, ..>200km, zz Foto zz, ..>150km

Wycieczka do Gryfic

Rower:Bridgestone
226.30 km (0.00km teren) czas jazdy: 09:23 h AVS:24.12km/h

Uf, to był dopiero dzień. Najpierw o 7 pobudeczka, śniadanko, szybkie roweru szykowanko, ubieranko i na 8oo byłem na pl. Kościuszki. Oczywiście Silas zaspał, więc pojechałem do niego do domu i obudziłem wszystkich. :D I ponad 30 minut w plecy.

Oczekiwanie na klatce


W końcu wyszedł, zatankowaliśmy bidony do pełna i ruszyliśmy. Oficjalnie zatwierdzony plan był taki, że jedziemy do Gryfic, tam wchodzę popatrzeć na turniej szachowy, następnie jedziemy nad morze, np. do Mrzeżyna, wracamy do Gryfic i o 19:55 łapiemy szynobusa, ale jednak trochę nie wyszło. :)

Jechaliśmy przez Dąbie, dalej Goleniów, Nowogard, Płoty aż dojechaliśmy do Gryfic. Po drodze kilka małych przystanków na oddanie ciekłej energii w lesie i pstryknięcie fot. Podjechaliśmy na salę gry, wszedłem, pogadałem i zniknęliśmy pozwiedzać miasto i zakupić bilety. Tutaj na szczęście okazało się, że kasy nieczynne, rozkład jazdy zupełnie inny, niż ten w internecie (Silent sprawdzał :D ) i najlepsze: nie jedziemy nad morze, tylko wracamy bikami przez Golczewo do Szczecina! Zahaczyliśmy jeszcze raz o salę gry i najedzeni wyjechaliśmy.

Gdzieś na trasie


W Płotach




Gryfice




Droga powrotna była całkiem ok. Około 120km miałem dosyć długotrwały kryzys, ale kiedy przeszedł można było dalej jechać normalnie. Do Szczecina dotarliśmy około godziny 20, ale oczywiście stuknęliśmy jeszcze około dwudziestkę po mieście, co dało mi końcowy dystans 222km, a Silentowi o 6 mniej. ;-)

Ogólnie wypad udany, chociaż niezbyt ciekawy. Słaby stan dróg oraz niewielka ilość atrakcji to jednak nie to, co lubię.

Dobra, kończę, bo mi głowa daje się we znaki po całym dniu, a i tak pewnie nikt tego nie czyta. :-)
Sobota, 6 października 2007Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz, ..>150km

Pętla przez Ueckermunde i Torgelow

Rower:Bridgestone
183.50 km (0.00km teren) czas jazdy: 07:30 h AVS:24.47km/h

Wypad z Silasem. Spod mojego domu do Lubieszyna, dalej Loeknitz, stąd odbicie na północ i przez Hintersee do Egesin i docelowo do Uekckermunde. Stąd zawrotka i powrót przez Torgelow i Pasewalk, a potem jeszcze dodatkowe 20klocki z czymś po mieście, żeby jakiś fajny rekord wyszedł. I wyszedł. Aż nie mam siły już nic pisać. Sporo fajnych fot porobiliśmy. I uwaga, okazuje się, że niegazowana woda Arctic w wersji półtoralitrowej w Niemieckiej Republice Demokratycznej może kosztować 6,84zł sic! A tak w ogóle to to był najlepsiejszy wypad w moim życiu – ładne i czyściutkie widoki, nieznane tereny, dużo kilometrów, powrót w nocy. Po prostu bajka..

Niedaleko za Loecknitz


Owce w trwodze - najwyraźniej nie lubią hałasu przejeżdżających samochodów. A może to kozy? ;)




Hintersee, czyli pierwsze niewyrobione jeszcze próby pozowania do zdjęć z rowerem na pionowo ;)


W drodze do Eggesin


Smacznego! :)


Eggesin



Ueckermunde – cel naszej podróży
















Szamanie, Silas jeszcze dokańcza, a ja w tym czasie robię fotki swojego krocza ;)


Kontrapas, czyli takie coś, z takim czymś, bez takiego czegoś – w Szczecinie tego nie uświadczysz..


Całkiem ciekawa rura spustowa


Nad Zalewem Szczecińskim






To na pewno przez te fale.. ;)






W drodze powrotnej przez Torgelow
Niedziela, 16 września 2007Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz

Wypad do Schwedt

Rower:Bridgestone
133.80 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:54 h AVS:27.31km/h

Wypad do Schwedt z Kulą, Szymonem i Tomkiem.

Intelektualne pozy to moja specjalność ;)

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl