Wpisy archiwalne w kategorii
..>150km
Dystans całkowity: | 6972.31 km (w terenie 216.15 km; 3.10%) |
Czas w ruchu: | 316:35 |
Średnia prędkość: | 22.02 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 135 (72 %) |
Suma kalorii: | 78798 kcal |
Liczba aktywności: | 36 |
Średnio na aktywność: | 193.68 km i 8h 47m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 23 czerwca 2014Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz, ..>150km
Szlakiem Odra-Nysa z Kostrzyna do Szczecina
Rower:
Bridgestone156.06 km (0.50km teren) czas jazdy: 07:54 h AVS:19.75km/h
Dzisiaj pierwsza duża wycieczka w tym roku. Pojechałem razem w kolegą z pracy - Bartkiem. Odwiedziliśmy fajne tereny, dlatego będzie dużo zdjęć. Naszą wycieczkę zaczęliśmy od dojazdu pociągiem do Kostrzyna.
Jedziemy pociągiem © Adamicki
Na miejscu krótkie zwiedzanie i małe zakupy i ok. godziny 11 wystartowaliśmy w kierunku Niemiec.
Powoli wyjeżdżamy z Kostrzyna © Adamicki
Stare miasto © Adamicki
Stare miasto - pozostałości © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Zaraz za mostem granicznym zjeżdżamy z głównej trasy w kierunku szlaku rowerowego.
Obiekty mostowe © Adamicki
Droga dla rowerów © Adamicki
Pomykam po wale © Adamicki
Widok na prawo z wału © Adamicki
Koszenie w toku © Adamicki
Bocian w locie © Adamicki
Bocian spaceruje po ścieżce © Adamicki
Hektometr © Adamicki
Jedna z przerw na jedzenie, których robiłem dzisiaj bardzo dużo. Wiał straszny wmordęwind. Pierwsze 75 km drogi powrotnej centralnie w nas. Prędkość średnia poniżej 19 km/h, a kto śledzi moje wpisy wie, że prawidłowa prędkość jazdy na wyścigowym rowerze szosowym wynosi przecież 21 km/h!
Budka postojowa w pobliżu wału © Adamicki
Drugi raz w życiu zabrałem ze sobą plecak z jedzeniem. Bez tego żarcia bym nie dojechał.
Rozbiłem obóz © Adamicki
Takie smakołyki jadłem © Adamicki
Krowy pasą się © Adamicki
Pomykamy dalej © Adamicki
Parking dla jachtów i łódek © Adamicki
.. i dla rowerów wodnych © Adamicki
Wzdłuż wału co kilka, kilknaście kilometrów mozna się pożywić w restauracji i znaleźć nocleg w hotelu.
Agroturystyka wzdłuż wału © Adamicki
Domek łajba © Adamicki
Skejt park © Adamicki
Kładka z hotelu do kafejki © Adamicki
Bartek przestawia wagon © Adamicki
Owce jedzą wał © Adamicki
Ładne widoki © Adamicki
Chyba widać już po tytułach zdjęć, że znudziło mi się robienie tego wpisu, a zdjęć jeszcze trochę zostało do wrzucenia;)
Kamienny kamień © Adamicki
A dla znających język niemiecki: http://www.redaktor.de/texte/1753-07-02-Oderbruch.html .
Kolejne miejsce na nocleg i posiłek © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Drezyną na drugą stronę © Adamicki
Miejsce postojowe za mostem © Adamicki
Miejsce na ostatnie kęsy makaronu © Adamicki
Nie wiem gdzie to © Adamicki
To samo miejsce widok w drugą stronę © Adamicki
Na węższym odcinku szlaku © Adamicki
Nic naprawdę nic nie pomoże © Adamicki
Sąsiedzi pobudowali się już za wałem © Adamicki
Wieża widokowa przed Schwedt © Adamicki
Widok z wieży © Adamicki
Trochę pomyliliśmy drogę i zjechaliśmy ze szlaku. To było przed Schwedt zaraz za wieżą widokową. Za karę zrobiliśmy 7 km po nierównych płytach, ale za to bliżej rzeki. Dzięki temu kilka ładnych ujęć wyszło na zdjęciach, no i wyjechaliśmy na moście granicznym w Krajniku Dolnym, więc mogłem zatankować bidony przy okazji i zrezygnować z MacaD w Schwedt.
Najlepsza nawierzchnia z dzisiaj © Adamicki
Widok na polską stronę © Adamicki
Czyżby prawie już Krajnik Dolny? © Adamicki
Nam wały są niepotrzebne © Adamicki
Pan bocian © Adamicki
Pani owca © Adamicki
Pan Adam © Adamicki
Kładka pieszo-rowerowa pod Schwedt © Adamicki
W lesie za Schwedt przed Gartz © Adamicki
Miejsce postojowe © Adamicki
I to by było na tyle. Fajna wycieczka. Początek upierdliwy z powodu wiatru. Trasa dosyć jednostajna, momentami nudna, ale zawsze to coś nowego i innego, więc ok. Następnym razem jeśli będę miał jechać, to tylko z wiatrem.
Jedziemy pociągiem © Adamicki
Na miejscu krótkie zwiedzanie i małe zakupy i ok. godziny 11 wystartowaliśmy w kierunku Niemiec.
Powoli wyjeżdżamy z Kostrzyna © Adamicki
Stare miasto © Adamicki
Stare miasto - pozostałości © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Zaraz za mostem granicznym zjeżdżamy z głównej trasy w kierunku szlaku rowerowego.
Obiekty mostowe © Adamicki
Droga dla rowerów © Adamicki
Pomykam po wale © Adamicki
Widok na prawo z wału © Adamicki
Koszenie w toku © Adamicki
Bocian w locie © Adamicki
Bocian spaceruje po ścieżce © Adamicki
Hektometr © Adamicki
Jedna z przerw na jedzenie, których robiłem dzisiaj bardzo dużo. Wiał straszny wmordęwind. Pierwsze 75 km drogi powrotnej centralnie w nas. Prędkość średnia poniżej 19 km/h, a kto śledzi moje wpisy wie, że prawidłowa prędkość jazdy na wyścigowym rowerze szosowym wynosi przecież 21 km/h!
Budka postojowa w pobliżu wału © Adamicki
Drugi raz w życiu zabrałem ze sobą plecak z jedzeniem. Bez tego żarcia bym nie dojechał.
Rozbiłem obóz © Adamicki
Takie smakołyki jadłem © Adamicki
Krowy pasą się © Adamicki
Pomykamy dalej © Adamicki
Parking dla jachtów i łódek © Adamicki
.. i dla rowerów wodnych © Adamicki
Wzdłuż wału co kilka, kilknaście kilometrów mozna się pożywić w restauracji i znaleźć nocleg w hotelu.
Agroturystyka wzdłuż wału © Adamicki
Domek łajba © Adamicki
Skejt park © Adamicki
Kładka z hotelu do kafejki © Adamicki
Bartek przestawia wagon © Adamicki
Owce jedzą wał © Adamicki
Ładne widoki © Adamicki
Chyba widać już po tytułach zdjęć, że znudziło mi się robienie tego wpisu, a zdjęć jeszcze trochę zostało do wrzucenia;)
Kamienny kamień © Adamicki
A dla znających język niemiecki: http://www.redaktor.de/texte/1753-07-02-Oderbruch.html .
Kolejne miejsce na nocleg i posiłek © Adamicki
Most kolejowy © Adamicki
Drezyną na drugą stronę © Adamicki
Miejsce postojowe za mostem © Adamicki
Miejsce na ostatnie kęsy makaronu © Adamicki
Nie wiem gdzie to © Adamicki
To samo miejsce widok w drugą stronę © Adamicki
Na węższym odcinku szlaku © Adamicki
Nic naprawdę nic nie pomoże © Adamicki
Sąsiedzi pobudowali się już za wałem © Adamicki
Wieża widokowa przed Schwedt © Adamicki
Widok z wieży © Adamicki
Trochę pomyliliśmy drogę i zjechaliśmy ze szlaku. To było przed Schwedt zaraz za wieżą widokową. Za karę zrobiliśmy 7 km po nierównych płytach, ale za to bliżej rzeki. Dzięki temu kilka ładnych ujęć wyszło na zdjęciach, no i wyjechaliśmy na moście granicznym w Krajniku Dolnym, więc mogłem zatankować bidony przy okazji i zrezygnować z MacaD w Schwedt.
Najlepsza nawierzchnia z dzisiaj © Adamicki
Widok na polską stronę © Adamicki
Czyżby prawie już Krajnik Dolny? © Adamicki
Nam wały są niepotrzebne © Adamicki
Pan bocian © Adamicki
Pani owca © Adamicki
Pan Adam © Adamicki
Kładka pieszo-rowerowa pod Schwedt © Adamicki
W lesie za Schwedt przed Gartz © Adamicki
Miejsce postojowe © Adamicki
I to by było na tyle. Fajna wycieczka. Początek upierdliwy z powodu wiatru. Trasa dosyć jednostajna, momentami nudna, ale zawsze to coś nowego i innego, więc ok. Następnym razem jeśli będę miał jechać, to tylko z wiatrem.
Sobota, 1 czerwca 2013Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Szczecin-Ueckermunde-Anklam-Uznam-Świnoujście
Rower:
Bridgestone158.69 km (1.80km teren) czas jazdy: 07:03 h AVS:22.51km/h
Miała być wycieczka do Berlina, ale tam zapowiadało się bardzo mokro, więc plany zostały zmienione. Wyruszliśmy w trójkę spod mojej chatki ok. 9:30.
W Anklam się rozdzieliliśmy, tzn. Michał pojechał szybciej, bo chciał zdążyć na pociąg ze Świnoujścia do Szczecina o 16:04, a Silas i ja jesteśmy tacy szybcy, że nie dalibyśmy rady przejechać 50 km w 2 godziny, żeby zdążyć.
Na południowym zachodzie Wyspy Uznam zobaczyliśmy sobie jeszcze pozostałości mostu zwodzonego. Tutaj jest ładny widok w Google Maps.
Jakieś 10 km przed Świnoujściem nasza ekipa znowu była w komplecie.
Później najgorsza część, czyli już tylko powrót pociągiem do Szczecina.
Pierwszy postój przed Eggesin© Adamicki
Nasze sprzęty© Adamicki
Też odpoczywają© Adamicki
Radon odpadł© Adamicki
Widok z mostu w Ueckermunde© Adamicki
Rynek w Ueckermunde© Adamicki
Kamień w jakiejś wsi© Adamicki
Baszta kilka km od Anklam (chyba)© Adamicki
W Anklam się rozdzieliliśmy, tzn. Michał pojechał szybciej, bo chciał zdążyć na pociąg ze Świnoujścia do Szczecina o 16:04, a Silas i ja jesteśmy tacy szybcy, że nie dalibyśmy rady przejechać 50 km w 2 godziny, żeby zdążyć.
Brama w Anklam© Adamicki
Rynek w Anklam© Adamicki
Kościół w Anklam© Adamicki
Widok z mostu na drugi most© Adamicki
Widok na nabrzeże© Adamicki
Silas chce mnie zjeść© Adamicki
Wjeżdżamy na Wyspę Uznam© Adamicki
Mokra woda© Adamicki
Zoom na kratownicę© Adamicki
Jezdnia mostu© Adamicki
Na południowym zachodzie Wyspy Uznam zobaczyliśmy sobie jeszcze pozostałości mostu zwodzonego. Tutaj jest ładny widok w Google Maps.
Przęsło zwodzone© Adamicki
Zaparkowane łódki© Adamicki
Most i łódki© Adamicki
Tak kiedyś wyglądał most© Adamicki
Kościół w jakiejś miejscowości© Adamicki
Zabytkowy kościół gdzieś na Uznamiu© Adamicki
Stara łódka© Adamicki
Jakieś 10 km przed Świnoujściem nasza ekipa znowu była w komplecie.
Ponownie widzimy Michała© Adamicki
Później najgorsza część, czyli już tylko powrót pociągiem do Szczecina.
Sobota, 1 października 2011Kategoria .Bridgestone., ..>100km, Night Bike, zz Wakacje zz, zz Foto zz, ..>150km
Wakacyjna przejażdżka #11 - wycieczka do Warszawy; najgorszy rowerowy dzień w moim życiu.
Rower:
Bridgestone191.00 km (0.00km teren) czas jazdy: 10:40 h AVS:17.91km/h
Dogadaliśmy się z Silasem, że zrobimy sobie rekreacyjny wypad do Warszawy połączony z pobieżnym jej zwiedzaniem. Dzień wcześniej przybiliśmy do check pointa w gm. Grabów. Już wieczorem okazało się, że następny dzień będzie co najmniej nietypowy. Ja zapomniałem licznika, a Silas zapomniał.. butów SPD! :D Ale i tak postanowiliśmy jechać.
Analizowaliśmy kilka wariantów "ataku" na Warszawę. Ostatecznie wybraliśmy opcję z pobudką o godzinie 4:00 rano i wyjazdem rowerami o 4:30 w asyście szczekających na nas latających luzem po wsi kundli. 200 m za wsią poleciało takim zimnem, że myśleliśmy, że to koniec świata. Jak to mówią Angole - Little did we know..
Hardcorami nie jesteśmy (Ci co nas znają, wiedzą, że tak naprawdę "będący hardcorami" to nasze indiańskie imiona, ale należy być skromnym; nie ma tu nic wspólnego z bobrami!), więc dojechaliśmy 30 km na pociąg do Kutna, który przed 8:00 wypluł nas w Warszawie na centralnym.
Rozpoczeło się kręcenie. Wrzucam tutaj najciekawsze zdjęcia z dzisiaj.
Kłopotem okazał się powrót. Nie będę pisał, kto sprawdzał połączenia, ale nie byłem to ja. :P Ja dałem tyłka nie sprawdzając ich wcale. Okazało się, że nie ma pociągu powrotnego do Kutna, którym chcieliśmy jechać. Musieliśmy wybrać inną opcję. Zdecydowaliśmy się na powrót jedynie do Łowicza, z którego mieliśmy ~75 km do przejechania.
W Łowiczu byliśmy o 20:30. Zaczęliśmy od tego, żeby się ubrać maksymalnie ciepło. Założyłem na siebie wszystkie ciuchy jakie miałem, a jechałem na krótko, więc doszły mi jedynie rękawki, kurteczka dobra na wiosnę, bandamka i nogawki za duże o 2 rozmiary.;)
Ruszyliśmy. 70 km to nie tak źle. Myślałem, że realnie w 3 h jazdy będziemy z powrotem, czyli jeszcze przed północą. Niestety. O ile pierwsze 20 km wykonaliśmy dosyć szybko jak na dzisiejsze kręcenie, bo orientacyjnie w jakieś 50 minut, to później zaczęło iść jak krew z nosa, a wszystko przez to, że było coraz zimniej. To była taka temperatura, przy której czujesz się jakby matka natura mówiła do Ciebie: "Ty mały chwaście, dam Ci jechać, ale musisz jechać powoli, dużo stawać i trzymać cały czas kierę w górnym chwycie, bo inaczej nawieję Ci powietrza chłodniejszego o 5*C niż to teraz do rękawów kurtki". Ale to wszystko i tak nie było takie złe.
W końcu dotarliśmy do Piątku, czyli geometrycznego środka Polski. Stąd zostało nam już tylko 40 km. Niedługo potem zjadłem całe pożywienie kupione w jakimś drogim sklepiku w stolicy z marżą taką samą jak coolbikezone daje na 99% swojego asortymentu.
Wreszcie za Łęczycą na 21 km do mety zaczęło się najgorsze. Mgła - takie mleko, że nie widzieliśmy dalej niż na 10 metrów. Jechaliśmy wtedy chodnikiem wzdłuż krajowej jedynki. 5 minut wcześniej musiałem się zatrzymać, bo nie dawałem rady z zimna. Kiedyś brechtałem, jak kolega opowiadał mi o okrążaniu Zalewu Szczecińskiego i o sreberkach od czekolady, którymi się okładał on i jego towarzysze niedoli, a teraz sam powtykałem sobie wszystkie chusteczki higieniczne jakie miałem za koszulkę, do rękawków, między skarpetki i nogawki, na kolana w nogawkach, pod szyję, a oprócz tego wsadziłem do nogawek papierki po 7daysach i torebkę foliowa pod kurtkę. Gdyby było jeszcze gorzej, to byłem gotów wsadzać sobie nawet liście z trawy. Na szczęście nie było.
Silas miał jeszcze gorzej, bo wciąż bez SPD-ków, a jego kurteczka była przewiewna. Do tego zaczął zasypiać. :) Ile ja się tej nocy nakłamałem, żeby go zmotywować i rozbudzić, to nie wiem. Chyba muszę iść do spowiedzi. :P Silas dowiedział się, że jest zajebisty, jest koxem, że ten wypad to nic, że potrafi klepać większe, że do następnej wsi już tylko 1 km, że następna wieś jest już za chwilę, że następna wieś jest już tylko za tą górką, że nie ma już żadnych górek, że tam dalej już nie ma dziur w drodze, itp., itd. Niniejszym chciałbym teraz to wszystko publicznie odszczekać - hau, hau!
Do domu udało nam się dojechać dopiero o 1:30. Ostatni kilometr jechałem z kluczami od furtki w ręku, a Silas z gazem łzawiącym, bo nauczeni tym powrotem z Łowicza i paroma pościgami Burków i moimi kilkoma sytuacjami w tym roku we wsi, wiedzieliśmy, że możemy mieć akcję z jakimiś wolno biegającymi pańskimi psami spuszczonymi na noc w rodzaju patrolu wiejskiego.
I wyszedł opis dłuższy niż wypracowania z polskiego w liceum. W następnych wpisach dorzucę jeszcze parę zdjęć niezwiązanych z tripem do Warszawy.
Bez komentarza;)© Adamicki
Analizowaliśmy kilka wariantów "ataku" na Warszawę. Ostatecznie wybraliśmy opcję z pobudką o godzinie 4:00 rano i wyjazdem rowerami o 4:30 w asyście szczekających na nas latających luzem po wsi kundli. 200 m za wsią poleciało takim zimnem, że myśleliśmy, że to koniec świata. Jak to mówią Angole - Little did we know..
Hardcorami nie jesteśmy (Ci co nas znają, wiedzą, że tak naprawdę "będący hardcorami" to nasze indiańskie imiona, ale należy być skromnym; nie ma tu nic wspólnego z bobrami!), więc dojechaliśmy 30 km na pociąg do Kutna, który przed 8:00 wypluł nas w Warszawie na centralnym.
Rozpoczeło się kręcenie. Wrzucam tutaj najciekawsze zdjęcia z dzisiaj.
Pałac Kultury i Nauki© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Pomnik Syrenki© Adamicki
Bridgestone na postoju© Adamicki
Dorożka© Adamicki
Dorożka 2© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Budynek jakiegoś Sądu© Adamicki
Biblioteka Narodowa© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Przed pomnikiem Kościuszki© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Grób Nieznanego Żołnierza© Adamicki
Fontanna© Adamicki
Fontanna2© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Grób Nieznanego Żołnierza© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Giełda Papierów Wartościowych S.A.© Adamicki
Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki
Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki
Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Stadion Narodowy© Adamicki
Most Świętokrzyski© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Cyrk© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Trybunał Konstytucyjny© Adamicki
Pomnik Chopina w Łazienkach© Adamicki
W Łazienkach© Adamicki
Pałac na Wodzie w Łazienkach© Adamicki
Pałac na Wodzie© Adamicki
Pałac na Wodzie© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Świątynia Opatrzności Bożej© Adamicki
Wilanów© Adamicki
Pałac w Wilanowie© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Pałac Kultury i Nauki© Adamicki
Kłopotem okazał się powrót. Nie będę pisał, kto sprawdzał połączenia, ale nie byłem to ja. :P Ja dałem tyłka nie sprawdzając ich wcale. Okazało się, że nie ma pociągu powrotnego do Kutna, którym chcieliśmy jechać. Musieliśmy wybrać inną opcję. Zdecydowaliśmy się na powrót jedynie do Łowicza, z którego mieliśmy ~75 km do przejechania.
W Łowiczu byliśmy o 20:30. Zaczęliśmy od tego, żeby się ubrać maksymalnie ciepło. Założyłem na siebie wszystkie ciuchy jakie miałem, a jechałem na krótko, więc doszły mi jedynie rękawki, kurteczka dobra na wiosnę, bandamka i nogawki za duże o 2 rozmiary.;)
Ruszyliśmy. 70 km to nie tak źle. Myślałem, że realnie w 3 h jazdy będziemy z powrotem, czyli jeszcze przed północą. Niestety. O ile pierwsze 20 km wykonaliśmy dosyć szybko jak na dzisiejsze kręcenie, bo orientacyjnie w jakieś 50 minut, to później zaczęło iść jak krew z nosa, a wszystko przez to, że było coraz zimniej. To była taka temperatura, przy której czujesz się jakby matka natura mówiła do Ciebie: "Ty mały chwaście, dam Ci jechać, ale musisz jechać powoli, dużo stawać i trzymać cały czas kierę w górnym chwycie, bo inaczej nawieję Ci powietrza chłodniejszego o 5*C niż to teraz do rękawów kurtki". Ale to wszystko i tak nie było takie złe.
W końcu dotarliśmy do Piątku, czyli geometrycznego środka Polski. Stąd zostało nam już tylko 40 km. Niedługo potem zjadłem całe pożywienie kupione w jakimś drogim sklepiku w stolicy z marżą taką samą jak coolbikezone daje na 99% swojego asortymentu.
Wreszcie za Łęczycą na 21 km do mety zaczęło się najgorsze. Mgła - takie mleko, że nie widzieliśmy dalej niż na 10 metrów. Jechaliśmy wtedy chodnikiem wzdłuż krajowej jedynki. 5 minut wcześniej musiałem się zatrzymać, bo nie dawałem rady z zimna. Kiedyś brechtałem, jak kolega opowiadał mi o okrążaniu Zalewu Szczecińskiego i o sreberkach od czekolady, którymi się okładał on i jego towarzysze niedoli, a teraz sam powtykałem sobie wszystkie chusteczki higieniczne jakie miałem za koszulkę, do rękawków, między skarpetki i nogawki, na kolana w nogawkach, pod szyję, a oprócz tego wsadziłem do nogawek papierki po 7daysach i torebkę foliowa pod kurtkę. Gdyby było jeszcze gorzej, to byłem gotów wsadzać sobie nawet liście z trawy. Na szczęście nie było.
Silas miał jeszcze gorzej, bo wciąż bez SPD-ków, a jego kurteczka była przewiewna. Do tego zaczął zasypiać. :) Ile ja się tej nocy nakłamałem, żeby go zmotywować i rozbudzić, to nie wiem. Chyba muszę iść do spowiedzi. :P Silas dowiedział się, że jest zajebisty, jest koxem, że ten wypad to nic, że potrafi klepać większe, że do następnej wsi już tylko 1 km, że następna wieś jest już za chwilę, że następna wieś jest już tylko za tą górką, że nie ma już żadnych górek, że tam dalej już nie ma dziur w drodze, itp., itd. Niniejszym chciałbym teraz to wszystko publicznie odszczekać - hau, hau!
Do domu udało nam się dojechać dopiero o 1:30. Ostatni kilometr jechałem z kluczami od furtki w ręku, a Silas z gazem łzawiącym, bo nauczeni tym powrotem z Łowicza i paroma pościgami Burków i moimi kilkoma sytuacjami w tym roku we wsi, wiedzieliśmy, że możemy mieć akcję z jakimiś wolno biegającymi pańskimi psami spuszczonymi na noc w rodzaju patrolu wiejskiego.
I wyszedł opis dłuższy niż wypracowania z polskiego w liceum. W następnych wpisach dorzucę jeszcze parę zdjęć niezwiązanych z tripem do Warszawy.
Środa, 17 sierpnia 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz, ..>150km
Wakacyjna przejażdżka #5
Rower:
Bridgestone164.13 km (0.00km teren) czas jazdy: 06:25 h AVS:25.58km/h
Na dzisiaj zaplanowałem trasę na dwie stówy. Niestety nie chciało mi się jechać, musiałem się zmusić, a jak w końcu wyszedłem, od początku czułem się, jak bym miał zgona. Zero powera, największy avs 27km/h z czymś po około 35km, a od tej pory tylko w dół. Skracałem kilkukrotnie trasę, żeby się nie zajechać na amen, bo zapomniałem portfela i jako wsparcie miałem ze sobą tylko 2 zeta. Dobrze, że bananów starczyło.
Jezioro Jeziorsko - jeszcze nigdy nie byłem nad jeziorem, które śmierdziałoby tak jak to, masakra. Na zdjęciu koło miejscowości o tej samej nazwie Jeziorsko, kilka km na północ od miasta Warta. Zwiedzenie Warty i obejrzenie tego jeziora były jednym z głównych założeń na dzisiaj, ale do miasta nie zajechałem, bo nie czułem się na siłach dodawać km, a jezioro niestety okazało się niewypałem.
Z daleka pstryknąłem zaporo-tamo-jaz na Jeziorze Jeziorsku i skróciłem sobie trasę, jadąc przez wioseczki. Nie zrobiłem zdjęć najfajniejszych widoków, ale było czuć klimat jak w górach, nawet dwa podjazdy były.
Za Spycimierzem przytrafiło mi się, to co zwykle się przytrafia co kilkaset km. Pękła mi szprycha. Tym razem w przednim kole. Centrowałem na szybko, żeby pozbyć się jedynie bicia bocznego i tutaj może być, ale góra-dół już to masakra - za bardzo baunsuje. Na równej drodze nie da się po prostu jechać, potrzebne są koleiny i wyboje. :)
Modernizowana DW 703 fragment z Łęczycy do Poddębic© Adamicki
.. :: Pole :: ..© Adamicki
Droga za miastem© Adamicki
Bridgestone na pauzie© Adamicki
Kościół nie pamiętam gdzie© Adamicki
Jezioro Jeziorsko© Adamicki
Jezioro Jeziorsko - jeszcze nigdy nie byłem nad jeziorem, które śmierdziałoby tak jak to, masakra. Na zdjęciu koło miejscowości o tej samej nazwie Jeziorsko, kilka km na północ od miasta Warta. Zwiedzenie Warty i obejrzenie tego jeziora były jednym z głównych założeń na dzisiaj, ale do miasta nie zajechałem, bo nie czułem się na siłach dodawać km, a jezioro niestety okazało się niewypałem.
Neogotycki kościół we wsi Miłkowice© Adamicki
Tablica informacyjna© Adamicki
Widok na zgromadzoną wodę© Adamicki
Widok na tamo-zaporo-jaz, etc.© Adamicki
Z daleka pstryknąłem zaporo-tamo-jaz na Jeziorze Jeziorsku i skróciłem sobie trasę, jadąc przez wioseczki. Nie zrobiłem zdjęć najfajniejszych widoków, ale było czuć klimat jak w górach, nawet dwa podjazdy były.
.. Mućki ..© Adamicki
Droga© Adamicki
Łąka za wsią Józefów© Adamicki
Drewniana szopa lub coś podobnego© Adamicki
Kościół w Spycimierzu© Adamicki
Za Spycimierzem przytrafiło mi się, to co zwykle się przytrafia co kilkaset km. Pękła mi szprycha. Tym razem w przednim kole. Centrowałem na szybko, żeby pozbyć się jedynie bicia bocznego i tutaj może być, ale góra-dół już to masakra - za bardzo baunsuje. Na równej drodze nie da się po prostu jechać, potrzebne są koleiny i wyboje. :)
Widok na rzekę Wartę w Uniejowie© Adamicki
Zabytkowy obiekt zwany kościołem, Uniejów© Adamicki
Kościół w Uniejowie© Adamicki
Sobota, 23 lipca 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz, ..>150km
Wakacyjna przejażdżka #2
Rower:
Bridgestone160.65 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:52 h AVS:27.38km/h
Dzisiaj zrealizowałem wspomniany dwa dni temu plan - wypad do Płocka.
Wszystko zaczęło się od pobudki o godzinie 11, śniadania, sprawdzenia pogody, etc. Wystartowałem dopiero o 13:30. Kierunek Krośniewice. Poszło szybko, w końcu to tylko ok. 15km. Dawniej w Krośniewicach tworzyły się korki, bo krzyżują się tutaj drogi krajowe nr 1 i 2, ale wybudowano obwodnice i w tej chwili centrum miasta jest puste, ulga dla mieszkańców. Niedługo to samo czeka nowogardzian.
W Krośniewicach wybrałem drogę wojewódzką nr 581 na Gostynin. Znowu idealna jakość nawierzchni. W ogóle jestem zdziwiony, że wszędzie jest tak równiutko, nawet na wsiach jest prawie idealnie, wioski koło Szczecina się kompletnie nie umywają.
Kilka kilometrów za Krośniewicami była kopalnia prawdpodobnie kruszywa.
Po drodze w jakiejś miejscowości:
Tak się złożyło, że przejeżdżałem przez trasę budowanej obecnie autostrady A1, więc zajechałem na budowę jakiegoś wiaduktu.
Po 46km byłem w Gostyninie. Odwiedziłem zamek, który został w miarę niedawno odremontowany i prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka. Naokoło niego płynie sztuczna fosa, a obok znajduje się jezioro.
Następnie kierunek Płock. Po drodze w kilku miejscowościach i między miejscowościami jacyś dowcipnisie ustawiali znaki zakazu ruchu dla rowerów i znakowali chodniki z kostki betonowej jako ścieżki rowerowe. Na zdjęciu niżej widać ścieżkę rowerową dla Brytyjczyków, strasznie nierówna, zjechałem na pierwszym zjeździe na idealną nawierzchnię drogi krajowej. Bojkotowałem konsekwentnie wszystkie rowerowe buble i cisnąłem po jezdni, ale nikt nie zatrabił. W ogóle spotkałem się z zakazem ruchu dla rowerów podczas, gdy obok nie było żadnej alternatywy, chyba kilkukilometrowy objazd. Żeby było dowcipnie to pod Płockiem taki znak był umieszczony na tej samej drodze tylko w stronę powrotną.
W końcu dojechałem do Płocka. Byłem tutaj 13-14 lat temu, ale nie na zwiedzanie, więc nic nie wyglądało znajomo.
Świątynia Miłosierdzia i Miłości w Płocku wzniesiona w latach 1911-1914 w stylu neogotyckim angielskim. Link do artykułu w wikipedii.
A tutaj Most im. Legionów Piłsudskiego przez Wisłę wybudowany w 1938 roku. Później był wysadzany w powietrze zarówno przez Polaków, jak i Niemców. Link do artykułu w wikipedii.
Największa wtopa dzisiejszej wycieczki, czyli niepodjechanie z bliska właśnie tam na górę, żeby zobaczyć najcenniejszy zabytek Płocka. Link do artykułu w wikipedii.
Widok z Mostu im. Legionów Piłsudkiego na Most Solidarności w Płocku. Link do artykułu w wikipedii.
Dobra, to już były ostatnie zdjęcia z mostami na dzisiaj. :)
Na odjezdnym jeszcze wsunąłem pizzę, w upatrzonym wcześniej miejscu i tak sobie rozepchałem żołądek, że zupełnie odechciało mi się jechać. Zmotywował mnie jakiś bardzo głupi tubylec, który się przysiadł do mojego stolika i zaczął wdychać do swoich płuc czarny dym z kawałka palącego się zawiniątka z suchymi liśćmi wzbogacony kilkudziesięcioma składnikami identycznymi, jak w benzynie. Nie chcąc śmierdzieć niczym ten nikotynowy ćpun, pojechałem sobie.
Ostatnie zdjęcie z dzisiaj zrobiłem w Gostyninie w drodze powrotnej, spodobał mi się budynek widoczny w tle.
Do domu dojechałem o 21 mając jeszcze w kieszonkach dwa jajka na twardo ze śniadania. ;)
Wszystko zaczęło się od pobudki o godzinie 11, śniadania, sprawdzenia pogody, etc. Wystartowałem dopiero o 13:30. Kierunek Krośniewice. Poszło szybko, w końcu to tylko ok. 15km. Dawniej w Krośniewicach tworzyły się korki, bo krzyżują się tutaj drogi krajowe nr 1 i 2, ale wybudowano obwodnice i w tej chwili centrum miasta jest puste, ulga dla mieszkańców. Niedługo to samo czeka nowogardzian.
Dojeżdzam do Krośniewic© Adamicki
Widok na lewo© Adamicki
Widok na prawo na DK 1© Adamicki
Kościół w Krośniewicach© Adamicki
W Krośniewicach wybrałem drogę wojewódzką nr 581 na Gostynin. Znowu idealna jakość nawierzchni. W ogóle jestem zdziwiony, że wszędzie jest tak równiutko, nawet na wsiach jest prawie idealnie, wioski koło Szczecina się kompletnie nie umywają.
Kierunek Gostynin© Adamicki
Kilka kilometrów za Krośniewicami była kopalnia prawdpodobnie kruszywa.
Kopalnia za Krośniewicami© Adamicki
Kopalnia za Krośniewicami c.d.© Adamicki
Po drodze w jakiejś miejscowości:
Kościół i dzwonnica© Adamicki
Tak się złożyło, że przejeżdżałem przez trasę budowanej obecnie autostrady A1, więc zajechałem na budowę jakiegoś wiaduktu.
Budowa autostrady A1© Adamicki
Budowa wiaduktu nad autostradą A1© Adamicki
Szalunki Huennebeck formujące korpus przyczółka© Adamicki
Widok na żebro i prostokątne skrzydło przyczółka© Adamicki
Po 46km byłem w Gostyninie. Odwiedziłem zamek, który został w miarę niedawno odremontowany i prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka. Naokoło niego płynie sztuczna fosa, a obok znajduje się jezioro.
Zamek w Gostyninie© Adamicki
Widok na dziedziniec© Adamicki
Widok na jezioro przez bramę© Adamicki
Widok na jezioro© Adamicki
Widok na jezioro 2© Adamicki
Widok na jezioro 3© Adamicki
Zamek - widok na bramę z atrapą kraty© Adamicki
Zamek - widok na wieżę© Adamicki
Sztuczna fosa© Adamicki
Następnie kierunek Płock. Po drodze w kilku miejscowościach i między miejscowościami jacyś dowcipnisie ustawiali znaki zakazu ruchu dla rowerów i znakowali chodniki z kostki betonowej jako ścieżki rowerowe. Na zdjęciu niżej widać ścieżkę rowerową dla Brytyjczyków, strasznie nierówna, zjechałem na pierwszym zjeździe na idealną nawierzchnię drogi krajowej. Bojkotowałem konsekwentnie wszystkie rowerowe buble i cisnąłem po jezdni, ale nikt nie zatrabił. W ogóle spotkałem się z zakazem ruchu dla rowerów podczas, gdy obok nie było żadnej alternatywy, chyba kilkukilometrowy objazd. Żeby było dowcipnie to pod Płockiem taki znak był umieszczony na tej samej drodze tylko w stronę powrotną.
Pseudo ścieżka rowerowa dla jeżdżących "pod prąd"© Adamicki
W końcu dojechałem do Płocka. Byłem tutaj 13-14 lat temu, ale nie na zwiedzanie, więc nic nie wyglądało znajomo.
Kościół w Płocku© Adamicki
Zwiedzanie - pomnik ale nie wiem jaki© Adamicki
Trawa, kwiaty i jakis budynek w tle© Adamicki
(Prawdopodobnie) rynek w Plocku© Adamicki
Świątynia Miłosierdzia i Miłości w Płocku wzniesiona w latach 1911-1914 w stylu neogotyckim angielskim. Link do artykułu w wikipedii.
Świątynia Miłosierdzia i Miłości w Płocku© Adamicki
Ta sama Świątynia© Adamicki
Widok na Wisłę© Adamicki
Żelbetowe schody prowadzące do tarasu widokowego© Adamicki
A tutaj Most im. Legionów Piłsudskiego przez Wisłę wybudowany w 1938 roku. Później był wysadzany w powietrze zarówno przez Polaków, jak i Niemców. Link do artykułu w wikipedii.
Most im. Legionów Piłsudskiego© Adamicki
Widok z boku© Adamicki
Molo w Plocku© Adamicki
Architekt miał bujną wyobraźnię© Adamicki
Molo w Płocku c.d.© Adamicki
Molo w Płocku c.d. c.d.© Adamicki
Molo w Płocku c.d. c.d. c.d.© Adamicki
Obiekt, do którego nawiązuje architektura mola© Adamicki
Największa wtopa dzisiejszej wycieczki, czyli niepodjechanie z bliska właśnie tam na górę, żeby zobaczyć najcenniejszy zabytek Płocka. Link do artykułu w wikipedii.
Widok na wzgórze i Bazylikę katedralną Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Płocku© Adamicki
Widok z Mostu im. Legionów Piłsudskiego© Adamicki
Widok z Mostu im. Legionów Piłsudkiego na Most Solidarności w Płocku. Link do artykułu w wikipedii.
Widok na znajdujący się daleko Most Solidarności© Adamicki
Bridgestone na Moście im. Legionów Piłsudskiego© Adamicki
Widok jezdni tegoż samego mostu© Adamicki
Dobra, to już były ostatnie zdjęcia z mostami na dzisiaj. :)
Na odjezdnym jeszcze wsunąłem pizzę, w upatrzonym wcześniej miejscu i tak sobie rozepchałem żołądek, że zupełnie odechciało mi się jechać. Zmotywował mnie jakiś bardzo głupi tubylec, który się przysiadł do mojego stolika i zaczął wdychać do swoich płuc czarny dym z kawałka palącego się zawiniątka z suchymi liśćmi wzbogacony kilkudziesięcioma składnikami identycznymi, jak w benzynie. Nie chcąc śmierdzieć niczym ten nikotynowy ćpun, pojechałem sobie.
Pizza wenecka© Adamicki
Ostatnie zdjęcie z dzisiaj zrobiłem w Gostyninie w drodze powrotnej, spodobał mi się budynek widoczny w tle.
Rynek w Gostyninie© Adamicki
Do domu dojechałem o 21 mając jeszcze w kieszonkach dwa jajka na twardo ze śniadania. ;)
Niedziela, 10 lipca 2011Kategoria ..>100km, ..>200km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>300km, ..>150km, ..>250km
Wycieczka nad morze z ekipą z BS
Rower:
Bridgestone300.00 km (0.05km teren) czas jazdy: 11:00 h AVS:27.27km/h
Plan wycieczki był taki, żeby pojechać do Goleniowa i dalej DK 6 do Płotów, następnie Gryfice, Pogorzelica, Niechorze, Kamień Pomorski, Wolin, Stepnica, znów Goleniów i powrót do domu. Wybraliśmy się ekipą w alfabetycznym składzie: Adam, Krzysiek, Łukasz, Magda, Romek, Tomek.
Punktualnie o 7:40 ruszyliśmy z dziesięciominutowym opóźnieniem ze stacji pewnej sieci paliw znajdującej się w Dąbiu. Początek trasy był super - szybko, lekko i przyjemnie. Kryzys złapał mnie po zakupach w sklepie dla niezwykle majętnych jednostek, czyli tzw. biedronce i następującym chwilę potem pościgu za grupą uciekinierów, z którego odpadłem, ale za to jako bonusa dostałem flaka w przednim kole. Oczywiście, że kleiłem. :) W Niechorzu po zjedzeniu kebaba dostałem nowych sił. To właśnie kebab okazał się być dzisiaj izotonikiem lepszym od tego za 1,50zł/500ml z biedronki.
Na koniec będąc już w Szczecinie zdecydowałem, że dokręcę jeszcze 30km do rekordu i tak się też stało. To był najgorszy fragment całej wycieczki, bo kolano, które trafiłem niedawno niefortunnie ileś tam dni temu drzwiami od domofonu, zaczęło boleć na maxa, no ale kit z nim i tak jest lewe.
Podsumowując: wycieczka była fajna, ciekawe jakie zakwasy będą jutro. A i w czasie kąpieli prawie zasnąłem w wannie. :)
Kilka fotek z dzisiaj:
Prawie kompletna ekipa tuż przed startem. Od lewej: Adamicki, Widmo, Łukasz, Kfiatek13m, Wober (C) maccacus
(C) maccacaus
Gdzieś przed, albo za Kliniskami (C) maccacus
Dobre suple to podstawa każdego treningu (C) maccacus
Punktualnie o 7:40 ruszyliśmy z dziesięciominutowym opóźnieniem ze stacji pewnej sieci paliw znajdującej się w Dąbiu. Początek trasy był super - szybko, lekko i przyjemnie. Kryzys złapał mnie po zakupach w sklepie dla niezwykle majętnych jednostek, czyli tzw. biedronce i następującym chwilę potem pościgu za grupą uciekinierów, z którego odpadłem, ale za to jako bonusa dostałem flaka w przednim kole. Oczywiście, że kleiłem. :) W Niechorzu po zjedzeniu kebaba dostałem nowych sił. To właśnie kebab okazał się być dzisiaj izotonikiem lepszym od tego za 1,50zł/500ml z biedronki.
Na koniec będąc już w Szczecinie zdecydowałem, że dokręcę jeszcze 30km do rekordu i tak się też stało. To był najgorszy fragment całej wycieczki, bo kolano, które trafiłem niedawno niefortunnie ileś tam dni temu drzwiami od domofonu, zaczęło boleć na maxa, no ale kit z nim i tak jest lewe.
Podsumowując: wycieczka była fajna, ciekawe jakie zakwasy będą jutro. A i w czasie kąpieli prawie zasnąłem w wannie. :)
Kilka fotek z dzisiaj:
Na budowie obwodnicy Nowogardu 1© Adamicki
Na budowie obwodnicy Nowogardu 2© Adamicki
Na budowie obwodnicy miasta Nowogardu 3© Adamicki
Na budowie obwodnicy Nowogardu 4© Adamicki
Na rynku w Gryficach© Adamicki
Latarnia morska w Niechorzu© Adamicki
Ekipa przy balustradzie© Adamicki
Widok na plażę© Adamicki
Ruiny ostatniej ściany kościoła w Trzęsaczu© Adamicki
Trzęsacz plaża 2© Adamicki
Trzęsacz plaża 3© Adamicki
Laureat konkursu o "laur z dziurawej dętki" Adam i pierwsza przebita przez niego dzisiaj dętka© Adamicki
Miszcz zmieniania gumy :)© wober
Pomocnicy Liderki :)© wober
panorama Trzęsacz© wober
Prawie kompletna ekipa tuż przed startem. Od lewej: Adamicki, Widmo, Łukasz, Kfiatek13m, Wober (C) maccacus
(C) maccacaus
Gdzieś przed, albo za Kliniskami (C) maccacus
Dobre suple to podstawa każdego treningu (C) maccacus
Czwartek, 23 czerwca 2011Kategoria ..>100km, ..>200km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Wycieczka z ekipą z Bikestats do NRD
Rower:
Bridgestone200.62 km (0.50km teren) czas jazdy: 07:44 h AVS:25.94km/h
Dzisiaj wycieczka z ekipą z BS: Magdą (Kfiatek13m), Adrianem (Gryf), Pawłem (Sargath), Piotrkiem (Exit87), Romkiem (Wober), Tomkiem (Widmo). Umówiliśmy się na spotkanie o 8 na (jak napisałby Mickiewicz) Głębokiem, ale niestety rano musiałem zrobić dwa razy nr 2, więc skróciłem sobie trasę i pojechałem od razu na granicę w Lubieszynie. Tutaj ekipa przywitała mnie brechtami za to, że przykleiłem sobie taśmą klejącą butelki z piciem do sztycy i ramy, a także dwa z ośmiu bananów. :P Fota będzie na blogu u Romka. No pewnie, już jest:
Ruszyliśmy na Loecknitz. Tempo spokojne, bo wind wiał we wszystkich kierunkach, z czego najbardziej w mordę, a najmniej w dupę. Przed Pasewalkiem Paweł złapał flaka, ale pomogliśmy mu i szybko się uporał z przebita dętką. No dobra żartowałem, tak naprawdę to oparliśmy nasze wielkie tyłki o rowery i palcem nie kiwnęliśmy, żeby cokolwiek przyspieszyć. Bardzo podobnie, jak przy kopaniu rowów - jeden działa, sześciu patrzy.
Z Pasewalku dalej kierunek zachód. Przez Strasburg dotarliśmy do Mollenbeck (pkt. C na mapie) i skręciliśmy na południowey wschód. Kawałek dalej przewodnik pomylił drogę, ale ostatecznie niczego w dystansie to nie zmieniło.
Minimalnie inną trasą dojechaliśmy do Prenzlau. Tutaj odłączył się od nas Adrian, który pojechał przez Penkun do Gryfina, a my przez Brussow do Loecknitz. Potem jeszcze tylko Lubieszyn, rozbicie grupy, szamanie zmielonych kopyt i krowich wymion w kanapce z mac'donalda i powrót na chatę z dobiciem paru km do dwusetki. Było fajnie, dzięki za wspólny wypad!
Mistrzowskie bidony Adamickiego, banany też na tasmie przyklejone do ramy :)© wober
Ruszyliśmy na Loecknitz. Tempo spokojne, bo wind wiał we wszystkich kierunkach, z czego najbardziej w mordę, a najmniej w dupę. Przed Pasewalkiem Paweł złapał flaka, ale pomogliśmy mu i szybko się uporał z przebita dętką. No dobra żartowałem, tak naprawdę to oparliśmy nasze wielkie tyłki o rowery i palcem nie kiwnęliśmy, żeby cokolwiek przyspieszyć. Bardzo podobnie, jak przy kopaniu rowów - jeden działa, sześciu patrzy.
Pomagamy Pawłowi wymienić dętkę© Adamicki
Niektórzy udają bardziej niż inni;)© Adamicki
Blablabla..© Adamicki
Z Pasewalku dalej kierunek zachód. Przez Strasburg dotarliśmy do Mollenbeck (pkt. C na mapie) i skręciliśmy na południowey wschód. Kawałek dalej przewodnik pomylił drogę, ale ostatecznie niczego w dystansie to nie zmieniło.
Przepust nad ciekiem wodnym© Adamicki
Widok na ciek© Adamicki
Jezioro pełne mokrej wody© Adamicki
Motorówka na jeziorze pełnym mokrej wody© Adamicki
Takie tam...© Adamicki
Zabytkowe cuś© Adamicki
Kolejny przepust© Adamicki
Ciek wodny, (chlup, plusk)© Adamicki
Ten sam przepust© Adamicki
Magda na tle trzynawowej bazyliki Nikolaikirche w Prenzlau© Adamicki
Jezioro w Prenzlau (znowu mokra woda)© Adamicki
To samo jezioro i ta sama mokra woda© Adamicki
Atrakcja turystyczna dla Polaków© Adamicki
Adamicki i wober atakują :)© wober
Dzieci na rowerze- para nr 2© Adamicki
Dzieci na rowerze - para nr 3© Adamicki
Minimalnie inną trasą dojechaliśmy do Prenzlau. Tutaj odłączył się od nas Adrian, który pojechał przez Penkun do Gryfina, a my przez Brussow do Loecknitz. Potem jeszcze tylko Lubieszyn, rozbicie grupy, szamanie zmielonych kopyt i krowich wymion w kanapce z mac'donalda i powrót na chatę z dobiciem paru km do dwusetki. Było fajnie, dzięki za wspólny wypad!
Niedziela, 12 czerwca 2011Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz, ..>150km
Pętla przez Ueckermunde i Torgelow
Rower:
Bridgestone165.77 km (0.00km teren) czas jazdy: 05:37 h AVS:29.51km/h
Dzisiaj pętla przez Niemcy. Postanowiłem zrobić trasę~160km i pozwiedzać trochę nieznane. Niestety w trasie okazało się, że już tędy kiedyś jechałem samochodem, ale ok. 30km było w pełni nowe. Konsekwentnie bojkotowałem ścieżki rowerowe wykonane z kostki zarówno w PL i NRD i o dziwo dzisiaj ani jeden kierowca nie zatrąbił, całkiem nieprawdopodobne.
Pojechałem dzisiaj solo. Tempo okazało się być zacne i po 152km miałem na liczniku avs równo 30kmph, jednak był to moment, w którym łapałem już zgona i od katastrofy uratowała mnie kanapka szefa kuchni w macdonald's.
Teraz kilka wypadów podobnym tempem na ~120km i chyba się szarpnę na okrążenie Zalewu Szczecińskiego.
Pojechałem dzisiaj solo. Tempo okazało się być zacne i po 152km miałem na liczniku avs równo 30kmph, jednak był to moment, w którym łapałem już zgona i od katastrofy uratowała mnie kanapka szefa kuchni w macdonald's.
Teraz kilka wypadów podobnym tempem na ~120km i chyba się szarpnę na okrążenie Zalewu Szczecińskiego.
Sobota, 4 czerwca 2011Kategoria zz Foto zz, .Bridgestone., ..>100km, ..>150km
Wycieczka do Schwedt i Angermunde
Rower:
Bridgestone178.92 km (0.50km teren) czas jazdy: 07:08 h AVS:25.08km/h
Dzisiaj ustawiona wycieczka z Silasem. Plan był taki, żeby jechać do Schwedt i zmieścić się w 120km. Na miejscu Silas zgodził się odwiedzić jeszcze Angermunde. Twój błąd:) - z domniemanych 30km więcej wyszło 50km. Trochę mieliśmy kłopoty z piciem, ale ostatecznie daliśmy radę.
Dojazd do Schwedt przez Kołbaskowo i od Neurochlitz szlakiem rowerowym Odra-Nysa, powrót do domu przez Krajnik Dolny, w Gryfinie znów do Niemiec i znowu przez Neurochlitz i Kołbaskowo. Teraz w niedzielę czuję się świetnie i mam zamiar okrążać Zalew Szczeciński w następny weekend.
Dojazd do Schwedt przez Kołbaskowo i od Neurochlitz szlakiem rowerowym Odra-Nysa, powrót do domu przez Krajnik Dolny, w Gryfinie znów do Niemiec i znowu przez Neurochlitz i Kołbaskowo. Teraz w niedzielę czuję się świetnie i mam zamiar okrążać Zalew Szczeciński w następny weekend.
Widok z Mescherin na most przy granicy w Gryfinie© Adamicki
Radon RPS 9.0 Silasa© Adamicki
Bridgestone Super Diamond Road Adamickiego© Adamicki
Podpory niedokończonego nigdy mostu w Mescherin© Adamicki
Kamień z historycznymi informacjami o moście© Adamicki
Trzy łuki - drewniany, stalowy, betonowy symbolizujące historię mostu© Adamicki
Most nad Odrą na szlaku rowerowym w kierunku na Schwedt© Adamicki
Widok z mostu na Odrę© Adamicki
Most nad Odrą w drodze do Schwedt© Adamicki
Widok mostu drogowo-pieszego© Adamicki
Widok Odry z mostu© Adamicki
Widok na Odrę z mostu© Adamicki
Angermunde - plac przed klasztorem© Adamicki
Angermunde - ten sam skwerek© Adamicki
Bridgestone na postoju© Adamicki
Miniatura kościoła w Angermunde© Adamicki
W drodze powrotnej przez Krajnik Dolny© Adamicki
Piątek, 31 lipca 2009Kategoria ..>100km, ..>200km, zz Foto zz, ..>150km
Pętla wokół Zalewu Kamieńskiego
Rower:
Bridgestone230.00 km (3.00km teren) czas jazdy: 09:23 h AVS:24.51km/h
Dzisiaj wyjechałem ponad dwie godziny wcześniej niż ostatnio, bo około 9:50. Zaplanowałem sobie pętlę wokół Zalewu Kamieńskiego przez Goleniów, Golczewo, Kamień Pomorski, Dziwnówek, Wolin i powrót przez Stepnicę do Szczecina. Taką też trasę pokonałem.
Miało być łatwo, jak ostatnio, a było ciężko. Zjadłem duże śniadanie i nie miałem ochoty pojadać w trakcie jazdy. Do tego piłem też dość niewiele, biorąc pod uwagę, że temperatura była większa od zapowiadanej na meteo , a słoneczko prażyło. W efekcie ostatnie 100km ledwo się czołgałem.
I jeszcze jeden minus to nawierzchnia. Droga do Golczewa to jest masakra, gorzej niż szczecińskie śmieszki rowerowe. Tylko dla mtb i to fulla. Serio. Nie koloryzuje. W drodze powrotnej ze Stepnicy chcąc jechać jakimiś bocznymi drogami, musiałem w efekcie ślimaczyć się po betonowych płytach, a później po żużlu. :D
Ale co zobaczyłem, to moje. Tylko, że.. za wiele ciekawych widoków nie było. Chyba jedynie Kamień Pomorski należy do ładnych miejscowości spośród tych przez, które dzisiaj jechałem, a akurat do miasta nie zajeżdżałem.
Sam ruch, jaki mi towarzyszył na drogach był bardzo skromny. Do Goleniowa trochę samochodów było, tak jak zwykle, ale od Goleniowa już puściutko, jeden samochód na kilka, kilkanaście minut. I tak aż do Golczewa. Potem wjechałem na DW, nie była to odnoga żadnej DK, więc ruch mniejszy lub porówna z tym na trasie do Goleniowa. Od Kamienia Pomorskiego do Dziwnówka za to było ostro. A później już do końca spokojnie raczej.
Golczewo
Dziwnówek
Szybki niebieki rower.
Dziwnów
Wolin
Nie wiem jak to prawidłowo nazwać, ale ten most ma obracane przęsło, tak żeby statki mogły przepływać.
Zawsze w okolicy końca lipca i początku sierpnia odbywają się w Wolinie plenerowy festiwal. Uczestnicy przebierając się w starodawne stroje i bawią w Wikingów. Wszystko przy czuwaniu strażaków.
Widok z mostku na kanał irygacyjny w okolicy Moracza i Komarowa
Właśnie w takie coś się tam wpakowałem. Później płyty były jeszcze gorsze, bo z otworami.. Całe szczęście, że w Komarowie był czynny sklep, bo bym wykitował z pragnienia. Nie pamiętam czy w sklepie była lodówka. :)
Miało być łatwo, jak ostatnio, a było ciężko. Zjadłem duże śniadanie i nie miałem ochoty pojadać w trakcie jazdy. Do tego piłem też dość niewiele, biorąc pod uwagę, że temperatura była większa od zapowiadanej na meteo , a słoneczko prażyło. W efekcie ostatnie 100km ledwo się czołgałem.
I jeszcze jeden minus to nawierzchnia. Droga do Golczewa to jest masakra, gorzej niż szczecińskie śmieszki rowerowe. Tylko dla mtb i to fulla. Serio. Nie koloryzuje. W drodze powrotnej ze Stepnicy chcąc jechać jakimiś bocznymi drogami, musiałem w efekcie ślimaczyć się po betonowych płytach, a później po żużlu. :D
Ale co zobaczyłem, to moje. Tylko, że.. za wiele ciekawych widoków nie było. Chyba jedynie Kamień Pomorski należy do ładnych miejscowości spośród tych przez, które dzisiaj jechałem, a akurat do miasta nie zajeżdżałem.
Sam ruch, jaki mi towarzyszył na drogach był bardzo skromny. Do Goleniowa trochę samochodów było, tak jak zwykle, ale od Goleniowa już puściutko, jeden samochód na kilka, kilkanaście minut. I tak aż do Golczewa. Potem wjechałem na DW, nie była to odnoga żadnej DK, więc ruch mniejszy lub porówna z tym na trasie do Goleniowa. Od Kamienia Pomorskiego do Dziwnówka za to było ostro. A później już do końca spokojnie raczej.
Golczewo
Dziwnówek
Szybki niebieki rower.
Dziwnów
Wolin
Nie wiem jak to prawidłowo nazwać, ale ten most ma obracane przęsło, tak żeby statki mogły przepływać.
Zawsze w okolicy końca lipca i początku sierpnia odbywają się w Wolinie plenerowy festiwal. Uczestnicy przebierając się w starodawne stroje i bawią w Wikingów. Wszystko przy czuwaniu strażaków.
Widok z mostku na kanał irygacyjny w okolicy Moracza i Komarowa
Właśnie w takie coś się tam wpakowałem. Później płyty były jeszcze gorsze, bo z otworami.. Całe szczęście, że w Komarowie był czynny sklep, bo bym wykitował z pragnienia. Nie pamiętam czy w sklepie była lodówka. :)