Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 75311.03 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8181.95 km
  • Czas na rowerze na BS: 154d 23h 52m
  • Prędkość średnia na BS: 20.24 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2023: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od VI 2023

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Znajomi


Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

zz Foto zz

Dystans całkowity:31368.84 km (w terenie 3988.66 km; 12.72%)
Czas w ruchu:1527:04
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maks. tętno maksymalne:198 (105 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:159449 kcal
Liczba aktywności:438
Średnio na aktywność:71.62 km i 3h 29m
Więcej statystyk
Sobota, 17 października 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., zz Foto zz

Pętla przez Goleniów i Stargard

Rower:Bridgestone
121.63 km (0.50km teren) czas jazdy: 05:54 h AVS:20.62km/h

Dzisiaj wybrałem się na relatywnie krótki wyjazd jak na wyjście weekendowe. Coraz rzadziej wychodzę na rower i z tygodnia na tydzień czuję stopniowy spadek formy, no ale tak to jest. Z plusów dodatnich, to w końcu przejechałem tę trasę prawie w całości w świetle dziennym, więc zrobiłem kilka zdjęć. W lasach mnóstwo ludzi na grzybach. Był taki odcinek między Goleniowem, a Stargardem, że prawie każdy wjazd to zaparkowany samochód lub kilka.


Mimo, że trasa relatywnie krotka, to i tak jechałem bardzo powoli. Trzy razy złapał mnie lekki deszcz, jednak za każdym razem całkiem mocno odczuły to stopy, ponieważ wyszedłem dzisiaj bez ocieplaczy i to był błąd. Tydzień temu jechałem pierwszy raz w ocieplaczach w nowych butach i było mi za ciasno w palce. Dzisiaj postanowiłem pokombinować z cieplejszymi skarpetkami, ale to nie zdało egzaminu. Przez cała drogę było mi zimno w stopy, a im więcej km, tym bardziej. Muszę znaleźć większą parę ocieplaczy i będzie ok w takiej temperaturze lub na zimę na krótsze dystanse wrócić do poprzednich rozpadających się butów, które ocieplacz utrzyma w fasonie, ewentualnie opcja nr 3 kupić zimowe buty, ale niestety przez neta, więc będzie pewnie kicha z doborem rozmiaru. Aha, jeszcze jest czwarta opcja: mogę zostać foliarzem i zakleić dziurki wentylacyjne w cholewkach.


Jadąc w kierunku Lubczyny


Przebudowana ulica w Lubczynie


Kilka kilometrów za Goleniowem


Widok z wiaduktu na drogę wojewódzką kawałek za Strumianami, a przed Sownem




Takie widoki w drodze do Stargardu

Niedziela, 11 października 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Barlinka i Choszczna

Rower:Bridgestone
189.33 km (10.00km teren) czas jazdy: 09:05 h AVS:20.84km/h

Na dzisiaj rozpatrywałem dwie możliwości: wycieczkę nad morze lub jedną z przyjemniejszych tras, jaką w tym roku jechałem. Wybór padł na zmodyfikowaną powtórkę tego, co znane, czyli pętlę przez Barlinek i Choszczno.


Tym razem dojazd do Pyrzyc zrobiłem nieco inaczej, ponieważ szlakiem rowerowym przez Płonię (zlokalizowany wzdłuż dawnej DK3; bardzo brakowało takiego połączenia) i Kołbacz, a potem wioseczkami. Było trochę szutru, bruku i betonowych płyt, ale na szczęście bez psów we wsi. Zmyliło mnie google maps, którego nie przejrzałem w street view. Chociaż gdybym wiedział, że będzie bezpsiarnie, to pewnie bym też to wybrał.

Widok z Mostu Cłowego


Nowy szlak od ulicy Dąbskiej w kierunku Płoni




Ścieżka rowerowa wzdłuż dawnej DK3




Dojeżdżam do Kołbacza


Na wyjeździe z Dębiny


Ruiny kościoła z XV w Ryszewie

Od Pyrzyc już pełna asfaltowa kulturka. W Przelewicach miałem ucieczkę przed biegającym psem, a kilkaset metrów dalej, kiedy przyjrzałem się łańcuchowi w czasie jazdy i po zejściu z roweru, okazało się, że mam awarię, bo jeden z pinów się rozpiął. Pierwsze oznaki kłopotów pojawiły się za Pyrzycami, ale początkowo nie zorientowałem się, że to aż tak źle. Geneza problemu jest taka, że raz zostawiłem smar Rohloffa w samochodzie i zastępczo posmarowałem łańcuch jakąś oliwka z bikestacji (a błąd!). Od tej pory okropnie łapie piach.Taka gęstwina smarnopiachowa mi się zebrała, że po wejściu między elementy rozepchało blaszkę na bok. Stało się to w miejscu łączenia na pinie montażowym, który od samego początku wydawał mi się nieco zbyt krótki w porownaniu do reszty pinów.

Inwentaryzacja posiadanych materiałów naprawczych i uszkodzenia oraz analiza sytuacji, czyszczenie kółek przerzutki i łańcucha oraz zabawa skuwaczem zabrały mi prawie godzinę. Byłbym zapomniał: do tego czasu należy doliczyć także konsumpcję strucli z jagodami. Skróciłem łańcuch o jedno ogniwo i chociaż tym razem miałem małego farta na pocieszenie, bo po zapięciu zwykły pin ustawił się zapewniając swobodny obrót. Szkoda, że kilka miesięcy temu się tak nie udało, to bym teraz pewnie nie miał takiej niespodzianki, mimo tego piachobrudosmaru na łańcuchu.

Barlinek przejechałem bez jakiegokolwiek zwiedzania, chcąc jak najdalej zajechać za widnego.


Jadąc w kierunku Choszczna


Jedno z ostatnich dzisiejszych zdjęć, na którym jeszcze coś widać

Ta godzinna przerwa z łańcuchem spowodowała, że do Choszczna dojechałem o godzinie 19 i nie załapałem się na ładne widoki, była już noc. Ostatnie 80 km jechałem już w całkowitej ciemności. W Kunowie myślałem, że będzie ze mną krucho, bo na chodniku przy jakiejś posesji z otwartą bramą zobaczyłem dwa duże psy luzem. To jest minus tej mojej latarki, że świeci za bardzo do przodu, a za słabo na boki. Droga dziurawa, bieg nie ten, nie ma jak uciekać. Skierowałem strumień światła na te psy i one w tym momencie uciekły na posesję. Może ten kop świetlny je przestraszył. Krzyknąłem jeszcze w kierunku tej nieruchomości, żeby ktoś te psy zabrał, odpalilem światło na maksymalny poziom i zacząłem zapierdalankę na całego nie patrzac na dziury. Nie biegły za mną. Na wszelki wypadek już na zawsze odpuszczam sobie te drogą powrotną. Ewentualnie pozwolę sobie na jazdę w dzień.

Z Motańca pojechałem po DK10, już się przyzwyczaiłem, ruch był niewielki. Do domu wróciłem przed północą, na pełnym zgonie. Jeszcze rozważałem wcześniej czy dobijać do 200, ale teraz to myślałem tylko o tym, żeby się dobić do domu, do herbatki, ciasta i klapnąć na odpoczynek. Szybko się robi ciemno, nie mam kiedy jeździć w tygodniu i forma na weekend spada. Trzeba się pożegnać z dwusetkami i przywitać ze 150.
Piątek, 9 października 2020Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz

Okolice Szczecina

Rower:Bridgestone
56.52 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:47 h AVS:20.31km/h

Dzisiaj takie kręcenie trochę na silę. Teoretycznie chciałem, ale praktycznie już trochę mniej. Im bliżej wyjścia, tym mniejszy entuzjazm. Po wyjściu już było przyjemnie. Przejechałem się na Mierzyn, do Stobna, Bobolina, ścieżką do Karwowa. Dalej Kołbaskowo, Przecław, Ustowo. To pewnie jedno z ostatnich wyjść, bo podejrzewam, że niedługo kolejny wielki lock down, a jeśli nie to przynajmniej ograniczenie wyjść niekoniecznych.






Sobota, 3 października 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Starego Warpna, Ueckermunde i Torgelow

Rower:Bridgestone
152.60 km (11.00km teren) czas jazdy: 07:08 h AVS:21.39km/h

Dzisiaj wybrałem się pozwiedzać tereny na północny zachód od Szczecina. Ostatni raz byłem tutaj tak dawno temu, że nawet nie pamiętam kiedy. Przeglądając archiwum widzę, że był to rok 2013. Z tej przyczyny wybrałem nieświadomie trasę momentami bardziej dla roweru MTB. Pierwotnie miałem ochotę odwiedzić Anklam, ale to sobie zostawiam póki co na inny termin.


Jechałem z kierunkiem ruchu przeciwnie do wskazówek zegara. Do Dobieszczyna był spory ruch aut, później znacznie zmalał. Parę km po przekroczeniu granicy popełniłem błąd i wybrałem drogę, której dalszy fragment miał warstwę ścieralną nawierzchni z chamskiej kostki z szerokimi pustawymi spoinami, dlatego gdy tylko pojawił się znak o szlaku rowerowym po śladzie dawnej kolejki wąskotorowej, to od razu skorzystałem.


Niestety w NRD często na takim starym szlaku nie ma asfaltu tylko ubita ścieżka leśna lub jakaś gruzodroga. W najlepszym wypadku mogłem jechać 20 km/h, a w najgorszym jakieś 12. Nie przyflaczyłem.






Po jakimś czasie zaczął się chyba całkiem nowy fragment szlaku, bo wykonany z równego asfaltu. W bardzo atrakcyjnie położonym blisko Jeziora Nowowarpieńskiego miejscu zlokalizowano punkt widokowy, gdzie zrobiłem parę ładnych zdjęć. Na wieżyczce czuć było mocny wiatr.






Później kawałek drogi w terenie i ostatecznie dojechałem do glówniejszej drogi. Stąd skręt w prawo w kierunku Altwarpu i jak się po niewielkim czasie okazało po kostce, która kilkanaście lat temu zerwała mi szprychę w przednim kole, nie ma dziś śladu. Jest piękna nowa droga asfaltowa, a obok niej równie fajna asfaltowa ścieżka rowerowa. Zanim się dojedzie do Altwarpu jest jeszcze miejsce postojowe z punktem widokowym, ale fotki nie wrzucam.

Samo Stare Warpno wygląda tak ładnie, że powinno się zamienić nazwami z Nowym Warpnem. W NRD jest świeżo, klimat turystyczny i nie czuć atmosfery biedy. Po drugiej stronie jeziora z kolei jest miejscami świeżo, nie czuć klimatu turystycznego, a ze starych zabudowań trochę jednak bieda jest wyczuwalna. Mimo wszystko tegoroczny sezon letni zupełnie odmienił moje dotychczasowe preferencje szosowe i Niemcy nie są już takim kierunkiem pierwszego wyboru do kręcenia.






Widoczne z daleka Nowe Warpno.

Dzisiaj o wiele bardziej wolę jeździć po polskich okolicach niż niemieckich. U nas jest większa różnorodność, bo z jednej strony powstało bardzo dużo ścieżek i szlaków rowerowych z asfaltową nawierzchnią, a z drugiej jest jeszcze wciąż dużo miejsc, gdzie są stare wyboiste drogi. Poza tym jadąc w nieznane w Polsce bardziej wiem czego się spodziewać, tj. owych dziur w nocy i potencjalnego goniącego na wsi psa luzem i sebixa, dla którego specjalnie zjadę na pobocze gruntowe, żeby jechał szybciej na swoje spotkanie biznesowe do sąsiedniej wsi. Tych nieznanych miejsc w rejonie powoli robi się coraz mniej, a jadąc po kilku latach przerwy do tych znanych wracają wspomnienia dawnych wyjazdów z kolegami i tęsknota do zawrotnej prędkości 25 km/h, z którą niegdyś jeździłem.

W tym miejscu przydałoby się jakieś płynne przejście, lecz go nie będzie. Napiszę za to, że po zrobieniu paru zdjęć i przepakowaniu prowiantu ruszyłem w kierunku Ueckermunde. Wjechałem od strony plaży. Ze zdjęć tego nie widać, ale bardzo dużo ludzi było i parking dla samochodów pełen. Ciekawe jaki współczynnik R.



















Pozwiedzał, pozwiedzal i ruszył do Eggesin..


.. a potem do Torgelow










Z Torgelow rozpocząłem powrót w kierunku na Pasewalk. W ciągu ostatnich lat powstała fajna asfaltowa ścieżka, więc nie musiałem się dzielić jezdnią z samochodami. Robiło się chłodniej, poubierałem się cieplej i rozpocząłem końcowy etap konsumpcji żywności. Do samego Pasewalku nie dojechałem, ponieważ z perspektywy komfortu psychicznego wolałem wracać w nocy przez Blankensee niż przez Loecknitz i Lubieszyn. Jest parę gospodarstw z psami, a nie przepadam jak w ciemności kudłaty drze na mnie japę, a ja tylko gdybam czy właściciel zanim go spuścił na biegi to pamiętał zamknąć bramę na noc.

Do domu wróciłem relatywnie wcześnie, dziś był krótki night bike. Na dobrą sprawę, to ten wyjazd mnie nie tyle zmęczył, co wygłodził. W trasę zabrałem tylko 5 małych kanapek i dwa jajka, bo skończyły mi się jakieś fajne czekoladowe zagrychy, o gorzkiej czekoladzie zapomniałem, a schabowe to bym chyba prędzej jako podkładki żelowe na kierownicę użył niż jako paliwo. Jeszcze fakt, że dzień wcześniej wróciłem z małego wyjazdu samochodem i przez dwa, trzy dni mniej jadłem to były powody, dla których odpuściłem sobie kierunek Anklam i 200 km wycieczkę na dziś.
Sobota, 26 września 2020Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Pętla przez Goleniów i Stargard

Rower:Bridgestone
124.57 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:57 h AVS:25.17km/h

Dzisiaj wstałem właściwie jeszcze w nocy, żeby zdążyć wrócić przed deszczem. Wystartowałem o 4:00 i postanowiłem przejechać pewien wariant jednej z moich ulubionych tras. Ponieważ było pusto, to na wyjeździe korzystałem z asfaltu dla samochodów omijając ścieżki rowerowe.

Widok w drodze powrotnej z Mostu Cłowego

Niestety przez pierwsze 2 godziny jechałem w ciemnościach. Jednak niezależnie od tego czy to start, czy finisz, to jazda w nocy nawet po asfalcie jest do bani. Już chyba jednak lepiej finiszować niż zaczynać, bo przynajmniej jest o czym rozmyślać jadąc w ciemnościach: "dojadę czy nie dojadę?" A tak jak dzisiaj, to była nuda.

Specjalnie zmieniłem nieco przebieg trasy, aby uniknąć jazdy po największych wybojach, a jednocześnie nie jechać przez gęste obszary leśne. Na przyszłość jeśli tylko będzie jasno, to wybiorę ponownie wersję z jazdą przez te lasy, bo po prostu jest o wiele ciekawiej. W nocy jednak uznałem, że to żadna frajda i zdecydowałem się na lepszej jakości drogi.



Widok na obwodnicę Stargardu (S10), w tle po lewej stronie cukrownia


Fabryka, ale nie rowerów

Do domu wróciłem jakoś przed wpół do dziesiątej i zdążyłem przed deszczem, który teraz pada. Oj będzie ulewa.
Niedziela, 20 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Stargardu, Dobrzan, Ińska i Chociwla po raz drugi

Rower:Bridgestone
187.33 km (0.20km teren) czas jazdy: 08:38 h AVS:21.70km/h

Na dzisiejszy wyjazd miałem trzy różne koncepcje. Początkowo chciałem jechać nad morze. Rozważałem też kolejny wypad do Niemiec, tym razem m.in. w okolice Ueckermunde. Tymczasem po przeczytaniu jeszcze raz wszystkich wpisów z wycieczek 100+ z tego roku oraz obejrzeniu zdjęć na kompie zdecydowałem się na przejechanie tej samej trasy, którą zrobiłem około miesiąc temu. Bardzo mi się podobają te okolice. Dużo jezior i lasów, ale także pola i łąki. Piękne krajobrazy.



Dojazd do Stargardu przez Wielgowo i Niedźwiedź. W okolicy Miedwia znowu bardzo dużo ludzi, także rowerzystów. Za Stargardem już dosyć samotnie.


Korek, koreczek, korunio.


Takie tam zdjęcie z wiaduktu na węźle Tczewska. Widok w kierunku nad morze.






68 km i przerwa na jedzonko. Miałem dzisiaj trochę pecha z butelkami. Nie moglem ustabilizować wody pod górną rurą. Dodatkowo kawałek wcześniej druga woda, którą również miałem pod rurą zaczęła się sączyć przez zakrętkę. Potem okazało się, że jeszcze butelka 1,5 L ma dziurkę u góry przez którą co jakiś czas woda kapie mi na nogi, a po powrocie do domu po jakimś czasie odkryłem, że jeszcze zrobiła się druga dziurka i mam na kaflach kałużę.


Kawałek za Dobrzanami.


Opustoszała plaża w Krzemieniu. Miesiąc temu o tej porze była tutaj masa wakacjowiczów. Teraz domki kempingowe stoją puste.





Ponieważ dzisiaj wyjechałem dopiero o godzinie 13, to gdy przybyłem do Ińska już mocno zmierzchało. Niczego nie zwiedzałem, ponieważ spodziewałem się, że w drodze powrotnej mogę mocno zmarznąć i chciałem jak najszybciej wrócić do domu. Ostatecznie jednak moje obawy się nie sprawdziły i ubiór na cebulkę + zimowy komin, jesienne rękawiczki i czapeczka dały radę. Był moment, kiedy temperatura spadła poniżej 6 stopni Celsjusza, a mi było ciepło.

Kiedy dojechałem do Chociwla zupełnie nie miałem ochoty kręcić przez wioski bocznymi drogami i omijać dziury, narażać się na ganiające po wsi psy. Zdecydowałem, że pojade do Stargardu po DK 20. To było dobre posunięcie. W nocy kierowcy wyprzedzają większym łukiem, a dodatkowo miałem z tyłu 3 lampki, więc i łuk dodatkowo był większy. Z przodu Fenix BC30, który w najmocniejszym trybie ciągłym strzela 1200 lumenami, w nieco słabszym 500. Dla mnie wystarczające było 200 + doświetlenie nieco dalej, ale punktowo lampką z Lidla. Niby 200 lm ponoć można świecić przez aż 10 godzin, jednak nie podają przy jakiej pojemności ogniw. W każdym razie i tak miałem dodatkowy komplet na zapas.

Zgona zacząłem delikatnie łapać jakoś przez Motańcem i to było w okolicy 150 km. Po 170 km, gdy już byłem na prawobrzeżu zgon zdążył się już ładnie uaktywnić. Chciałem przejechać 200 km, ale czołgałbym się przez dodatkową godzinę po mieście, więc uznałem, że nie trzeba.

Podsumowując: trasa prowadząca przez urokliwe miejsca, niestety przez późny start skazałem się na jazdę po ciemku i brak walorów widokowych. Pierwszy raz od dawna zjadłem całe żarcie i nie czułem ochoty na więcej. Jak zwykle wróciłem z nadmiarem wody. Dzisiaj jechałem bez plecaka, bo za każdym razem jego obecność sprawia mi dyskomfort i dla pleców o niebo lepiej. Teraz, gdy wpadłem na pomysł podczepiania ciuchów bezpośrednio do kierownicy, to na 200 km plecak nie jest mi już potrzebny.
Niedziela, 13 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Niemiec: Pasewalk, Strasburg, Neubrandenburg

Rower:Bridgestone
204.32 km (0.50km teren) czas jazdy: 10:10 h AVS:20.10km/h praca: 6899 kcal

Dzisiaj postanowiłem, że wybiorę się do Niemiec do Meklemburgii-Pomorza Przedniego, gdzie od niedawna znowu można legalnie wjeżdżać. Spodziewałem się sielankowej jazdy po gładziutkich asfaltach, a tymczasem przywitał mnie wmordęwind, a nieco dalej Strassen schaden.


Dzisiejsza trasa to dojazd i powrót po tym samym śladzie. Nie lubię takich wyjazdów, jednak nie dałbym rady zrobić trasy w kształcie pętli, gdyż Neubrandenburg jest 100 km od Szczecina.


Przez pierwsze 30 km od granicy droga prowadziła dobrej jakości ścieżkami rowerowymi. Minus takich niemieckich ścieżek rowerowych jest taki, że niestety czułem centrę w tylnym kole - samo z siebie nie było nigdy idealne, a dodatkowo nie uzupełniłem zerwanej szprychy.


W kierunku Loecknitz




Skrzyżowanie w Loeknitz


Kierunek na Pasewalk







W końcu Pasewalk







Za Pasewalkiem, gdy zjechałem na boczne manowce, zaczęła się kiepska jak na standardy niemieckie nawierzchnia i brak ścieżki rowerowej. Dodatkowo jazdę bardzo utrudniał wiatr wiejący z dominującym wektorem w twarz oraz podjazdy. Teren sprawiał wrażenia, że jest dosyć pofalowany. Chociaż suma przewyższeń wcale nie wyszła jakaś wybitna, a nawet mniejsza niż na poprzednich dwusetkach, to odczucie większego wysiłku, to zapewne zasługa wiatru. Do Neubrandenburga wyszła mi średnia prędkość rzędu 19,3 km/h.

Przejechałem przez sporo wioseczek, w których oczywiście obowiązkowo musi być kościół.













Średniowieczne mury miejskie w Strasburgu














Krowa muuu... Tereny, przez które jechałem są bardzo rolnicze. Minąłem kilka obór z krowami mlecznymi.










W końcu po prawie 100 km dojechałem do Neubrandenburga i mogłem poczuć miasto. Na dojeździe sprawia wrażenie większego niż jest. Tymczasem wg Wikipedii mieszka tutaj 63 tys. mieszkańców.




Neubrandenburg posiada zachowane mury miejskie wraz z bramami.
















Mój dzisiejszy cel podróży, czyli Kościół Koncertowy. Zabytek kultu religijnego przerobiony na halę koncertową. Budynek piękny, robi wrażenie, natomiast jego nowa funkcja bardzo mi się nie podoba.





Po zrobieniu podstawowych zdjęć zacząłem myśleć o powrocie. Była godzina około 18. Nieco zmieniłem trasę powrotną, żeby znowu nie jechać kilka km z samochodami po drodze krajowej, stąd niewielka pętelka na mapie.


Nieczynna elektrownia węglowa


Ostatnie zdjęcie z dzisiaj - kościół w nieokreślonej wsi

Powrót był zdecydowanie wydajniejszy. Dojazd do zajął mi 6,5 godziny, natomiast powrót 5,5. Ostatnie około 50 km jako night bike. Temperatura minimalna 14,5 stopni Celsjusza, co pozwoliło jechać od dołu na krótko, z dokładaniem tylko od góry dodatkowych warstw. Trochę się najadłem strachu, bo na trasie powrotnej z Pasewalku w niektórych samotnych posesjach biegały po podwórkach luzem psy, a w ciemności tego nie widziałem, dlatego prewencyjnie zjeżdżałem ze ścieżki na drogę krajowa, by mnie przeoczyły. Nocne powroty są do bani. Mimo, że wstałem dzisiaj o 6 rano i rower był dzień wcześniej przygotowany i wyposażony, to i tak wyjechałem dopiero w okolicy 10:30. Muszę nad tym popracować i wyjeżdżać max o 8:00, bo dzień coraz krótszy. Muszę kupić jakieś mocne lampki z pojemnym akumulatorem, ładowane ładowarką lub przez USB, bo niestety lampki na baterie tracą swoją siłę i nie jestem w stanie douzupełnić im powera inaczej niż wymieniając baterie na nowe. Do domu dojechałem na zgonie, ale dwieście jest zrobione.
Niedziela, 6 września 2020Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Morynia, Siekierek i Cedyni

Rower:Bridgestone
226.03 km (0.50km teren) czas jazdy: 10:11 h AVS:22.20km/h praca: 7672 kcal

Dzisiaj wybrałem się na południe. Celem było odwiedzenie Cedyni, do której poprzednim razem nie zajechałem, ponieważ była już noc i miałem mega zgona. Dzisiaj poszło nieco lepiej, chociaż do domu również wróciłem zajechany
.



Wystartowałem późno bo dopiero po 12:30. Zawsze mi to psuje powrót. Teoretycznie co tydzień chcę wszystko przygotować dzień, dwa wcześniej, a wychodzi jak zawsze + standardowo późne pójście spać i kłopoty ze wstaniem. Przez to ostatnie 90 km jechałem w nocy i było to nieprzyjemne. Jedyny plus to znikomy ruch samochodów.

Ze Szczecina pojechałem do Gryfina i stąd na Banie, dalej na Trzcińsko Zdrój. Unikałem dzisiaj początkowo szlaku rowerowego, ponieważ musiałbym jechać ponad 10 km po szutrze. Nie tym razem!












Dopiero w Trzcińsku na całego wjechałem na szlak rowerowy prowadzący na południe. Zaczyna się najpiękniejszy krajobrazowo fragment szlaku. Zaczynają dominować gęste lasy, zmieniają się też proporcje, bo więcej jest drzew iglastych. Szlak ten prowadzi po zrewitalizowanej trasie kolejowej. Po drodze zwiedzam jeszcze Moryń. Miejscowość ta posiada zachowane średniowieczne mury miejskie.



































Po zwiedzeniu Morynia podejmuję decyzję, że dodam sobie 20-30 km, ale za to pojadę zobaczyć most w Siekierkach. Ponieważ most jest teraz rewitalizowany, to dojazd do niego jest niemożliwy, stąd brak zdjęć.








Po pocałowaniu ogrodzenia budowlanego ruszam na Cedynię, do której dojeżdżam około pół godziny przed zmrokiem. Cedynia okazała się dla mnie rozczarowaniem. Nie ma tutaj nic wartego uwagi, spodziewałem się więcej, a tak naprawdę to Cedynia jest tylko wspomnieniem po bitwie Mieszka I i z Hodonem.








Zanim ruszę w finalny powrót przeczekuję chwilowy delikatny deszczyk pod wiatą i zjadam trochę zapasów. Kilkasetmetrów dalej robię kolejny postój, aby się cieplej ubrać. Ruszam w ciemności. Dobrze, że wymieniłem baterie w jednej z lampek, dzięki temu dobrze mi oświetla drogę. Zdjęć już żadnych nie robię, bo jest czarno. Na szczęście nie spotykam po drodze żadnego biegającego psa, ani nie przebiega tuż przede mną żadna sarna. Dojeżdżam do Krajnika Dolnego, ubieram na siebie pozostałe ciuchy i z obrzydzeniem kontynuuję jazdę w ciemności. Prawie bez sił dojeźdżam do Gryfina. Potem tylko gapię się na komputerek i pozostały dystans. Wreszcie przed drugą w nocy jestem w domu. Bardzo mocno się dzisiaj zmęczyłem. Robię postanowienie, że od tej pory zrobię wszystko, żeby tylko nie musieć wracać w nocy, bo wtedy jest do dupy, nic nie widać, zostaje tylko kręcenie i marzenia o powrocie do domu, a jazda staje się liczbami na komputerku, a nie przyjemnością. Jednak znam siebie i wiem, że następnym razem też będzie wyjazd koło południa i powrót nocą. Życie.



Piątek, 4 września 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz

Leniwy night bike po mieście

Rower:Bridgestone
21.85 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:10 h AVS:18.73km/h

Krótkie wyjście na miasto. Temperatura niejednoznaczna. Raz za gorąco, raz za chłodno, ciężko dopasować kombinację odzieżową. Dzisiaj podłączyłem ponownie czujnik prędkości i kadencji i o ile prędkość bez zarzutu, to kadencja momentami pokazywała jakieś piki lokalnie. Czujnik tętna dzisiaj działał. Teraz odpoczynek, a w niedzielę wycieczka.

Ul. Pułaskiego i budynek tzw. "starej chemii"


Widok z Wałów Chrobrego na wesołe miasteczko


Poniedziałek, 31 sierpnia 2020Kategoria .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz, zz Wakacje zz

Wakacyjna wieczorna przejażdżka po okolicy

Rower:Bridgestone
53.32 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:20 h AVS:22.85km/h

Dzisiaj wieczorna przejażdżka po okolicy.


Najpierw do Grabowa, a stąd bocznymi drogami do Łęczycy. Leniwe kręcenie, mimo teoretycznego zapału przed przed (specjalnie 2x, timeline!) wyjściem, któren to zapał nieco przygasł chwilę po konsumpcji pokarmu, któraż to konsumpcja pokarmu owego miejsce miała przed wyjściem. A pokarm ów smaczny był.


Trasa przez rolnicze tereny, łąki, pola uprawne. Ładne widoki, nieco pofalowany krajobraz. W powietrzu czuć zapach wsi, przejeżdżając koło gospodarstw dolatuje zapach siana, stoi traktor oraz inne maszyny rolnicze, takie wiejskie wsie z dala od dużego miasta. W każdym domostwie pies lub kilka. Bardzo często jeden z psów rasy alarm, czyli przywiązany na łańcuchu koło budy i drący japę, prawdopodobnie spuszczany z łańcucha tylko na noc lub może nie. Do dupy takie psie życie. Z drugiej strony, kiedy jadę nocą przez te różne nieznane wsie nie wiedząc czy na następnym skrzyżowaniu nie skończy się nawierzchnia asfaltowa, a tutaj szczekają na mnie zza płotu psy, tak że mam pełne majty czy mi nie wybiegną za chwilę przez jakąś otwartą bramę, to ich nie żałuję wtedy.

Są też takie gospodarstwa bez ogrodzenia. Jednak to raczej rzadkość. Jeśli już jednak się na takie trafi, to nie będzie zaskoczeniem spotkać tam różne kundelki biegające luzem. Dwa takie przeszkodziły mi dzisiaj w zrobieniu ujęcia, ale jak to powiedział kiedyś hejter w SNL Polska w skeczu z Hajzerami sztuk dwa: sól im w zupę.


Na drodze do Grabowa


Na wyjeździe z Grabowa












Zgaduj, zgadula: ile burków wybiegło zza siana 30 sekund po zrobieniu przeze mnie tego zdjęcia?








Rynek w Łęczycy


Jeden z dwóch kościołów w Łęczycy

Odnośnie przejażdżki: rano znalazłem tę trasę na mapach googla i pojechałem nią samochodem w celu uniknięcia wahadła na dojeździe do Łęczycy. Spodziewałem się, że będzie kilka km po drodze gruntowej, ale na szczęście asfalcik był. Teraz na rowerze podobny przebieg dojazdowy, jednak powrót już normalnie bez kombinowania, tym bardziej że było już prawie czarno i przed wahadłem zrobiłem sobie przerwę na rogalika i przebranie, więc przez kilka zmian świateł zdążyłem zobaczyć, że nie ma ruchu i że zdążę przed goniącymi mnie z wcześniejszego wahadła samochodami.

Asfalt dzisiaj całkiem dobry (za wyjątkiem powrotu po trasie Łęczyca-Kłodawa, która jest skrótem łączącym dawną DK1 i DK2). Momentami jest łata na łacie. Tiry bardzo się dały we znaki tej drodze.

Powrót do domu na lampkach, czyli taki semi night bike wyszedł. Oh, jak szybko się ściemnia o tej porze roku. Trochę żałuję, że nie jeździłem więcej jak tylko krzywa zachorowań zaczęła się dynamicznie wypłaszczać i zniesiono te najpiersiejsze zakazy. Czuję, że się nie najeździłem jeszcze, a tu się powoli sezon kończy.

Back to opis dzisiejszej wycieczki. Wracając ubrałem na siebie dodatkowe ciuchy, było chłodno, wg licznika około 14 stopni Celsjusza. Pulsu nie pomierzyłem dzisiaj, ponieważ licznik nie wykrył czujnika. Miła niespodzianka natomiast, że czujnik prędkości i kadencji znowu zadziałał, jednak ponieważ odczepiłem go, a nie mam zipów, to dzisiaj także tylko na sygnale GPS. Między drzewami bardzo fałszuje prędkość i rysuje ślad tak, jak ślad chodu pijanego.

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl