Wpisy archiwalne w kategorii
zz Foto zz
| Dystans całkowity: | 31475.70 km (w terenie 4015.72 km; 12.76%) |
| Czas w ruchu: | 1533:24 |
| Średnia prędkość: | 20.53 km/h |
| Maks. tętno maksymalne: | 198 (105 %) |
| Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
| Suma kalorii: | 159449 kcal |
| Liczba aktywności: | 440 |
| Średnio na aktywność: | 71.54 km i 3h 29m |
| Więcej statystyk | |
Środa, 5 marca 2008Kategoria .Wheeler., .Romet., zz Foto zz
Wstałem dzisiaj skoro świt
Rower:35.30 km (14.10km teren) czas jazdy: 01:59 h AVS:17.80km/h
Wstałem dzisiaj skoro świt czyli za piętnaście trzynasta. Szybkie śniadanko w postaci pysznej zupki buraczkowej i kanapek, po czym wyszedłem na Wheelera i dobrze się stało, bo sporo błotka dzisiaj napotkałem.
Najpierw standardowo kilka km po mieście, żeby się rozruszać. W ogóle masakra, jechałem sobie totalnie po woli, a pulsometr pokazywał strasznie wysokie tętno. Nie wiem, może to przez to, że jeszcze się dobrze nie rozbudziłem, a może się strasznie zapuściłem z kondycją, ale whatever...
Wjechałem do Lasku Arkońskiego, chciałem sobie zaliczyć fajny zjazd, ale leżało tam trochę patyków, śnieżku i mokrych liście, więc stwierdziłem, że zawracam. Jeździłem sobie po terenkach, gdzie rzadko bywam. Zrobiłem parę fajnych fotek.
Wheeler 1900zx
Strumyk

Las i błotko

Dojechałem do Głębokiego, okrążyłem sobie i stąd powrót przez Wojska Polskiego, trochę centrum i na chatkę.
Później szybka kąpiel i przesiadka na Rometa, żeby pojechać po książki do biblioteki.
Najpierw standardowo kilka km po mieście, żeby się rozruszać. W ogóle masakra, jechałem sobie totalnie po woli, a pulsometr pokazywał strasznie wysokie tętno. Nie wiem, może to przez to, że jeszcze się dobrze nie rozbudziłem, a może się strasznie zapuściłem z kondycją, ale whatever...
Wjechałem do Lasku Arkońskiego, chciałem sobie zaliczyć fajny zjazd, ale leżało tam trochę patyków, śnieżku i mokrych liście, więc stwierdziłem, że zawracam. Jeździłem sobie po terenkach, gdzie rzadko bywam. Zrobiłem parę fajnych fotek.
Wheeler 1900zx
Strumyk

Las i błotko

Dojechałem do Głębokiego, okrążyłem sobie i stąd powrót przez Wojska Polskiego, trochę centrum i na chatkę.
Później szybka kąpiel i przesiadka na Rometa, żeby pojechać po książki do biblioteki.
Poniedziałek, 3 marca 2008Kategoria .Romet., .Bridgestone., zz Foto zz
Postanowiłem od dzisiaj wychodzić
Rower:43.58 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:47 h AVS:24.44km/h
Postanowiłem od dzisiaj wychodzić zawsze na bike w poniedziałek przed zajęciami na uczelni. Trochę późno położyłem się spać i dałem radę wstać dopiero o 10. Zjadłem niewielkie śniadanko, ubrałem się i o 10:34 zacząłem pedałować. Oczywiście szoska, bo oba mtb aktualnie w stanie nieużyteczności.

Przez 26 Kwietnia w kierunku Głębokiego, stamtąd dalej ścieżką do Tanowo i stąd asfaltem ku Bartoszewu. Niestety tutaj spotkałem się z wyprzedzaniem na trzeciego. Kierowca białego Fiata Ducato o nr rejestracyjnym zaczynającym się na ZPL (niestety więcej nie zauważyłem) zaczął wyprzedzać autobus jeszcze na zakręcie i chyba nawet na ciągłej nie widząc mnie kompletnie. Musiałem się ewakuować zjazdem na trawę. Zanim to zrobiłem jeszcze pokazałem mu jak to kiedyś prezydent Bush powiedział "one finger victory salute".
Później już bez zagrożeń przez Bartoszewo, Dobrą, Głębokie, Wojska Polskiego, skręt w prawo koło Netto, dalej Klonowica, Żołnierska, Traugutta, Wojska Polskiego, Bolka Śmiałego, Kerfur, dom.
Szybki prysznic, obiadek i jazda na uczelnię.
Powrót w deszczu, całkiem sporym, ale przed najgorszym zdążyłem.

Przez 26 Kwietnia w kierunku Głębokiego, stamtąd dalej ścieżką do Tanowo i stąd asfaltem ku Bartoszewu. Niestety tutaj spotkałem się z wyprzedzaniem na trzeciego. Kierowca białego Fiata Ducato o nr rejestracyjnym zaczynającym się na ZPL (niestety więcej nie zauważyłem) zaczął wyprzedzać autobus jeszcze na zakręcie i chyba nawet na ciągłej nie widząc mnie kompletnie. Musiałem się ewakuować zjazdem na trawę. Zanim to zrobiłem jeszcze pokazałem mu jak to kiedyś prezydent Bush powiedział "one finger victory salute".
Później już bez zagrożeń przez Bartoszewo, Dobrą, Głębokie, Wojska Polskiego, skręt w prawo koło Netto, dalej Klonowica, Żołnierska, Traugutta, Wojska Polskiego, Bolka Śmiałego, Kerfur, dom.
Szybki prysznic, obiadek i jazda na uczelnię.
Powrót w deszczu, całkiem sporym, ale przed najgorszym zdążyłem.
Niedziela, 2 marca 2008Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Dzisiaj ustawka z Kulą.
Rower:62.45 km (19.30km teren) czas jazdy: 03:00 h AVS:20.82km/h
Dzisiaj ustawka z Kulą. Pogoda była początkowo do niczego i nie miałem zbyt wielkiej ochoty jechać, zwłaszcza że kiedy wychodziłem i przez pierwsze 20minut padał deszcz, ale w końcu jak nie ja to kto. :D Około 12:27 dojechałem na Głębokie, gdzie jak zwykle Kula już na mnie czekał.
Zaczęliśmy od okrążenie jeziora zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Chlapka była niefajna. A ja dodatkowo umyłem wczoraj wieczorem napęd i teraz był już cały usyfiony. No, ale trudno, i tak się trochę oczyścił ze starego syfu.
W pewnym momencie wpadłem na pomysł, żeby przejechać się do rezerwatu Świdwie. Tak też uczyniliśmy. Jechało się ok, chociaż trochę piachowato, ale to jak zawsze na tej trasie. W Tanowie trochę ochlapał mnie samochód, ale po kilkunastu minutach spodnie mi wyschły.
Na miejscu popstrykaliśmy sobie trochę fotek z kategorii "dzieci specjalnej troski", weszliśmy na wieżę i skierowaliśmy się do Stolca, by pooddychać trochę świeżym powietrzem.

Powrót był asfaltem przez Buk, Dobrą, Wołczkowo i Miodową, i poszedł szybko bo pomagał nam dobry wiatr. Rozdzieliliśmy się na Warszewie, przejechałem jeszcze przez trochę miasta i wróciłem na chatkę, a kiedy to piszę w moim brzuchu trawi się już pyszny obiadek. :)
Zaczęliśmy od okrążenie jeziora zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Chlapka była niefajna. A ja dodatkowo umyłem wczoraj wieczorem napęd i teraz był już cały usyfiony. No, ale trudno, i tak się trochę oczyścił ze starego syfu.
W pewnym momencie wpadłem na pomysł, żeby przejechać się do rezerwatu Świdwie. Tak też uczyniliśmy. Jechało się ok, chociaż trochę piachowato, ale to jak zawsze na tej trasie. W Tanowie trochę ochlapał mnie samochód, ale po kilkunastu minutach spodnie mi wyschły.
Na miejscu popstrykaliśmy sobie trochę fotek z kategorii "dzieci specjalnej troski", weszliśmy na wieżę i skierowaliśmy się do Stolca, by pooddychać trochę świeżym powietrzem.

Powrót był asfaltem przez Buk, Dobrą, Wołczkowo i Miodową, i poszedł szybko bo pomagał nam dobry wiatr. Rozdzieliliśmy się na Warszewie, przejechałem jeszcze przez trochę miasta i wróciłem na chatkę, a kiedy to piszę w moim brzuchu trawi się już pyszny obiadek. :)
Piątek, 29 lutego 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz
Wycieczka do Ueckermunde
Rower:140.46 km (0.00km teren) czas jazdy: 06:28 h AVS:21.72km/h
O 13 wystartowaliśmy z Silasem do Maćka do Dobrej. Tutaj wyszło trochę opóźnienia z uwagi na brak porządnej pompki i problemy z napompowaniem kół, ale w końcu ruszyliśmy dalej w kierunku Buku, gdzie przekroczyliśmy granicę.
Dalej standard, a właściwie coś, co standardem dopiero się staje, czyli jazda na północ. Oficjalny plan był taki, że kierujemy się do Dobieszczyna i stamtąd ewentualnie przez Dobrą do Szczecina, ale postanowiliśmy zrobić Maćkowi fajnego psikusa, który mu się bardzo spodobał i najzwyczajniej w świecie przejechaliśmy skręt w prawo. O tym, że jedziemy w niewłaściwym kierunku powiedziałem mu dopiero 12km później, kiedy nie chciał mi zrobić foty z czaderskimi kucami. Wtedy jeszcze było spoko, więc jechaliśmy dalej w kierunku Ueckermunde.
Przybyliśmy tam około 17. Trochę się pokręciliśmy w poszukiwaniu kantora, jednak tutaj była lipka i Silas, zdecydował się, że wypłaci kasę z bankomatu. Potem podjechaliśmy do azjatyckiej knajpki i Silas dał mi 10 euro w prezencie, bo miał dobry humor, na myśl o tym w jakiej formie za trz godziny jazdy będzie Maciek. :D Wtedy postanowiłem, że skoro tak łatwo przyszło, to się szarpnę i postawię wszystkim po kebabie. Jako, że w szkole uczę się niemieckiego już trzeci raz od zera, tak więc potrafiłem znakomicie się porozumieć ze sprzedającymi. Byli pod takim wrażeniem mojego słownictwa, że po 10 razy zadawali mi pytanie o co kaman i w końcu podsunęli mi małe menu i kazali pokazac palcem, co chcemy. :)
Zjedliśmy, zmarznęliśmy, ubraliśmy się cieplej i przejechaliśmy się jeszcze nad Zalew, gdzie Silas zrobił mi kilka fotek na pirackiej łodzi.
Kiedy wyjeżdżaliśmy była 18, a ja miałem 70km na liczniku. Na szczęście plecki spisywały się tak, jak trzeba. Zero bólu, aż do około 115km, potem dawały o sobie znać przez jakieś 10km i dały spokój. Ale po kolei: Maciek zaczął mieć dość dosyć szybko, po rozpoczęciu powrotu. Na 99km zadzwonił po wsparcie, które początkowo odmówiło współpracy, po usłyszeniu czego przybiliśmy z Silasem piątki. ;) Jednak sytuacja ta zmieniła się i na 111km rozdzieliliśmy się, a Maciek pojechał samochodem z tatą.
Wkrótce potem zaczął kropić deszcz, sytuacja taka trwała przez ostatnie 20km.
Z Silasem rozdzieliłem się na rogu Traugutta i Wojska Polskiego, a właściwie zrobiło to za nas czerwone światło, na którym się zatrzymałem. Potem pojechałem sobie do domu nie do końca najszybsza trasą, ale przed obfitym deszczem chyba zdążyłem.
Wypad był super, okazuje się, że Ueckermunde staje się powoli strasznie nieodległe od Szczecina i można by tam wpadać dosyć często, bo jest ładne, chociaż podejrzewam, że takie przejażdżki szybko stały by się nudne. Muszę jeszcze pochwalić Maćka, dla którego był to pierwszy wypad na rower w tym roku, a jego życiówka wynosiła do tej pory 70km. Tak więc widać, że km nie gryzą.
Czaderskie kuce
Ja i Maciek, Maciek i Silas, Maciek czyszczący podeszwę z shitu, w który wdepnął w lesie ;)

Ueckermunde

Jestem piratem
Dalej standard, a właściwie coś, co standardem dopiero się staje, czyli jazda na północ. Oficjalny plan był taki, że kierujemy się do Dobieszczyna i stamtąd ewentualnie przez Dobrą do Szczecina, ale postanowiliśmy zrobić Maćkowi fajnego psikusa, który mu się bardzo spodobał i najzwyczajniej w świecie przejechaliśmy skręt w prawo. O tym, że jedziemy w niewłaściwym kierunku powiedziałem mu dopiero 12km później, kiedy nie chciał mi zrobić foty z czaderskimi kucami. Wtedy jeszcze było spoko, więc jechaliśmy dalej w kierunku Ueckermunde.
Przybyliśmy tam około 17. Trochę się pokręciliśmy w poszukiwaniu kantora, jednak tutaj była lipka i Silas, zdecydował się, że wypłaci kasę z bankomatu. Potem podjechaliśmy do azjatyckiej knajpki i Silas dał mi 10 euro w prezencie, bo miał dobry humor, na myśl o tym w jakiej formie za trz godziny jazdy będzie Maciek. :D Wtedy postanowiłem, że skoro tak łatwo przyszło, to się szarpnę i postawię wszystkim po kebabie. Jako, że w szkole uczę się niemieckiego już trzeci raz od zera, tak więc potrafiłem znakomicie się porozumieć ze sprzedającymi. Byli pod takim wrażeniem mojego słownictwa, że po 10 razy zadawali mi pytanie o co kaman i w końcu podsunęli mi małe menu i kazali pokazac palcem, co chcemy. :)
Zjedliśmy, zmarznęliśmy, ubraliśmy się cieplej i przejechaliśmy się jeszcze nad Zalew, gdzie Silas zrobił mi kilka fotek na pirackiej łodzi.
Kiedy wyjeżdżaliśmy była 18, a ja miałem 70km na liczniku. Na szczęście plecki spisywały się tak, jak trzeba. Zero bólu, aż do około 115km, potem dawały o sobie znać przez jakieś 10km i dały spokój. Ale po kolei: Maciek zaczął mieć dość dosyć szybko, po rozpoczęciu powrotu. Na 99km zadzwonił po wsparcie, które początkowo odmówiło współpracy, po usłyszeniu czego przybiliśmy z Silasem piątki. ;) Jednak sytuacja ta zmieniła się i na 111km rozdzieliliśmy się, a Maciek pojechał samochodem z tatą.
Wkrótce potem zaczął kropić deszcz, sytuacja taka trwała przez ostatnie 20km.
Z Silasem rozdzieliłem się na rogu Traugutta i Wojska Polskiego, a właściwie zrobiło to za nas czerwone światło, na którym się zatrzymałem. Potem pojechałem sobie do domu nie do końca najszybsza trasą, ale przed obfitym deszczem chyba zdążyłem.
Wypad był super, okazuje się, że Ueckermunde staje się powoli strasznie nieodległe od Szczecina i można by tam wpadać dosyć często, bo jest ładne, chociaż podejrzewam, że takie przejażdżki szybko stały by się nudne. Muszę jeszcze pochwalić Maćka, dla którego był to pierwszy wypad na rower w tym roku, a jego życiówka wynosiła do tej pory 70km. Tak więc widać, że km nie gryzą.
Czaderskie kuce
Ja i Maciek, Maciek i Silas, Maciek czyszczący podeszwę z shitu, w który wdepnął w lesie ;)

Ueckermunde

Jestem piratem
Niedziela, 17 lutego 2008Kategoria .Bridgestone., ..>100km, zz Foto zz
Wycieczka do Ueckermunde
Rower:118.45 km (0.15km teren) czas jazdy: 05:05 h AVS:23.30km/h
Dzisiaj to był zarypisty wypad. Rano Silas podjechał po mnie, a potem razem dojechaliśmy do czekającego na nas na Głębokim Kuli. Kilka minut przed dziesiątą nastąpił spod sklepu koło kościoła przy przystanku start właściwy.
Jechaliśmy tempem umiarkowanym, zważywszy na to, iż wiał wmordęwind. Niestety tak było przez całą drogę do naszego celu. Na około 5km przed Ueckermunde po przejechaniu po chodniku i kawałku kostki powietrze w moim przednim kole zredukowało się do poziomu poniżej minimum. Trochę się nie ucieszyłem z tego powodu i razem z ekipą wypowiedzieliśmy po kilka(naście) razy magiczne słowo na literę "k", które znakomicie potrafi rozładować napięcie i w krótki sposób dokonać przekazu emocji, które przeżywa w danej chwili osoba wypowiadająca wspomniane słowo. No, ale dobra bo to nie encyklopedia ani książka-po tym jak nie udało mi się znaleźć na sucho żadnej dziurki i posiadając niemałe obawy zainstalowałem nową dętkę.
Byliśmy tak blisko, że trzeba było jednak dojechać tam, gdzie początkowo zamierzaliśmy i popstrykać trochę fotek w rynku. Niestety kebaby w niedziele w NRD nie są sprzedawane, dlatego szybko się zmyliśmy tę samą drogą przez Dobieszczyn. Powrót był o tyle szybki, że z wiatrem.
Nasza ekipa na przejściu granicznym w Dobieszczynie:
We trzech łatwiej i szybciej. Najważniejszy dobry podział ról: jeden zmienia, drugi patrzy, a trzeci pstryka foty.
W Ueckermunde
Z ciekawszych rzeczy, które jeszcze się wydarzyły, to pękła mi w tylnym kole szprycha od strony napędowej i chyba będę musiał zrobić ten-złoty-sacrifice haraczu za zrobienie tego w serwisie, co zagwarantuje prawdopodobnie niezawodność koła przez kolejne 350km, yeah...
Podsumowując: wypad był czadowy. Cały czas było mi ciepło, czuję się świetnie, wszyscy jechaliśmy na lajcie i nikt nie odpadał.
Jechaliśmy tempem umiarkowanym, zważywszy na to, iż wiał wmordęwind. Niestety tak było przez całą drogę do naszego celu. Na około 5km przed Ueckermunde po przejechaniu po chodniku i kawałku kostki powietrze w moim przednim kole zredukowało się do poziomu poniżej minimum. Trochę się nie ucieszyłem z tego powodu i razem z ekipą wypowiedzieliśmy po kilka(naście) razy magiczne słowo na literę "k", które znakomicie potrafi rozładować napięcie i w krótki sposób dokonać przekazu emocji, które przeżywa w danej chwili osoba wypowiadająca wspomniane słowo. No, ale dobra bo to nie encyklopedia ani książka-po tym jak nie udało mi się znaleźć na sucho żadnej dziurki i posiadając niemałe obawy zainstalowałem nową dętkę.
Byliśmy tak blisko, że trzeba było jednak dojechać tam, gdzie początkowo zamierzaliśmy i popstrykać trochę fotek w rynku. Niestety kebaby w niedziele w NRD nie są sprzedawane, dlatego szybko się zmyliśmy tę samą drogą przez Dobieszczyn. Powrót był o tyle szybki, że z wiatrem.
Nasza ekipa na przejściu granicznym w Dobieszczynie:
We trzech łatwiej i szybciej. Najważniejszy dobry podział ról: jeden zmienia, drugi patrzy, a trzeci pstryka foty.
W Ueckermunde
Z ciekawszych rzeczy, które jeszcze się wydarzyły, to pękła mi w tylnym kole szprycha od strony napędowej i chyba będę musiał zrobić ten-złoty-sacrifice haraczu za zrobienie tego w serwisie, co zagwarantuje prawdopodobnie niezawodność koła przez kolejne 350km, yeah...
Podsumowując: wypad był czadowy. Cały czas było mi ciepło, czuję się świetnie, wszyscy jechaliśmy na lajcie i nikt nie odpadał.
Środa, 13 lutego 2008Kategoria .Trek., zz Foto zz
Je, je, je. Dzisiaj
Rower:48.98 km (26.70km teren) czas jazdy: 02:41 h AVS:18.25km/h
Je, je, je. Dzisiaj odebrałem na poczcie sztycę i już ostatecznie mogłem poskładać bike'a. Uwaga, uwaga, oto najładniejszy rower na bikestats:
Amortyzator: Manitou R7 Comp 80mm+rura 23,6cm+gwiazdka-piwoty 1621g
Dętka przód: Kenda 120g
Dętka tył: Kenda 120g
Gripy: Ritchey WCS 44g
Hamulce: Avid Juicy Ultimate 185/160mm 760g
Kaseta: Deore XT CS-M760 9sp 260g
Kierownica: Tioga Taskforce 6* 580mm 25,4mm 132g
Koło przód: DT Swiss240s / Mach 2,0x1,8x2,0 / XC717 / (Alu Nyple?) (taśma=6g) 773g
Koło tył: DT Swiss240s / Mach 2,0x1,8x2,0 / XC717 / (Alu Nyple?) (taśma=6g) 893g
Korba: Deore LX FC-M572 44x32x22 175mm 656g
Linki i pancerze: Linki Teflonowe, Pancerze Clark's 72g
Łańcuchy: 3x Shimano CN-7701 + sp. Sram 266g
Manetki: Shimano Deore XT SL-M760 (bez monitorków) 244g
Mostek: Tioga O-Bone 6* 110mm 25,4mm 133g
Opona przód: Continental Explorer Pro 2,1" 510g
Opona tył: Schwalbe Racing Ralph Evolution 2,1" 2007 445g
Pedały: Shimano XTR PD-M970 325g
Podkładki pod stery: 4 x 1cm (a właśnie, że tak;)) 28g
Przerzutka przód: Shimano Deore XT FD-M761 (póki co) 171g
Przerzutka tył: Shimano Deore XT RD-M751 SGS 263g
Rama: Trek 8500 ZR9000 2006 19,5"+piwoty+śrubki-zacisk 1653g
Rogi: Ritchey WCS 2007 104g
Siodełko: Selle Italia SLR XC 180g
Stery: Tioga (korek+śruba=14g) 132g
Suport: Shimano Deore LX 73x121mm 281g
Sztyca: Thompson Elite 31,6x410mm prosta 249g
Zacisk przód: Mavic 53g
Zacisk tył: Mavic 58g
Zacisk sztycy: Bontranger 54g
S=10600g
Będzie mniej... Do wymiany jeszcze wszystkie zaciski: Mavici hałasują, a Bontranger to ciężka krowa, niektóre śruby na Alu/Ti i do kupienia koszyk z boskim napisem Kross oraz te dętki, które wpisałem do specyfikacji.
Amortyzator: Manitou R7 Comp 80mm+rura 23,6cm+gwiazdka-piwoty 1621g
Dętka przód: Kenda 120g
Dętka tył: Kenda 120g
Gripy: Ritchey WCS 44g
Hamulce: Avid Juicy Ultimate 185/160mm 760g
Kaseta: Deore XT CS-M760 9sp 260g
Kierownica: Tioga Taskforce 6* 580mm 25,4mm 132g
Koło przód: DT Swiss240s / Mach 2,0x1,8x2,0 / XC717 / (Alu Nyple?) (taśma=6g) 773g
Koło tył: DT Swiss240s / Mach 2,0x1,8x2,0 / XC717 / (Alu Nyple?) (taśma=6g) 893g
Korba: Deore LX FC-M572 44x32x22 175mm 656g
Linki i pancerze: Linki Teflonowe, Pancerze Clark's 72g
Łańcuchy: 3x Shimano CN-7701 + sp. Sram 266g
Manetki: Shimano Deore XT SL-M760 (bez monitorków) 244g
Mostek: Tioga O-Bone 6* 110mm 25,4mm 133g
Opona przód: Continental Explorer Pro 2,1" 510g
Opona tył: Schwalbe Racing Ralph Evolution 2,1" 2007 445g
Pedały: Shimano XTR PD-M970 325g
Podkładki pod stery: 4 x 1cm (a właśnie, że tak;)) 28g
Przerzutka przód: Shimano Deore XT FD-M761 (póki co) 171g
Przerzutka tył: Shimano Deore XT RD-M751 SGS 263g
Rama: Trek 8500 ZR9000 2006 19,5"+piwoty+śrubki-zacisk 1653g
Rogi: Ritchey WCS 2007 104g
Siodełko: Selle Italia SLR XC 180g
Stery: Tioga (korek+śruba=14g) 132g
Suport: Shimano Deore LX 73x121mm 281g
Sztyca: Thompson Elite 31,6x410mm prosta 249g
Zacisk przód: Mavic 53g
Zacisk tył: Mavic 58g
Zacisk sztycy: Bontranger 54g
S=10600g
Będzie mniej... Do wymiany jeszcze wszystkie zaciski: Mavici hałasują, a Bontranger to ciężka krowa, niektóre śruby na Alu/Ti i do kupienia koszyk z boskim napisem Kross oraz te dętki, które wpisałem do specyfikacji.
Czwartek, 7 lutego 2008Kategoria .Romet., .Bridgestone., zz Foto zz
Najpierw na uczelnię i z powrotem,
Rower:82.58 km (0.00km teren) czas jazdy: 03:48 h AVS:21.73km/h
Najpierw na uczelnię i z powrotem, potem popołudniem razem z Silasem szosowa pętla przez Dobieszczyn, NRD i Lubieszyn.






Niedziela, 6 stycznia 2008Kategoria .Wheeler., zz Foto zz, Night Bike
Późnowieczorny wypad z Krzyśkiem
Rower:31.12 km (13.20km teren) czas jazdy: 01:52 h AVS:16.67km/h
Późnowieczorny wypad z Krzyśkiem i Kulą, i jazda w okolicach Głębokiego i Gubałówki. W sumie trochę krótko, ale dzięki temu nie przemarzłem. Dużo śniegu i ogólnie ślisko, nie obyło się bez gleb co poniektórych ;) A na pewnej ulicy, której nazwy nie pomnę znowu psy luzem.
Piątek, 30 listopada 2007Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Teren + miasto
Rower:Wheeler85.30 km (0.00km teren) czas jazdy: 04:08 h AVS:20.64km/h
Najpierw w okolicy południa wypad z Krzyśkiem w teren, potem masa krytyczna, ale zwialiśmy w trakcie, takie nudne się to robi i razem z Kulą i Silasem zapodaliśmy sobie rundkę po mieście.




Sobota, 24 listopada 2007Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Świdwie
Rower:Wheeler54.53 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:16 h AVS:24.06km/h
Wypad do Świdwia z ojcem Krzyśka, Krzyskiem, Kulą i Maćkiem. Spotkanie na Głębokim, dalej asfaltem do Tanowa i stamtąd standard. Powrót po ciemku przez Stolec i Dobrą.

