Wpisy archiwalne w kategorii
zz Wakacje zz
Dystans całkowity: | 3678.66 km (w terenie 232.30 km; 6.31%) |
Czas w ruchu: | 164:09 |
Średnia prędkość: | 22.41 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 133 (71 %) |
Suma kalorii: | 6462 kcal |
Liczba aktywności: | 55 |
Średnio na aktywność: | 66.88 km i 2h 59m |
Więcej statystyk |
Środa, 4 września 2013Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #3
Rower:
Bridgestone22.11 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:52 h AVS:25.51km/h
W tym roku na wyjazdach wakacyjnych wyszło mi średnio 1 wyjście na rowerze na tydzień. Za rok jadę bez roweru.
Kościół w Mazewie© Adamicki
Widok od frontu© Adamicki
Koniowaty się pasie się© Adamicki
Piątek, 2 sierpnia 2013Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #2
Rower:
Bridgestone20.21 km (1.70km teren) czas jazdy: 00:48 h AVS:25.26km/h
Jazda po lokalnych wioseczkach: Kotków, Bowyczyny, Sobótka Kolonia. Bardzo jednostajne krajobrazy pól, płasko, brak lasów. Straciłem kompletnie ochotę na wychodzenie na rower mając takie otoczenie. Centralna Polska jest pod względem rowerowym nudna.
Pole a w tle kościół w Nowej Sobótce© Adamicki
Droga na Kotków© Adamicki
Kombajn w oddali© Adamicki
Kolejne pole© Adamicki
Trochę lasu© Adamicki
Na wsi praca wre© Adamicki
Bowyczyny i trochę terenu© Adamicki
1700 m później© Adamicki
Widok w lewo© Adamicki
Widok w prawo. Różnicy nie ma© Adamicki
Miejski chłopak jestem. Nie wiem jak taki walec się nazywa i wcale się tego nie wstydzę!© Adamicki
Ten sam walec, inne ujęcie© Adamicki
Jeszcze więcej walców© Adamicki
Pan Kotu pije mleko© Adamicki
Piątek, 5 lipca 2013Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #1
Rower:
Bridgestone91.04 km (0.00km teren) czas jazdy: 03:27 h AVS:26.39km/h
Jestem teraz na wakacjach z rowerem. Dzisiaj zrobiłem pierwszy wypad. Wystartowałem o 16:00. Jechało mi się całkiem fajnie. Ogólnie wietrzny dosyć dzień, ale raz w plecy, raz z boku więc nieźle.
Trasa wyglądała mniej, więcej tak (nie chciało mi się dokładnie kombinować z przesuwaniem, bo i tak jestem jedyną osobą, która czyta moje wpisy:)) :
W Kutnie zatankowałem do brzucha paliwo w McDonald's i kontynuowałem na Łęczycę. Zanim tam dojechałem, odwiedziłem jeszcze kilka miejsc, które coś mi tam mówią.
No i wreszcie Łęczyca. Zastanawiałem się czy nie podjechać na pizzę, ale przekroczyłbym budżet wycieczki, który jak wykazały testy na zapotrzebowanie zakupowe wynosi 0,1 zł/km.
W drodze powrotnej utwierdziłem się w tym, że tylna lampka cat-eye na dziurach w drodze się wyłącza. W starej lampce tej samej firmy stało się to samo po kilku latach eksploatacji.
Trasa wyglądała mniej, więcej tak (nie chciało mi się dokładnie kombinować z przesuwaniem, bo i tak jestem jedyną osobą, która czyta moje wpisy:)) :
W Kutnie zatankowałem do brzucha paliwo w McDonald's i kontynuowałem na Łęczycę. Zanim tam dojechałem, odwiedziłem jeszcze kilka miejsc, które coś mi tam mówią.
Gledzianów City© Adamicki
Kościół w Witonii© Adamicki
Omijam DK 60© Adamicki
Płasko, ale ładnie© Adamicki
Kto widzi traktor?© Adamicki
Na Górze Św. Małgorzaty© Adamicki
Ta sama Góra© Adamicki
Schowana kolegiata w Tumie© Adamicki
Widok z ukosa© Adamicki
Widok z boku© Adamicki
Widok z oddali© Adamicki
Pod Tumem ktoś buduje skansen© Adamicki
Tu był jeszcze samochód, ale nie pasował do reszty, więc usunąłem© Adamicki
Kto wie, co to?© Adamicki
No i wreszcie Łęczyca. Zastanawiałem się czy nie podjechać na pizzę, ale przekroczyłbym budżet wycieczki, który jak wykazały testy na zapotrzebowanie zakupowe wynosi 0,1 zł/km.
Ratusz w Łęczycy© Adamicki
W drodze powrotnej utwierdziłem się w tym, że tylna lampka cat-eye na dziurach w drodze się wyłącza. W starej lampce tej samej firmy stało się to samo po kilku latach eksploatacji.
Środa, 29 sierpnia 2012Kategoria ..>100km, .Bridgestone., Night Bike, zz Foto zz, zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #5 - Zamek w Oporowie
Rower:
Bridgestone106.49 km (0.40km teren) czas jazdy: 04:10 h AVS:25.56km/h
Dzisiaj pojechałem sobie do wioski, którą znalazłem w przewodniku turystycznym. Chodzi o Oporów. Znajduje się tutaj zamek z XV w. Został wybudowany na sztucznej wyspie.
Autor zdjęcia: Mrksmlk
Autor zdjęcia: Dariusz Cierpiał (http://www.cierpial.cze.pl)
Oba powyższe zdjęcia są na licencji Cretive Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0
Droga prowadziła znów przez Kutno.
Kilka kilometrów przed celem podróży przecinałem autostradę A1 w budowie, więc oczywiście nieomieszkałem na nią wjechać, zwłaszcza że w oddali zobaczyłem ciekawe konstrukcje łukowe. Wrzucam parę fotek z tej dygresji.
Do Oporowa dotarłem o 19:30, na liczniku jakieś 57km. Zamek nieczynny, ale park naokoło jeszcze tak, więc wszedłem z rowerem i obcykałem trochę fotek. Ochroniarz pokazał mi pływającego bobra, ale chyba nie udało mi się go uchwycić na zdjęciu.
Ewakuację do domu zacząłem za kwadrans 20. Niestety już o 20:05 miałem małego pecha, bo na objeździe wiaduktu nad A1 złapałem flaka w tylnym kole. Zabawa w zmienianie dętki zajęła mi w sumie 25 minut. Chciałem kleić, żeby wzmocnić od razu oponę w miejscu przebicia, ale okazało się, że nie mam łatek..
Do Kutna dotarłem około 21 i od razu pojechałem do MacDonalda, gdzie zjazdłem 1500 kcal wg ichnich opakowań po kanapkach. Potem już powrót do domu standardową drogą. Dobiłem przed 23.
Następnego dnia pojechałem do Oporowa samochodem na zwiedzanie zamku, wrzucam parę fotek z czwartku.
Autor zdjęcia: Mrksmlk
Autor zdjęcia: Dariusz Cierpiał (http://www.cierpial.cze.pl)
Oba powyższe zdjęcia są na licencji Cretive Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0
Droga prowadziła znów przez Kutno.
Kościół pw. św. Stanisława, biskupa i męczennika© Adamicki
Kilka kilometrów przed celem podróży przecinałem autostradę A1 w budowie, więc oczywiście nieomieszkałem na nią wjechać, zwłaszcza że w oddali zobaczyłem ciekawe konstrukcje łukowe. Wrzucam parę fotek z tej dygresji.
Wiadukt nad A1© Adamicki
Wiadukt łukowy nad A1© Adamicki
Na pomoście wiaduktu© Adamicki
Cios oporowy© Adamicki
Krawężnik© Adamicki
Sączek poliamidowy© Adamicki
Elementy drenażu© Adamicki
Wpust mostowy© Adamicki
Do Oporowa dotarłem o 19:30, na liczniku jakieś 57km. Zamek nieczynny, ale park naokoło jeszcze tak, więc wszedłem z rowerem i obcykałem trochę fotek. Ochroniarz pokazał mi pływającego bobra, ale chyba nie udało mi się go uchwycić na zdjęciu.
Kościół w Oporowie© Adamicki
Zamek w Oporowie© Adamicki
Zabytkowy zamek© Adamicki
Ewakuację do domu zacząłem za kwadrans 20. Niestety już o 20:05 miałem małego pecha, bo na objeździe wiaduktu nad A1 złapałem flaka w tylnym kole. Zabawa w zmienianie dętki zajęła mi w sumie 25 minut. Chciałem kleić, żeby wzmocnić od razu oponę w miejscu przebicia, ale okazało się, że nie mam łatek..
Do Kutna dotarłem około 21 i od razu pojechałem do MacDonalda, gdzie zjazdłem 1500 kcal wg ichnich opakowań po kanapkach. Potem już powrót do domu standardową drogą. Dobiłem przed 23.
Następnego dnia pojechałem do Oporowa samochodem na zwiedzanie zamku, wrzucam parę fotek z czwartku.
Mroczny rycerz:)© Adamicki
Zamek na wyspie© Adamicki
Widok na wieżę© Adamicki
Wieża z kaplicą© Adamicki
Zamek© Adamicki
Dziedziniec zamku© Adamicki
Galeria nad dziedzińcem© Adamicki
W jednej z zamkowych sal© Adamicki
Zbroja rycerska© Adamicki
Zbroja - wersja light (dla odważnych fighterów)© Adamicki
Widok z okna na mostek© Adamicki
Widok z okna© Adamicki
Zbiornik wodny po drugiej stronie ulicy© Adamicki
Poniedziałek, 27 sierpnia 2012Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz, Night Bike
Wakacyjna przejażdżka #4 - Zwiedzanie Kutna
Rower:
Bridgestone71.00 km (0.00km teren) czas jazdy: 02:56 h AVS:24.20km/h
Dzisiaj pojechałem na pobieżne zwiedzanie Kutna. Ostatnio byłem tutaj, jak jechaliśmy z Silasem do Warszawy. Dzisiaj było cieplej.
Wyjechałem wcześniej niż zwykle, ale o godzinę za późno niż planowałem. Do Kutna miałem z wiatrem także nawet dobra prędkość wyszła. Trasa prowadziła przez znajome mniej lub bardziej wioseczki, tylko minimalnie różniące się od siebie. Jakieś 2 km po DK 1 i znów wioseczki aż do Kutna.
W centrum byłem około 18:30. Zrobiłem kilka fotek i korzystając z komórki zlokalizowałem McDonalda. Dawno nie jadłem tego ich badziewia, ale nawet dobre, a gdybym nie zjadł to bym padł w drodze powrotnej.
Zawracać zacząłem o 20:00, już wcześniej musiałem jechać na lampkach. Trochę zmieniłem powrót, żeby nie jechać po DK 1 (zminimalizowałem to do 500 m). GPS pomógł. Dobrze, że była pełnia to widziałem w miarę dobrze drogę przed sobą, bo z przodu miałem tylko Sigmę Micro ze zużytymi bateryjkami. Nie przegrałem z żadną dziurą w jezdni, ani z żadnym psem. Szczerze mówiąc, to się nawet zawiodłem, bo liczyłem na jakąś rozrywkę i gonienie.
Podsumowując, wypad udany. Jutro przerwa, a potem wyjazd w jakieś nowe tereny. Szkoda, że nie mam tutaj TV, bo bym sobie przeżył catharsis oglądając ukryte prawdy lub inne barwy losu.
Wyjechałem wcześniej niż zwykle, ale o godzinę za późno niż planowałem. Do Kutna miałem z wiatrem także nawet dobra prędkość wyszła. Trasa prowadziła przez znajome mniej lub bardziej wioseczki, tylko minimalnie różniące się od siebie. Jakieś 2 km po DK 1 i znów wioseczki aż do Kutna.
W centrum byłem około 18:30. Zrobiłem kilka fotek i korzystając z komórki zlokalizowałem McDonalda. Dawno nie jadłem tego ich badziewia, ale nawet dobre, a gdybym nie zjadł to bym padł w drodze powrotnej.
Szkoła muzyczna© Adamicki
Muzeum© Adamicki
Rynek w Kutnie© Adamicki
Budynek Rady Miasta, Prezydenta Miasta, itd.© Adamicki
Kościół Św. Wawrzyńca© Adamicki
Poczytanka przed stadionem© Adamicki
Trybuny© Adamicki
Stadion bejsbolowy© Adamicki
Stadion bejsbolowy© Adamicki
Zawracać zacząłem o 20:00, już wcześniej musiałem jechać na lampkach. Trochę zmieniłem powrót, żeby nie jechać po DK 1 (zminimalizowałem to do 500 m). GPS pomógł. Dobrze, że była pełnia to widziałem w miarę dobrze drogę przed sobą, bo z przodu miałem tylko Sigmę Micro ze zużytymi bateryjkami. Nie przegrałem z żadną dziurą w jezdni, ani z żadnym psem. Szczerze mówiąc, to się nawet zawiodłem, bo liczyłem na jakąś rozrywkę i gonienie.
Podsumowując, wypad udany. Jutro przerwa, a potem wyjazd w jakieś nowe tereny. Szkoda, że nie mam tutaj TV, bo bym sobie przeżył catharsis oglądając ukryte prawdy lub inne barwy losu.
Niedziela, 26 sierpnia 2012Kategoria zz Wakacje zz, zz Foto zz, .Bridgestone.
Wakacyjna przejażdżka #3
Rower:
Bridgestone38.83 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:29 h AVS:26.18km/h
Leniwy się robię - znowu nie chciało mi się wychodzić. Zmobilizowało mnie dopiero ustalenie trasy przed wyjściem. Teraz jak znowu patrzę na mapę, to widzę, że nieświadomie skróciłem ją o kilka km, bo miało być około 45.
Początek trasy to jakieś 7 km wmordęwind. Na szczęście, jak skręciłem w prawo i wjechałem w kawałek lasu, to przestało być upierdliwie.
W Umieniu trafiłem też na jakiś koncert, ale fotek nie robiłem. Chyba cała wioska i kilka sąsiednich przyszło.:)
Początek trasy to jakieś 7 km wmordęwind. Na szczęście, jak skręciłem w prawo i wjechałem w kawałek lasu, to przestało być upierdliwie.
Kościółek w Umieniu© Adamicki
W Umieniu trafiłem też na jakiś koncert, ale fotek nie robiłem. Chyba cała wioska i kilka sąsiednich przyszło.:)
Rudera© Adamicki
Jakiś zaniedbany budynek w Głębokim© Adamicki
Piątek, 24 sierpnia 2012Kategoria .Bridgestone., zz Foto zz, zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #2
Rower:
Bridgestone34.56 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:14 h AVS:28.02km/h
Dzisiaj zmusiłem się do pokręcenia, ale było nawet fajnie. Jakaś wyższa średnia w końcu wyszła. Niestety tereny tutaj są strasznie nudne - same pola, płasko, a wioseczki praktycznie niczym się nie różnią od siebie.
Wiejskie drogi© Adamicki
Wiejska droga© Adamicki
Środa, 22 sierpnia 2012Kategoria .Bridgestone., zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #1
Rower:
Bridgestone17.70 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:41 h AVS:25.90km/h
Pierwsze wyjście na Bridgestonie od dłuższego czasu. Trochę dziwnie mi się siedziało. Pokręciłem się minimalnie po sąsiednich wioseczkach i tyle.
Sobota, 1 października 2011Kategoria .Bridgestone., ..>100km, Night Bike, zz Wakacje zz, zz Foto zz, ..>150km
Wakacyjna przejażdżka #11 - wycieczka do Warszawy; najgorszy rowerowy dzień w moim życiu.
Rower:
Bridgestone191.00 km (0.00km teren) czas jazdy: 10:40 h AVS:17.91km/h
Dogadaliśmy się z Silasem, że zrobimy sobie rekreacyjny wypad do Warszawy połączony z pobieżnym jej zwiedzaniem. Dzień wcześniej przybiliśmy do check pointa w gm. Grabów. Już wieczorem okazało się, że następny dzień będzie co najmniej nietypowy. Ja zapomniałem licznika, a Silas zapomniał.. butów SPD! :D Ale i tak postanowiliśmy jechać.
Analizowaliśmy kilka wariantów "ataku" na Warszawę. Ostatecznie wybraliśmy opcję z pobudką o godzinie 4:00 rano i wyjazdem rowerami o 4:30 w asyście szczekających na nas latających luzem po wsi kundli. 200 m za wsią poleciało takim zimnem, że myśleliśmy, że to koniec świata. Jak to mówią Angole - Little did we know..
Hardcorami nie jesteśmy (Ci co nas znają, wiedzą, że tak naprawdę "będący hardcorami" to nasze indiańskie imiona, ale należy być skromnym; nie ma tu nic wspólnego z bobrami!), więc dojechaliśmy 30 km na pociąg do Kutna, który przed 8:00 wypluł nas w Warszawie na centralnym.
Rozpoczeło się kręcenie. Wrzucam tutaj najciekawsze zdjęcia z dzisiaj.
Kłopotem okazał się powrót. Nie będę pisał, kto sprawdzał połączenia, ale nie byłem to ja. :P Ja dałem tyłka nie sprawdzając ich wcale. Okazało się, że nie ma pociągu powrotnego do Kutna, którym chcieliśmy jechać. Musieliśmy wybrać inną opcję. Zdecydowaliśmy się na powrót jedynie do Łowicza, z którego mieliśmy ~75 km do przejechania.
W Łowiczu byliśmy o 20:30. Zaczęliśmy od tego, żeby się ubrać maksymalnie ciepło. Założyłem na siebie wszystkie ciuchy jakie miałem, a jechałem na krótko, więc doszły mi jedynie rękawki, kurteczka dobra na wiosnę, bandamka i nogawki za duże o 2 rozmiary.;)
Ruszyliśmy. 70 km to nie tak źle. Myślałem, że realnie w 3 h jazdy będziemy z powrotem, czyli jeszcze przed północą. Niestety. O ile pierwsze 20 km wykonaliśmy dosyć szybko jak na dzisiejsze kręcenie, bo orientacyjnie w jakieś 50 minut, to później zaczęło iść jak krew z nosa, a wszystko przez to, że było coraz zimniej. To była taka temperatura, przy której czujesz się jakby matka natura mówiła do Ciebie: "Ty mały chwaście, dam Ci jechać, ale musisz jechać powoli, dużo stawać i trzymać cały czas kierę w górnym chwycie, bo inaczej nawieję Ci powietrza chłodniejszego o 5*C niż to teraz do rękawów kurtki". Ale to wszystko i tak nie było takie złe.
W końcu dotarliśmy do Piątku, czyli geometrycznego środka Polski. Stąd zostało nam już tylko 40 km. Niedługo potem zjadłem całe pożywienie kupione w jakimś drogim sklepiku w stolicy z marżą taką samą jak coolbikezone daje na 99% swojego asortymentu.
Wreszcie za Łęczycą na 21 km do mety zaczęło się najgorsze. Mgła - takie mleko, że nie widzieliśmy dalej niż na 10 metrów. Jechaliśmy wtedy chodnikiem wzdłuż krajowej jedynki. 5 minut wcześniej musiałem się zatrzymać, bo nie dawałem rady z zimna. Kiedyś brechtałem, jak kolega opowiadał mi o okrążaniu Zalewu Szczecińskiego i o sreberkach od czekolady, którymi się okładał on i jego towarzysze niedoli, a teraz sam powtykałem sobie wszystkie chusteczki higieniczne jakie miałem za koszulkę, do rękawków, między skarpetki i nogawki, na kolana w nogawkach, pod szyję, a oprócz tego wsadziłem do nogawek papierki po 7daysach i torebkę foliowa pod kurtkę. Gdyby było jeszcze gorzej, to byłem gotów wsadzać sobie nawet liście z trawy. Na szczęście nie było.
Silas miał jeszcze gorzej, bo wciąż bez SPD-ków, a jego kurteczka była przewiewna. Do tego zaczął zasypiać. :) Ile ja się tej nocy nakłamałem, żeby go zmotywować i rozbudzić, to nie wiem. Chyba muszę iść do spowiedzi. :P Silas dowiedział się, że jest zajebisty, jest koxem, że ten wypad to nic, że potrafi klepać większe, że do następnej wsi już tylko 1 km, że następna wieś jest już za chwilę, że następna wieś jest już tylko za tą górką, że nie ma już żadnych górek, że tam dalej już nie ma dziur w drodze, itp., itd. Niniejszym chciałbym teraz to wszystko publicznie odszczekać - hau, hau!
Do domu udało nam się dojechać dopiero o 1:30. Ostatni kilometr jechałem z kluczami od furtki w ręku, a Silas z gazem łzawiącym, bo nauczeni tym powrotem z Łowicza i paroma pościgami Burków i moimi kilkoma sytuacjami w tym roku we wsi, wiedzieliśmy, że możemy mieć akcję z jakimiś wolno biegającymi pańskimi psami spuszczonymi na noc w rodzaju patrolu wiejskiego.
I wyszedł opis dłuższy niż wypracowania z polskiego w liceum. W następnych wpisach dorzucę jeszcze parę zdjęć niezwiązanych z tripem do Warszawy.
Bez komentarza;)© Adamicki
Analizowaliśmy kilka wariantów "ataku" na Warszawę. Ostatecznie wybraliśmy opcję z pobudką o godzinie 4:00 rano i wyjazdem rowerami o 4:30 w asyście szczekających na nas latających luzem po wsi kundli. 200 m za wsią poleciało takim zimnem, że myśleliśmy, że to koniec świata. Jak to mówią Angole - Little did we know..
Hardcorami nie jesteśmy (Ci co nas znają, wiedzą, że tak naprawdę "będący hardcorami" to nasze indiańskie imiona, ale należy być skromnym; nie ma tu nic wspólnego z bobrami!), więc dojechaliśmy 30 km na pociąg do Kutna, który przed 8:00 wypluł nas w Warszawie na centralnym.
Rozpoczeło się kręcenie. Wrzucam tutaj najciekawsze zdjęcia z dzisiaj.
Pałac Kultury i Nauki© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Pomnik Syrenki© Adamicki
Bridgestone na postoju© Adamicki
Dorożka© Adamicki
Dorożka 2© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Budynek jakiegoś Sądu© Adamicki
Biblioteka Narodowa© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Przed pomnikiem Kościuszki© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Grób Nieznanego Żołnierza© Adamicki
Fontanna© Adamicki
Fontanna2© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Grób Nieznanego Żołnierza© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Giełda Papierów Wartościowych S.A.© Adamicki
Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki
Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki
Most im. księcia Józefa Poniatowskiego© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Stadion Narodowy© Adamicki
Most Świętokrzyski© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Cyrk© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Trybunał Konstytucyjny© Adamicki
Pomnik Chopina w Łazienkach© Adamicki
W Łazienkach© Adamicki
Pałac na Wodzie w Łazienkach© Adamicki
Pałac na Wodzie© Adamicki
Pałac na Wodzie© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Świątynia Opatrzności Bożej© Adamicki
Wilanów© Adamicki
Pałac w Wilanowie© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Zwiedzanie Warszawy© Adamicki
Pałac Kultury i Nauki© Adamicki
Kłopotem okazał się powrót. Nie będę pisał, kto sprawdzał połączenia, ale nie byłem to ja. :P Ja dałem tyłka nie sprawdzając ich wcale. Okazało się, że nie ma pociągu powrotnego do Kutna, którym chcieliśmy jechać. Musieliśmy wybrać inną opcję. Zdecydowaliśmy się na powrót jedynie do Łowicza, z którego mieliśmy ~75 km do przejechania.
W Łowiczu byliśmy o 20:30. Zaczęliśmy od tego, żeby się ubrać maksymalnie ciepło. Założyłem na siebie wszystkie ciuchy jakie miałem, a jechałem na krótko, więc doszły mi jedynie rękawki, kurteczka dobra na wiosnę, bandamka i nogawki za duże o 2 rozmiary.;)
Ruszyliśmy. 70 km to nie tak źle. Myślałem, że realnie w 3 h jazdy będziemy z powrotem, czyli jeszcze przed północą. Niestety. O ile pierwsze 20 km wykonaliśmy dosyć szybko jak na dzisiejsze kręcenie, bo orientacyjnie w jakieś 50 minut, to później zaczęło iść jak krew z nosa, a wszystko przez to, że było coraz zimniej. To była taka temperatura, przy której czujesz się jakby matka natura mówiła do Ciebie: "Ty mały chwaście, dam Ci jechać, ale musisz jechać powoli, dużo stawać i trzymać cały czas kierę w górnym chwycie, bo inaczej nawieję Ci powietrza chłodniejszego o 5*C niż to teraz do rękawów kurtki". Ale to wszystko i tak nie było takie złe.
W końcu dotarliśmy do Piątku, czyli geometrycznego środka Polski. Stąd zostało nam już tylko 40 km. Niedługo potem zjadłem całe pożywienie kupione w jakimś drogim sklepiku w stolicy z marżą taką samą jak coolbikezone daje na 99% swojego asortymentu.
Wreszcie za Łęczycą na 21 km do mety zaczęło się najgorsze. Mgła - takie mleko, że nie widzieliśmy dalej niż na 10 metrów. Jechaliśmy wtedy chodnikiem wzdłuż krajowej jedynki. 5 minut wcześniej musiałem się zatrzymać, bo nie dawałem rady z zimna. Kiedyś brechtałem, jak kolega opowiadał mi o okrążaniu Zalewu Szczecińskiego i o sreberkach od czekolady, którymi się okładał on i jego towarzysze niedoli, a teraz sam powtykałem sobie wszystkie chusteczki higieniczne jakie miałem za koszulkę, do rękawków, między skarpetki i nogawki, na kolana w nogawkach, pod szyję, a oprócz tego wsadziłem do nogawek papierki po 7daysach i torebkę foliowa pod kurtkę. Gdyby było jeszcze gorzej, to byłem gotów wsadzać sobie nawet liście z trawy. Na szczęście nie było.
Silas miał jeszcze gorzej, bo wciąż bez SPD-ków, a jego kurteczka była przewiewna. Do tego zaczął zasypiać. :) Ile ja się tej nocy nakłamałem, żeby go zmotywować i rozbudzić, to nie wiem. Chyba muszę iść do spowiedzi. :P Silas dowiedział się, że jest zajebisty, jest koxem, że ten wypad to nic, że potrafi klepać większe, że do następnej wsi już tylko 1 km, że następna wieś jest już za chwilę, że następna wieś jest już tylko za tą górką, że nie ma już żadnych górek, że tam dalej już nie ma dziur w drodze, itp., itd. Niniejszym chciałbym teraz to wszystko publicznie odszczekać - hau, hau!
Do domu udało nam się dojechać dopiero o 1:30. Ostatni kilometr jechałem z kluczami od furtki w ręku, a Silas z gazem łzawiącym, bo nauczeni tym powrotem z Łowicza i paroma pościgami Burków i moimi kilkoma sytuacjami w tym roku we wsi, wiedzieliśmy, że możemy mieć akcję z jakimiś wolno biegającymi pańskimi psami spuszczonymi na noc w rodzaju patrolu wiejskiego.
I wyszedł opis dłuższy niż wypracowania z polskiego w liceum. W następnych wpisach dorzucę jeszcze parę zdjęć niezwiązanych z tripem do Warszawy.
Sobota, 3 września 2011Kategoria .Bridgestone., zz Wakacje zz
Wakacyjna przejażdżka #10
Rower:
Bridgestone41.95 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:30 h AVS:27.97km/h
Ostatnia przejażdżka przed powrotem do domu.