Niedziela, 18 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer
Rower:Tacx13.06 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:40 h AVS:19.59km/h praca: 336 kcal
Rozpędzam się. Dzisiaj pierwszy raz od kiedy zacząłem chomikować skorzystałem ze zmiany biegów tylną przerzutką.
Sobota, 17 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer
Rower:Tacx10.98 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:35 h AVS:18.82km/h praca: 203 kcal
Wczoraj zrobiłem sobie przerwę, a dzisiaj już nie ma obijania. Stopniowo na tyle wydłużyłem te "jazdy", że zaczynają powoli wchodzić w nudę. Ostatnio odkryłem, a dzisiaj potwierdziłem, że pulsometr Sigma PC 15.11 ma wbudowany algorytm, który praktycznie nie nabija spalania kalorii przy pulsie poniżej 100 uderzeń na minutę.
Czwartek, 15 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer
Rower:Tacx9.09 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:30 h AVS:18.18km/h praca: 234 kcal
Środa, 14 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer
Rower:Tacx7.82 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:26 h AVS:18.05km/h praca: 171 kcal
Wtorek, 13 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer
Rower:Tacx6.58 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:23 h AVS:17.17km/h praca: 155 kcal
Poniedziałek, 12 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer
Rower:Tacx5.77 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:20 h AVS:17.31km/h praca: 177 kcal
Niedziela, 11 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer
Rower:Tacx5.29 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:18 h AVS:17.63km/h praca: 155 kcal
Sobota, 10 kwietnia 2021Kategoria .Trenażer.
Trenażer po przerwie
Rower:Tacx4.24 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:15 h AVS:16.96km/h praca: 118 kcal
Pierwsze kręcenie po tym jak odpuściłem na jakiś czas rower. Teoretycznie powinienem się zabrać za trenażer już wcześniej, ale przerażała mnie wizja znalezienia miejsca, gdzie finalnie się rozstawić z całym ekwipunkiem. Mam nadzieję, że teraz stopniowo się rozkręcę i w miarę bezboleśnie wyjadę znowu na świeże powietrze, najlepiej MTBekiem to lasu.
Sobota, 6 marca 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Terenowa przygoda w kierunku południowym
Rower:Wheeler84.23 km (26.00km teren) czas jazdy: 05:18 h AVS:15.89km/h
Bardzo mi się spodobała trasa, którą jechałem w lutym wtedy gdy spadł śnieg i przymroziło. Zaprojektowałem sobie kilka takich wariantów na południe różniących się między sobą długością. Na dzisiaj zmodyfikowałem nieco poprzednią trasę by uwzględnić kondycję kolan oraz wyeliminować najbardziej upierdliwe fragmenty, czyli podjazdy i nierówne dzikie ścieżki.


Starałem się jak mogłem by nie wjeżdżać niepotrzebnie wysoko, tylko po to by za kilka km zjechać w dół, więc ominąłem Puszczę Bukowa nieco "bokiem" wjeżdżając tylko w jej obrzeża. Walory wizualne akurat na plus, bo już poprzednia wycieczka i fragment lasu przed Kołbaczem poza szlakiem rowerowym uświadomiły mi, że każdy las jest piękny!


Dzisiaj miałem możliwość posmakować płaskiego lasu i różnej nawierzchni. Była ubita droga leśna, był szuter, droga leśna z użyciem gruzu, były też na drodze kamienie, był piach. Zdecydowanie jestem fanem szutru.




Cmentarzyk dla zwierząt
Dzisiaj też trochę wróciły wspomnienia jak to było kiedyś. Przypomniało mi się, że już w niektórych miejscach byłem czy to na góralu czy to na szosie dawniej z kolegami, którzy już teraz nie jeżdżą na rowerach. To było w 2008. Właściwie cała trasa po przejechaniu przez wiadukt z "gotyckim łukiem" i wjechaniu w teren była super.


Za chwilę będę przejeżdżać pod S3. Piaskowy fragment drogi, najbardziej nieprzejezdne kilkaset metrów z dzisiaj.




Wyjeżdżam z lasu na DW 120 między Gryfinem, a Wełtyniem. Po chwili znowu wjechałem do lasu.


Jezioro Wełtyńskie

Jezioro Wełtyńskie po raz wtóry

Domki kempingowe nad Jeziorem Wełtyńskim
Teren skończył się na chwilę za Wełtyniem, ale po kilku km znowu wjechałem w las. Wtedy już zaczynało zmierzchać, co było trochę krajobrazowo negatywne, ale dawało dodatkowe emocje związane z jazdą w nieznanym. To było przed Steklinkiem (ten fragment na zachód na samym dole jest cały terenem aż do Krajnika). Parę km przed Gryfinem pożegnałem się ostatecznie z terenem i od tej pory tylko asfalcik. Bardzo żałuję, że końcówka była po ciemku, ponieważ pierwszy raz jechałem wioseczkami aby oddalić się od DK31, która jest wąska i po której zawsze nieprzyjemnie mi się jedzie z samochodami. Następną trasę zaplanuję tak, żeby nie kontynuować po DK31, ale pojechać ku Starym Brynkom i powrót też zrobić terenem.
Dzisiaj nie musiałem ładować w trasie ani lampek, ani licznika. Odkryłem za to, że to nie mrozy uniemożliwiały mi poprzednimi razami ładowanie tylko najzwyczajniej w świecie kabelek micro USB się uszkodził. Prawdopodobnie sam go uszkodziłem w trakcie ładowania w czasie jazdy, musiała się wygiąć końcówka. Finalnie ani akumulatorki, ani żadne inne elektroniczne fanty, tym bardziej lampka bontragera, w której myślałem, że wygiąłem złącze USB nie nawalają, a ja nie będę musiał wozić zapasówek elektronicznych w kieszonce na plecach w ciepełku.
A jak dzisiaj nogi? Lewe kolano nawaliło, ale nie tak bardzo. Poprzednio w drodze powrotnej nieco obniżyłem siodełko. Poluzowałem też sprężyny w pedałach i znalazłem ustawienie kolana, które pozwala na więcej. Tak sobie uświadomiłem, że ja jeździłem we wszystkich rowerach na maksymalnie dokręconych sprężynach, bo poprzednie bloki miałem tam mocno starte, że i tak nogi same mi się wypinały w czasie jazdy i być może teraz też powinienem jeszcze poluzować sprężyny. Wiem, że wszystkich to bardzo interesuje, dlatego nie omieszkam zdać relacji. :D


Starałem się jak mogłem by nie wjeżdżać niepotrzebnie wysoko, tylko po to by za kilka km zjechać w dół, więc ominąłem Puszczę Bukowa nieco "bokiem" wjeżdżając tylko w jej obrzeża. Walory wizualne akurat na plus, bo już poprzednia wycieczka i fragment lasu przed Kołbaczem poza szlakiem rowerowym uświadomiły mi, że każdy las jest piękny!


Dzisiaj miałem możliwość posmakować płaskiego lasu i różnej nawierzchni. Była ubita droga leśna, był szuter, droga leśna z użyciem gruzu, były też na drodze kamienie, był piach. Zdecydowanie jestem fanem szutru.




Cmentarzyk dla zwierząt
Dzisiaj też trochę wróciły wspomnienia jak to było kiedyś. Przypomniało mi się, że już w niektórych miejscach byłem czy to na góralu czy to na szosie dawniej z kolegami, którzy już teraz nie jeżdżą na rowerach. To było w 2008. Właściwie cała trasa po przejechaniu przez wiadukt z "gotyckim łukiem" i wjechaniu w teren była super.


Za chwilę będę przejeżdżać pod S3. Piaskowy fragment drogi, najbardziej nieprzejezdne kilkaset metrów z dzisiaj.




Wyjeżdżam z lasu na DW 120 między Gryfinem, a Wełtyniem. Po chwili znowu wjechałem do lasu.


Jezioro Wełtyńskie

Jezioro Wełtyńskie po raz wtóry

Domki kempingowe nad Jeziorem Wełtyńskim
Teren skończył się na chwilę za Wełtyniem, ale po kilku km znowu wjechałem w las. Wtedy już zaczynało zmierzchać, co było trochę krajobrazowo negatywne, ale dawało dodatkowe emocje związane z jazdą w nieznanym. To było przed Steklinkiem (ten fragment na zachód na samym dole jest cały terenem aż do Krajnika). Parę km przed Gryfinem pożegnałem się ostatecznie z terenem i od tej pory tylko asfalcik. Bardzo żałuję, że końcówka była po ciemku, ponieważ pierwszy raz jechałem wioseczkami aby oddalić się od DK31, która jest wąska i po której zawsze nieprzyjemnie mi się jedzie z samochodami. Następną trasę zaplanuję tak, żeby nie kontynuować po DK31, ale pojechać ku Starym Brynkom i powrót też zrobić terenem.
Dzisiaj nie musiałem ładować w trasie ani lampek, ani licznika. Odkryłem za to, że to nie mrozy uniemożliwiały mi poprzednimi razami ładowanie tylko najzwyczajniej w świecie kabelek micro USB się uszkodził. Prawdopodobnie sam go uszkodziłem w trakcie ładowania w czasie jazdy, musiała się wygiąć końcówka. Finalnie ani akumulatorki, ani żadne inne elektroniczne fanty, tym bardziej lampka bontragera, w której myślałem, że wygiąłem złącze USB nie nawalają, a ja nie będę musiał wozić zapasówek elektronicznych w kieszonce na plecach w ciepełku.
A jak dzisiaj nogi? Lewe kolano nawaliło, ale nie tak bardzo. Poprzednio w drodze powrotnej nieco obniżyłem siodełko. Poluzowałem też sprężyny w pedałach i znalazłem ustawienie kolana, które pozwala na więcej. Tak sobie uświadomiłem, że ja jeździłem we wszystkich rowerach na maksymalnie dokręconych sprężynach, bo poprzednie bloki miałem tam mocno starte, że i tak nogi same mi się wypinały w czasie jazdy i być może teraz też powinienem jeszcze poluzować sprężyny. Wiem, że wszystkich to bardzo interesuje, dlatego nie omieszkam zdać relacji. :D
Niedziela, 28 lutego 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
W kierunku Jeziora Miedwie
Rower:Wheeler87.42 km (18.50km teren) czas jazdy: 05:04 h AVS:17.25km/h
Wyruszyłem z zamiarem okrążenia Jeziora Miedwie. Ponieważ jednak mój start miał miejsce dopiero po godzinie 14 lub jeszcze później, to musiałem sobie dać z tym pomysłem spokój. Część trasy przejechałem wg planu, a potem zaczęły się kłopoty z kolanem i zrobiło się na tyle ciemno, że jedyną rozsądną opcją był jak najszybszy powrót.

Początek trasy to dojazd na prawobrzeże i złapanie szlaku 20A na wschód w kierunku Stargardu.


W Płoni miałem możliwość przesiąść się na asfaltową ścieżkę do Kołbacza, ale na ile się dało to wjechałem w las unikając ludzi.




Za Kołbaczem zjechałem na drogę z ażurowych betonowych płyt i tak się tułałem przez następne kilometry z krótką przerwą na asfalt.



Na zdjęciu wyżej po lewej stronie widoczny szczyt Katarzynka 31,4 mnpm




Kierunek na Giżyn. W ubiegłym roku jechałem ten fragment na szosie.
Przed dojechaniem do starej DK3 zaliczyłem jeszcze trochę płyt i drogi gruntowej. Właściwie na porządny asfalt wjechałem dopiero po zmroku. Jadąc w terenie świeciłem sobie 1200 lm.
Ruch samochodowy był jak na niedzielny wieczór spory, dlatego zdecydowałem się na skręt na Stare Czarnowo, a następnie na Dobropole Gryfińskie i Kołowo. Znam tę trasę, jechałem dobre kilka razy w ubiegłym roku na szosie, tylko w drugą stronę. Tym razem było pod górkę, w zupełnej ciemnicy nocy, nieprzyjemnie. I tylko 1200 lm Fenixa dodawało nadziei, że zobaczę odpowiednio wcześniej wilka, o którym czytałem że w Puszczy Bukowej mieszka. Ale to nie wilk na mnie szczekał, tylko pies w Kołowie. Do Podjuch zjechałem za to przyjemnym zjazdem i nawet pierwszy raz od dawna przewiało mi trochę głowę, skutkiem czego był nieco bardziej zatkany nos przez następne dni.

Początek trasy to dojazd na prawobrzeże i złapanie szlaku 20A na wschód w kierunku Stargardu.


W Płoni miałem możliwość przesiąść się na asfaltową ścieżkę do Kołbacza, ale na ile się dało to wjechałem w las unikając ludzi.




Za Kołbaczem zjechałem na drogę z ażurowych betonowych płyt i tak się tułałem przez następne kilometry z krótką przerwą na asfalt.



Na zdjęciu wyżej po lewej stronie widoczny szczyt Katarzynka 31,4 mnpm




Kierunek na Giżyn. W ubiegłym roku jechałem ten fragment na szosie.
Przed dojechaniem do starej DK3 zaliczyłem jeszcze trochę płyt i drogi gruntowej. Właściwie na porządny asfalt wjechałem dopiero po zmroku. Jadąc w terenie świeciłem sobie 1200 lm.
Ruch samochodowy był jak na niedzielny wieczór spory, dlatego zdecydowałem się na skręt na Stare Czarnowo, a następnie na Dobropole Gryfińskie i Kołowo. Znam tę trasę, jechałem dobre kilka razy w ubiegłym roku na szosie, tylko w drugą stronę. Tym razem było pod górkę, w zupełnej ciemnicy nocy, nieprzyjemnie. I tylko 1200 lm Fenixa dodawało nadziei, że zobaczę odpowiednio wcześniej wilka, o którym czytałem że w Puszczy Bukowej mieszka. Ale to nie wilk na mnie szczekał, tylko pies w Kołowie. Do Podjuch zjechałem za to przyjemnym zjazdem i nawet pierwszy raz od dawna przewiało mi trochę głowę, skutkiem czego był nieco bardziej zatkany nos przez następne dni.

