Sobota, 26 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Jezioro Dąbie + Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler102.37 km (45.13km teren) czas jazdy: 05:49 h AVS:17.60km/h
W ten weekend nie miałem pomysłu na jedną większa trasę, więc wymyśliłem, że zrobię coś zupełnie innego niż zwyczajowo i przejadę się w sobotę oraz w niedzielę.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Komentarze
O ile trasa nad jeziorem Dąbie jest mi rowerowo znana, to tereny na wschód od S3 już zupełnie nie. Z tym większą ciekawością i uznaniem dla dystansu przeczytałam Twoją relację.
tanova - 10:32 poniedziałek, 28 marca 2022 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!