Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2022
Dystans całkowity: | 818.21 km (w terenie 176.36 km; 21.55%) |
Czas w ruchu: | 47:45 |
Średnia prędkość: | 17.14 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 135 (72 %) |
Suma kalorii: | 20853 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 58.44 km i 3h 24m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 31 marca 2022Kategoria .Romet., zz Foto zz
Popołudniowe miasto
Rower:
Romet27.19 km (2.60km teren) czas jazdy: 01:42 h AVS:15.99km/h
Ostatnie wyjście w marcu. Pojechałem znowu do Arkonki, a potem popultałem się po mieście. W drodze powrotnej popstrykałem trochę zdjęć, co dosyć rzadko mi się zdarza robić, gdy przemierzam miasto.
W tym roku wyszedł mi rekordowy marzec w życiu. Tak naprawdę, powinien to być drugi najlepszy marzec, ale dawno temu w 2008 roku ówczesny marzec został rowerowo skrócony przez zaliczenie gleby i baza porównawcza została przez to zaniżona. Jeśli pójdzie dobrze, to w kwietniu też zostanie ustanowiony rekord.
Dystanse miesięczne dla wybranych lat
W tym roku wyszedł mi rekordowy marzec w życiu. Tak naprawdę, powinien to być drugi najlepszy marzec, ale dawno temu w 2008 roku ówczesny marzec został rowerowo skrócony przez zaliczenie gleby i baza porównawcza została przez to zaniżona. Jeśli pójdzie dobrze, to w kwietniu też zostanie ustanowiony rekord.
Dystanse miesięczne dla wybranych lat
Wtorek, 29 marca 2022Kategoria .Romet., zz Foto zz
Popołudniowe miasto
Rower:
Romet21.50 km (3.80km teren) czas jazdy: 01:20 h AVS:16.12km/h
Przejażdżka w cywilu. Zwykle jadę wtedy przez miasto w kierunku Arkonki, a potem wracam równie spontanicznie wymyślając na bieżąco trasę powrotną.
Niedziela, 27 marca 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Pętla przez Puszczę Wkrzańską
Rower:
Wheeler64.87 km (30.62km teren) czas jazdy: 03:53 h AVS:16.70km/h
O ile wczoraj jeszcze nie byłem pewien czy uda mi się zrealizować plan by dzisiaj wyjść na rower, to dzisiaj wątpliwości szybko minęły. Kiedy się obudziłem, wiedziałem że jest szansa na udane wyjście. Zupełnie nie czułem zakwasów po wczorajszej wycieczce!
Zaplanowałem, że pojadę dzisiaj do Świdwia wg gpxa pobranego od kogoś ze Stravy, ale niestety go zmodyfikowałem. Niestety dlatego, że za Bartoszewem wybrałem drogę, która się okazała bardzo piaszczysta. Bardzo mnie wymęczył dojazd przez las do drogi z betonowych płyt prowadzącej z Gunic do Węgornika. Tych płyt też nie lubię.
Konie w stadninie we wsi Żółtew
Jezioro Bartoszewo
Szutrówka! Kiedy mym oczom ukazała się owa szutrówka, rozwiązanie mogło być tylko jedno - skręciłem tu i całkowicie puściłem w niepamięć plany świdwiowskich odwiedzin. Ta droga poprowadziła mnie do Nowej Jasienicy. Stąd złapałem asfalt i kontynuowałem do Turznicy, a potem w kierunku Polic.
Piękny rower koło jakiegoś płotu
Koń w Nowej Jasienicy
Droga z Nowej Jasienicy do Turznicy
Już prawie, prawie Turznica
Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police
Gdy dojechałem do DW 114 postanowiłem wjechać ponownie w teren. Drogą leśną dojechałem do Siedlic. Na chwilę zostałem na ścieżce rowerowej, by ponownie wjechać w las. Kilka km pod górkę, a potem kilka km z górki. Wszystko przeplatane powalonymi drzewami na szlaku chyba niebieskim.
Pod koniec dzisiejszego wyjazdu stopniowo dokładałem na siebie dodatkowe fanty antyprzeziębieniowe. W końcu przydała mi się windstoperowa osłona pod szyję, która w zimie nie zdała egzaminu.
Zaplanowałem, że pojadę dzisiaj do Świdwia wg gpxa pobranego od kogoś ze Stravy, ale niestety go zmodyfikowałem. Niestety dlatego, że za Bartoszewem wybrałem drogę, która się okazała bardzo piaszczysta. Bardzo mnie wymęczył dojazd przez las do drogi z betonowych płyt prowadzącej z Gunic do Węgornika. Tych płyt też nie lubię.
Konie w stadninie we wsi Żółtew
Jezioro Bartoszewo
Szutrówka! Kiedy mym oczom ukazała się owa szutrówka, rozwiązanie mogło być tylko jedno - skręciłem tu i całkowicie puściłem w niepamięć plany świdwiowskich odwiedzin. Ta droga poprowadziła mnie do Nowej Jasienicy. Stąd złapałem asfalt i kontynuowałem do Turznicy, a potem w kierunku Polic.
Piękny rower koło jakiegoś płotu
Koń w Nowej Jasienicy
Droga z Nowej Jasienicy do Turznicy
Już prawie, prawie Turznica
Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police
Gdy dojechałem do DW 114 postanowiłem wjechać ponownie w teren. Drogą leśną dojechałem do Siedlic. Na chwilę zostałem na ścieżce rowerowej, by ponownie wjechać w las. Kilka km pod górkę, a potem kilka km z górki. Wszystko przeplatane powalonymi drzewami na szlaku chyba niebieskim.
Pod koniec dzisiejszego wyjazdu stopniowo dokładałem na siebie dodatkowe fanty antyprzeziębieniowe. W końcu przydała mi się windstoperowa osłona pod szyję, która w zimie nie zdała egzaminu.
Sobota, 26 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Jezioro Dąbie + Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler102.37 km (45.13km teren) czas jazdy: 05:49 h AVS:17.60km/h
W ten weekend nie miałem pomysłu na jedną większa trasę, więc wymyśliłem, że zrobię coś zupełnie innego niż zwyczajowo i przejadę się w sobotę oraz w niedzielę.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Czwartek, 24 marca 2022Kategoria .Romet.
Popołudniowo-wieczorne miasto
Rower:
Romet31.34 km (4.00km teren) czas jazdy: 01:50 h AVS:17.09km/h
Przejażdżka po centrum miasta i okolicach kąpieliska Arkonka. Trochę chłodniej, więc wyszedłem w zimowej kurtce, żeby się nie załatwić.
Wtorek, 22 marca 2022Kategoria .Romet.
Popołudniowo-wieczorne miasto
Rower:
Romet22.84 km (3.80km teren) czas jazdy: 01:21 h AVS:16.92km/h
Dzisiaj takie nieco spontaniczne wyjście. O ile tydzień temu po wycieczce czułem się bardzo długo mocno zajechany, to dzisiaj o dziwo uczucia drewnianych nóg już na drugi dzień brak. Do tego bardzo ciepły dzień, więc postanowiłem wykorzystać tę sytuację. Wychodząc jednak ubrałem się na tyle szczelnie i na cebulkę, żeby mieć pewność, że się nie przeziębię. Te pierwsze wiosenne dni to taka pułapka i łatwo przesadzić z lekkością ciuchów od góry. Pojechałem w okolice centrum, Jasnych Błoni, a potem naokoło Arkonki. Widziałem sporo osób, które podejrzewam, że obudzą się jutro z katarem. Oczywiście ja też się z nim obudzę, ale to taki bardziej inny katar niż przeziębieniowy. ;]
Niedziela, 20 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Maszewa i Łęczycy
Rower:
Wheeler124.15 km (28.19km teren) czas jazdy: 07:14 h AVS:17.16km/h praca: 4920 kcal
Dzisiaj wybrałem się w kierunku północno-wschodnim. Są to dla mnie nieznane okolice, ponieważ nie przypominam sobie, abym odwiedzał te miejsca nawet samochodem. Zaplanowałem sobie trasę w formie pętli (oprócz startu i finiszu, no bo wiadomo). Tę pętlę sobie trochę skopałem ostatecznie i wyszły takie oczka, ale nie miałem wcale przez to wrażenia mniejszej przygody. Dzisiaj też przekroczyłem pierwszy tysiąc km w tym roku i jak na razie jest to mój drugi najbardziej rowerowy sezon w "karierze".
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Piątek, 18 marca 2022Kategoria .Romet.
Popołudniowo-wieczorne miasto
Rower:
Romet30.83 km (0.10km teren) czas jazdy: 01:53 h AVS:16.37km/h
Dzisiaj wyjście o podobnej porze co wczoraj. Zdecydowanie lepiej mi się jeździło. Zapewne wczorajsze kręcenie oraz zwiększenie konsumpcji kalorycznej miało na to wpływ. Udana wycieczka zapowiada się też w niedzielę. Teraz jedyne co mnie potencjalnie martwi, to że będzie za ciepło.
Czwartek, 17 marca 2022Kategoria .Romet.
Popołudniowe miasto
Rower:
Romet20.08 km (0.55km teren) czas jazdy: 01:24 h AVS:14.34km/h
Idzie wiosna. Pierwszy raz udało mi się wyjść w tygodniu na rower, gdy było jeszcze jasno. Opornie mi się dzisiaj jeździło. Nadal czuję zmęczenie po weekendowym wyjeździe. Na nadchodzący weekend zaplanowałem krótszą wycieczkę.
Niedziela, 13 marca 2022Kategoria ..>100km, ..>150km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Na południe
Rower:
Wheeler150.03 km (25.20km teren) czas jazdy: 08:52 h AVS:16.92km/h praca: 6497 kcal
Na dzisiaj wymyśliłem, że zrobię wycieczkę do Myśliborza. To miało być 160 km. Niestety prawie cała trasa prowadziła na otwartej przestrzeni, a wiał silny wmordęwind. Bardzo mnie to wymęczyło i gdy dojechałem do ostatniego punktu, który pozwoliłby na skrócenie trasy, to zdecydowałem, że wracam szybciej. Wcześniej nieco po frajersku dodałem sobie trochę kilometrów, ponieważ zagapiłem się z nawigacją i przeoczyłem drogę, w którą miałem skręcić, co zaowocowało objazdem.
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa