Wpisy archiwalne w kategorii
zz Foto zz
Dystans całkowity: | 31368.84 km (w terenie 3988.66 km; 12.72%) |
Czas w ruchu: | 1527:04 |
Średnia prędkość: | 20.54 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 198 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
Suma kalorii: | 159449 kcal |
Liczba aktywności: | 438 |
Średnio na aktywność: | 71.62 km i 3h 29m |
Więcej statystyk |
Środa, 30 września 2009Kategoria .Trek., zz Foto zz
Puszcza Wkrzańska
Rower:
Trek51.80 km (28.60km teren) czas jazdy: 02:38 h AVS:19.67km/h
Mieliśmy dzisiaj jechać z Kubą=Jaktro gdzieś na południe od Puszczy Bukowej poobczajać stare młyny wodne, ale oboje się z tego wypisaliśmy, więc karnąłem się po lewobrzeżu w końcu. Ostatnio byłem tutaj pod koniec czerwca.
Zimno było dzisiaj, ubrałem na siebie zimową kurtkę i czapeczkę pod kask.
Ruszyłem przez Jasne Błonia do Głębokiego, a stąd czerwonym szlakiem do Bartoszewa. Po dojechaniu do asfaltu skręciłem w prawo na szlak żółty, przeciąłem drogę wojewódzką Pilchowo-Tanowo i wjechałem do lasu.



Mniej lub bardziej żółtym szlakiem dojechałem do Polic. Tutaj zrobiłem kilka fotek pozostałości po niemieckiej fabryce benzyny syntetycznej.



Skorodowany stalowy zasobnik




Przejechałem przez miasto i wyjechałem drogą na Siedlice. Skręciłem do lasu, gdzie odkryłem objazd omijający ścieżkę z luźnego piachu i przecinając czerwony szlak skierowałem się ku Warszewu. W Przęsocinie wjechałem na szlak zielony, którym również mniej lub bardziej dojechałem do Polany Harcerskiej, z której ewakuowałem się szlakiem żółtym do Głębokiego i przez Lasek Arkoński i miasto ostatecznie do domu.
Zimno było dzisiaj, ubrałem na siebie zimową kurtkę i czapeczkę pod kask.
Ruszyłem przez Jasne Błonia do Głębokiego, a stąd czerwonym szlakiem do Bartoszewa. Po dojechaniu do asfaltu skręciłem w prawo na szlak żółty, przeciąłem drogę wojewódzką Pilchowo-Tanowo i wjechałem do lasu.



Mniej lub bardziej żółtym szlakiem dojechałem do Polic. Tutaj zrobiłem kilka fotek pozostałości po niemieckiej fabryce benzyny syntetycznej.



Skorodowany stalowy zasobnik




Przejechałem przez miasto i wyjechałem drogą na Siedlice. Skręciłem do lasu, gdzie odkryłem objazd omijający ścieżkę z luźnego piachu i przecinając czerwony szlak skierowałem się ku Warszewu. W Przęsocinie wjechałem na szlak zielony, którym również mniej lub bardziej dojechałem do Polany Harcerskiej, z której ewakuowałem się szlakiem żółtym do Głębokiego i przez Lasek Arkoński i miasto ostatecznie do domu.
Czwartek, 24 września 2009Kategoria zz Foto zz, .Trek.
Puszcza Bukowa
Rower:
Trek38.10 km (30.00km teren) czas jazdy: 02:25 h AVS:15.77km/h
Dzisiaj znowu jazda po Puszczy Bukowej. Tym razem przyjechałem samochodem i na dobre mi to wyszło. Spotkanie było o 10 koło Jeziora Szmaragdowego. Ekipa w składzie: Adamicki, Jaktro, Thomash i dwaj nowi koledzi - Mariusz i Piotrek.
Ruszyliśmy początkowo tak, jak idzie trasa maratonu, czyli nudny fragment pod górę. Nie znam Puszczy na tyle, żeby opisywać, którędy jechaliśmy, więc nadmienię tylko, iż odwiedziliśmy Głaz Grońskiego, Głaz Serce, Szwedzki Kamień, pomnik Gene, z którego chłopaki sobie zjechali, Górską drogę i zjazd, z którego chłopaki również sobie zjechali.
Mieliśmy dzisiaj trochę pecha - najpierw Piotrkowi wykrzywił się ząb na środkowej tarczy i miał problemy ze zmianą biegów, potem mi najprawdopodobniej patyk wykrzywił tarczę, tylną, którą trzeba było odkręcić, a na końcu Mariuszowi wygięła się do zewnątrz rawka obręczy DT Swiss 4.2D. Najs. :)
Siedzieć na Głazie Grońskiego w Puszczy Bukowej razem z kolegami z przedszkola i zobaczyć Mrocznego Rycerza - bezcenne.

Głaz Serce


Pomnik Gene

Dęby Krzywoustego


Piękna wyścigowa maszyna.

I tym oto sposobem wyklepałem w tym roku już 3,5 tysiączka!
Ruszyliśmy początkowo tak, jak idzie trasa maratonu, czyli nudny fragment pod górę. Nie znam Puszczy na tyle, żeby opisywać, którędy jechaliśmy, więc nadmienię tylko, iż odwiedziliśmy Głaz Grońskiego, Głaz Serce, Szwedzki Kamień, pomnik Gene, z którego chłopaki sobie zjechali, Górską drogę i zjazd, z którego chłopaki również sobie zjechali.
Mieliśmy dzisiaj trochę pecha - najpierw Piotrkowi wykrzywił się ząb na środkowej tarczy i miał problemy ze zmianą biegów, potem mi najprawdopodobniej patyk wykrzywił tarczę, tylną, którą trzeba było odkręcić, a na końcu Mariuszowi wygięła się do zewnątrz rawka obręczy DT Swiss 4.2D. Najs. :)
Siedzieć na Głazie Grońskiego w Puszczy Bukowej razem z kolegami z przedszkola i zobaczyć Mrocznego Rycerza - bezcenne.

Głaz Serce


Pomnik Gene

Dęby Krzywoustego


Piękna wyścigowa maszyna.

I tym oto sposobem wyklepałem w tym roku już 3,5 tysiączka!
Wtorek, 22 września 2009Kategoria .Romet., zz Foto zz
Dzień bez samochodu
Rower:
Romet13.26 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:46 h AVS:17.30km/h
Dzisiaj dzień bez samochodu czy coś takiego, więc udałem się do Pałacu Młodzieży rowerem. Potem na chwilę do domu i do Muzeum Narodowego, które znajduje się na Wałach Chrobrego.
Mój Mercedes na parkingu rowerowym.

W Muzeum.


Kamień Pomorski

Szczecin


Port (chyba) w Wolinie - rekonstrukcja





Cmentarz


Mój Mercedes na parkingu rowerowym.

W Muzeum.


Kamień Pomorski

Szczecin


Port (chyba) w Wolinie - rekonstrukcja





Cmentarz



Poniedziałek, 21 września 2009Kategoria .Trek., zz Foto zz
Puszcza Bukowa
Rower:
Trek52.78 km (15.80km teren) czas jazdy: 02:54 h AVS:18.20km/h
Dzisiaj wspólne jeżdżenie, a raczej zwiedzanie Puszczy Bukowej z Tomkiem. Wystartowaliśmy ul. Chłopską i niebieskim szlakiem do Głazu Grońskiego.
Na zdjęciu Tomek uciekający przed głazem.

Dalej pojechaliśmy usiłować zobaczyć ślady grodziska "Chojna". Tyle z niego zostało.




Następnie kierunek strumień Chojnówka. Tutaj znaleźliśmy miejsce na ognisko, niestety niezbyt apetycznie wygląda, ponieważ obok jakiś niemądry człowiek wysypał śmieci.


Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy był Szwedzki Kamień. Tam w tle widać fajny zjazd.

Stąd pojechaliśmy na Czajczą Górę.

Dalej do bruku i brukiem do drogi ekspresowej S3, która mam nadzieję, że zostanie w końcu wybudowana.



Stąd do DW119, do której dojechaliśmy mijając leśniczówkę Radziszewko, przy której odnaleźliśmy żółty szlak, a obok niego pozostałości po starym młynie przy Strumieniu Wełtyńskim.









Stąd powrót asfaltem do Klucza. W Podjuchach się rozdzieliliśmy i wróciłem przez Autostradę Poznańską, a później po nowej śmieszce uwalonej piachem i porośniętej krzakami dojechałem do Ronda Hakena i przez Maca-dee do domu.
Na zdjęciu Tomek uciekający przed głazem.

Dalej pojechaliśmy usiłować zobaczyć ślady grodziska "Chojna". Tyle z niego zostało.




Następnie kierunek strumień Chojnówka. Tutaj znaleźliśmy miejsce na ognisko, niestety niezbyt apetycznie wygląda, ponieważ obok jakiś niemądry człowiek wysypał śmieci.


Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy był Szwedzki Kamień. Tam w tle widać fajny zjazd.

Stąd pojechaliśmy na Czajczą Górę.

Dalej do bruku i brukiem do drogi ekspresowej S3, która mam nadzieję, że zostanie w końcu wybudowana.



Stąd do DW119, do której dojechaliśmy mijając leśniczówkę Radziszewko, przy której odnaleźliśmy żółty szlak, a obok niego pozostałości po starym młynie przy Strumieniu Wełtyńskim.









Stąd powrót asfaltem do Klucza. W Podjuchach się rozdzieliliśmy i wróciłem przez Autostradę Poznańską, a później po nowej śmieszce uwalonej piachem i porośniętej krzakami dojechałem do Ronda Hakena i przez Maca-dee do domu.

Poniedziałek, 7 września 2009Kategoria .Trek., Night Bike, zz Foto zz
Night Bike w Puszczy Bukowej
Rower:
Trek59.17 km (10.00km teren) czas jazdy: 02:50 h AVS:20.88km/h
Dzisiaj kolejny Night Bike. Oficjalny ogłoszony na trzech forach, ale i tak nie zjawił się nikt nowy. Z poprzedniego składu wypadł Andrzej i Kuba, a był za to Mateusz. Szkoda, bo liczyłem, że będzie jeszcze 4-5 osób więcej. No, ale trudno.
A na samym Night Biku było podobnie jak ostatnio. Kierunek ognisko, identyczną trasą przez Kołowo do Glinnej. Trochę (bardzo), żeśmy z Silasem się z tyłu chowali i znowu przyjechaliśmy spóźnieni, jednak nie na tyle, żeby ominęło nas zbieranie gałęzi.
Dzisiaj ognisko nie chciało się rozpalić, ale jak już poszło, to na dobre, a nie ledwo co, jak ostatnio. Po wszamaniu kiełbasek ruszyliśmy. Mateusz i Tomek pierwsi, bo my z Silasem się guzdraliśmy. Uciekli nam i się schowali. Zauważyliśmy ich dopiero, jak ruszyli za nam, ale nie udało nam się schować. Wyprzedzili nas i znowu nam uciekli.
Tym razem nieźle nas zgubili. Dopiero parę km później na podjeździe czekali na nas, ale tym razem już nie schowali się. Dzieci. Teraz ja i Silas przypuściliśmy szturm, ale już po kilkudziesięciu sekundach znowu widzieliśmy, jak chłopaki znikają nam za zakrętem. Schowali się gdzieś dalej, koło wiaty i nie chcieli zawrócić, jak wkręcaliśmy ich przez telefon, że pojechaliśmy inną drogą.
Później już nie było nic ciekawego właściwie.
Dystans dzisiaj wyszedł mi prawie identyko jak ostatnio, trasa właściwie to samo, ale jednak czuję się mniej zmęczony. Było fajnie, ale za mało osób, no i fakt trzeba dopracować zasady chowania się i ucieczek. I trasa do miejsca ogniska i z powrotem jest już nudna. I kiełbasa też już mi się przejadła tak, że dzisiaj bardziej smakował mi pieczony chlebek. Pora na zmianę.
Fotki z dzisiaj:









A na samym Night Biku było podobnie jak ostatnio. Kierunek ognisko, identyczną trasą przez Kołowo do Glinnej. Trochę (bardzo), żeśmy z Silasem się z tyłu chowali i znowu przyjechaliśmy spóźnieni, jednak nie na tyle, żeby ominęło nas zbieranie gałęzi.
Dzisiaj ognisko nie chciało się rozpalić, ale jak już poszło, to na dobre, a nie ledwo co, jak ostatnio. Po wszamaniu kiełbasek ruszyliśmy. Mateusz i Tomek pierwsi, bo my z Silasem się guzdraliśmy. Uciekli nam i się schowali. Zauważyliśmy ich dopiero, jak ruszyli za nam, ale nie udało nam się schować. Wyprzedzili nas i znowu nam uciekli.
Tym razem nieźle nas zgubili. Dopiero parę km później na podjeździe czekali na nas, ale tym razem już nie schowali się. Dzieci. Teraz ja i Silas przypuściliśmy szturm, ale już po kilkudziesięciu sekundach znowu widzieliśmy, jak chłopaki znikają nam za zakrętem. Schowali się gdzieś dalej, koło wiaty i nie chcieli zawrócić, jak wkręcaliśmy ich przez telefon, że pojechaliśmy inną drogą.
Później już nie było nic ciekawego właściwie.
Dystans dzisiaj wyszedł mi prawie identyko jak ostatnio, trasa właściwie to samo, ale jednak czuję się mniej zmęczony. Było fajnie, ale za mało osób, no i fakt trzeba dopracować zasady chowania się i ucieczek. I trasa do miejsca ogniska i z powrotem jest już nudna. I kiełbasa też już mi się przejadła tak, że dzisiaj bardziej smakował mi pieczony chlebek. Pora na zmianę.
Fotki z dzisiaj:










Sobota, 5 września 2009Kategoria .Trek., Night Bike, zz Foto zz
Night Bike w Puszczy Bukowej
Rower:
Trek58.02 km (11.00km teren) czas jazdy: 02:58 h AVS:19.56km/h
Jaktro namówił nas, żebyśmy zrobili dodatkowe wyjście nocne, bo to w poniedziałek mu przepada. Spotkaliśmy się pod Biedronką koło Centrum Słonecznego. Ekipa w alfabetycznym składzie: ja, Andrzej "Żelazne Płuca", Jaktro, Silas, Tomek. Około 20:00 ruszyliśmy w kierunku nie wiem którym. Po dojechaniu do lasu było czarnym szutrem pod górę. Tutaj pierwsza próba ucieczki moja i Tomka, ale byłem tak cienki, że aż sam się zdziwiłem, że tak ciężko mi idzie jazda pod górę.
Później w dół i wyjechaliśmy na asfalt koło Lipy Pokoju. Dalej asfaltem do Kołowa i na Glinną. Po drodze razem z Andrzejem i Silasem pomyliliśmy trasę, bo koksy nam kawałek odjechały. Zawołali na nas i po chwili ja i Silas znaleźliśmy się kilkadziesiąt metrów na przodzie i to za zakrętem. Nie omieszkaliśmy się schować w krzakach. :) Chłopaki pojechali sobie dalej zupełnie nas nie widząc. Odczekaliśmy trochę i ruszyliśmy.
Teraz zaczęły się trochę schody, bo momentami trasę pamiętałem, a momentami nie. Odpaliłem GPS. Było parę zawróceń, itp. W końcu w czasie rozmowy telefonicznej z Tomkiem odczytaliśmy na znaku kierunek Glinna. I fajnie - jak przyjechaliśmy gałęzie już były nazbierane, więc się nam upiekło. :) Następnie małe pieczenie właściwe, szamanie i w drogę powrotną.

Dobra kiełbasa z Biedronki!




Droga powrotna okazała się być mega efajna. Zaczęło się od przypuszczenia ataku na podjeździe. Odpadłem. :) Potem małe wylajtowanie. Jakoś w trójkę z Andrzejem i Silasem znaleźliśmy się na czele.
Przypuściliśmy szturm, za podjazdem zgasiliśmy lampki i schowaliśmy się w rowie. Tzn. Andrzej nie zdążył i chyba leżał na trawie.
Po chwili nadjechali Jaktro i Tomek. Świecili lampkami na Andrzeja, ale go nie zauważyli. Tomek uraził moją dumę, kiedy powiedział do Jaktro, że "tutaj ich nie ma, bo byłoby słychać sapanie Adamickiego".
Myślałem, że padnę ze śmiechu jak to usłyszałem. :D Pojechali sobie dalej, ale myśleliśmy, że nadal tu są i nas widzieli więc przez chwilę pozostaliśmy jeszcze w bezruchu.
Kiedy wyszliśmy z powrotem na asfalt, jechaliśmy na zgaszonych światłach. Kiedy w oddali usłyszeliśmy szczekanie psów, wiedzieliśmy, że chłopaki dojechali do Kołowa.Wrotce my też tam byliśmy. Na drodze dalej wydawało nam się, a zwłaszcza mi, że widzę w oddali światła lampek, więc znowu schowaliśmy się w krzakach. :) Fałszywy alarm. Telefon do Tomka i okazało się, że oni już są na samym wyjeździe z Puszczy.
Zaczęliśmy jechać normalnie. Tylko przez samym końcem lasu zwolniliśmy do prawie zera i zgasiliśmy światło. Ale żadnej zasadzki na nas i tak nie było. Wygraliśmy.
Później zrobiłem sobie jeszcze z Silasem powrót przez Dąbie i mocno zdychałem.





Super dzisiaj było. Najlepszy Night Bike ze wszystkich. W poniedziałek musi być jeszcze lepiej!
Później w dół i wyjechaliśmy na asfalt koło Lipy Pokoju. Dalej asfaltem do Kołowa i na Glinną. Po drodze razem z Andrzejem i Silasem pomyliliśmy trasę, bo koksy nam kawałek odjechały. Zawołali na nas i po chwili ja i Silas znaleźliśmy się kilkadziesiąt metrów na przodzie i to za zakrętem. Nie omieszkaliśmy się schować w krzakach. :) Chłopaki pojechali sobie dalej zupełnie nas nie widząc. Odczekaliśmy trochę i ruszyliśmy.
Teraz zaczęły się trochę schody, bo momentami trasę pamiętałem, a momentami nie. Odpaliłem GPS. Było parę zawróceń, itp. W końcu w czasie rozmowy telefonicznej z Tomkiem odczytaliśmy na znaku kierunek Glinna. I fajnie - jak przyjechaliśmy gałęzie już były nazbierane, więc się nam upiekło. :) Następnie małe pieczenie właściwe, szamanie i w drogę powrotną.

Dobra kiełbasa z Biedronki!




Droga powrotna okazała się być mega efajna. Zaczęło się od przypuszczenia ataku na podjeździe. Odpadłem. :) Potem małe wylajtowanie. Jakoś w trójkę z Andrzejem i Silasem znaleźliśmy się na czele.
Przypuściliśmy szturm, za podjazdem zgasiliśmy lampki i schowaliśmy się w rowie. Tzn. Andrzej nie zdążył i chyba leżał na trawie.
Po chwili nadjechali Jaktro i Tomek. Świecili lampkami na Andrzeja, ale go nie zauważyli. Tomek uraził moją dumę, kiedy powiedział do Jaktro, że "tutaj ich nie ma, bo byłoby słychać sapanie Adamickiego".
Myślałem, że padnę ze śmiechu jak to usłyszałem. :D Pojechali sobie dalej, ale myśleliśmy, że nadal tu są i nas widzieli więc przez chwilę pozostaliśmy jeszcze w bezruchu.
Kiedy wyszliśmy z powrotem na asfalt, jechaliśmy na zgaszonych światłach. Kiedy w oddali usłyszeliśmy szczekanie psów, wiedzieliśmy, że chłopaki dojechali do Kołowa.Wrotce my też tam byliśmy. Na drodze dalej wydawało nam się, a zwłaszcza mi, że widzę w oddali światła lampek, więc znowu schowaliśmy się w krzakach. :) Fałszywy alarm. Telefon do Tomka i okazało się, że oni już są na samym wyjeździe z Puszczy.
Zaczęliśmy jechać normalnie. Tylko przez samym końcem lasu zwolniliśmy do prawie zera i zgasiliśmy światło. Ale żadnej zasadzki na nas i tak nie było. Wygraliśmy.
Później zrobiłem sobie jeszcze z Silasem powrót przez Dąbie i mocno zdychałem.





Super dzisiaj było. Najlepszy Night Bike ze wszystkich. W poniedziałek musi być jeszcze lepiej!
Środa, 2 września 2009Kategoria .Trek., zz Foto zz
Puszcza Bukowa
Rower:
Trek37.73 km (18.20km teren) czas jazdy: 02:09 h AVS:17.55km/h
Dzisiaj rano Puszcza Bukowa razem z Tomkiem. Umówiliśmy się wczoraj na 7:30, więc o 8:07 byłem już pod Tomka domem. Nie bardzo kumam te tereny, więc napiszę tylko, że stąd wjechaliśmy w las. Pokręciliśmy trochę aż w końcu głęboko w lesie znaleźliśmy fajne miejsce na ognisko.











Sobota, 22 sierpnia 2009Kategoria .Trek., zz Foto zz, zz Wakacje zz, zzz GÓRY zzz
Wisła i okolice part 3
Rower:
Trek24.21 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:22 h AVS:17.71km/h
Dzisiaj o 11 miało zacząć padać, więc wystartowaliśmy parę minut po 8:30. Kierunek Istebna, trasa w całości po asfalcie. Można ją streścić mniej więcej tak: 1km relatywnie płasko, 2,4km podjazdu, 1km lekko z górki, 2km mocniej z górki, ~4,5km mieszane, ale raczej pod górę, podjazd, zjazd i powrót.
Na jednym ze zjazdów pobiłem rekord prędkości 73,78km/h, ale można spokojnie wykręcić więcej.
Nie było dzisiaj żadnych oszałamiających widoków, ale zamieszczam parę fotek.









Na jednym ze zjazdów pobiłem rekord prędkości 73,78km/h, ale można spokojnie wykręcić więcej.
Nie było dzisiaj żadnych oszałamiających widoków, ale zamieszczam parę fotek.










Piątek, 21 sierpnia 2009Kategoria .Trek., zz Foto zz, zz Wakacje zz, zzz GÓRY zzz
Wisła i okolice part 2
Rower:
Trek53.97 km (30.80km teren) czas jazdy: 05:30 h AVS:9.81km/h
Dzisiaj to było prawdziwie po MTBekowatemu! Zaczęło się od mojego spóźnionego stawienia się na miejsce startu, ale i tak dużo lepiej niż ostatnio. Ruszyliśmy zjazdem asfaltowym po to, aby złapać zielony (lub żółty) szlak z Wisły. Miało być dzisiaj w całości przejezdnie, ale tutaj był z km prowadzenia w terenie aż doczłapaliśmy do asfaltu. Dalej było pod górę, ale można było jechać, z czego Tomek korzystał bardziej niż ja.


Później było trochę z buta. Właściwie dzisiaj było bardzo dużo z buta, zwłaszcza dla mnie, stąd taka średnia. Dotarliśmy do Trzech Kop Wiślańkich czy czegoś takiego. I dalej sru żółtym szlakiem.



Do DW942 znowu mieliśmy niezłe podejście. Masakra. Końcowe wyjście na ulice to niezła wspinaczka.


W Szczyrku wjechaliśmy na czerwony szlak. Ten odcinek był fajny. Były tez momenty nieprzejezdne w trakcie, których Tomek stwierdził, że gdyby nie było od czasu do czasu po drodze paru ludzi, to bym więcej prowadził. Nie miał racji. Bo tylko cieniasy robią coś na pokaz. A ja z pewnością taki nie jestem i nigdy nie robię nic na pokaz. ;)
Fotki z czerwonego szlaku (chyba):








Później zaczęło się najgorsze z dzisiaj. Po wyjechaniu z miejscowości, której nazwy nie pomnę, uderzyliśmy szlakiem nieoznakowanym na Skrzyczne. Zaczęło się podchodzenie. Ten etap zajął nam 2 godziny, w trakcie których pokonaliśmy 4km..




Ludzie w wagoników mówili „żal mi ich”. Ale nie potrzebowaliśmy ich współczucia. Zaproponowałem za to Tomkowi, żeby ich oszukać , wziąć na litość i żebrać o piątaka na bilet.
Dużo dalej, na szczycie – Skrzyczne 1257m.n.p.m.




Ja mam różową torebkę, Tomek ma śpiworek..



W drogę powrotną nastał jechać czas. Zaczęło się fajnie, czyli zjaździkami.






Ale później było znowu ciężkie podejście. Za nim znowu raz góra, raz dół i dziwne robale.. Było już po 18, kiedy w naszym zajebistym teamie pojawiły się pewne obawy czy zdołamy wrócić do bazy przed zmierzchem, ponieważ odbicia w prawo ani widu, ani słychu, a przed nami wyrosła kolejna góra ze szczytem na 1140m.n.p.m. Skręciliśmy w prawo w dół w pseudościeżkę. Ledwo się po tym dało iść. Chwilę później pojawiło się skrzyżowanie. W którą iść/jechać? I całe szczęście przypomniałem sobie o Google Maps. Dzięki niemu mniej więcej zlokalizowaliśmy się i obraliśmy prawidłowy kierunek powrotu patrząc na słońce. Dalej dojechaliśmy już łatwo z górki po szutrze do asfaltu, którym dwa dni temu się wspinaliśmy, a tu już byliśmy prawie w domu. Za chwilę się rozdzieliliśmy.
A to już na samym końcu w Wiśle


Dzisiaj przekroczyłem też 4kkm na Treku.


Później było trochę z buta. Właściwie dzisiaj było bardzo dużo z buta, zwłaszcza dla mnie, stąd taka średnia. Dotarliśmy do Trzech Kop Wiślańkich czy czegoś takiego. I dalej sru żółtym szlakiem.



Do DW942 znowu mieliśmy niezłe podejście. Masakra. Końcowe wyjście na ulice to niezła wspinaczka.


W Szczyrku wjechaliśmy na czerwony szlak. Ten odcinek był fajny. Były tez momenty nieprzejezdne w trakcie, których Tomek stwierdził, że gdyby nie było od czasu do czasu po drodze paru ludzi, to bym więcej prowadził. Nie miał racji. Bo tylko cieniasy robią coś na pokaz. A ja z pewnością taki nie jestem i nigdy nie robię nic na pokaz. ;)
Fotki z czerwonego szlaku (chyba):








Później zaczęło się najgorsze z dzisiaj. Po wyjechaniu z miejscowości, której nazwy nie pomnę, uderzyliśmy szlakiem nieoznakowanym na Skrzyczne. Zaczęło się podchodzenie. Ten etap zajął nam 2 godziny, w trakcie których pokonaliśmy 4km..




Ludzie w wagoników mówili „żal mi ich”. Ale nie potrzebowaliśmy ich współczucia. Zaproponowałem za to Tomkowi, żeby ich oszukać , wziąć na litość i żebrać o piątaka na bilet.
Dużo dalej, na szczycie – Skrzyczne 1257m.n.p.m.




Ja mam różową torebkę, Tomek ma śpiworek..



W drogę powrotną nastał jechać czas. Zaczęło się fajnie, czyli zjaździkami.






Ale później było znowu ciężkie podejście. Za nim znowu raz góra, raz dół i dziwne robale.. Było już po 18, kiedy w naszym zajebistym teamie pojawiły się pewne obawy czy zdołamy wrócić do bazy przed zmierzchem, ponieważ odbicia w prawo ani widu, ani słychu, a przed nami wyrosła kolejna góra ze szczytem na 1140m.n.p.m. Skręciliśmy w prawo w dół w pseudościeżkę. Ledwo się po tym dało iść. Chwilę później pojawiło się skrzyżowanie. W którą iść/jechać? I całe szczęście przypomniałem sobie o Google Maps. Dzięki niemu mniej więcej zlokalizowaliśmy się i obraliśmy prawidłowy kierunek powrotu patrząc na słońce. Dalej dojechaliśmy już łatwo z górki po szutrze do asfaltu, którym dwa dni temu się wspinaliśmy, a tu już byliśmy prawie w domu. Za chwilę się rozdzieliliśmy.
A to już na samym końcu w Wiśle


Dzisiaj przekroczyłem też 4kkm na Treku.
Środa, 19 sierpnia 2009Kategoria .Trek., zz Foto zz, zz Wakacje zz, zzz GÓRY zzz
Wisła i okolice
Rower:
Trek58.86 km (9.30km teren) czas jazdy: 03:50 h AVS:15.35km/h
Dzisiaj wspólna jazda z Tomkiem po Beskidzie Śląskim. Wyruszyliśmy kilkanaście minut po 11 spod tamy na Jeziorze Czerniańskim w Wiśle. Nie bardzo kumałem dokąd i którędy jedziemy, ale odwiedziliśmy m.in. Istebną i Koniaków. Nieźle sobie dałem dzisiaj w dupę. A specjalnie odpoczywałem przez kilka ostatnich dni, żeby mieć świeżość na jeżdżenie w górach, ale i tak z Tomkiem to nic nie dało. ;) Jutro robię przerwę i uzupełniam braki edukacyjne, a pojutrze kierunek Szczyrk. W ogóle, to dzisiaj mieliśmy jechać do Słowacji chyba, ale szlak okazał się być pieszy i zmieniliśmy trasę. Później się skapnąłem, że i tak dokumentów przy sobie nie miałem. :)
Oto parę fotek z dzisiaj:












Jak wrócę, to wrzucę więcej, bo mi się teraz nie udało aktywować pakietu danych na kom.
Oto parę fotek z dzisiaj:












Jak wrócę, to wrzucę więcej, bo mi się teraz nie udało aktywować pakietu danych na kom.