Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 75311.03 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8181.95 km
  • Czas na rowerze na BS: 154d 23h 52m
  • Prędkość średnia na BS: 20.24 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2023: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od VI 2023

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Znajomi


Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

zz Foto zz

Dystans całkowity:31368.84 km (w terenie 3988.66 km; 12.72%)
Czas w ruchu:1527:04
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maks. tętno maksymalne:198 (105 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:159449 kcal
Liczba aktywności:438
Średnio na aktywność:71.62 km i 3h 29m
Więcej statystyk
Sobota, 13 listopada 2021Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Zachodnie okolice Szczecina

Rower:Wheeler
35.21 km (10.84km teren) czas jazdy: 02:25 h AVS:14.57km/h praca: 1746 kcal

Miałem wyjść jutro, ale okoliczności były sprzyjające, więc jednak dzisiaj. Zaplanowałem sobie krótką trasę z założeniem pokręcenia po nieznanych okolicznych drogach nieasfaltowych. Szybko jednak trafiłem na nieistniejące w terenie ścieżki lub błoto, więc zacząłem improwizować, żeby się nie zmęczyć za bardzo ani nie ubrudzić.

Nawigowanie telefonem to jednak nie jest pierwsza liga luksusu. Dzisiaj postanowiłem testowo rejestrować ślad w programie, który używam do nawigowania i na dystansie 2 km zeszło prawie 20 procent baterii. Pewnie to wina tego, że ustawiłem częstą rejestrację pozycji. Po takim fo pa, wyłączyłem zapisywanie i kontynuowałem z samym nawigowaniem. Ślad rysował inny program, który się do tego sprawdza i baterii nie zżera tak mocno. Tak czy siak będzie małe przemeblowanie na kierownicy, bo ekran jest ustawiony pod nieergonomicznym kątem. Jestem też bardzo niezadowolony z reakcji ekranu na dotyk w rękawiczkach. Zacznę wozić długopis z gumką, żeby nie musieć ściągać rękawiczek.


Kawałek za Wąwelnicą. Smętna aura.


Widok w kierunku Wołczkowa.


Jadąc na zachód w kierunku jakiegoś toru motocrossowego lub czegoś podobnego.

Przetestowałem dzisiaj ocieplacze na przednią połowę butów. Mają obszycie kewlarowe i pasek na rzep do ściśnięcia stopy. Zdecydowanie dobry zakup i w sam raz na taką temperaturę. Liczę, że za tydzień będzie dobra pogoda i że kondycja pozwoli na przejechanie czegoś powyżej 50 km.
Sobota, 6 listopada 2021Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Nowe oblicze Wheelera

Rower:Wheeler
30.10 km (0.30km teren) czas jazdy: 01:56 h AVS:15.57km/h praca: 1178 kcal

W końcu! Wyszedłem na normalny rower! I to nie byle jaki, bo z nowymi częściami. Ponieważ zmiany spore, a części ładne i czyste (bo nówki sztuki nieśmigane), to postanowiłem, że nie obędzie się wcześniej bez wielkiego mycia reszty roweru (takiego Mycia jak raz na 10 lat) i pamiątkowych zdjęć. Wszystkie fotki (oprócz ostatniej, która jest z dzisiaj) zostały zrobione ponad miesiąc wcześniej.

Jeśli chodzi o jazdę, to dzisiaj było dreptanie po mieście wieczorową porą. Znowu po przerwie baaardzo, ale to bardzo dziwnie się czułem wsiadając na rower. Jakby brakowało bocznych kółek. Ale ostatecznie było ok.



W czasie przerwy od jeżdżenia na spokojnie wymieniłem napęd. 8 speed został zamieniony na 9 speed, co z wąskim stopniowaniem kasety jest mi bardzo na rękę. Tylna przerzutka Alivio została zastąpiona przez Deore. Teraz każdy bieg wchodzi idealnie. Na starym napędzie nie mogłem jeździć na dwóch największych zębatkach kasety (obstawiam, że to wina luzów tylnej przerzutki).



Wjechała kaseta szosowa 11-26 od Srama (łańcuch też jest tej firmy). Dobrałem ten zakres analizując najczęściej używane przełożenia i uzupełniając braki między dwoma najmniejszymi zębatkami starej 8-rzędowej kasety. Wbrew pozorom na przełożeniu 1x1 mam bardziej miękko niż ze starą kaseta 11-30, gdyż z uwagi na kłopoty z działaniem napędu tam musiałem jeździć na 1x3.



Prawa manetka to Alivio (lewej jeszcze nie chciało mi się wymieniać, płynny obrót jest bardzo praktyczny mimo swej toporności gabarytowej samej dźwigni). Pojawiła się też do pary druga klamka hamulcowa Avida.



Wymieniłem też pedały na teoretycznie sporo lżejsze (praktycznie nie aż tak bardzo), linki i pancerze hamulców i przerzutek (tym razem cięcie to była sama przyjemność, bo sprawiłem sobie obcinaczki Park Toola). Doszły nowe opony (stara przednia się zużyła, więc wziąłem od razu komplet licząc na zmniejszenie oporów toczenia tylnego koła) i lekkie dętki.





Koszyki na bidony też są nowe. Spodobało mi się pójście w kierunku czerni. Czarne koła i kokpit też by pasowały.





Kupiłem też nowy licznik Sigmy (kablowy, bo z tymi nie miałem nigdy problemu), a ponieważ bardzo ciasno mi na kierownicy ze wszystkimi akcesoriami do pomiarów, oświetlenia i nawigacji, to zagościł też tzw. uchwyt/przedłużenie kierownicy z Allegro. Tragicznie to wygląda, ale zamierzam w takiej konfiguracji przez jakiś czas jeździć i póki co nie wiem jeszcze czy będę kupować stricte rowerową nawigację. Jeśli możliwości tego zestawu się wyczerpią (słabym punktem jest prądożerność aplikacji), a moje rowerowe chęci i możliwości nie zmaleją, to zapewne pojawi się porządny sprzęt.


Niedziela, 22 sierpnia 2021Kategoria .Romet., zz Foto zz

Po mieście

Rower:Romet
28.33 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:31 h AVS:18.68km/h praca: 1051 kcal

Dzisiaj jechało mi się lepiej, więc i szybciej. Wyszedłem o szesnastej z hakiem i wróciłem jakoś koło 18, kiedy zaczął kapać deszcz. Przejechałem za dnia oddanym niedawno do użytkowania fragmentem ulicy Władysława Szafera.





Coś się z kolorami porobiło, jak zmniejszałem rozdzielczość.
Sobota, 21 sierpnia 2021Kategoria .Romet., zz Foto zz

Po mieście

Rower:Romet
30.58 km (0.30km teren) czas jazdy: 01:51 h AVS:16.53km/h

Pełzanie po mieście. Bez specjalnych atrakcji. Zrobiłem za to mały test jak to jest stanąć oko w oko z lampkami Bontragera i oddalalem się na piechotkę od roweru. Kopią mocno. Przednia nawet jeśli nie oświetla zbyt mocno drogi, to i tak oślepia innych. A tylna jest jasna na najmocniejszym "biegu" prawie jak samochodowe światło przeciwmgielne.






Powoli lato się zakończyło. Musiałem dzisiaj wrócić po kurteczkę. W drodze powrotnej trochę i tak zmarzłem. Jutro trochę powojuję z Wheelerem i zmianą napędu na 9s. Już się cieszę na myśl o ściąganiu i zakładaniu gripa.
Czwartek, 19 sierpnia 2021Kategoria .Romet., zz Foto zz

Po mieście

Rower:Romet
25.32 km (0.20km teren) czas jazdy: 01:27 h AVS:17.46km/h

Kilka dni przerwy spowodowane kiepską wietrzną pogodą i wreszcie wyszedłem. Dzisiaj na tyle wcześnie, że było widno, a do tego pamiętałem by porobić nieco zdjęć, więc i opis jest.


W ubiegłym tygodniu wymieniłem w Romecie suport na bardziej współczesny (użyłem zapasu kupionego do Wheelera). Wbijane miski i składana oś z łożyskami poszły do lamusa, ponieważ łapało to to luzy co kilkaset km. Na allegro kupilem za 4 dychy tuleję redukcyjną. Wbiłem ją w otwory po miskach 40 mm uzyskując w ten sposób redukcję średnicy otworu mufy suportowej. W tak zmniejszone światło mufy wkręciłem suport Shimano chyba BB UN 300 o wymiarach 113x68 mm i uwaga, uwaga: okazało się, że jest to znakomita długość! Poprzednia ośka miała 133 mm, teraz jest krócej, a linia łańcucha została poprawiona na prawie idealną! Krótsza ośka to już byłoby prawie haratanie ramionami korby o tylny trójkąt. Korba już się nie będzie bujać, sztywność wyraźnie wzrosła, jedzie mi się szybciej i wygodniej. Oprócz tego dzisiaj po nasmarowaniu łańcucha prawie cisza, a tylne koło wydawało wcześniej jakieś dziwne odgłosy z piasty. Coś tam z zewnątrz jeszcze parę dni temu wepchnąłem i chyba będzie ok. Myślałem intensywnie nad kupieniem koła z piastą trzybiegową Nexus, jednak ona ma szerokość O.L.D. 120 mm, podczas gdy moja piasta Velosteel ma 110 mm. Zobaczę jeszcze jakie są możliwości i kto wie czy takie udogodnienie za 4 i pół stówy się stanie. Może jestem świrem, ale miałem też takie myśli by wtedy przejść na pedały SPD lub jednostronne SPD. To by zdecydowanie ułatwiło krótkie zimowe wieczorne przejażdżki w trakcie powszednich dni tygodnia, kiedy i tak nie ma żadnej frajdy w jeździe, a ubieranie rowerowych ciuchów zajmuje kilkanaście minut.

Na zdjęciu wyżej mufa z ubytkiem materiału (nie wiem czy to teraz ja zrobiłem przy wybijaniu starych misek, montażu misek tulei czy wcześniej tak już było). Widoczna czarna miska tulei redukcyjnej i we wnętrzu "zmniejszonej" mufy widoczna także srebrna nakrętka suportu. Aby wsunąć tuleję redukcyjną do środka mufy musiałem jeszcze pilnikiem spiłować przedłużenie dolnej rury ramy i rury podsiodłowej, bo była kolizja z tuleją.

Kolejna sprawa to nowy hamulec przedni. Poprzedni był trefny. Gdy kupiłem klocki hamulcowe, to nie mogłem przesunąć prawego klocka by tarł o obręcz, trafiał w oponę. To chyba był hamulec dla kól 24 cale. Teraz jest perfekt i mocna sprężyna pięknie odbija ramiona hamulca. Hamulec na allegro kosztował 15 zł. Klocki w Szczecinie do poprzedniego hamulca kosztowały 10 zł.


Trzecia sprawa to lampki. Dokupiłem czerwoną na zderzak i przednią montowaną na tę śrubę co błotnik i hamulec. Obie lampki są bateryjne i obie mają funkcję świecenia ciągłego lub migania. Świecą mocno jak na pozycyjne. Cena mniej, więcej 30 zł za obie razem z bateriami. Do tylnej lampki kupiłem jeszcze stalową obudowę, taki zderzak trochę jak gdyby. Nie zamontowałem go jednak, bo śruba lampki jest na tyle krótka, że nie byłem w stanie z dodatkową podkładką złapać gwintu, ale może jeszcze popróbuję po wyjęciu koła, bo szkoda takiej ładniej lampki za 13 zeta by się obstuknęła gdzieś.


Czwarta sprawa to klamka hamulcowa. Odpiłowałem śrubę i obejmę mocująca, bo nie mogłem tego dokręcić i klekotało, a przyczepiłem ponownie na plastikowe zipy. W "magazynie" mam nową klamkę i chwyty kierownicy, ale jak sobie pomyślałem, że będę się musiał mordować z chwytami, które pewnie już grzybem przyrosły do kierownicy od spodu to zaraz wpadły mi do głowy jakieś alternatywne metody montażu i jestem póki co zadowolony z efektu.


Piąta sprawa to nowy licznik za 4 dychy. W sumie to mam teraz we wszystkich rowerach takie Speedmastery podstawowe. Najstarszy Cat-eye z funkcjami Vśr i Vmax trochę mi się czasem przesuwał i nie nabijał, więc póki co wyleciał z Rometa i pójdzie na rezerwę na tylne koło do trenażera (o ile nie kupię jakiejś porządnej prawdziwej nawigacji z czujnikiem na tylne koło; póki co pożegnałem się definitywnie z poprzednim egzemplarzem, bo poszła na gwarę i nie wróci już).

Szósta sprawa to pomarańczowe odblaski. Tak dla bezpieczeństwa.

Siódma sprawa to porządniejsze zapięcie. Skoro maszyna taka piękna to musi być zapinana teraz czymś lepszym niż nitka za 5 zł. Zdjęcia zapięcia nie umieszczam, co by przezłodzieje nie rozpoczynali zawczasu treningów rozbrojenia go. Z tego samego powodu też nie jestem zbytnim fanem mycia roweru (taka oficjalna teoria, bo tak naprawdę to głównie z lenistwa).

Jakie plany jeszcze? Pierdoły:
-trójkątna torebka pod ramę na dętkę, pompkę i klucze do śrub mocujących koło czy jakieś inne narzędziowe coś, żeby nabyć trochę więcej swobody w wojażach nawet 15 km od domu,
-uchwyt na kierownicę na smartfona,
-torebka na górną rurę mocowana w okolicy mostka.

No i taka ciekawostka podsumowująca. Ten rower jest z lat 90. XX wieku. Prawdopodobnie został kupiony w okolicy lat 1996-1998 za jakieś 300-350 zł. Dzisiaj współczesny odpowiednik kosztuje 1500 PLN lub 1800 PLN w zależności od tego ile biegów ma piasta. To oczywiście zasługa inflacji, mocniejszych bebechów dzisiejszych egzemplarzy, wzrostu cen rowerów spowodowanego niedoborami po stronie podaży:
Romet Orion 3s
Romet Orion 7s

Te nowe rowery są takie ładne i drogie jak na rowery miejskie, że aż stają się przez to niepraktyczne. Bałbym się je gdzieś na mieście zapinać. Mają jeszcze jeden minus. Są stylizowane na vintage, ale nie są prawdziwym vintage, więc nie mają prawdziwej duszy vintage. Dobrze, że dysponuję tym starawym egzemplarzem. Chociaż z lampkami Bontragera i pstrokatymi odblaskowymi opaskami też trochę duszy zaprzepaścił.


Niedziela, 1 sierpnia 2021Kategoria zz Foto zz, .Wheeler., ..>150km, ..>100km

Terenowa wycieczka na południe

Rower:Wheeler
150.26 km (61.35km teren) czas jazdy: 08:18 h AVS:18.10km/h praca: 7018 kcal

Dzisiaj wreszcie coś większego. Poprzedni weekend był jednak słaby, bo się nie zajechałem. Dzisiaj też przyjechałem do domu z podniesioną głową, ale za to bardziej zmęczony. Znowu wybrałem kierunek południowy, ale inny początek trasy.


Tym razem Puszczę Bukową przejechałem tzw. Drogą Górską. Podjazd ulica Chłopską, a potem 1,5 km podjazdu dosyć stromego po szutrze. To o wiele lepsza wersja niż jechać ulicą Smoczą po bruku, chodniku, asfalcie i robić jeszcze większe przewyższenia, żeby finalnie i tak dotrzeć do Kołowa. Dzisiaj było szybciej, możliwe że także krócej i teraz tak będę jeździć na MTB.

Początek podjazdu i koniec terenu zabudowanego, można grzać 90 km/h


Malownicze widoki (przynajmniej w realu) na Drodze Górskiej

Za Kołowem dosyć szybko skręciłem w teren. To jest jakaś zaniedbana, ale prawie przejezdna droga. W pewnym momencie musiałem ominąć leżące w poprzek drzewo. Oprócz tego koleiny prawdopodobnie od sprzętu leśników.



Chyba Jezioro Glinno


Na pewno Jezioro Glinno

Okrążając jezioro zgubiłem na chwilę trasę. Znowu ten czarny nieprzejezdny zaniedbany szlak. Wąski, jak single track i do tego zarośnięty. Kiedy wydostałem się już do cywilizacji, czyli do bruku, to skierowałem się na południe do Żelisławca. Tutaj na jakiś czas wsiadłem na asfalt.

Kawałek za Żelisławcem


Nie wiem gdzie to


Chyba za Sobieradzem


Wiadukt w ciągu S3


Około 1-2 km wzdłuż S3


Widok w kierunku Gorzowa


Dalszy kierunek mojej jazdy


Szutrowy podjazd


Na szlaku nr 3 w kierunku na południe, za Borzymiem


Szlak nr 3, za Małym Borzymiem


Ruiny Zamku Joanitów w Swobnicy. Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że w ubiegłym roku kilka razy byłem bardzo blisko tego miejsca.






Przewróciło się? Niech leży!




Widok z drogi gruntowej za Swobnicą


Jadąc na zachód


Nadal kierunek zachód


Widok na Odrę w Widuchowej


Krowy muu


Ostatnie zdjęcie z dzisiaj. Gdzieś między Widuchową, a Marwicami na szlaku MTB

Około 70-80 km poczułem, że z przodu robi mi się miękko. Okazało się, że złapałem flaka, ale powietrze schodzi powoli. Przednia opona już właściwie dokonała swego żywota, następczyni czeka. Na szczęście wystarczyło dopompować. To mi dało dodatkowe 10 km jazdy. Krótkie dopompowanie, bo komary mocno atakowały. Z kolei w Gryfinie miałem trochę sprzyjających okoliczności. Złapał mnie deszcz, który po chwili ewoluował w oberwanie chmury, ale schowałem się pod budynkowiaduktem. Dobre 20 minut czekałem. Z Gryfina na mokro powrót trochę. Gdzie się dało to jechałem po chodniku, żeby się nie zachlapać. Jeszcze jedno pompowanie zrobiłem na wyjeździe z Gryfina i to już wystarczyło do końca. Z niefajnych rzeczy, to przeskoczył mi parę razy łańcuch, gdy stanąłem na pedały, więc za tydzień będę już na nowym napędzie lub na szosie, gdybym nie zdążył się z tym uporać.

Dzisiejsza trasa była bardzo interesująca. Sporo km w terenie z czego też sporo przez lasy. Różnorodna nawierzchnia, piachu relatywnie mało. Żadnego niebezpiecznego psa w jakiejkolwiek wsi i żadnego kierowcy wariata. 
Sobota, 24 lipca 2021Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz

Puszcza Bukowa

Rower:Wheeler
104.38 km (31.25km teren) czas jazdy: 06:06 h AVS:17.11km/h praca: 4814 kcal

Zaplanowałem sobie na dzisiaj trasę na 215 km na południe, ale gdy się obudziłem to było tak duszno, że odechciało mi się szykowania. Prawdopodobnie błędnie chciałem jeszcze zmienić opony na nowe semislicki i wizja męczenia się z kołami zmieniła inspirację na trasę. Dobrze wyszło, bo gdybym jednak zdjął opony terenowe i pojechał w tę zaplanowaną trasę, to pewnie bym się zniesmaczył brakiem przejezdności. A tak zrobiłem spory objazd Puszczy i odwiedziłem miejsca, w których byłem pierwszy lub drugi raz w życiu. Niektóre mi się przypominały wraz z konkretnymi wyjazdami ze starą ekipą.


Początek to dojazd około 13 km do Jeziora Szmaragdowego, a stąd już tylko pod górkę. Zawsze tak jest. To jest minus Puszczy, że zawsze jest pod górkę. Tym razem górka była taka hardkorowa, że nie dałem rady wydolnościowo i podprowadziłem, a teraz widzę że tętno dobiło wtedy do 184 ud/min. Nie mogłem jechać na 1x1, ani 1x2, dopiero na 1x3. Łańcuch nie pracuje dobrze ze skrajnymi zębatkami, powoli napęd umiera. Kaseta i łańcuch mają 11 tys. km przebiegu. Nowy napęd już czeka.



Po wjechaniowejściu na pierwszy szczyt. Zdjęcie robione na szybko jak wszystkie dzisiejsze. Była masa komarów i much. I tak nieźle zostałem pogryziony. Upierdliwe te owady na podjazdach, bo moje tempo wolniejsze od ich tempa.


Dojeżdżając do autostrady A6 zobaczyłem korek. Teraz już wiem, że to jakiś wypadek był.


Tutaj szuter, ale dzisiaj było wszystko: bruk, gruz, kamienie, piasek, ubite ścieżki, rozjechane ścieżki, korzenie drzew, błoto, pole i zboże, gałęzie, cieki wodne.


Niestety nie udało mi się złapać ostrości, bo nie chciałem się zatrzymywać, żeby zostać zjedzonym.


Jezioro Binowskie


Przerwa na przelanie wody do bidonu, czyli poszukiwanie miejsca z dala od drzew, aby nie być narażonym na atak komarów i muszydeł


Dla tego i następnego zdjęcia postanowiłem się poświęcić. Niech mnie gryzą.


Przyjemny zjazd. Niestety jak się okazało po chwili, sfrajerowałem się, bo jechałem na wyłączonym ekranie i gadającej nawigacji. Po chwili musiałem tędy podjeżdżać.


Oczywiście, że tutaj też było pełno much.


Taka prowizoryczna samozwańcza kładka. Motywacja, żeby nie wpaść samemu lub nie puścić roweru do wody spora. Głębokość pewnie z kilkadziesiąt cm, ale utrata honoru i elektroniki byłaby niemierzalna. Czarny szlak, które notabene jest bardzo zaniedbany na początkowym fragmentem, którym dzisiaj jechałem. Wydaje mi się, że kiedyś jadąc wg papierowej mapy nie mogłem się nim przedostać, bo istniał tylko na archiwalnych oznaczeniach farbą na drzewach i drukiem na mapie. Dzisiaj chyba też tak trochę było, ale pojechałem trochę obok i ponownie na niego wjechałem za jakiś czas. Szlak idzie na wschód w kierunku od Owczych Gór na mapie.




Sukces, w końcu znalazłem bezpieczną miejscówkę na schudnięcie, gdzie nie byłem atakowany przez żadne owady!


To okolice Glinnej, po chwili zawrotka i kontynuacja na północ.


Kościół w Dobropolu Gryfińskim


Zaczynało się już robić późno i po chwili ostatni raz wjechałem w teren. Chciałem jeszcze kontynuować wg planu, ale nie mogłem znaleźć ścieżki w pewnym momencie, a ponieważ z buta musiałbym się przedzierać przez trawę by jej szukać, bo tak zarosło, to uznałem, że zmiana planów, że i tak za godzinę w lesie zostanie wyłączone światło i zrobię powrót inaczej. Tak na dobrą sprawę to nie przejechałem nawet połowy zaplanowanej trasy, bo w planie był powrotny rozbudowany zygzak w terenie w obrębie na północ od drogi asfaltowej Podjuchy-Dobropole Gryfińskie. Tymczasem powoli zaczynałem czuć, że już nie chce mi się jechać, a bardziej chce mi się jeść. Bardzo się zatem ucieszyłem, gdy dojechałem do asfaltowego zjazdu, który doprowadził mnie do ulicy Pyrzyckiej w Szczecinie. Tutaj wsiadłem na szlak rowerowy i bez fajerwerków wróciłem do cywilizacji. Po mieście dokręciłem jeszcze 20 km by wyszła setka.

Podsumowanie: w piątek jadłem i jadłem i jadłem, żeby być przygotowanym na duży wydatek energetyczny w sobotę, a jeszcze do tego w sobotę przed wyjazdem zjadłem dwa śniadania. Efekty były takie, że nie dopadł mnie tzw. zgon, mimo że w czasie całej wycieczki, która trwała 6 godzin 40 minut nie zjadłem nic a nic. Picia miałem tylko dwa litry i to było za mało o co najmniej 500 ml jak na dzisiejsze warunki. Zapomniałem też tabletek z potasem, co spodziewałem się, że może być problemem w drugiej połowie drogi, ale nie było. W przyszłym tygodniu zacznę się objadać już dwa dni przed rowerem i podjąłem decyzję, że przechodzę w Wheelerze na te semislicki, w sumie raczej bardziej slicki niż nieslicki i doprowadzam do używalności Treka, który będzie jedynym rowerem stricte w teren od tej pory. Wheeler zostanie pseudogravelem, bo wstawię mu sztywny widelec, co obniży mu masę o jakieś 1,2 kg, bo obecne kowadło to ponad 2,0 kg, a sztywny alu widelec to jakieś 0,8 kg. Wheeler będzie rowerem do turystyki po Polsce, a Bridgestone będzie rowerem do jazdy po równych asfaltach, czyli głównie do wyjazdów na stronę niemiecką.





Czwartek, 22 lipca 2021Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Puszcza Wkrzańska

Rower:Wheeler
41.74 km (9.55km teren) czas jazdy: 02:07 h AVS:19.72km/h

Wieczorne wyjście, żeby się nie zardzewieć przed weekendem. Trochę Puszczy Wkrzańskiej i zdecydowanie więcej miasta. Planowałem, że wczoraj i dzisiaj zrobię po 20 km na Romecie, a w sobotę jakieś 200+ Wheelerem w kierunku Cedynii z domieszką terenu i czegoś nowego, ale przez wczorajszego flaka dzisiaj zmiana planów.

Widok na Jezioro Głębokie
Niedziela, 18 lipca 2021Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka nad Morze Bałtyckie

Rower:Wheeler
210.00 km (13.65km teren) czas jazdy: 10:14 h AVS:20.52km/h praca: 8425 kcal

Na dzisiaj rozpatrywałem dwie możliwości: kierunek południowy na szosie do granicy w Siekierkach lub kierunek północny na góralu. Wybrałem tę drugą opcję, ponieważ wg prognozy miała być tutaj niższa temperatura. Rzeczywiście nie było takiego skwaru jak tydzień temu.


Bardzo dobrze, że pojechałem na rowerze MTB, mimo że prawie sam asfalt, ponieważ ten asfalt był miejscami w bardzo złym stanie i jazda szosą byłaby obrzydliwa. Właściwie, to jak tak jechałem i mijałem miejsca, które rok temu odwiedzałem na szosie i widziałem te dziury w nawierzchni, to doszedłem do wniosku, że rower szosowy nadaje się tylko na jazdę po NRD. Dla mojego stylu jazdy najlepszy chyba byłby rower grawelowy, bo dziurawe asfalty wymagają czegoś bardziej terenowego niż szosowe slicki, a przy tym bruk, szuter czy leśna ścieżka nie byłyby wyzwaniem. No i wydaje mi się, że rower grawelowy to najbardziej przygodowy typ roweru, a do tego oferujący wygodną pozycję jak na szosie.


Jeszcze przed Goleniowem


Kierunek na Stepnicę


Za Stepnicą jest budowa. Kawałek jest już z nową nawierzchnią, ale zdecydowanie nie polecam roweru szosowego, bo we wsiach jeszcze jest dziko. Roboty mają zostac skończone zdaje się w maju 2022.




W końcu na Wolinie


Obowiązkowe zdjęcie


Dzisiaj zabrałem ze sobą 4,5 litra wody i puszkę 0,5 L bezalkoholowego radlera i to ostatnie to był dobry pomysł. Na przyszłość będę brał chyba nawet dwie puszki. W arsenale jeszcze ukatrupione poprzednim wyjazdem wafle w czekoladzie, która się przykleiła do papierka na amen oraz dwie kanapki z kotletem schabowym. Do tego 5 tabletek z potasem po 150 mg/szt. Wszystko dzisiaj robiłem, żeby tylko nie musieć po te kotlety sięgać, ale w końcu poczułem, że nie dam rady i jednego wciągnąłem. Nawet dobry był mimo ponad 8 godzin w ciepełku.


Ponieważ jechałem dzisiaj w miarę szybko jak na porównywalne wycieczki i miałem świadomość, że nieprędko będę w porównywalnej sytuacji, to zdecydowałem się, że nawet kosztem nocnego powrotu podjadę do Międzyzdrojów. Bocznymi drogami. Dziurawymi. Ah, jak dobrze, że nie wziąłem szosy.






Tu mieszkają żubry


Stąd przyjechałem






Ok, morze cyknięte, więc można wracać



Powrót zrobiłem inną drogą. Najpierw po DK3, a potem wzdłuż S3.





















Dawna DK3, obecnie chyba jakaś DW. Pusto i dobra nawierzchnia, przyjemny odcinek.


Przejście dla zwierząt


Widok z wiaduktu na nowy odcinek S3

To już koniec zdjęć. Do Goleniowa dojechałem już w totalnej szarówce. Powrót przez Lubczynę i Czarną Łąkę. Jakaś masakra muchowo-ćmowa miała miejsce po zapadnięciu zmroku. Parę razy wjechałem w takie chmary, że zdecydowałem się na jazdę bez światła przedniego, o ile było widać jezdnię i nic nie jechało w moją stronę. Ostatnie około 30 km to też walka ze zgonem. W rezerwie miałem jeszcze drugą kanapkę z kotletem schabowym, ale nie chciało mi się otwierać torby i ryzykować, że tym razem kotlet będzie smakować jak kapeć. Z drugiej strony takie danie sobie w kość zwykle na kolejne wyjazdy procentuje, więc doczołgałem się powolutku do finiszu. Teraz jeszcze nie poszedłem spać do 5 nad ranem, bo wcinam po trochu kolejne tabsy i czuję respekt przed potencjalnymi skurczami. Jeśli wejdzie, to będzie to taki skurcz morderca, a ja będę musiał ostro drzeć ryja, do tego obie łydki sa zagrożone, więc zrobię wszystko byle tylko to zablokować. Tak w ogóle, wyszedł mi rekord życiowy na rowerze MTB. Pomału kończą mi się opony i na próbę kupię sobie chyba opony z bieżnikiem jak do grawela tylko, że 26 cali. Tak w ramach testu jak to się jeździ na małym bieżniku po szosie i w lekkim terenie.





Niedziela, 11 lipca 2021Kategoria ..>100km, ..>150km, ..>200km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Wycieczka do Barlinka. Część 2.

Rower:Wheeler
200.00 km (27.00km teren) czas jazdy: 10:53 h AVS:18.38km/h praca: 9007 kcal

Dzisiaj znowu wybrałem się w trasę do Barlinka. Właściwie, to można powiedzieć, że dokończyłem to, co ostatnio zakończyło się wtopą. Dojazd do miejsca hańby uczyniłem po asfalcie, ponieważ poprzednio jadąc terenem szło to bardzo wolno, a terenu wcale też tak dużo nie było i nie była to wcale taka super przygoda. Poza tym bałem się, że znowu gdzieś zaflaczę, a przebijać się przez pole cebuli już nie chciałem. Także pierwsze 70 km to asfalt i dopiero za Przelewicami wjechałem w teren.


Wyjeżdżając ze Szczecina


Kąpielisko Dziewoklicz


W Kołowie


Wyjeżdżając powoli z Puszczy Bukowej




Za Starym Czarnowem na dawnej DK 3 w kierunku Pyrzyc


Pyrzyce witają


Rondo w Pyrzycach


Na rowerowym szlaku za Pyrzycami


Leśny fragment


Kleimy! Dzisiaj zielone mi odpadło w czasie jazdy i to po równym asfalcie. Coś musiało się nie pyknąć jak trzeba, bo się zatrzask odłączył. Prawdopodobnie obciążenie + wstrząsy lub źle wpiąłem.


Koniec asfaltowej ścieżki. Półtora km gruntówki. Do przejechania szosą także.


Dojeżdżając do Przelewic


Kawałek za Przelewicami


Pierwsze odstępstwo od dotychczasowych asfaltowych wojaży, czyli wjazd w teren, którym notabene rox już dawno kazał mi się pchać nawet gdy byłem na szosie.


W okolicy Barlinka sporo takich dróg było. Łączą pola i kilkudomkowe wsie. Niefajnie się jechało, ale widoki urokliwe.






Rok temu niechcący wpakowałem się tutaj na szosie. Tym razem już z premedytacją wybrałem te kocie łby, żeby się przejechać bardziej lasem na emtebeku.


Ciekawi mnie jak się tutaj wymijają samochody w czasie zimy







W końcu bocznymi drogami dotarłem do Barlinka. Przejeżdżałem też przez wieś, w której rok temu gonił mnie pies i gdzie wtedy pod górkę nie byłem w stanie mu zwiać. Tym razem było bezpiecznie.




Na rynku odbywał się jakiś koncert. Nie wiem czy to zespół czy jakieś samozwańcze piosenkowanie, bo w pewnym momencie brzmiało jak mocny fałsz :D


W drodze powrotnej okrążając jezioro


Królowa Puszczy Barlineckiej i pięciu kurdupli


O takich nie lubię, gdy jadę w nocy


Takich też


Łoś i lama


No dobra, to jest łoś




No i znowu kamulce!


W tył zwrot na zrobienie zdjęcia, ale kontynuacja jazdy była w drugą stronę


W kierunku Lipian


Niestety ścieżka się skończyła i dalej była droga żwirowa. Około 4 km. Po mniej, więcej połowie zaczął się regularny tłuczeń. To był fragment, gdzie bałem się, że przyflaczę. Musiałem jechać powoli, nie dało rady szybciej, bo fizycznie było nieprzyjemnie, a z drugiej strony cały czas ryjek atakowały mi wstrętne muszyska. W końcu utrapienie się skończyło i dotarłem do jakiegoś asfaltu.


Jezioro w Lipianach










Ostatnie zdjęcie z dzisiaj

Wracajac z Lipian zdecydowałem, że będę się trzymał głównej drogi. W planach pierwotnie była jazda boczniakami, ale biorąc pod uwagę, że była niedziela, pora meczowa i ogólnie nie lubię niespodzianek w nocy, to uznałem, że tak będzie najlepiej. Całą trasę do Szczecina przejechałem już po starej trójce, nawet olałem skręt na ścieżkę w okolicy Starego Czarnowa, bo żadna frajda w nocy przez las jechać samemu. Na DK 10 w okolicy węzła z S6/A6 trochę musiałem przeczekać i ostro pedałkować by mnie nie dogonili barany jadące szybciej niż przepisowe 40 km/h. Potem mogłem ogłosić sukces, że będę żył i jeszcze dokręcić do równych 2 stówek.

Zaskakująco dobrze zniosłem dzisiejszy wyjazd. W trasie zjadłem tylko dwie kanapki i 3 lub 4 wafelki. Zdziwiło mnie to, bo bałem się, że zabraknie mi paliwa. Okazuje się jednak, że jedząc na umór dzień przed wyjazdem i wcinając potrójne śniadanie napakowałem się kaloriami na zapas. Wody też mi wystarczyło. Na styk, ale wystarczyło. Gdybym wyjechał jak normalny człowiek o 8 rano, zamiast o 12, to pewnie bym nie dał rady z uwagi na zbyt mało wody. Powoli kończą mi się pomysły na wycieczki, bo mam wrażenie, że już wszędzie, gdzie jestem w stanie dojechać to byłem, a jazda w nieznane jest lepsza niż pultanie się kolejny raz w tych samych miejscach.




Blogi rowerowe na www.bikestats.pl