Wpisy archiwalne w kategorii
Night Bike
Dystans całkowity: | 9384.14 km (w terenie 582.41 km; 6.21%) |
Czas w ruchu: | 459:14 |
Średnia prędkość: | 20.43 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
Suma kalorii: | 92058 kcal |
Liczba aktywności: | 131 |
Średnio na aktywność: | 71.63 km i 3h 30m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 20 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Maszewa i Łęczycy
Rower:
Wheeler124.15 km (28.19km teren) czas jazdy: 07:14 h AVS:17.16km/h praca: 4920 kcal
Dzisiaj wybrałem się w kierunku północno-wschodnim. Są to dla mnie nieznane okolice, ponieważ nie przypominam sobie, abym odwiedzał te miejsca nawet samochodem. Zaplanowałem sobie trasę w formie pętli (oprócz startu i finiszu, no bo wiadomo). Tę pętlę sobie trochę skopałem ostatecznie i wyszły takie oczka, ale nie miałem wcale przez to wrażenia mniejszej przygody. Dzisiaj też przekroczyłem pierwszy tysiąc km w tym roku i jak na razie jest to mój drugi najbardziej rowerowy sezon w "karierze".
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Niedziela, 13 marca 2022Kategoria ..>100km, ..>150km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Na południe
Rower:
Wheeler150.03 km (25.20km teren) czas jazdy: 08:52 h AVS:16.92km/h praca: 6497 kcal
Na dzisiaj wymyśliłem, że zrobię wycieczkę do Myśliborza. To miało być 160 km. Niestety prawie cała trasa prowadziła na otwartej przestrzeni, a wiał silny wmordęwind. Bardzo mnie to wymęczyło i gdy dojechałem do ostatniego punktu, który pozwoliłby na skrócenie trasy, to zdecydowałem, że wracam szybciej. Wcześniej nieco po frajersku dodałem sobie trochę kilometrów, ponieważ zagapiłem się z nawigacją i przeoczyłem drogę, w którą miałem skręcić, co zaowocowało objazdem.
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa
Czwartek, 10 marca 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Night bike po mieście
Rower:
Wheeler30.49 km (3.27km teren) czas jazdy: 01:40 h AVS:18.29km/h praca: 1204 kcal
W weekend chcę pojechać na jakąś jeszcze większą wycieczkę,
bo jednak po poprzednim dużym wyjeździe czuję się ogólnie wzmocniony. Z tego
powodu wyszedłem przetestować napęd. Po przejechaniu 810 km założyłem
kolejny łańcuch, a poprzedni ma teraz przerwę. Jeszcze nie podjąłem decyzji
czy napęd będzie eksploatowany na 2 czy na 3 łańcuchy.
Dzisiaj temperatura +/- 0 *C i tym razem ubrałem najgrubsze ocieplacze, więc było w miarę ok. Pod koniec trochę dało się wyczuć wiatr.
Zrobiłem też test nowej aplikacji na smartfona, która pozwala się połączyć do czujnika prędkości i kadencji. Chyba jest bardzo prądożerna, ale to jeszcze się okaże, bo jedno wyjście to za mało. Apka ma opcję wysłania aktywności na Stravę, ale nie wiem czy będę to wykorzystywać, ponieważ jest spory lag w działaniu pomiaru. Kabelkowy licznik ma większą płynność odczytu prędkości oraz automatycznego startu/stopu i podaje prawdziwsze wyniki końcowe.
Dzisiaj temperatura +/- 0 *C i tym razem ubrałem najgrubsze ocieplacze, więc było w miarę ok. Pod koniec trochę dało się wyczuć wiatr.
Zrobiłem też test nowej aplikacji na smartfona, która pozwala się połączyć do czujnika prędkości i kadencji. Chyba jest bardzo prądożerna, ale to jeszcze się okaże, bo jedno wyjście to za mało. Apka ma opcję wysłania aktywności na Stravę, ale nie wiem czy będę to wykorzystywać, ponieważ jest spory lag w działaniu pomiaru. Kabelkowy licznik ma większą płynność odczytu prędkości oraz automatycznego startu/stopu i podaje prawdziwsze wyniki końcowe.
Wtorek, 8 marca 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Night bike po mieście
Rower:
Wheeler40.23 km (0.36km teren) czas jazdy: 02:16 h AVS:17.75km/h praca: 1620 kcal
Kręcenie się po mieście. Dla odmiany Wheelerem, a nie Rometem. Zimno było.
Poniedziałek, 14 lutego 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Północna okolica Szczecina
Rower:
Wheeler30.85 km (2.50km teren) czas jazdy: 02:06 h AVS:14.69km/h
Dzisiejsze wyjście było takie trochę spontaniczne. Ogólnie zaplanowałem, ze w dni powszednie nie będę wychodzić na tzw. sportowy rower (czyli szosę lub MTB), a na Rometa lub na trenażer. Było jednak już tak długo jasno i wysoka temperatura, że postanowiłem jednak przejechać się na Wheelerze. Z przerzutkami to zawsze wygodniej niż na twardym przełożeniu rometowskim. I tak wyszedłem już po 18, bo zanim się wyszykowałem, to się zrobiło ciemno. Ubrałem się zdecydowanie lżej, ale trochę za ciepło w stopy (a jeszcze i tak wiozłem w kieszonce zapasowe drugie ocieplacze).
Szybki plan był taki, żeby zrobić pętlę przez Police, chociaż pewnie wyszłyby 3 godziny, czyli dosyć długo. Jechałem tak trochę wielkim zygzakiem i wcale nie najkrótszą drogą, dlatego gdy ostatecznie już byłem na drodze w kierunku Polic, to patrząc na zegarek uznałem, że jednak nie mam ochoty tak w nocy jechać aż tam. Postanowiłem skrócić, ale nie widziałem w co się pakuję. A wpakowałem się w upierdliwy podjazd z bruku. Kilka psów gdzieś tam zaszczekało w posesjach, ale na szczęście to wszystko. Ten stromy kawałek zaznaczyłem niebieską elipsa na mapie. Jak się skończył bruk było już ok.
Dojechałem do Bukowa od strony, której nie znam i postanowiłem, że wrócę troszkę terenem. I to był błąd. Wpakowałem się ogromne błoto. Zaznaczyłem to żółtą elipsą. Były dwie równoległe drogi i wjechałem w tą z większym błotem. Druga droga miała bruk+błoto, więc niby lepiej. Na tej mojej był taki syf, że w pewnym momencie prowadziłem rower i nie mogłem robić kroków, ani kręcić kołami, bo błoto totalnie zablokowało prześwit widelca. Musiałem znaleźć twardszy kawałek nawierzchni i jak głupi podrzucać rower, żeby błoto odpadło. Wdepnąłem parę razy w kałuże, ale zelówki i uszczelnienie klejem działają. Tym razem buty wciągnęły wilgoć tylko symbolicznie. W normalnych warunkach będą ok. Z tym błotem to nie był jeszcze koniec, bo gdy dojechałem do granicy zurbanizowanego obszaru, to jeszcze mnie przywitała błotna kałuża na szerokości całej jezdni, więc tez spacerek poboczem i jezdnią zygzakiem był po kałużobłotku. Po wszystkim zdjąłem ocieplacze z czubków palców, bo nasiąkły strasznie. Potem już nic specjalnego się nie działo.
Poniedziałek, 7 lutego 2022Kategoria .Romet., Night Bike
Nocne miasto
Rower:
Romet24.30 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:38 h AVS:14.88km/h praca: 1024 kcal
Kręcenie po mieście bez większych atrakcji. Wiatr przeszkadzał, wymęczył mnie. Zdecydowanie zbyt długie o kilka km wyjście.
Poniedziałek, 20 grudnia 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Okolice Szczecina
Rower:
Wheeler72.97 km (5.33km teren) czas jazdy: 04:12 h AVS:17.37km/h praca: 3310 kcal
Udało mi się wystartować dopiero, gdy na zegarku zbliżała się godzina piętnasta. Z tego powodu niewiele światła dziennego przed sobą miałem, ale zawsze to jednak pewna odmiana. Ostatnio większość wyjść jest krótkie, wieczorne i bardzo powtarzalne jeśli chodzi o trasy. Gdybym wyjechał wcześniej, to prawdopodobnie skierowałbym się na wschód, jak to miało miejsce dwa tygodnie temu. Wtedy to zostałem pokonany przez marznącą wodę, która spenetrowała wnętrze moich butów wpływając przez szpary w startych podeszwach oraz prawdopodobnie przez inne nieszczelności również od strony podeszwy.
Tym razem to ja byłbym górą. W końcu przymusiłem się do przyklejenia miniaturowych zelówek na starte fragmenty obcasów/fleków i wypustek śródstopia oraz uszczelnienie otworów. Fantastycznie się teraz chodzi! Jest tarcie, nie ma ślizgania się blokami po schodach ani kaflach. Przechodzący obok ludzie musieli mieć niezły ubaw biorąc mnie za kretyna, który fotografuje kał na podeszwach. Tymczasem to żółtawe to butapren. Bardzo upierdliwy klej na etapie stosowania.
Dzisiaj pojechałem na północ. Okrążyłem Jezioro Głębokie od strony wschodniej i następnie kierunek na Wołczkowo.
Kupiłem sobie nową torebkę na górną rurę. Podpytałem Strusia, jaki model ma u siebie, bo mi się spodobała tamta torebka, gdy ją zobaczyłem na zdjęciu. Jest o wiele pojemniejsza niż poprzednia torebka, której używałem. Dodatkowo do starej nie mieścił się smartfon, a tutaj owszem. Tak samo power bank mieści się bez problemu. Bardzo udany zakup. Docelowo gdy znowu przestanę jeździć ze smartfonem, to wrócę do mniejszej torebki, która jest węższa. Teraz czasami mam kolizję z kolanami.
W Wołczkowie skierowałem się przez osiedle, a potem drogą gruntową do Wąwelnicy. Dalej poszło na południe: Dołuje, Stobno, Bobolin, Warnik i odbicie na wschód.
Z Warnika przejechałem do Przecławia po ścieżce rowerowej. Pierwszy raz "po całości" starej i nowej części. Na zdjęciach widok zaraz za Karwowem na nowym fragmencie ścieżki.
1200 lm
0 lm
Po dojechaniu do "cywilizacji", pokręciłem się jeszcze po mieście i dopiero potem wróciłem do domu. Prawie zapomniałem wspomnieć o tym, że pulsometr jednak działa. Mam teorię, że to niska temperatura była przyczyną utraty łączności. Dzisiaj było cały czas ok.
Tym razem to ja byłbym górą. W końcu przymusiłem się do przyklejenia miniaturowych zelówek na starte fragmenty obcasów/fleków i wypustek śródstopia oraz uszczelnienie otworów. Fantastycznie się teraz chodzi! Jest tarcie, nie ma ślizgania się blokami po schodach ani kaflach. Przechodzący obok ludzie musieli mieć niezły ubaw biorąc mnie za kretyna, który fotografuje kał na podeszwach. Tymczasem to żółtawe to butapren. Bardzo upierdliwy klej na etapie stosowania.
Dzisiaj pojechałem na północ. Okrążyłem Jezioro Głębokie od strony wschodniej i następnie kierunek na Wołczkowo.
Kupiłem sobie nową torebkę na górną rurę. Podpytałem Strusia, jaki model ma u siebie, bo mi się spodobała tamta torebka, gdy ją zobaczyłem na zdjęciu. Jest o wiele pojemniejsza niż poprzednia torebka, której używałem. Dodatkowo do starej nie mieścił się smartfon, a tutaj owszem. Tak samo power bank mieści się bez problemu. Bardzo udany zakup. Docelowo gdy znowu przestanę jeździć ze smartfonem, to wrócę do mniejszej torebki, która jest węższa. Teraz czasami mam kolizję z kolanami.
W Wołczkowie skierowałem się przez osiedle, a potem drogą gruntową do Wąwelnicy. Dalej poszło na południe: Dołuje, Stobno, Bobolin, Warnik i odbicie na wschód.
Z Warnika przejechałem do Przecławia po ścieżce rowerowej. Pierwszy raz "po całości" starej i nowej części. Na zdjęciach widok zaraz za Karwowem na nowym fragmencie ścieżki.
1200 lm
0 lm
Po dojechaniu do "cywilizacji", pokręciłem się jeszcze po mieście i dopiero potem wróciłem do domu. Prawie zapomniałem wspomnieć o tym, że pulsometr jednak działa. Mam teorię, że to niska temperatura była przyczyną utraty łączności. Dzisiaj było cały czas ok.
Wtorek, 23 listopada 2021Kategoria .Romet., Night Bike
Po mieście wieczorowo-nocną porą
Rower:
Romet19.43 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:17 h AVS:15.14km/h
Wieczorne kręcenie bez celu, a właściwie z zakamuflowanym celem wyższego rzędu. Przeanalizowałem sobie ubiegłoroczne wyjścia. Do września było systematycznie. Od października wychodziłem tylko raz w tygodniu i stopniowo jeździłem coraz wolniej i wolniej. W takim razie teraz będąc po większej przerwie jeśli nie będę wychodzić przynajmniej dwa razy w ciągu tygodnia na coś małego, to nie mam co liczyć na udane większe wojaże w weekendy, a tym bardziej na jakieś odkrywczo-ekspedycjne wycieczki. Chciałbym jeszcze pod koniec roku przejechać parę razy wycieczki po +100 km i jest to całkiem realne biorąc pod uwagę kalendarz. Dzisiaj nieco kręcenie skróciłem, gdyż pod koniec zaczął padać deszcz.
Poniedziałek, 15 listopada 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike
Okolice Szczecina wieczoro-nocną porą
Rower:
Wheeler30.29 km (8.55km teren) czas jazdy: 02:04 h AVS:14.66km/h praca: 1400 kcal
Wieczorne wyjście. Przez Arkonkę do Głębokiego. Pół okrążenia przeciwnie do ruchu wskazówek zegara i kontynuacja ścieżką asfaltową do Wołczkowa, a dalej do Bezrzecza. Stąd przez boczne drogi, a potem trawiaste ścieżki łąk i wśród leśnych drzew w kierunku Mierzyna. Potem jeszcze trochę pultania się po mieście i do domu. A wszystko to w ciemności rozświetlając sobie drogę tą mocniejsza lampką. I wcale się nie bałem potworów czyhających w mroku (a będąc już ponownie w mieście to totalnie zero bojaźni!).
W drodze powrotnej pulsometr przestał rejestrować sygnał. Pewnie bateria w opasce się wyczerpała. A jeśli nie, to znaczy, że Garmin jest bliżej niż myślałem, a także, że nie kupię już nigdy czegokolwiek bezprzewodowego od Sigmy. Właściwie to ostatnie stwierdzenie już dzisiaj jest prawdziwe. A szkoda, bo Rox 12, bardzo mi odpowiadał. Był świetny do niesportowej nawigacji i miał możliwość zrobienia chyba większej liczby różnych ekranów z mapami niż Garmin.
Gdy wyszedłem dzisiaj z domu, to było wilgotno i trwał niewielki opad. Na tyle skromny, że nie utrudniał mi widoczności przez okulary, ale na tyle upierdliwy, że ze względów prewencyjnych nie wsadziłem w uchwyt telefonu. I to właśnie jest główny powód dla, którego prawdziwa nawigacja musi się niedługo pojawić - nie da się myśleć nad trasą z telefonem na plecach! Chociaż jeden plus był za to dzisiaj: zmieniłem rękawiczki na cieplejsze i lepiej radziły sobie z ekranem dotykowym. Niniejszym wpis do pamiętniczka ogłaszam za zakończony!
W drodze powrotnej pulsometr przestał rejestrować sygnał. Pewnie bateria w opasce się wyczerpała. A jeśli nie, to znaczy, że Garmin jest bliżej niż myślałem, a także, że nie kupię już nigdy czegokolwiek bezprzewodowego od Sigmy. Właściwie to ostatnie stwierdzenie już dzisiaj jest prawdziwe. A szkoda, bo Rox 12, bardzo mi odpowiadał. Był świetny do niesportowej nawigacji i miał możliwość zrobienia chyba większej liczby różnych ekranów z mapami niż Garmin.
Gdy wyszedłem dzisiaj z domu, to było wilgotno i trwał niewielki opad. Na tyle skromny, że nie utrudniał mi widoczności przez okulary, ale na tyle upierdliwy, że ze względów prewencyjnych nie wsadziłem w uchwyt telefonu. I to właśnie jest główny powód dla, którego prawdziwa nawigacja musi się niedługo pojawić - nie da się myśleć nad trasą z telefonem na plecach! Chociaż jeden plus był za to dzisiaj: zmieniłem rękawiczki na cieplejsze i lepiej radziły sobie z ekranem dotykowym. Niniejszym wpis do pamiętniczka ogłaszam za zakończony!
Czwartek, 11 listopada 2021Kategoria .Romet., Night Bike
Po mieście
Rower:
Romet23.15 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:33 h AVS:14.94km/h