Wpisy archiwalne w kategorii
..>100km
Dystans całkowity: | 14556.84 km (w terenie 909.98 km; 6.25%) |
Czas w ruchu: | 666:59 |
Średnia prędkość: | 21.82 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 141 (75 %) |
Suma kalorii: | 118063 kcal |
Liczba aktywności: | 95 |
Średnio na aktywność: | 153.23 km i 7h 01m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 12 czerwca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka do Trzebieży
Rower:
Wheeler130.57 km (33.80km teren) czas jazdy: 07:36 h AVS:17.18km/h
Dzisiaj pojechałem sobie przez Puszczę Wkrzańską do Trzebieży. Powrót wykonałem asfaltem. Potem jeszcze pokręciłem robiąc sporo dodatkowych kilometrów po mieście.
Niedziela, 22 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka do Maszewa i Stargardu
Rower:
Wheeler127.02 km (44.98km teren) czas jazdy: 07:34 h AVS:16.79km/h
Dzisiaj zrealizowałem wycieczkowe plany sprzed dwóch miesięcy. Wystartowałem na prawobrzeże do Dąbia. Stąd dalej kierunek przez Puszczę Goleniowską na wschód. Potem odbicie na północ. Początek trasy to powtórka wg tego, co dwa miesiące temu. Wtedy jednak mając na uwadze zbliżający się koniec światła dziennego nie dokończyłem całości zaplanowanej na północ trasy. Teraz dotarłem nieco dalej na północ względem Maszewa. Warto było, ponieważ były ładne okolice leśne. Powrót z Maszewa był przez Łęczycę i Stargard. Bocznymi drogami i wioseczkami.
Deszczowa aura przy wyjeździe z miasta.
Partacka robota na chodniku.
Wielgowo
Wyjechawszy z lasu Puszczy Goleniowskiej
Się pasą się koniowate
W Maszewie
Najpierw mnie obszczekał, a potem olał. Olał metaforycznie.
W kierunku Stargardu
Deszczowa aura przy wyjeździe z miasta.
Partacka robota na chodniku.
Wielgowo
Wyjechawszy z lasu Puszczy Goleniowskiej
Się pasą się koniowate
W Maszewie
Najpierw mnie obszczekał, a potem olał. Olał metaforycznie.
W kierunku Stargardu
Niedziela, 8 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler104.58 km (24.02km teren) czas jazdy: 06:04 h AVS:17.24km/h
Dzisiaj znowu kierunek północny, jednak w stronę wschodnią. Wyjazd do Goleniowa. Dojazd mniej lub bardziej standardowo bo przez wioseczki. Na początkowym etapie pokombinowałem trochę, żeby od Załomia do Klinisk pojechać drogą gruntowo-piaskową wzdłuż torów kolejowych. Potem przesiadłem się na asfalt i już bez wygłupów dotarłem do celu podróży - Goleniowa.
Powrót odbył się terenem, ponieważ chciałem wjechać na Górę Lotnika. Gdyby nie to, że po drodze trafiłem na płot, to terenu byłoby jeszcze więcej. Jednak to spowodowało zmianę planów i skierowanie się ku S3/S6. Pierwotnie chciałem jechać dalej na południe wzdłuż rzeki (na mapie to widać). Taką zawrotkę miałem jeszcze kawałek dalej, gdy okazało się, że piękny szuter zamienia się po skręceniu w niekulturalny luźny piach. Wiadomo, trzeba wrócić wtedy na asfalt! Z Wielgowa powrót terenowo przez Park Leśny Dąbie. Potem już nic wartego zwrócenia uwagi. Zdjęcia time!
Powrót odbył się terenem, ponieważ chciałem wjechać na Górę Lotnika. Gdyby nie to, że po drodze trafiłem na płot, to terenu byłoby jeszcze więcej. Jednak to spowodowało zmianę planów i skierowanie się ku S3/S6. Pierwotnie chciałem jechać dalej na południe wzdłuż rzeki (na mapie to widać). Taką zawrotkę miałem jeszcze kawałek dalej, gdy okazało się, że piękny szuter zamienia się po skręceniu w niekulturalny luźny piach. Wiadomo, trzeba wrócić wtedy na asfalt! Z Wielgowa powrót terenowo przez Park Leśny Dąbie. Potem już nic wartego zwrócenia uwagi. Zdjęcia time!
Wtorek, 3 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Nowe Warpno w wersji terenowej
Rower:
Wheeler109.06 km (47.31km teren) czas jazdy: 06:22 h AVS:17.13km/h
Dzisiaj wybrałem się na północ. To trasa, która w bazie tras była wykreślona już jakiś czas temu. Wreszcie nadszedł moment realizacji planów.
Jechałem jak na mapce zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Najpierw dojazd do Jeziora Głębokiego, a dalej: Żółtew, Bartoszewo, Sławoszewo, Węgornik, Zalesie, Podbrzezie. Z Podbrzezia najpierw asfaltem, a potem terenem w okolice Myśliborza Małego, który jednak ominąłem. Dalej Karszno, Nowe Warpno, Miroszewo. Stąd wałem wzdłuż Zalewu Szczecińskiego. Potem na południe w okolice Karpina. Dojazd lasem do DW 115 i Tanowa. Dalej już standardowo. Ogólnie starałem się omijać rejony z domostwami w obawie przed psami lub wilkołakami.
Ponieważ wpis robię po miesiącu od wycieczki, to nie pamiętam już nic oprócz tego, że błądząc koło Popielewa zaliczyłem glebę, bo mnie zatrzymało w trawie na jakiejś gałęzi. Popielewo to taka wioska z domkami letniskowymi. Cała była nieczynna.
Dość opisów, pora na zdjęcia!
Jechałem jak na mapce zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Najpierw dojazd do Jeziora Głębokiego, a dalej: Żółtew, Bartoszewo, Sławoszewo, Węgornik, Zalesie, Podbrzezie. Z Podbrzezia najpierw asfaltem, a potem terenem w okolice Myśliborza Małego, który jednak ominąłem. Dalej Karszno, Nowe Warpno, Miroszewo. Stąd wałem wzdłuż Zalewu Szczecińskiego. Potem na południe w okolice Karpina. Dojazd lasem do DW 115 i Tanowa. Dalej już standardowo. Ogólnie starałem się omijać rejony z domostwami w obawie przed psami lub wilkołakami.
Ponieważ wpis robię po miesiącu od wycieczki, to nie pamiętam już nic oprócz tego, że błądząc koło Popielewa zaliczyłem glebę, bo mnie zatrzymało w trawie na jakiejś gałęzi. Popielewo to taka wioska z domkami letniskowymi. Cała była nieczynna.
Dość opisów, pora na zdjęcia!
Niedziela, 1 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Pętla wokół Jeziora Miedwie
Rower:
Wheeler111.14 km (27.00km teren) czas jazdy: 05:57 h AVS:18.68km/h
Dzisiaj wybrałem się w trasę, którą miałem na liście do przejechania już od bardzo długiego czasu. Pętla wokół Miedwia jest bez podjazdów, ale widoki są urokliwe. Ten wpis robię ze znacznym opóźnieniem, treścią są głównie zdjęcia, ponieważ nie pamiętam już szczegółów (znaczy, że żadnych wartych odnotowania incydentów nie było). Jechałem w długich spodniach i krótkiej koszulce, pod koniec ubrałem więcej warstw i dołożyłem czapeczkę oraz cieplejsze rękawiczki. Powrót był chłodnawy, ale było ok.
Trasa w pętli przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Początek północnymi obrzeża Puszczy Bukowej po asfaltowym szlaku rowerowym.
Klasztor Cystersów w Kołbaczu
Jezioro Miedwie
Za Giżynem
Turze
Wieża widokowa, na którą nie wchodziłem, bo był zakaz, brakowało desek podestu, do tego jeden z drewnianych zastrzałów był zerwany.
Widok na Turze
Dzisiaj w lewo
Jeszcze raz w lewo
Jezioro Miedwie
Pałac w Koszewie
Pałac w Koszewku
Widok na S10
Powrót z Niedźwiedzia dojazdem pożarowym
Trasa w pętli przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Początek północnymi obrzeża Puszczy Bukowej po asfaltowym szlaku rowerowym.
Klasztor Cystersów w Kołbaczu
Jezioro Miedwie
Za Giżynem
Turze
Wieża widokowa, na którą nie wchodziłem, bo był zakaz, brakowało desek podestu, do tego jeden z drewnianych zastrzałów był zerwany.
Widok na Turze
Dzisiaj w lewo
Jeszcze raz w lewo
Jezioro Miedwie
Pałac w Koszewie
Pałac w Koszewku
Widok na S10
Powrót z Niedźwiedzia dojazdem pożarowym
Sobota, 23 kwietnia 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka na południowy zachód
Rower:
Wheeler100.10 km (25.21km teren) czas jazdy: 06:09 h AVS:16.28km/h praca: 4506 kcal
Dzisiaj poszedłem na łatwiznę i nie wymyślałem trasy, tylko pojechałem wg czyjegoś gotowca. Początek to jazda terenem na południe wzdłuż Odry aż do Mescherin. Potem mały zygzak jeszcze w kierunku południowym do Garz. Tutaj nastąpiło odbicie na północny zachód w kierunku Penkun. Ostatni fragment to kierunek północno-wschodni na Szczecin.
Dla mnie nowość. Kładka pieszo-rowerowa na Pomorzanach nad ulicą Ustowską oraz nad wiaduktem kolejowym.
Widok na linię kolejową. Spojrzenie w kierunku północnym.
Widok w kierunku południowym
Trzy poziomy komunikacyjne: ulica pod wiaduktem, wiadukt kolejowy, kładka pieszo-rowerowa.
Siadło Dolne
Między Siadłem Dolnym a Moczyłami jechałem terenem. Nie pchałem się na wzniesienia, więc było relatywnie ok, ale jednak to nie był dobry pomysł. To były męczące ścieżki, bardzo dużo powalonych drzew, spośród których niektóre były wymagały większego wysiłku do ominięcia ich. Wysiłek ów w stosunku do wartości dodanej elementu przygodowego pozostałych przejezdnych fragmentów miał niekorzystny stosunek. Postanowiłem, że od tej pory nie będę wyjeżdżać z miasta żadnymi nowościami turystycznymi, tylko dobrze znanymi i przejezdnymi drogami, a ewentualne przygody w nieznanym terenie będę sobie robić gdzieś dalej. Lokalny rekonesans leśny zabiera czas, męczy i mogę go zrobić, gdy nie będę mieć w planach oddalania się gdzieś dalej, dalej.
Nie wiem dokładnie w których miejscach zrobiłem powyższe kilka zdjęć, ale to było jeszcze po polskiej stronie i zdecydowanie przed Pargowem. Za Pargowem, które objęchałem naokoło załapałem się na strony podjazd. Nawet nie przypuszczałem, że będzie tak stromo.
Tuż za Mescherin jadąc na zachód Mescheriner Weg'iem w kierunku drogi B2, a dalej Geesow.
Stamtąd przyjechałem
Tam pojechałem
Widząc oznaczenia na mapie, spodziewałem się dróg gruntowych lub szutrowych. Tymczasem były takie oto przyjemne niespodzianki w postaci płyt betonowych.
Konie w galopie. Zdjęcie zrobione z terenowej drogi łączącej Bahnhof-Geesow z Garz. Gdzieś tam za drzewami płynie potok Salveybach.
Stamtąd przyjechałem
Gdzieś w okolicy 40% odcinka między Garz, a Penkun.
Widoczny z oddali kościół w Penkun
Zamek w Penkun
Widok z drugiej strony
Kościół w Penkun. Zdjęcie w pionie wyszło czytelniejsze, ale BS zapewne obróciłby je o 90 stopni, więc musi być o tak.
Na ostatniej prostej wyjazdowej z Penkun zrobiłem sobie małe przebieranko na finalny powrót w chłodzie. Gdy startowałem z domu temperatura wynosiła +20*C i pierwszy raz w tym roku jechałem mając górę na krótko (ale w dwóch koszulkach). Na otwartej przestrzeni wiał dzisiaj upierdliwy wiatr z dominującego kierunku północnego, więc zaczął mi przeszkadzać dopiero w drodze powrotnej. Stopniowo zabezpieczyłem głowę i korpus, a teraz gdy temperatura spadła do 8,5*C doszły prawdziwe armaty, tj. zimowa czapka i jesienny komin. Oprócz tego pod kurtkę z ceraty ubrałem rękawki, a na dłonie jesienne rękawiczki z soft shellem. Zrobiła się ze mnie straszna cebula i ruszyłem dalej. Nie przypuszczałem, że uszczelnienie otworów rękawów i szyjnego + głowy na poziomie takim jak w okresie, gdy nie ma wątpliwości, że cały dzień jest zimno, może dać takie znakomite efekty, bo od góry było mi po prostu ciepło. Miałem jeszcze w zanadrzu jedną kurteczkę, ale gdybym ją teraz ubrał, to bym się zagotował.
W drodze powrotnej, czyli jadąc z Penkun w kierunku Krackow. Widok na Autostradę A11 w kierunku wschodnim.
Jadąc wzdłuż drogi B113 ścieżką rowerową z Krackow w kierunku Lebehn.
Na nowej ścieżce rowerowej w okolicy Hohenholz. Na mapie OSM widzę dawne oznaczenie po linii kolejowej Kleinbahn Casekow-Penkun-Oder
To już ostatnie zdjęcia. Pstrykałem starym telefonem, bo ten dotykowy nie radzi sobie z rękawiczkami.
Gdy przyjechałem do Szczecina, to temperatura zwiększyła się do 10 *C. Postanowiłem jeszcze dokręcić nieco km. Niestety poczułem, że mam flaka z przodu i nie było mi dane w kreatywny sposób zafiniszować. Ostatnie 9 km zrobiłem po pobliskiej ulicy.
Dla mnie nowość. Kładka pieszo-rowerowa na Pomorzanach nad ulicą Ustowską oraz nad wiaduktem kolejowym.
Widok na linię kolejową. Spojrzenie w kierunku północnym.
Widok w kierunku południowym
Trzy poziomy komunikacyjne: ulica pod wiaduktem, wiadukt kolejowy, kładka pieszo-rowerowa.
Siadło Dolne
Między Siadłem Dolnym a Moczyłami jechałem terenem. Nie pchałem się na wzniesienia, więc było relatywnie ok, ale jednak to nie był dobry pomysł. To były męczące ścieżki, bardzo dużo powalonych drzew, spośród których niektóre były wymagały większego wysiłku do ominięcia ich. Wysiłek ów w stosunku do wartości dodanej elementu przygodowego pozostałych przejezdnych fragmentów miał niekorzystny stosunek. Postanowiłem, że od tej pory nie będę wyjeżdżać z miasta żadnymi nowościami turystycznymi, tylko dobrze znanymi i przejezdnymi drogami, a ewentualne przygody w nieznanym terenie będę sobie robić gdzieś dalej. Lokalny rekonesans leśny zabiera czas, męczy i mogę go zrobić, gdy nie będę mieć w planach oddalania się gdzieś dalej, dalej.
Nie wiem dokładnie w których miejscach zrobiłem powyższe kilka zdjęć, ale to było jeszcze po polskiej stronie i zdecydowanie przed Pargowem. Za Pargowem, które objęchałem naokoło załapałem się na strony podjazd. Nawet nie przypuszczałem, że będzie tak stromo.
Tuż za Mescherin jadąc na zachód Mescheriner Weg'iem w kierunku drogi B2, a dalej Geesow.
Stamtąd przyjechałem
Tam pojechałem
Widząc oznaczenia na mapie, spodziewałem się dróg gruntowych lub szutrowych. Tymczasem były takie oto przyjemne niespodzianki w postaci płyt betonowych.
Konie w galopie. Zdjęcie zrobione z terenowej drogi łączącej Bahnhof-Geesow z Garz. Gdzieś tam za drzewami płynie potok Salveybach.
Stamtąd przyjechałem
Gdzieś w okolicy 40% odcinka między Garz, a Penkun.
Widoczny z oddali kościół w Penkun
Zamek w Penkun
Widok z drugiej strony
Kościół w Penkun. Zdjęcie w pionie wyszło czytelniejsze, ale BS zapewne obróciłby je o 90 stopni, więc musi być o tak.
Na ostatniej prostej wyjazdowej z Penkun zrobiłem sobie małe przebieranko na finalny powrót w chłodzie. Gdy startowałem z domu temperatura wynosiła +20*C i pierwszy raz w tym roku jechałem mając górę na krótko (ale w dwóch koszulkach). Na otwartej przestrzeni wiał dzisiaj upierdliwy wiatr z dominującego kierunku północnego, więc zaczął mi przeszkadzać dopiero w drodze powrotnej. Stopniowo zabezpieczyłem głowę i korpus, a teraz gdy temperatura spadła do 8,5*C doszły prawdziwe armaty, tj. zimowa czapka i jesienny komin. Oprócz tego pod kurtkę z ceraty ubrałem rękawki, a na dłonie jesienne rękawiczki z soft shellem. Zrobiła się ze mnie straszna cebula i ruszyłem dalej. Nie przypuszczałem, że uszczelnienie otworów rękawów i szyjnego + głowy na poziomie takim jak w okresie, gdy nie ma wątpliwości, że cały dzień jest zimno, może dać takie znakomite efekty, bo od góry było mi po prostu ciepło. Miałem jeszcze w zanadrzu jedną kurteczkę, ale gdybym ją teraz ubrał, to bym się zagotował.
W drodze powrotnej, czyli jadąc z Penkun w kierunku Krackow. Widok na Autostradę A11 w kierunku wschodnim.
Jadąc wzdłuż drogi B113 ścieżką rowerową z Krackow w kierunku Lebehn.
Na nowej ścieżce rowerowej w okolicy Hohenholz. Na mapie OSM widzę dawne oznaczenie po linii kolejowej Kleinbahn Casekow-Penkun-Oder
To już ostatnie zdjęcia. Pstrykałem starym telefonem, bo ten dotykowy nie radzi sobie z rękawiczkami.
Gdy przyjechałem do Szczecina, to temperatura zwiększyła się do 10 *C. Postanowiłem jeszcze dokręcić nieco km. Niestety poczułem, że mam flaka z przodu i nie było mi dane w kreatywny sposób zafiniszować. Ostatnie 9 km zrobiłem po pobliskiej ulicy.
Sobota, 26 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Jezioro Dąbie + Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler102.37 km (45.13km teren) czas jazdy: 05:49 h AVS:17.60km/h
W ten weekend nie miałem pomysłu na jedną większa trasę, więc wymyśliłem, że zrobię coś zupełnie innego niż zwyczajowo i przejadę się w sobotę oraz w niedzielę.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Niedziela, 20 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Maszewa i Łęczycy
Rower:
Wheeler124.15 km (28.19km teren) czas jazdy: 07:14 h AVS:17.16km/h praca: 4920 kcal
Dzisiaj wybrałem się w kierunku północno-wschodnim. Są to dla mnie nieznane okolice, ponieważ nie przypominam sobie, abym odwiedzał te miejsca nawet samochodem. Zaplanowałem sobie trasę w formie pętli (oprócz startu i finiszu, no bo wiadomo). Tę pętlę sobie trochę skopałem ostatecznie i wyszły takie oczka, ale nie miałem wcale przez to wrażenia mniejszej przygody. Dzisiaj też przekroczyłem pierwszy tysiąc km w tym roku i jak na razie jest to mój drugi najbardziej rowerowy sezon w "karierze".
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Niedziela, 13 marca 2022Kategoria ..>100km, ..>150km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Na południe
Rower:
Wheeler150.03 km (25.20km teren) czas jazdy: 08:52 h AVS:16.92km/h praca: 6497 kcal
Na dzisiaj wymyśliłem, że zrobię wycieczkę do Myśliborza. To miało być 160 km. Niestety prawie cała trasa prowadziła na otwartej przestrzeni, a wiał silny wmordęwind. Bardzo mnie to wymęczyło i gdy dojechałem do ostatniego punktu, który pozwoliłby na skrócenie trasy, to zdecydowałem, że wracam szybciej. Wcześniej nieco po frajersku dodałem sobie trochę kilometrów, ponieważ zagapiłem się z nawigacją i przeoczyłem drogę, w którą miałem skręcić, co zaowocowało objazdem.
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa
Sobota, 5 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka na północ
Rower:
Wheeler128.91 km (28.59km teren) czas jazdy: 07:05 h AVS:18.20km/h praca: 5325 kcal
Dzisiaj pierwsza setka w tym roku - pętla przez Stepnicę, Miękowo, Goleniów. Zaplanowałem sobie wycieczkę na 130 km. Pierwotny plan to
było rozpoczęcie trasy jadąc terenem wzdłuż Jeziora Dąbie (z pominięciem
fragmentu z nieprzystosowanym dla rowerów dzikim kawałkiem wału).
Zmodyfikowałem zamierzenia chcąc szybciej wrócić do domu i zdecydowałem
się na jazdę po asfalcie. Jazda w terenie to większa przygoda, ale jazda kolejny raz w tym samym terenie będąc w promieniu 20 km od domu ze świadomością, że
żadne nowości ani rewelacje się nie pojawią to tylko atrapa przygody. Prawdziwa przygoda to odkrywanie nieznanego. W drodze powrotnej też modyfikowałem trasę. Częściowo wynikało to z tego, że do eksploracji nieznanego zniechęcała mnie nawierzchnia lub perspektywa chodzenia i omijania zwalonych drzew, ale także spadająca temperatura i przymus powrotu w miarę na konkretną godzinę.
Widoki z Mostu Cłowego jadąc w kierunku Dąbia
Dzisiaj z zieloną torebką. W środku 4 duże Laguny. Oczywiście, że wróciły do domu w komplecie:)
Wczesny start = nie ma potrzeby zabierać mocniejszej lampki.
Jadąc do Lubczyny
Upierdliwy piach za Borzysławcem
Małe kilkaset metrów przed dojechaniem do ścieżki rowerowej na wale
Kiedy w końcu dojechałem do fragmentu wału ze szlakiem rowerowym, to zaskoczyłem się negatywnie zwalonymi przez wichurę drzewami, które wciąż blokują przejazd. Widziałem u kogoś na Stravie, ale nie myślałem, że do dzisiaj będą leżeć tak nieruszone.
Takie zwalone przeszkody były dwie
Po chwili już przejezdnie
Łabędzie pływające po Inie
Przekraczając Inę
Asfaltowa droga prowadząca do Stepnicy
Straszak nr 1
Straszak nr 2
Najwyraźniej budowana jest droga dla rowerów w kierunku Stepnicy. To świetna wiadomość, ponieważ w sezonie letnim ta droga wojewódzka ma duże natężenie ruchu, a jest na tyle wąska, że jazda razem z samochodami jest niekomfortowa. Dzisiaj było bezpiecznie.
Powalone wysokie drzewa
Po 60 km dotarłem do Stepnicy. Do centrum nie wjeżdżałem. Od razu skręciłem na szlak rowerowy. Byłem już relatywnie zmęczony i perspektywa kolejnych około 70 km zdecydowała by nie rozczulać się nad widokami miejskimi i bez zbędnej zwłoki rozpocząć drogę powrotną.
Liczyłem na podobną ścieżkę przez jakieś 7-8 km w kierunku S3
Niespodzianek ciąg dalszy. To drzewo pewnie sobie tutaj jeszcze poleży.
Trzy byki. Słabo widoczne, ale właśnie wybiegają z lasu po prawej stronie.
Gdy dotarłem do Widzieńska, postanowiłem wjechać na asfalt i jednocześnie skrócić sobie drogę. Zamiast kontynuować terenem do Babigoszczy i lekko w kierunku północnym, to teraz zrobiło się delikatnie w kierunku południowym, a także trochę szybciej z uwagi na nawierzchnię.
Jadąc asfaltem z Widzieńska w kierunku drogi S3
Bardzo przyjemnie było jechać w takim leśnym otoczeniu po płaskiej drodze z w miarę dobrą nawierzchnią.
Widok na S3 w kierunku północnym
Dojeżdżając do Goleniowa
Nowa S3/S6
Tym razem przejazd pod wiaduktem
Niespodzianka - jest ścieżka rowerowa i nie trzeba jechać z samochodami
W Goleniowie
Z Kęp Lubczyńskich na wschód w kierunku Warcisławca
Eksperymentalny powrót z Klinisk Wielkich przez las, a potem drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych
Peron dworca Szczecin Załom
Zaniedbany opuszczony budynek
Dalsza droga już bez zdjęć i bez ciekawostek. Wyjazd udany, zmęczenie nieco powyżej normy, ale bez zgona. Temperaturowo znośnie, lecz trochę za późno ubrałem dodatkowe ocieplacze. Wydaje mi się, że za tydzień pojadę na podobny dystans, bo nie czuję się na siłach póki co dodawać kolejnych km.
Widoki z Mostu Cłowego jadąc w kierunku Dąbia
Dzisiaj z zieloną torebką. W środku 4 duże Laguny. Oczywiście, że wróciły do domu w komplecie:)
Wczesny start = nie ma potrzeby zabierać mocniejszej lampki.
Jadąc do Lubczyny
Upierdliwy piach za Borzysławcem
Małe kilkaset metrów przed dojechaniem do ścieżki rowerowej na wale
Kiedy w końcu dojechałem do fragmentu wału ze szlakiem rowerowym, to zaskoczyłem się negatywnie zwalonymi przez wichurę drzewami, które wciąż blokują przejazd. Widziałem u kogoś na Stravie, ale nie myślałem, że do dzisiaj będą leżeć tak nieruszone.
Takie zwalone przeszkody były dwie
Po chwili już przejezdnie
Łabędzie pływające po Inie
Przekraczając Inę
Asfaltowa droga prowadząca do Stepnicy
Straszak nr 1
Straszak nr 2
Najwyraźniej budowana jest droga dla rowerów w kierunku Stepnicy. To świetna wiadomość, ponieważ w sezonie letnim ta droga wojewódzka ma duże natężenie ruchu, a jest na tyle wąska, że jazda razem z samochodami jest niekomfortowa. Dzisiaj było bezpiecznie.
Powalone wysokie drzewa
Po 60 km dotarłem do Stepnicy. Do centrum nie wjeżdżałem. Od razu skręciłem na szlak rowerowy. Byłem już relatywnie zmęczony i perspektywa kolejnych około 70 km zdecydowała by nie rozczulać się nad widokami miejskimi i bez zbędnej zwłoki rozpocząć drogę powrotną.
Liczyłem na podobną ścieżkę przez jakieś 7-8 km w kierunku S3
Niespodzianek ciąg dalszy. To drzewo pewnie sobie tutaj jeszcze poleży.
Trzy byki. Słabo widoczne, ale właśnie wybiegają z lasu po prawej stronie.
Gdy dotarłem do Widzieńska, postanowiłem wjechać na asfalt i jednocześnie skrócić sobie drogę. Zamiast kontynuować terenem do Babigoszczy i lekko w kierunku północnym, to teraz zrobiło się delikatnie w kierunku południowym, a także trochę szybciej z uwagi na nawierzchnię.
Jadąc asfaltem z Widzieńska w kierunku drogi S3
Bardzo przyjemnie było jechać w takim leśnym otoczeniu po płaskiej drodze z w miarę dobrą nawierzchnią.
Widok na S3 w kierunku północnym
Dojeżdżając do Goleniowa
Nowa S3/S6
Tym razem przejazd pod wiaduktem
Niespodzianka - jest ścieżka rowerowa i nie trzeba jechać z samochodami
W Goleniowie
Z Kęp Lubczyńskich na wschód w kierunku Warcisławca
Eksperymentalny powrót z Klinisk Wielkich przez las, a potem drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych
Peron dworca Szczecin Załom
Zaniedbany opuszczony budynek
Dalsza droga już bez zdjęć i bez ciekawostek. Wyjazd udany, zmęczenie nieco powyżej normy, ale bez zgona. Temperaturowo znośnie, lecz trochę za późno ubrałem dodatkowe ocieplacze. Wydaje mi się, że za tydzień pojadę na podobny dystans, bo nie czuję się na siłach póki co dodawać kolejnych km.