Informacje

  • Wszystkie kilometry na BS: 79048.87 km
  • Niektóre km w terenie na BS: 8394.48 km
  • Czas na rowerze na BS: 164d 08h 06m
  • Prędkość średnia na BS: 20.03 km/h
  • Więcej informacji

Moje rowery

Tak daję czadu w 2025: button stats bikestats.pl
Tak dawałem czadu wcześniej:

Licznik odwiedzin

od 2025 r.

Statystyki zbiorcze na stronę

Szukaj

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

zz Foto zz

Dystans całkowity:31475.70 km (w terenie 4015.72 km; 12.76%)
Czas w ruchu:1533:24
Średnia prędkość:20.53 km/h
Maks. tętno maksymalne:198 (105 %)
Maks. tętno średnie:141 (75 %)
Suma kalorii:159449 kcal
Liczba aktywności:440
Średnio na aktywność:71.54 km i 3h 29m
Więcej statystyk
Niedziela, 20 lutego 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Puszcza Bukowa i okolice

Rower:Wheeler
62.69 km (17.83km teren) czas jazdy: 03:57 h AVS:15.87km/h praca: 2795 kcal

Pogoda zrobiła mi prezent. Wczoraj wieczorem przeglądałem prognozy z planem kolejnego wyjścia na jakieś 90 minut na Rometa i okazało się, że od rana do godziny 14 ma być bez deszczu. Postanowiłem to wykorzystać i zrobić jakąś trasę na 4 godziny pedałowania. Wybór padł tym razem na kierunek południowy.




Widok na Odrę i kąpielisko Dziewoklicz


Nowa ścieżka rowerowa powoli, powoli na finiszu

Przez Pomorzany dotarłem do Podjuch, a stąd rozpoczął się podjazd o długości kilku km.


Po przejechaniu pod autostradą skręciłem w Chlebowską Drogę. Skończył się asfalt, zaczął bruk, który dosyć mocno mi się dłużył.




Dojechałem do Binowskiej Drogi i skręciłem w lewo.




W okolicy skrzyżowania z Furmańska Drogą nawierzchnia z bruku zmieniła się w drogę szutrowo-gruntową.

W samym Binowie był kawałek asfaltu, ale już za moment znowu przywitał mnie bruk, który skończył się dopiero w Żelisławcu.





Stąd do Kartna, gdzie złapałem najpierw drogę brukowaną, a potem świetną drogę szutrową w otwartym płaskim terenie.







Minąłem z daleka elektrownię wiatrową. Wkrótce szuter się skończył i nawierzchnia zamieniła na gruntową, a droga skręciła na zachód w kierunku Drzenina. Kilkaset metrów przed wsią znowu złapalem asfalt. To była mniej, więcej połowa trasy.


W drodze z Drzenina do Gardna. Widok z wiaduktu nad S3 w kierunku na Szczecin.

Na asfalcie zaczęło iść szybciej. Fajerwerków żadnych w czasie jazdy nie było.


Dino w Gardnie


Wiadukty w ciągu S3 w okolicy Wysokiej Gryfińskiej


Miejsce przerwy na batonik i nie tylko


Wiadukty w ciągu drogi S3 między Chlebowem i Radziszewkiem (stamtąd nadjechałem).


Zaczyna się las Puszczy Bukowej



W leśny terenowy fragment, który przywitał mnie brukiem wjechałem dopiero w Radziszewku (na mapce nie widać tej nazwy).



Kilka km lasem i wyjechałem koło cmentarzyku dla zwierząt, a potem znowu cywilizacja.



Około 13:45 zaczął kropić deszcz, ale był delikatny, a ja miałem do domu już tylko około 20 minut jazdy. Dzisiejsza mała wycieczka była bardzo udana. Sporo upierdliwego bruku, ale przy niskiej prędkości i symbolicznym trzymaniu kierownicy nie było tak źle. Wyjazd gorszą nawierzchnią i bardziej terenem, a powrót asfaltem, to jest dobre rozwiązanie. Lepiej finiszować w mniej wymagających warunkach. Niestety stówki w ten weekend nie było, ale może w następny się uda.
Sobota, 12 lutego 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Puszcza Goleniowska

Rower:Wheeler
73.16 km (25.40km teren) czas jazdy: 04:44 h AVS:15.46km/h

Dzisiaj wreszcie już normalny rower! Skomponowałem sobie trasę przerabiając jakiegoś gpxa ściągniętego od kogoś ze Stravy.



Już w Dąbiu wjechałem w nieznane mi okolice i złapałem teren.

Jadąc drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych.


Przechodziłem dzisiaj przez sporo powalonych drzew, które blokowały ścieżki.


Wiadukt drogowy w ciągu ulicy Irydowej.


Widok w kierunku drogi ekspresowej w oddali (pojechałem w przeciwnym kierunku niż wykonałem zdjęcie).


Za jakiś czas wyjechałem na asfalt, bo bez sensu męczyć się ścieżką, kiedy 100 m obok jest równoległa asfaltowa droga. Tym bardziej, że droga oficjalnie jest zamknięta. Dawno, dawno temu to właśnie tędy dojeżdżałem samochodem do S3/S6.


Tym razem dojechałem do S3/S6 rowerem i oczywiście kontynuowałem wzdłuż ogrodzenia...


...by wkrótce przejechać wiaduktem na drugą stronę i ponownie wjechać w las.





Potem kierunek na południowy wschód, przekroczenie DW 142 (tzw. berlinki) i wkrótce znalazłem się na dojeździe pożarowym, którym w 2020 jechałem szosą z Wielgowa w kierunku Kępinki (to była pierwsza po latach wycieczka do Goleniowa). Dzisiaj był kierunek w drugą stronę i dzisiaj o wiele przyjemniej się pedałowało. Miałem nawet wrażenie, że półtora roku temu bardziej agresywny był ten szuter.







Gdy dojechałem do Wielgowa znowu nastąpił nowy kawałek: częściowo asfaltem, częściowo lasem. Na kilka minut przestał działać pulsometr. Zbiegło się to ze spadkiem temperatury poniżej 2*C. Przełożyłem go z kierownicy na nadgarstek i po niedługim czasie zaczął pracować. Zanim jeszcze dojechałem do takiej zwyczajnej okolicy, przejechałem przez okolicę niezwyczajną czyli delikatnie przez jakieś tereny przemysłowe. Trochę się tam też zakałapućkałem nie mogąc znaleźć właściwej drogi. Powrót z Dąbia na lewobrzeże przez Zdroje.

Ten wyjazd mnie bardzo zmęczył, ale nie dobił. W następny weekend będę zdecydowanie mocniejszy, o ile wyskoczę ze dwa razy w tygodniu. Takie mocne zmęczenie we wcześniejszy weekend w połączeniu z regeneracją przeplataną krótszymi mocniejszymi wyjściami zwykle potem ładnie procentuje na kolejne weekendy. Planuję zrobić setkę. Trasę ułożyłem już wiele miesięcy temu, teraz tylko przyjemność realizacji.
Sobota, 8 stycznia 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Okolice Szczecina

Rower:Wheeler
34.08 km (0.79km teren) czas jazdy: 02:02 h AVS:16.76km/h

Zwiedzanie okolic Szczecina. Przejechałem przez centrum miasta docierając do ulicy Arkońskiej. Stąd kierunek Wołczkowo, Wołczkowo-Folwark, Redlica, Bezrzecze, ponownie docierając do ul. Arkońskiej i znowu trochę po mieście. Było mi dzisiaj zimno. Za lekko się ubrałem. Bardzo irytuje mnie czas ubierania zimowych ciuchów i postanowiłem zaryzykować. Następnym razem nie popełnię tego błędu. Nie wiem kiedy, ale dzisiaj tędy przejeżdżałem i naocznie spostrzegłem, że oddano do użytkowania ul. Księdza Arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego.





Piątek, 31 grudnia 2021Kategoria .Trenażer., zz Foto zz

Podsumowanie roku

Rower:Tacx
13.00 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:45 h AVS:17.33km/h praca: 341 kcal

Dzisiaj tylko wieczorny trenażer z planem, że jutro też zrobię coś lekkiego (stacjonarnie lub na fioletowym pomykaczu miejskim), a w niedzielę byłoby wspaniale wyjść dla odmiany na normalny rower i powdychać świeże leśne powietrze. Zobaczymy czy pani pogoda pozwoli.

Podsumowanie roku
To był rok niedosytu. Liczyłem na znacznie więcej. Zaczął się kontuzją i także kontuzja go przystopowała w połowie wakacji. Tak jak planowałem był to rok pod znakiem roweru MTB. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że wolę jazdę w lekkim przejezdnym terenie na góralu niż nawet +5 km/h szybciej na szosie.



W tym roku zrobiłem tylko dwie wycieczki +200 km, ale obie były ogromną odmianą w porównaniu do ubiegłorocznych wycieczek szosowych:
- wycieczka do Barlinka,
- wycieczka do Międzyzdrojów.

Z wyjazdów, które sprawiły mi jeszcze sporo frajdy muszę wymienić z pewnością wszystkie wyjazdy na południe od Puszczy Bukowej:
- Rekonesans południowych okolic Szczecina,
- Terenowa przygoda w kierunku południowym,
- Bardzo przygodowa wycieczka na południe,
- Terenowa wycieczka na południe.


Pajęczyna ze wszystkimi zapisanymi śladami gpx z 2021 roku

Jakie mam plany na kolejny rok? Takie same jak miałem rok temu. Na wiosnę biorę się za Bridgestone'a i rozwiązuję temat sztycy, wstawiam nowy napęd i koła. W końcu zrobię ten hamulec Trekowi, a jeśli się nie uda, to kupię mechaniczną tarczówkę jako tymczasowy wieczny replacement. Wheeler zostaje taki jak jest, bo nic mu się nie zapowiada do wymiany. Gdybym uruchomił Treka, to możliwe, że do Wheelera wsadzę bardziej szosowe opony niż ma teraz.

Jeśli chodzi o plany dystansowe, to obniżam poprzeczkę. Na 2021 zaplanowałem przedział 7000-10000 km i nie wyszło. Na 2022 zakładam przedział 6000-8000 km. Znowu planuję głównie jazdę na góralu, ale po drogach dla roweru gravel. Gdyby epidemia się skończyła, to zacznę więcej szosować i przekraczać niemiecką granicę (tak naprawdę, to w takim wypadku pewnie zacznę w weekendy jeździć na turnieje szachowe, więc liczba wycieczek rowerowych zmaleje;). Jeśli chodzi o podstawowe plany kierunkowe, to pozostają takie same jak w 2021: odwiedzić na góralu okolice, które w 2020 odwiedzałem na szosie, czyli jeszcze bardziej na południe niż w tych 4 linkach nieco wyżej oraz kierunek wschodni. Sprawa priorytetowa, to nie złapać kontuzji, ani nie wypaść z ciągłości.
Piątek, 24 grudnia 2021Kategoria .Trenażer., zz Foto zz

Poranny trenażer

Rower:Tacx
7.03 km (0.00km teren) czas jazdy: 00:26 h AVS:16.22km/h

Dzisiejszy dzień wolny postanowiłem wykorzystać na odwiedzenie lokalnych sklepów rowerowych i poszukiwanie butów. Upatrzyłem, że w Goleniowie mają buty Bontragera i to takie fest na hardkorową zimą. Wstałem bardzo rano, żeby kilka godzin chociaż upłynęło zanim będę mierzyć buty. Trenażer po to, żeby zmęczyć stopy i żeby trochę spuchły objętościowo. Niestety owe zimowe buty nie odpowiadają mi swoją wysoką sztywną cholewką. Po powrocie do Szczecina odwiedziłem jeszcze inne sklepy rowerowe. Gdyby nie ten weekendowy śnieg, to bym pewnie jakąś wycieczkę lub dwie zrobił, a tak to lipa na cały weekend, bo temperatura zjechała nawet do mniej niż -10 *C. Mój limit w pełnym rynsztunku i w ocieplaczach to -7 *C, ale jednocześnie cały czas wymagana żwawa jazda. Nie dałbym rady teraz.

Poniedziałek, 20 grudnia 2021Kategoria .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz

Okolice Szczecina

Rower:Wheeler
72.97 km (5.33km teren) czas jazdy: 04:12 h AVS:17.37km/h praca: 3310 kcal

Udało mi się wystartować dopiero, gdy na zegarku zbliżała się godzina piętnasta. Z tego powodu niewiele światła dziennego przed sobą miałem, ale zawsze to jednak pewna odmiana. Ostatnio większość wyjść jest krótkie, wieczorne i bardzo powtarzalne jeśli chodzi o trasy. Gdybym wyjechał wcześniej, to prawdopodobnie skierowałbym się na wschód, jak to miało miejsce dwa tygodnie temu. Wtedy to zostałem pokonany przez marznącą wodę, która spenetrowała wnętrze moich butów wpływając przez szpary w startych podeszwach oraz prawdopodobnie przez inne nieszczelności również od strony podeszwy.

Tym razem to ja byłbym górą. W końcu przymusiłem się do przyklejenia miniaturowych zelówek na starte fragmenty obcasów/fleków i wypustek śródstopia oraz uszczelnienie otworów. Fantastycznie się teraz chodzi! Jest tarcie, nie ma ślizgania się blokami po schodach ani kaflach. Przechodzący obok ludzie musieli mieć niezły ubaw biorąc mnie za kretyna, który fotografuje kał na podeszwach. Tymczasem to żółtawe to butapren. Bardzo upierdliwy klej na etapie stosowania.


Dzisiaj pojechałem na północ. Okrążyłem Jezioro Głębokie od strony wschodniej i następnie kierunek na Wołczkowo.





Kupiłem sobie nową torebkę na górną rurę. Podpytałem Strusia, jaki model ma u siebie, bo mi się spodobała tamta torebka, gdy ją zobaczyłem na zdjęciu. Jest o wiele pojemniejsza niż poprzednia torebka, której używałem. Dodatkowo do starej nie mieścił się smartfon, a tutaj owszem. Tak samo power bank mieści się bez problemu. Bardzo udany zakup. Docelowo gdy znowu przestanę jeździć ze smartfonem, to wrócę do mniejszej torebki, która jest węższa. Teraz czasami mam kolizję z kolanami.

W Wołczkowie skierowałem się przez osiedle, a potem drogą gruntową do Wąwelnicy. Dalej poszło na południe: Dołuje, Stobno, Bobolin, Warnik i odbicie na wschód.

Z Warnika przejechałem do Przecławia po ścieżce rowerowej. Pierwszy raz "po całości" starej i nowej części. Na zdjęciach widok zaraz za Karwowem na nowym fragmencie ścieżki.

1200 lm


0 lm

Po dojechaniu do "cywilizacji", pokręciłem się jeszcze po mieście i dopiero potem wróciłem do domu. Prawie zapomniałem wspomnieć o tym, że pulsometr jednak działa. Mam teorię, że to niska temperatura była przyczyną utraty łączności. Dzisiaj było cały czas ok.
Wtorek, 14 grudnia 2021Kategoria .Romet., zz Foto zz

Wieczorne miasto

Rower:Romet
30.72 km (0.10km teren) czas jazdy: 02:05 h AVS:14.75km/h

Wieczorne kręcenie po mieście. Bez specjalnych atrakcji.



Wtorek, 7 grudnia 2021Kategoria .Romet., zz Foto zz

Wieczorne miasto

Rower:Romet
21.60 km (0.00km teren) czas jazdy: 01:23 h AVS:15.61km/h

Dzisiaj wyjście z cywilnym ubraniu. Chociaż pod spód założyłem rowerową koszulkę i rowerową kurtkę letnią. Popultałem się co nieco jak zwykle zahaczając o centrum miasta, a potem wróciłem bocznymi uliczkami lub ścieżkami rowerowymi. Był lekki mrozik (bo mróz to raczej nie), ale było sucho. Nie odczuwałem, żeby wiał wiatr.





Przeprowadziłem niezobowiązujący test rękawiczek i butów. Przez pierwszą godzinę wszystko było w porządku. Ostatnie 20 minut poczułem już, że jest zimnawo. Buty z goretexem, rękawiczki też. Potencjał na poprawę jeszcze jest, ponieważ nie ubierałem wełnianych skarpetek, a poza tym jeździłem wolno i sporo razy się zatrzymywałem, więc rozgrzanie się było utrudnione.





Rękawiczki to chyba ubiegłoroczny model Shimano z goretexem i długim mankietem ze ściągaczem. Przeznaczone na temperaturę poniżej 0 *C. Kupiłem rok temu w decathlonie i tylko raz w tamtym sezonie je ubrałem. Tutaj na zdjęciach mankiet rękawiczki jest wewnątrz rękawa kurtki i to może być potencjalnie wiatrochłonne miejsce. Możliwe jest, żeby ubrać to odwrotnie, jednak uznałem, że tak będzie łatwiej. Było szczelnie.



Buty też z decathlona, jakies salomony czy coś takiego. Teoretycznie szczelne, praktycznie chyba też. W ubiegłą zimę chodziłem w nich po śniegu przy minus kilkunastu *C i było ok. Ostatnia deska ratunku w razie, gdybym bardzo chciał wyjść na normalny rower i nie odpłynąć z zimna: pedały bez spd + te buty.

Niedziela, 5 grudnia 2021Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Zimowy niewypał

Rower:Wheeler
38.75 km (2.70km teren) czas jazdy: 02:23 h AVS:16.26km/h

Cały mijający tydzień, a szczególnie weekend zapiszą się jako niewypalone rowerowo. Szczególnie żałuję, że wczoraj okoliczności nie przypasowały i dzisiaj musiałem jeździć przy takiej kiepskiej aurze.



Postanowiłem zrobić pętlę. Przejechać od południa szlakiem 20A do Motańca, przekroczyć S10 i wrócić nieco terenem do Szczecina. Niestety jeszcze prawie na samym początku przy wyjeździe z miasta buty wciągnęły mi wodę przez podeszwę i to tak konkretnie. Zupełnie nie spodziewałem się tego, a tym bardziej w takiej skali. Cała jazda była przez to nieprzyjemna. Liczyłem, że wyschnie, ale chyba w czasie jazdy po kałużach zaczęło się jeszcze większe wciąganie wilgoci. Gdy poczułem, że nie dam już rady jechać zgodnie z planem, to skróciłem. Ten kawałek z Płoni był nieciekawy, bo z samochodami. Finalnie wytrzymałem zimno, a kierowcy moje tempo jazdy. Teraz czekam aż buty podeschną i w następnych dniach je sobie nieco uszczelnię. Już dawno miałem to uczynić, ale z lenistwa mi się nie chciało. Na plus, że rękawiczki z Goretexem, które w ubiegłym sezonie użyłem tylko jeden raz, dzisiaj się spisały. Ostatni słaby punkt w zimowych ciuchach to już tylko buty. No tak, zapomniałem jeszcze o tym, że w drodze powrotnej przestał funkcjonować pulsometr. Pobawię się zmieniając znowu baterie  i zobaczymy czy nie pójdzie na gwarancję.

Niedziela, 28 listopada 2021Kategoria .Wheeler., zz Foto zz

Terenem do Trzebieży

Rower:Wheeler
84.85 km (33.50km teren) czas jazdy: 04:54 h AVS:17.32km/h praca: 4140 kcal

Dzisiaj wybrałem się do Trzebieży chcąc przejechać jak najbardziej przez Puszczę Wkrzańską drogami niewyasfaltowanymi. Powrót też miał taki być, ale zmodyfikowałem trasę widząc, że zjeżdżając z zaplanowanej trasy mam perspektywę dużych kilku km świetnej szutrowej drogi. Dobrze, że tak zrobiłem, bo pod koniec temperatura spadła poniżej komfortowego minimum.


Z domu wystartowałem kilka minut przed godziną 12. Pozwoliłem, żeby gps prowadził po jakiejś dziwnej trasie między osiedlowymi uliczkami. Mniej lub bardziej znanymi zakamarkami dojechałem do Jeziora Głębokiego.

Tutaj poszedłem na łatwiznę i w teren wjechałem tak, żeby ominąć wąskie ścieżki spacerowe. Bardzo nie lubię tego odcinka od jeziora do wsi Żółtew. Mam wrażenie, że zawsze jest pod górkę (niezależnie od kierunku jazdy), a oprócz tego ten piach jest do bani. Żółtew ominąłem, bo z kolei tam jest wąskie gardło, a szczekają tam czasem psy.

Zanim dojechałem do Sławoszewa był przyjemny kawałek (ale najpierw nieprzyjemny bo piach vel. nieubita droga gruntowa). Za Sławoszewem skręciłem do lasu w drogę, którą na pewno nigdy nie jechałem. Oczywiście początek to co? Piach vel. nieubita droga gruntowa. Potem, gdy nawierzchnia zrobiła się twardsza, było już przyjemnie. W pewnym momencie przekraczałem ciek wodny przechodząc przez kładkę taką na słowo honoru trochę, ale dałem radę. W Puszczy Bukowej chyba na czarnym szlaku była jeszcze mniej wiarygodna. Dzisiaj aż tak nie powiało grozą.



To samo miejsce, ale spojrzenie w innym kierunku


To samo miejsce, ale spojrzenie na ocieplacze na palce. W kieszonce kurtki zabrałem ze sobą takie pełne ocieplacze, które przy tych skarpetkach i wkładkach zimowych powinny się sprawdzić do temperatury 1*C, a taka miała minimalnie być w drodze powrotnej. Plan był taki, żeby przetestować jak się sprawdzą te ocieplacze częściowe. Temperatura dzisiaj to poniżej 3 *C. Poniżej 2 *C już było mi za zimno, ale z lenistwa i świadomości, że już zaraz finisz nie przebierałem się. Przez chwilę spadło minimalnie do 0,6 *C.

Kontynuując opis trasy: od południa dojechałem do Węgornika. Pierwszy raz z tego kierunku. Pod koniec wsi widzę, że stoi sobie luzem pies na poboczu. Widzę jego oczy i już wiem, co się za chwilę wydarzy. Jeżdżąc do i z Goleniowa i będąc kilka razy goniony przez jakiegoś psa we wsi opracowałem na to strategię obronną. Polega na tym, żeby przestraszyć kudłatego agresora krzykiem. To go wybija z rytmu i przerywa scenariusz, który miał w głowie. Ten ułamek sekundy i opóźnienie powodują, że moje szanse na ucieczkę rosną i mogę go łatwiej ominąć. Zdecydowanie wolę spotykać biegające luzem koty. Żaden kot we wsi nigdy na mnie nie szczekał ani mnie nie gonił.

Dalej kierunek Zalesie. Jeszcze zanim tam dojechałem, to na drodze szutrowej minąłem rodzinkę z dzieckiem i psem. Pies młody i mały, ale musiałem się zatrzymać i przesłonić rowerem, bo mi groził, a nie miałem jak uciekać, ponieważ musiałem zwolnić wcześniej z szacunku dla pieszych. Potem już bez niespodzianek.

Z Podbrzezia asfaltem przez las. Wrzucam kilka zdjęć z przerwy na sąsiedniej ścieżce.






Po dojechaniu do drogi asfaltowej prowadzącej na Trzebież skręt w prawo i za chwilę skręt w lewo w teren. Ten teren to była rozjechana droga leśna z błotem. Znowu ciężko się jechało. Widoki za to były ładne. Najciekawszy krajobrazowo fragment zaczął się po przekroczeniu drogi Brzózki-Trzebież.

W Trzebieradzu zrobilem zdjęcie pałacu, a potem na kilka km znowu ani psów, ani ludzi.


Zmieniłem nieco zaplanowaną trasę i przybliżyłem się do Zalewu. Jechałem ścieżką na skarpie i miałem ciekawe widoki.










Ciemniało już i dzień miał się ku zachodowi, więc z Trzebieży ewakuowałem się bez zwiedzania miejscowości. Kierunek Drogoradz. Początek drogą asfaltową, która dopiero przed wsią zmienia nawierzchnię na twardą niewyasfaltowaną. Potem trochę asfaltu do Nowej Jasienicy i znowu teren. GPS chciał mnie przerzucić ze świetnej drogi szutrowej, więc biorąc pod uwagę krótki zapas światła dziennego uznałem, że nie będę się pchał w nieznane. Jeszcze w Gunicach przez chwilę łudziłem się, że może podjadę terenem do Bartoszewa, ale zniechęciła mnie wizja piaskowej jazdy w ciemności. Poza tym było już zimno. Temperatura wg licznika spadła do 1,5 *C. Zawróciłem z lasu i resztę trasy pokonałem w wersji szosowej.

Do domu przyjechałem mocno zmęczony i z przemarzniętymi stopami. Głowa i szyja ok. Dłonie także. W drodze powrotnej w Tanowie przebrałem rękawiczki na cieplejsze. Następnym razem w takiej temperaturze ubiorę pełne ocieplacze i najwyżej będę kombinować z drugimi ocieplaczami dodatkowo. Następna weekendowa wyprawa to chyba już może być setka w płaskim terenie.

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl