Wpisy archiwalne w kategorii
.Wheeler.
Dystans całkowity: | 24623.55 km (w terenie 3626.71 km; 14.73%) |
Czas w ruchu: | 1297:33 |
Średnia prędkość: | 18.98 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 139 (74 %) |
Suma kalorii: | 85090 kcal |
Liczba aktywności: | 477 |
Średnio na aktywność: | 51.62 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 22 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka do Maszewa i Stargardu
Rower:
Wheeler127.02 km (44.98km teren) czas jazdy: 07:34 h AVS:16.79km/h
Dzisiaj zrealizowałem wycieczkowe plany sprzed dwóch miesięcy. Wystartowałem na prawobrzeże do Dąbia. Stąd dalej kierunek przez Puszczę Goleniowską na wschód. Potem odbicie na północ. Początek trasy to powtórka wg tego, co dwa miesiące temu. Wtedy jednak mając na uwadze zbliżający się koniec światła dziennego nie dokończyłem całości zaplanowanej na północ trasy. Teraz dotarłem nieco dalej na północ względem Maszewa. Warto było, ponieważ były ładne okolice leśne. Powrót z Maszewa był przez Łęczycę i Stargard. Bocznymi drogami i wioseczkami.

Deszczowa aura przy wyjeździe z miasta.

Partacka robota na chodniku.

Wielgowo

Wyjechawszy z lasu Puszczy Goleniowskiej

Się pasą się koniowate










W Maszewie

Najpierw mnie obszczekał, a potem olał. Olał metaforycznie.







W kierunku Stargardu

Deszczowa aura przy wyjeździe z miasta.

Partacka robota na chodniku.

Wielgowo

Wyjechawszy z lasu Puszczy Goleniowskiej

Się pasą się koniowate










W Maszewie

Najpierw mnie obszczekał, a potem olał. Olał metaforycznie.







W kierunku Stargardu
Niedziela, 15 maja 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Wkrzańskie rewiry czyli pętla przez Police
Rower:
Wheeler71.35 km (19.00km teren) czas jazdy: 03:37 h AVS:19.73km/h
Dzisiaj pojechałem do Polic. Dojazd asfaltem przez Pilchowo i Tanowo. Powrót początkowo asfaltem do Przęsocina. Stąd wjazd w teren w kierunku Jeziora Głębokiego. Tutaj okrążenie i kontynuacja w kierunku centrum. Trochę szwędania się i do domu.















Niedziela, 8 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler104.58 km (24.02km teren) czas jazdy: 06:04 h AVS:17.24km/h
Dzisiaj znowu kierunek północny, jednak w stronę wschodnią. Wyjazd do Goleniowa. Dojazd mniej lub bardziej standardowo bo przez wioseczki. Na początkowym etapie pokombinowałem trochę, żeby od Załomia do Klinisk pojechać drogą gruntowo-piaskową wzdłuż torów kolejowych. Potem przesiadłem się na asfalt i już bez wygłupów dotarłem do celu podróży - Goleniowa.

Powrót odbył się terenem, ponieważ chciałem wjechać na Górę Lotnika. Gdyby nie to, że po drodze trafiłem na płot, to terenu byłoby jeszcze więcej. Jednak to spowodowało zmianę planów i skierowanie się ku S3/S6. Pierwotnie chciałem jechać dalej na południe wzdłuż rzeki (na mapie to widać). Taką zawrotkę miałem jeszcze kawałek dalej, gdy okazało się, że piękny szuter zamienia się po skręceniu w niekulturalny luźny piach. Wiadomo, trzeba wrócić wtedy na asfalt! Z Wielgowa powrót terenowo przez Park Leśny Dąbie. Potem już nic wartego zwrócenia uwagi. Zdjęcia time!





























Powrót odbył się terenem, ponieważ chciałem wjechać na Górę Lotnika. Gdyby nie to, że po drodze trafiłem na płot, to terenu byłoby jeszcze więcej. Jednak to spowodowało zmianę planów i skierowanie się ku S3/S6. Pierwotnie chciałem jechać dalej na południe wzdłuż rzeki (na mapie to widać). Taką zawrotkę miałem jeszcze kawałek dalej, gdy okazało się, że piękny szuter zamienia się po skręceniu w niekulturalny luźny piach. Wiadomo, trzeba wrócić wtedy na asfalt! Z Wielgowa powrót terenowo przez Park Leśny Dąbie. Potem już nic wartego zwrócenia uwagi. Zdjęcia time!




























Wtorek, 3 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Nowe Warpno w wersji terenowej
Rower:
Wheeler109.06 km (47.31km teren) czas jazdy: 06:22 h AVS:17.13km/h
Dzisiaj wybrałem się na północ. To trasa, która w bazie tras była wykreślona już jakiś czas temu. Wreszcie nadszedł moment realizacji planów.

Jechałem jak na mapce zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Najpierw dojazd do Jeziora Głębokiego, a dalej: Żółtew, Bartoszewo, Sławoszewo, Węgornik, Zalesie, Podbrzezie. Z Podbrzezia najpierw asfaltem, a potem terenem w okolice Myśliborza Małego, który jednak ominąłem. Dalej Karszno, Nowe Warpno, Miroszewo. Stąd wałem wzdłuż Zalewu Szczecińskiego. Potem na południe w okolice Karpina. Dojazd lasem do DW 115 i Tanowa. Dalej już standardowo. Ogólnie starałem się omijać rejony z domostwami w obawie przed psami lub wilkołakami.
Ponieważ wpis robię po miesiącu od wycieczki, to nie pamiętam już nic oprócz tego, że błądząc koło Popielewa zaliczyłem glebę, bo mnie zatrzymało w trawie na jakiejś gałęzi. Popielewo to taka wioska z domkami letniskowymi. Cała była nieczynna.
Dość opisów, pora na zdjęcia!


































Jechałem jak na mapce zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Najpierw dojazd do Jeziora Głębokiego, a dalej: Żółtew, Bartoszewo, Sławoszewo, Węgornik, Zalesie, Podbrzezie. Z Podbrzezia najpierw asfaltem, a potem terenem w okolice Myśliborza Małego, który jednak ominąłem. Dalej Karszno, Nowe Warpno, Miroszewo. Stąd wałem wzdłuż Zalewu Szczecińskiego. Potem na południe w okolice Karpina. Dojazd lasem do DW 115 i Tanowa. Dalej już standardowo. Ogólnie starałem się omijać rejony z domostwami w obawie przed psami lub wilkołakami.
Ponieważ wpis robię po miesiącu od wycieczki, to nie pamiętam już nic oprócz tego, że błądząc koło Popielewa zaliczyłem glebę, bo mnie zatrzymało w trawie na jakiejś gałęzi. Popielewo to taka wioska z domkami letniskowymi. Cała była nieczynna.
Dość opisów, pora na zdjęcia!

































Niedziela, 1 maja 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Pętla wokół Jeziora Miedwie
Rower:
Wheeler111.14 km (27.00km teren) czas jazdy: 05:57 h AVS:18.68km/h
Dzisiaj wybrałem się w trasę, którą miałem na liście do przejechania już od bardzo długiego czasu. Pętla wokół Miedwia jest bez podjazdów, ale widoki są urokliwe. Ten wpis robię ze znacznym opóźnieniem, treścią są głównie zdjęcia, ponieważ nie pamiętam już szczegółów (znaczy, że żadnych wartych odnotowania incydentów nie było). Jechałem w długich spodniach i krótkiej koszulce, pod koniec ubrałem więcej warstw i dołożyłem czapeczkę oraz cieplejsze rękawiczki. Powrót był chłodnawy, ale było ok.

Trasa w pętli przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Początek północnymi obrzeża Puszczy Bukowej po asfaltowym szlaku rowerowym.


Klasztor Cystersów w Kołbaczu


Jezioro Miedwie


Za Giżynem


Turze


Wieża widokowa, na którą nie wchodziłem, bo był zakaz, brakowało desek podestu, do tego jeden z drewnianych zastrzałów był zerwany.

Widok na Turze



Dzisiaj w lewo

Jeszcze raz w lewo

Jezioro Miedwie




Pałac w Koszewie

Pałac w Koszewku





Widok na S10

Powrót z Niedźwiedzia dojazdem pożarowym

Trasa w pętli przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Początek północnymi obrzeża Puszczy Bukowej po asfaltowym szlaku rowerowym.


Klasztor Cystersów w Kołbaczu


Jezioro Miedwie


Za Giżynem


Turze


Wieża widokowa, na którą nie wchodziłem, bo był zakaz, brakowało desek podestu, do tego jeden z drewnianych zastrzałów był zerwany.

Widok na Turze



Dzisiaj w lewo

Jeszcze raz w lewo

Jezioro Miedwie




Pałac w Koszewie

Pałac w Koszewku





Widok na S10

Powrót z Niedźwiedzia dojazdem pożarowym
Sobota, 23 kwietnia 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka na południowy zachód
Rower:
Wheeler100.10 km (25.21km teren) czas jazdy: 06:09 h AVS:16.28km/h praca: 4506 kcal
Dzisiaj poszedłem na łatwiznę i nie wymyślałem trasy, tylko pojechałem wg czyjegoś gotowca. Początek to jazda terenem na południe wzdłuż Odry aż do Mescherin. Potem mały zygzak jeszcze w kierunku południowym do Garz. Tutaj nastąpiło odbicie na północny zachód w kierunku Penkun. Ostatni fragment to kierunek północno-wschodni na Szczecin.


Dla mnie nowość. Kładka pieszo-rowerowa na Pomorzanach nad ulicą Ustowską oraz nad wiaduktem kolejowym.

Widok na linię kolejową. Spojrzenie w kierunku północnym.

Widok w kierunku południowym

Trzy poziomy komunikacyjne: ulica pod wiaduktem, wiadukt kolejowy, kładka pieszo-rowerowa.

Siadło Dolne
Między Siadłem Dolnym a Moczyłami jechałem terenem. Nie pchałem się na wzniesienia, więc było relatywnie ok, ale jednak to nie był dobry pomysł. To były męczące ścieżki, bardzo dużo powalonych drzew, spośród których niektóre były wymagały większego wysiłku do ominięcia ich. Wysiłek ów w stosunku do wartości dodanej elementu przygodowego pozostałych przejezdnych fragmentów miał niekorzystny stosunek. Postanowiłem, że od tej pory nie będę wyjeżdżać z miasta żadnymi nowościami turystycznymi, tylko dobrze znanymi i przejezdnymi drogami, a ewentualne przygody w nieznanym terenie będę sobie robić gdzieś dalej. Lokalny rekonesans leśny zabiera czas, męczy i mogę go zrobić, gdy nie będę mieć w planach oddalania się gdzieś dalej, dalej.






Nie wiem dokładnie w których miejscach zrobiłem powyższe kilka zdjęć, ale to było jeszcze po polskiej stronie i zdecydowanie przed Pargowem. Za Pargowem, które objęchałem naokoło załapałem się na strony podjazd. Nawet nie przypuszczałem, że będzie tak stromo.

Tuż za Mescherin jadąc na zachód Mescheriner Weg'iem w kierunku drogi B2, a dalej Geesow.

Stamtąd przyjechałem

Tam pojechałem

Widząc oznaczenia na mapie, spodziewałem się dróg gruntowych lub szutrowych. Tymczasem były takie oto przyjemne niespodzianki w postaci płyt betonowych.

Konie w galopie. Zdjęcie zrobione z terenowej drogi łączącej Bahnhof-Geesow z Garz. Gdzieś tam za drzewami płynie potok Salveybach.


Stamtąd przyjechałem

Gdzieś w okolicy 40% odcinka między Garz, a Penkun.









Widoczny z oddali kościół w Penkun


Zamek w Penkun

Widok z drugiej strony



Kościół w Penkun. Zdjęcie w pionie wyszło czytelniejsze, ale BS zapewne obróciłby je o 90 stopni, więc musi być o tak.
Na ostatniej prostej wyjazdowej z Penkun zrobiłem sobie małe przebieranko na finalny powrót w chłodzie. Gdy startowałem z domu temperatura wynosiła +20*C i pierwszy raz w tym roku jechałem mając górę na krótko (ale w dwóch koszulkach). Na otwartej przestrzeni wiał dzisiaj upierdliwy wiatr z dominującego kierunku północnego, więc zaczął mi przeszkadzać dopiero w drodze powrotnej. Stopniowo zabezpieczyłem głowę i korpus, a teraz gdy temperatura spadła do 8,5*C doszły prawdziwe armaty, tj. zimowa czapka i jesienny komin. Oprócz tego pod kurtkę z ceraty ubrałem rękawki, a na dłonie jesienne rękawiczki z soft shellem. Zrobiła się ze mnie straszna cebula i ruszyłem dalej. Nie przypuszczałem, że uszczelnienie otworów rękawów i szyjnego + głowy na poziomie takim jak w okresie, gdy nie ma wątpliwości, że cały dzień jest zimno, może dać takie znakomite efekty, bo od góry było mi po prostu ciepło. Miałem jeszcze w zanadrzu jedną kurteczkę, ale gdybym ją teraz ubrał, to bym się zagotował.

W drodze powrotnej, czyli jadąc z Penkun w kierunku Krackow. Widok na Autostradę A11 w kierunku wschodnim.

Jadąc wzdłuż drogi B113 ścieżką rowerową z Krackow w kierunku Lebehn.

Na nowej ścieżce rowerowej w okolicy Hohenholz. Na mapie OSM widzę dawne oznaczenie po linii kolejowej Kleinbahn Casekow-Penkun-Oder


To już ostatnie zdjęcia. Pstrykałem starym telefonem, bo ten dotykowy nie radzi sobie z rękawiczkami.
Gdy przyjechałem do Szczecina, to temperatura zwiększyła się do 10 *C. Postanowiłem jeszcze dokręcić nieco km. Niestety poczułem, że mam flaka z przodu i nie było mi dane w kreatywny sposób zafiniszować. Ostatnie 9 km zrobiłem po pobliskiej ulicy.


Dla mnie nowość. Kładka pieszo-rowerowa na Pomorzanach nad ulicą Ustowską oraz nad wiaduktem kolejowym.

Widok na linię kolejową. Spojrzenie w kierunku północnym.

Widok w kierunku południowym

Trzy poziomy komunikacyjne: ulica pod wiaduktem, wiadukt kolejowy, kładka pieszo-rowerowa.

Siadło Dolne
Między Siadłem Dolnym a Moczyłami jechałem terenem. Nie pchałem się na wzniesienia, więc było relatywnie ok, ale jednak to nie był dobry pomysł. To były męczące ścieżki, bardzo dużo powalonych drzew, spośród których niektóre były wymagały większego wysiłku do ominięcia ich. Wysiłek ów w stosunku do wartości dodanej elementu przygodowego pozostałych przejezdnych fragmentów miał niekorzystny stosunek. Postanowiłem, że od tej pory nie będę wyjeżdżać z miasta żadnymi nowościami turystycznymi, tylko dobrze znanymi i przejezdnymi drogami, a ewentualne przygody w nieznanym terenie będę sobie robić gdzieś dalej. Lokalny rekonesans leśny zabiera czas, męczy i mogę go zrobić, gdy nie będę mieć w planach oddalania się gdzieś dalej, dalej.






Nie wiem dokładnie w których miejscach zrobiłem powyższe kilka zdjęć, ale to było jeszcze po polskiej stronie i zdecydowanie przed Pargowem. Za Pargowem, które objęchałem naokoło załapałem się na strony podjazd. Nawet nie przypuszczałem, że będzie tak stromo.

Tuż za Mescherin jadąc na zachód Mescheriner Weg'iem w kierunku drogi B2, a dalej Geesow.

Stamtąd przyjechałem

Tam pojechałem

Widząc oznaczenia na mapie, spodziewałem się dróg gruntowych lub szutrowych. Tymczasem były takie oto przyjemne niespodzianki w postaci płyt betonowych.

Konie w galopie. Zdjęcie zrobione z terenowej drogi łączącej Bahnhof-Geesow z Garz. Gdzieś tam za drzewami płynie potok Salveybach.


Stamtąd przyjechałem

Gdzieś w okolicy 40% odcinka między Garz, a Penkun.









Widoczny z oddali kościół w Penkun


Zamek w Penkun

Widok z drugiej strony



Kościół w Penkun. Zdjęcie w pionie wyszło czytelniejsze, ale BS zapewne obróciłby je o 90 stopni, więc musi być o tak.
Na ostatniej prostej wyjazdowej z Penkun zrobiłem sobie małe przebieranko na finalny powrót w chłodzie. Gdy startowałem z domu temperatura wynosiła +20*C i pierwszy raz w tym roku jechałem mając górę na krótko (ale w dwóch koszulkach). Na otwartej przestrzeni wiał dzisiaj upierdliwy wiatr z dominującego kierunku północnego, więc zaczął mi przeszkadzać dopiero w drodze powrotnej. Stopniowo zabezpieczyłem głowę i korpus, a teraz gdy temperatura spadła do 8,5*C doszły prawdziwe armaty, tj. zimowa czapka i jesienny komin. Oprócz tego pod kurtkę z ceraty ubrałem rękawki, a na dłonie jesienne rękawiczki z soft shellem. Zrobiła się ze mnie straszna cebula i ruszyłem dalej. Nie przypuszczałem, że uszczelnienie otworów rękawów i szyjnego + głowy na poziomie takim jak w okresie, gdy nie ma wątpliwości, że cały dzień jest zimno, może dać takie znakomite efekty, bo od góry było mi po prostu ciepło. Miałem jeszcze w zanadrzu jedną kurteczkę, ale gdybym ją teraz ubrał, to bym się zagotował.

W drodze powrotnej, czyli jadąc z Penkun w kierunku Krackow. Widok na Autostradę A11 w kierunku wschodnim.

Jadąc wzdłuż drogi B113 ścieżką rowerową z Krackow w kierunku Lebehn.

Na nowej ścieżce rowerowej w okolicy Hohenholz. Na mapie OSM widzę dawne oznaczenie po linii kolejowej Kleinbahn Casekow-Penkun-Oder


To już ostatnie zdjęcia. Pstrykałem starym telefonem, bo ten dotykowy nie radzi sobie z rękawiczkami.
Gdy przyjechałem do Szczecina, to temperatura zwiększyła się do 10 *C. Postanowiłem jeszcze dokręcić nieco km. Niestety poczułem, że mam flaka z przodu i nie było mi dane w kreatywny sposób zafiniszować. Ostatnie 9 km zrobiłem po pobliskiej ulicy.
Niedziela, 3 kwietnia 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Bukowa
Rower:
Wheeler63.47 km (13.29km teren) czas jazdy: 03:52 h AVS:16.41km/h praca: 2963 kcal
Dzisiaj postanowiłem, że przejadę się po Puszczy Bukowej robiąc trasę, która ukradłem od jakiejś bikerki ze Stravy. Jednak po owym wyjeździe wiem, że to źródło inspiracji stravovych tras jest już dla mnie wyschnięte. Miała być łatwizna, a okazała się mordęga + cały czas pod górkę lub stromo z górki. Dosyć szybko odjechałem od oryginału i kontynuowałem po swojemu, czyli uciekłem na asfalt. Jeszcze potem trochę wspinania było, ale po asfalcie to zawsze jakoś tak
przyjemniej. Za Kołówkiem wypatrzyłem drogę na Sosnówko i zjechałem
sobie w dół. Powrót szlakiem rowerowym przez Płonię. Potem jeszcze parę
km po mieście.


Jadąc wałem przeciwpowodziowym wzdłuż Cegielinki

Kawałek dalej

Ulica Jarzębinowa

Wspinaczka ulica Letniskową

Dojeżdżam do punktu widokowego

W oddali z prawej widoczny bunkier


Oko na Szczecin

Nie jestem pewien, w którym to miejscu, ale chyba okolice Lisiej Góry

Spojrzenie w lewo

Chojnowska Droga

To chyba jest Uroczysko Szwedzki Młyn, a jeśli nie to śmiało można mnie opierniczyć w komentarzach za szerzenie dezinformacji

Kilka razy przez takie przeszkody dzisiaj przechodziłem

Ostatnie dzisiejsze utrapienie. Koniec Chojnowskiej Drogi, którą dojechałem właśnie do Przełęczy Trzech Braci. Teraz kontynuowałem asfaltem Droga Kołowską w kierunku Kołowa

Mój dalszy kierunek jazdy

Przed Kołowem

Tak to wyglądało 24 stycznia 2021

Droga za Kołowem w kierunku Kołówka

W drodze powrotnej wjeżdżam do Szczecina ulica Pyrzycką

Rondo u zbiegu ulic Mącznej, Pszennej i Walecznych

Warstwa łączna już jest, teraz czas na ścieralną

Widok z ulicy Eskadrowej w stronę Mostu im. Pionierów Miasta Szczecina i wiosenna wierzba
Dzisiaj zmęczyłem się nieco mocniej niż wczoraj. Było mi cieplej, bo po pierwsze ubrałem się bardziej cebulowo, a temperatura też była wyższa i wiatr jakby taki niewiejący. Chętnie pojechałbym teraz gdzieś dalej, bo takie krótkie podwójne wyjścia w weekend może i są mniej męczące, ale zabierają dwa dni z życia i jadąc takie krótkie trasy czuję się trochę jak na dwudziestokilometrowej smyczy.


Jadąc wałem przeciwpowodziowym wzdłuż Cegielinki

Kawałek dalej

Ulica Jarzębinowa

Wspinaczka ulica Letniskową

Dojeżdżam do punktu widokowego

W oddali z prawej widoczny bunkier


Oko na Szczecin

Nie jestem pewien, w którym to miejscu, ale chyba okolice Lisiej Góry

Spojrzenie w lewo

Chojnowska Droga

To chyba jest Uroczysko Szwedzki Młyn, a jeśli nie to śmiało można mnie opierniczyć w komentarzach za szerzenie dezinformacji

Kilka razy przez takie przeszkody dzisiaj przechodziłem

Ostatnie dzisiejsze utrapienie. Koniec Chojnowskiej Drogi, którą dojechałem właśnie do Przełęczy Trzech Braci. Teraz kontynuowałem asfaltem Droga Kołowską w kierunku Kołowa

Mój dalszy kierunek jazdy

Przed Kołowem

Tak to wyglądało 24 stycznia 2021

Droga za Kołowem w kierunku Kołówka

W drodze powrotnej wjeżdżam do Szczecina ulica Pyrzycką

Rondo u zbiegu ulic Mącznej, Pszennej i Walecznych

Warstwa łączna już jest, teraz czas na ścieralną

Widok z ulicy Eskadrowej w stronę Mostu im. Pionierów Miasta Szczecina i wiosenna wierzba
Dzisiaj zmęczyłem się nieco mocniej niż wczoraj. Było mi cieplej, bo po pierwsze ubrałem się bardziej cebulowo, a temperatura też była wyższa i wiatr jakby taki niewiejący. Chętnie pojechałbym teraz gdzieś dalej, bo takie krótkie podwójne wyjścia w weekend może i są mniej męczące, ale zabierają dwa dni z życia i jadąc takie krótkie trasy czuję się trochę jak na dwudziestokilometrowej smyczy.
Sobota, 2 kwietnia 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Wkrzańska
Rower:
Wheeler63.12 km (26.32km teren) czas jazdy: 03:41 h AVS:17.14km/h praca: 2333 kcal
Dzisiaj wybrałem się do Rezerwatu Przyrody Świdwie. Zaplanowałem, a raczej ukradłem od kogoś ze Stravy trasę na 70 km.
Zmieniłem tylko początek i koniec uwzględniający mój start i metę, a od
Jeziora Głębokiego już miało być wg "klucza". Niestety w trakcie
wycieczki zmuszony byłem dokonać zmiany planów.


Wjechawszy w teren za Jeziorem Głębokim

Teren za Sławoszewem

Dojazd pożarowy na południe w kierunku Grzepnicy

Wyjechawszy z lasu przed Grzepnicą

Widoczna w oddali Grzepnica

Zmyłka. Wcale tam dalej nie jechałem. Chwilę potem zawróciłem i skręciłem w boczną drogę. Przestałem śledzić na moment mapę, gdyż zauważyłem biegające luzem dwa sporych gabarytów psy. Za moment spostrzegłem jeszcze człowieka, więc to był tylko spacer, a nie samotne polowanie na rowerzystów. Właściciel też mnie zauważył i przywołał czworonogi do siebie. Wszystko w bezpiecznej odległości rzędu 100 m ode mnie, więc komfortowo. Człowiek z psami obserwował okolice i reagował wyprzedzająco. Jeszcze takiego prewencyjnego zachowania przy tak dużych odległościach nigdy nie spotkałem.

O tak, takimi piachowymi drogami dzisiaj sporo się przewiozłem
\
Jadąc na północny zachód z Grzepnicy do Bolkowa

Szybkie spojrzenie w lewo

Bolków

Ładne widoki, ale nie ma jak ukryć się przed wiatrem.

Sarny i dziki nie lubią tego zdjęcia

Stamtąd przyjechałem

Tam pojechałem dalej

Pałac w Stolcu
Dzisiaj wiał silny wiatr i było dosyć chłodno. Bardzo wymęczył mnie odcinek na północ, gdy wyjechałem z lasów i jechałem równiną w kierunku Jeziora Świdwie. Potem także boczny wiatr jadąc na zachód do Stolca. W Stolcu zrobiłem kilka przerw: na jedzenie, przebieranie się i wkurzanie z pulsometrem, który od zimna przestał mierzyć puls (to już kolejny raz z uwagi na temperaturę). Gdy przełożyłem go z kierownicy na nadgarstek, to ponownie po rozgrzaniu zaczął prowadzić pomiar, ale już tego nie widziałem, gdyż był zasłonięty rękawem kurtki.
Uznałem, że nie ma mowy, żebym dokończył trasę według planu, bo najzwyczajniej w świecie zapowiadał się mroźny finisz. Była godzina 17+, miałem 2 godziny jazdy za sobą, przejechanych kilometrów 30, a do zrobienia jeszcze 40, no i temperatura cały czas spadała. Popełniłem błąd, że dopiero w Stolcu doubrałem wysokie ocieplacze, leniwy ze mnie typ.

Jadąc drogą gruntową w kierunku Rzędzin. Zgapiłem od Koleżanki Tanovy. Stojąc na chodniku w Stolcu szperałem najpierw w aplikacji Strava (ale nie mogłem znaleźć wprost listy użytkowników, których obserwuję), a potem w przeglądarce przeszedłem z wpisu na bikestats do aktywności na Stravie, żeby podejrzeć, w którą drogę wjechać.

Na wyjeździe z Rzędzin. Nigdy tutaj do tej pory nie byłem, a tym razem właściwie tylko uciekałem jak najszybciej w obawie przed zimnem. Będę musiał jeszcze wrócić.

Już w Szczecinie

Nówka sztuka nieśmigany parking

Ulica Kolumba w budowie
Do domu wróciłem po niecałych 5 godzinach od wyjścia z dość wysokim poziomem niedosytu. Zdecydowanie nie wyszalałem się dzisiaj. Podejrzewam, że jutro będę się dosyć dobrze czuł, bo było dzisiaj mało kilometrów. Jeśli się uda to chętnie bym się wybrał do Puszczy Bukowej.


Wjechawszy w teren za Jeziorem Głębokim

Teren za Sławoszewem

Dojazd pożarowy na południe w kierunku Grzepnicy

Wyjechawszy z lasu przed Grzepnicą

Widoczna w oddali Grzepnica

Zmyłka. Wcale tam dalej nie jechałem. Chwilę potem zawróciłem i skręciłem w boczną drogę. Przestałem śledzić na moment mapę, gdyż zauważyłem biegające luzem dwa sporych gabarytów psy. Za moment spostrzegłem jeszcze człowieka, więc to był tylko spacer, a nie samotne polowanie na rowerzystów. Właściciel też mnie zauważył i przywołał czworonogi do siebie. Wszystko w bezpiecznej odległości rzędu 100 m ode mnie, więc komfortowo. Człowiek z psami obserwował okolice i reagował wyprzedzająco. Jeszcze takiego prewencyjnego zachowania przy tak dużych odległościach nigdy nie spotkałem.

O tak, takimi piachowymi drogami dzisiaj sporo się przewiozłem

Jadąc na północny zachód z Grzepnicy do Bolkowa

Szybkie spojrzenie w lewo

Bolków

Ładne widoki, ale nie ma jak ukryć się przed wiatrem.

Sarny i dziki nie lubią tego zdjęcia

Stamtąd przyjechałem

Tam pojechałem dalej

Pałac w Stolcu
Dzisiaj wiał silny wiatr i było dosyć chłodno. Bardzo wymęczył mnie odcinek na północ, gdy wyjechałem z lasów i jechałem równiną w kierunku Jeziora Świdwie. Potem także boczny wiatr jadąc na zachód do Stolca. W Stolcu zrobiłem kilka przerw: na jedzenie, przebieranie się i wkurzanie z pulsometrem, który od zimna przestał mierzyć puls (to już kolejny raz z uwagi na temperaturę). Gdy przełożyłem go z kierownicy na nadgarstek, to ponownie po rozgrzaniu zaczął prowadzić pomiar, ale już tego nie widziałem, gdyż był zasłonięty rękawem kurtki.
Uznałem, że nie ma mowy, żebym dokończył trasę według planu, bo najzwyczajniej w świecie zapowiadał się mroźny finisz. Była godzina 17+, miałem 2 godziny jazdy za sobą, przejechanych kilometrów 30, a do zrobienia jeszcze 40, no i temperatura cały czas spadała. Popełniłem błąd, że dopiero w Stolcu doubrałem wysokie ocieplacze, leniwy ze mnie typ.

Jadąc drogą gruntową w kierunku Rzędzin. Zgapiłem od Koleżanki Tanovy. Stojąc na chodniku w Stolcu szperałem najpierw w aplikacji Strava (ale nie mogłem znaleźć wprost listy użytkowników, których obserwuję), a potem w przeglądarce przeszedłem z wpisu na bikestats do aktywności na Stravie, żeby podejrzeć, w którą drogę wjechać.

Na wyjeździe z Rzędzin. Nigdy tutaj do tej pory nie byłem, a tym razem właściwie tylko uciekałem jak najszybciej w obawie przed zimnem. Będę musiał jeszcze wrócić.

Już w Szczecinie

Nówka sztuka nieśmigany parking

Ulica Kolumba w budowie
Do domu wróciłem po niecałych 5 godzinach od wyjścia z dość wysokim poziomem niedosytu. Zdecydowanie nie wyszalałem się dzisiaj. Podejrzewam, że jutro będę się dosyć dobrze czuł, bo było dzisiaj mało kilometrów. Jeśli się uda to chętnie bym się wybrał do Puszczy Bukowej.
Niedziela, 27 marca 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Pętla przez Puszczę Wkrzańską
Rower:
Wheeler64.87 km (30.62km teren) czas jazdy: 03:53 h AVS:16.70km/h
O ile wczoraj jeszcze nie byłem pewien czy uda mi się zrealizować plan by dzisiaj wyjść na rower, to dzisiaj wątpliwości szybko minęły. Kiedy się obudziłem, wiedziałem że jest szansa na udane wyjście. Zupełnie nie czułem zakwasów po wczorajszej wycieczce!

Zaplanowałem, że pojadę dzisiaj do Świdwia wg gpxa pobranego od kogoś ze Stravy, ale niestety go zmodyfikowałem. Niestety dlatego, że za Bartoszewem wybrałem drogę, która się okazała bardzo piaszczysta. Bardzo mnie wymęczył dojazd przez las do drogi z betonowych płyt prowadzącej z Gunic do Węgornika. Tych płyt też nie lubię.

Konie w stadninie we wsi Żółtew

Jezioro Bartoszewo


Szutrówka! Kiedy mym oczom ukazała się owa szutrówka, rozwiązanie mogło być tylko jedno - skręciłem tu i całkowicie puściłem w niepamięć plany świdwiowskich odwiedzin. Ta droga poprowadziła mnie do Nowej Jasienicy. Stąd złapałem asfalt i kontynuowałem do Turznicy, a potem w kierunku Polic.

Piękny rower koło jakiegoś płotu

Koń w Nowej Jasienicy

Droga z Nowej Jasienicy do Turznicy


Już prawie, prawie Turznica



Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police
Gdy dojechałem do DW 114 postanowiłem wjechać ponownie w teren. Drogą leśną dojechałem do Siedlic. Na chwilę zostałem na ścieżce rowerowej, by ponownie wjechać w las. Kilka km pod górkę, a potem kilka km z górki. Wszystko przeplatane powalonymi drzewami na szlaku chyba niebieskim.
Pod koniec dzisiejszego wyjazdu stopniowo dokładałem na siebie dodatkowe fanty antyprzeziębieniowe. W końcu przydała mi się windstoperowa osłona pod szyję, która w zimie nie zdała egzaminu.

Zaplanowałem, że pojadę dzisiaj do Świdwia wg gpxa pobranego od kogoś ze Stravy, ale niestety go zmodyfikowałem. Niestety dlatego, że za Bartoszewem wybrałem drogę, która się okazała bardzo piaszczysta. Bardzo mnie wymęczył dojazd przez las do drogi z betonowych płyt prowadzącej z Gunic do Węgornika. Tych płyt też nie lubię.

Konie w stadninie we wsi Żółtew

Jezioro Bartoszewo


Szutrówka! Kiedy mym oczom ukazała się owa szutrówka, rozwiązanie mogło być tylko jedno - skręciłem tu i całkowicie puściłem w niepamięć plany świdwiowskich odwiedzin. Ta droga poprowadziła mnie do Nowej Jasienicy. Stąd złapałem asfalt i kontynuowałem do Turznicy, a potem w kierunku Polic.

Piękny rower koło jakiegoś płotu

Koń w Nowej Jasienicy

Droga z Nowej Jasienicy do Turznicy


Już prawie, prawie Turznica



Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police
Gdy dojechałem do DW 114 postanowiłem wjechać ponownie w teren. Drogą leśną dojechałem do Siedlic. Na chwilę zostałem na ścieżce rowerowej, by ponownie wjechać w las. Kilka km pod górkę, a potem kilka km z górki. Wszystko przeplatane powalonymi drzewami na szlaku chyba niebieskim.
Pod koniec dzisiejszego wyjazdu stopniowo dokładałem na siebie dodatkowe fanty antyprzeziębieniowe. W końcu przydała mi się windstoperowa osłona pod szyję, która w zimie nie zdała egzaminu.
Sobota, 26 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Jezioro Dąbie + Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler102.37 km (45.13km teren) czas jazdy: 05:49 h AVS:17.60km/h
W ten weekend nie miałem pomysłu na jedną większa trasę, więc wymyśliłem, że zrobię coś zupełnie innego niż zwyczajowo i przejadę się w sobotę oraz w niedzielę.

Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.



W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.




Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.


Wjeżdżając do Goleniowa

Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.

W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.

Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.

Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.

Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.

Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.



W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.




Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.


Wjeżdżając do Goleniowa

Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.

W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.

Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.

Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.

Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.