Wpisy archiwalne w kategorii
.Wheeler.
Dystans całkowity: | 24347.51 km (w terenie 3580.38 km; 14.71%) |
Czas w ruchu: | 1281:42 |
Średnia prędkość: | 19.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 139 (74 %) |
Suma kalorii: | 85090 kcal |
Liczba aktywności: | 470 |
Średnio na aktywność: | 51.80 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
Sobota, 2 kwietnia 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Wkrzańska
Rower:
Wheeler63.12 km (26.32km teren) czas jazdy: 03:41 h AVS:17.14km/h praca: 2333 kcal
Dzisiaj wybrałem się do Rezerwatu Przyrody Świdwie. Zaplanowałem, a raczej ukradłem od kogoś ze Stravy trasę na 70 km.
Zmieniłem tylko początek i koniec uwzględniający mój start i metę, a od
Jeziora Głębokiego już miało być wg "klucza". Niestety w trakcie
wycieczki zmuszony byłem dokonać zmiany planów.
Wjechawszy w teren za Jeziorem Głębokim
Teren za Sławoszewem
Dojazd pożarowy na południe w kierunku Grzepnicy
Wyjechawszy z lasu przed Grzepnicą
Widoczna w oddali Grzepnica
Zmyłka. Wcale tam dalej nie jechałem. Chwilę potem zawróciłem i skręciłem w boczną drogę. Przestałem śledzić na moment mapę, gdyż zauważyłem biegające luzem dwa sporych gabarytów psy. Za moment spostrzegłem jeszcze człowieka, więc to był tylko spacer, a nie samotne polowanie na rowerzystów. Właściciel też mnie zauważył i przywołał czworonogi do siebie. Wszystko w bezpiecznej odległości rzędu 100 m ode mnie, więc komfortowo. Człowiek z psami obserwował okolice i reagował wyprzedzająco. Jeszcze takiego prewencyjnego zachowania przy tak dużych odległościach nigdy nie spotkałem.
O tak, takimi piachowymi drogami dzisiaj sporo się przewiozłem
\
Jadąc na północny zachód z Grzepnicy do Bolkowa
Szybkie spojrzenie w lewo
Bolków
Ładne widoki, ale nie ma jak ukryć się przed wiatrem.
Sarny i dziki nie lubią tego zdjęcia
Stamtąd przyjechałem
Tam pojechałem dalej
Pałac w Stolcu
Dzisiaj wiał silny wiatr i było dosyć chłodno. Bardzo wymęczył mnie odcinek na północ, gdy wyjechałem z lasów i jechałem równiną w kierunku Jeziora Świdwie. Potem także boczny wiatr jadąc na zachód do Stolca. W Stolcu zrobiłem kilka przerw: na jedzenie, przebieranie się i wkurzanie z pulsometrem, który od zimna przestał mierzyć puls (to już kolejny raz z uwagi na temperaturę). Gdy przełożyłem go z kierownicy na nadgarstek, to ponownie po rozgrzaniu zaczął prowadzić pomiar, ale już tego nie widziałem, gdyż był zasłonięty rękawem kurtki.
Uznałem, że nie ma mowy, żebym dokończył trasę według planu, bo najzwyczajniej w świecie zapowiadał się mroźny finisz. Była godzina 17+, miałem 2 godziny jazdy za sobą, przejechanych kilometrów 30, a do zrobienia jeszcze 40, no i temperatura cały czas spadała. Popełniłem błąd, że dopiero w Stolcu doubrałem wysokie ocieplacze, leniwy ze mnie typ.
Jadąc drogą gruntową w kierunku Rzędzin. Zgapiłem od Koleżanki Tanovy. Stojąc na chodniku w Stolcu szperałem najpierw w aplikacji Strava (ale nie mogłem znaleźć wprost listy użytkowników, których obserwuję), a potem w przeglądarce przeszedłem z wpisu na bikestats do aktywności na Stravie, żeby podejrzeć, w którą drogę wjechać.
Na wyjeździe z Rzędzin. Nigdy tutaj do tej pory nie byłem, a tym razem właściwie tylko uciekałem jak najszybciej w obawie przed zimnem. Będę musiał jeszcze wrócić.
Już w Szczecinie
Nówka sztuka nieśmigany parking
Ulica Kolumba w budowie
Do domu wróciłem po niecałych 5 godzinach od wyjścia z dość wysokim poziomem niedosytu. Zdecydowanie nie wyszalałem się dzisiaj. Podejrzewam, że jutro będę się dosyć dobrze czuł, bo było dzisiaj mało kilometrów. Jeśli się uda to chętnie bym się wybrał do Puszczy Bukowej.
Wjechawszy w teren za Jeziorem Głębokim
Teren za Sławoszewem
Dojazd pożarowy na południe w kierunku Grzepnicy
Wyjechawszy z lasu przed Grzepnicą
Widoczna w oddali Grzepnica
Zmyłka. Wcale tam dalej nie jechałem. Chwilę potem zawróciłem i skręciłem w boczną drogę. Przestałem śledzić na moment mapę, gdyż zauważyłem biegające luzem dwa sporych gabarytów psy. Za moment spostrzegłem jeszcze człowieka, więc to był tylko spacer, a nie samotne polowanie na rowerzystów. Właściciel też mnie zauważył i przywołał czworonogi do siebie. Wszystko w bezpiecznej odległości rzędu 100 m ode mnie, więc komfortowo. Człowiek z psami obserwował okolice i reagował wyprzedzająco. Jeszcze takiego prewencyjnego zachowania przy tak dużych odległościach nigdy nie spotkałem.
O tak, takimi piachowymi drogami dzisiaj sporo się przewiozłem
\
Jadąc na północny zachód z Grzepnicy do Bolkowa
Szybkie spojrzenie w lewo
Bolków
Ładne widoki, ale nie ma jak ukryć się przed wiatrem.
Sarny i dziki nie lubią tego zdjęcia
Stamtąd przyjechałem
Tam pojechałem dalej
Pałac w Stolcu
Dzisiaj wiał silny wiatr i było dosyć chłodno. Bardzo wymęczył mnie odcinek na północ, gdy wyjechałem z lasów i jechałem równiną w kierunku Jeziora Świdwie. Potem także boczny wiatr jadąc na zachód do Stolca. W Stolcu zrobiłem kilka przerw: na jedzenie, przebieranie się i wkurzanie z pulsometrem, który od zimna przestał mierzyć puls (to już kolejny raz z uwagi na temperaturę). Gdy przełożyłem go z kierownicy na nadgarstek, to ponownie po rozgrzaniu zaczął prowadzić pomiar, ale już tego nie widziałem, gdyż był zasłonięty rękawem kurtki.
Uznałem, że nie ma mowy, żebym dokończył trasę według planu, bo najzwyczajniej w świecie zapowiadał się mroźny finisz. Była godzina 17+, miałem 2 godziny jazdy za sobą, przejechanych kilometrów 30, a do zrobienia jeszcze 40, no i temperatura cały czas spadała. Popełniłem błąd, że dopiero w Stolcu doubrałem wysokie ocieplacze, leniwy ze mnie typ.
Jadąc drogą gruntową w kierunku Rzędzin. Zgapiłem od Koleżanki Tanovy. Stojąc na chodniku w Stolcu szperałem najpierw w aplikacji Strava (ale nie mogłem znaleźć wprost listy użytkowników, których obserwuję), a potem w przeglądarce przeszedłem z wpisu na bikestats do aktywności na Stravie, żeby podejrzeć, w którą drogę wjechać.
Na wyjeździe z Rzędzin. Nigdy tutaj do tej pory nie byłem, a tym razem właściwie tylko uciekałem jak najszybciej w obawie przed zimnem. Będę musiał jeszcze wrócić.
Już w Szczecinie
Nówka sztuka nieśmigany parking
Ulica Kolumba w budowie
Do domu wróciłem po niecałych 5 godzinach od wyjścia z dość wysokim poziomem niedosytu. Zdecydowanie nie wyszalałem się dzisiaj. Podejrzewam, że jutro będę się dosyć dobrze czuł, bo było dzisiaj mało kilometrów. Jeśli się uda to chętnie bym się wybrał do Puszczy Bukowej.
Niedziela, 27 marca 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Pętla przez Puszczę Wkrzańską
Rower:
Wheeler64.87 km (30.62km teren) czas jazdy: 03:53 h AVS:16.70km/h
O ile wczoraj jeszcze nie byłem pewien czy uda mi się zrealizować plan by dzisiaj wyjść na rower, to dzisiaj wątpliwości szybko minęły. Kiedy się obudziłem, wiedziałem że jest szansa na udane wyjście. Zupełnie nie czułem zakwasów po wczorajszej wycieczce!
Zaplanowałem, że pojadę dzisiaj do Świdwia wg gpxa pobranego od kogoś ze Stravy, ale niestety go zmodyfikowałem. Niestety dlatego, że za Bartoszewem wybrałem drogę, która się okazała bardzo piaszczysta. Bardzo mnie wymęczył dojazd przez las do drogi z betonowych płyt prowadzącej z Gunic do Węgornika. Tych płyt też nie lubię.
Konie w stadninie we wsi Żółtew
Jezioro Bartoszewo
Szutrówka! Kiedy mym oczom ukazała się owa szutrówka, rozwiązanie mogło być tylko jedno - skręciłem tu i całkowicie puściłem w niepamięć plany świdwiowskich odwiedzin. Ta droga poprowadziła mnie do Nowej Jasienicy. Stąd złapałem asfalt i kontynuowałem do Turznicy, a potem w kierunku Polic.
Piękny rower koło jakiegoś płotu
Koń w Nowej Jasienicy
Droga z Nowej Jasienicy do Turznicy
Już prawie, prawie Turznica
Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police
Gdy dojechałem do DW 114 postanowiłem wjechać ponownie w teren. Drogą leśną dojechałem do Siedlic. Na chwilę zostałem na ścieżce rowerowej, by ponownie wjechać w las. Kilka km pod górkę, a potem kilka km z górki. Wszystko przeplatane powalonymi drzewami na szlaku chyba niebieskim.
Pod koniec dzisiejszego wyjazdu stopniowo dokładałem na siebie dodatkowe fanty antyprzeziębieniowe. W końcu przydała mi się windstoperowa osłona pod szyję, która w zimie nie zdała egzaminu.
Zaplanowałem, że pojadę dzisiaj do Świdwia wg gpxa pobranego od kogoś ze Stravy, ale niestety go zmodyfikowałem. Niestety dlatego, że za Bartoszewem wybrałem drogę, która się okazała bardzo piaszczysta. Bardzo mnie wymęczył dojazd przez las do drogi z betonowych płyt prowadzącej z Gunic do Węgornika. Tych płyt też nie lubię.
Konie w stadninie we wsi Żółtew
Jezioro Bartoszewo
Szutrówka! Kiedy mym oczom ukazała się owa szutrówka, rozwiązanie mogło być tylko jedno - skręciłem tu i całkowicie puściłem w niepamięć plany świdwiowskich odwiedzin. Ta droga poprowadziła mnie do Nowej Jasienicy. Stąd złapałem asfalt i kontynuowałem do Turznicy, a potem w kierunku Polic.
Piękny rower koło jakiegoś płotu
Koń w Nowej Jasienicy
Droga z Nowej Jasienicy do Turznicy
Już prawie, prawie Turznica
Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police
Gdy dojechałem do DW 114 postanowiłem wjechać ponownie w teren. Drogą leśną dojechałem do Siedlic. Na chwilę zostałem na ścieżce rowerowej, by ponownie wjechać w las. Kilka km pod górkę, a potem kilka km z górki. Wszystko przeplatane powalonymi drzewami na szlaku chyba niebieskim.
Pod koniec dzisiejszego wyjazdu stopniowo dokładałem na siebie dodatkowe fanty antyprzeziębieniowe. W końcu przydała mi się windstoperowa osłona pod szyję, która w zimie nie zdała egzaminu.
Sobota, 26 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Jezioro Dąbie + Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler102.37 km (45.13km teren) czas jazdy: 05:49 h AVS:17.60km/h
W ten weekend nie miałem pomysłu na jedną większa trasę, więc wymyśliłem, że zrobię coś zupełnie innego niż zwyczajowo i przejadę się w sobotę oraz w niedzielę.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Dzisiejsza wycieczka rozpoczęła się dojazdem do Dąbia, a następnie złapaniem szlaku rowerowego na wale przeciwpowodziowym.
W Lubczynie zdecydowałem, że oddalę się nieco od wału i przejadę najpierw asfaltem do Borzysławca, a potem drogami gruntowymi i rolniczymi dojazdami z płyt betonowych. Finalnie i tak musiałem dojechać do mostu przez rzekę Inę, ale miało być w bardziej komfortowy sposób.
Niestety w pewnym momencie zaliczyłem wtopę. Omijałem powalone drzewo i musiałem przejść przez błotno-bagienną łąkę. Buki wciągnęły mi wodę do środka, a ja następne pół godziny suszyłem na wietrze wkładki. Pozbyłem się ocieplaczy na czubki butów i przebrałem skarpetki. W dalszej trasie buty doschły na wietrze.
Wjeżdżając do Goleniowa
Z Goleniowa kontynuowałem tak jak kilka razy w przeszłości bocznymi drogami na Stargard.
W Bolechowie skręciłem w boczną drogę szutrową na Bącznik.
Ta piękna szutrówka doprowadziła mnie do DW 142.
Widok w kierunku starego wiaduktu zrewitalizowanego jako kładka dla rowerów.
Stąd jeszcze kawałek do Sowna i dojazdami pożarowymi dotarłem do Wielgowa.
Gdy byłem w Wielgowie, to zrobiło się już prawie całkiem ciemno. Mimo wszystko, ostatnie kilometry pokonałem już z perspektywy zwycięstwa, że wycieczka była krajobrazowo wartościowa, że udało mi się wrócić w miarę wcześnie i że nie potrzebowałem mocniejszej lampki (dzisiaj wziąłem tylko małego Bontragera). Na jakiś czas odpuszczam sobie kierunek wschodni i odwiedzę te okolice ponownie, gdy będę w stanie przejechać coś zdecydowanie dłuższego.
Niedziela, 20 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Maszewa i Łęczycy
Rower:
Wheeler124.15 km (28.19km teren) czas jazdy: 07:14 h AVS:17.16km/h praca: 4920 kcal
Dzisiaj wybrałem się w kierunku północno-wschodnim. Są to dla mnie nieznane okolice, ponieważ nie przypominam sobie, abym odwiedzał te miejsca nawet samochodem. Zaplanowałem sobie trasę w formie pętli (oprócz startu i finiszu, no bo wiadomo). Tę pętlę sobie trochę skopałem ostatecznie i wyszły takie oczka, ale nie miałem wcale przez to wrażenia mniejszej przygody. Dzisiaj też przekroczyłem pierwszy tysiąc km w tym roku i jak na razie jest to mój drugi najbardziej rowerowy sezon w "karierze".
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu
Dworzec kolejowy w Dąbiu
Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)
Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie
Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.
Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych
Za lasem, w okolicy Wielichówka
Przez drzewa widać już Wielichówko
Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.
Coraz bliżej Podlesia
Poczernin
Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142
Za wiaduktem
Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!
Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.
Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.
Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim
Się pasą się czterokopytne
Droga do Radzanka
Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.
Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113
Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.
Przewróciło się? Niech leży!
Na Placu Wolności w Maszewie
Wciąż Plac Wolności
Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności
Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie
W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej
Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Niedziela, 13 marca 2022Kategoria ..>100km, ..>150km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Na południe
Rower:
Wheeler150.03 km (25.20km teren) czas jazdy: 08:52 h AVS:16.92km/h praca: 6497 kcal
Na dzisiaj wymyśliłem, że zrobię wycieczkę do Myśliborza. To miało być 160 km. Niestety prawie cała trasa prowadziła na otwartej przestrzeni, a wiał silny wmordęwind. Bardzo mnie to wymęczyło i gdy dojechałem do ostatniego punktu, który pozwoliłby na skrócenie trasy, to zdecydowałem, że wracam szybciej. Wcześniej nieco po frajersku dodałem sobie trochę kilometrów, ponieważ zagapiłem się z nawigacją i przeoczyłem drogę, w którą miałem skręcić, co zaowocowało objazdem.
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.
Jadąc przez Puszczę Bukową
Pole golfowe w Binowie
Za Kartnem
Kawałek dalej
Dino w Bielicach
Bateria silosów we wsi Linie
Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.
Widok na S3 w kierunku Gorzowa
Czwartek, 10 marca 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Night bike po mieście
Rower:
Wheeler30.49 km (3.27km teren) czas jazdy: 01:40 h AVS:18.29km/h praca: 1204 kcal
W weekend chcę pojechać na jakąś jeszcze większą wycieczkę,
bo jednak po poprzednim dużym wyjeździe czuję się ogólnie wzmocniony. Z tego
powodu wyszedłem przetestować napęd. Po przejechaniu 810 km założyłem
kolejny łańcuch, a poprzedni ma teraz przerwę. Jeszcze nie podjąłem decyzji
czy napęd będzie eksploatowany na 2 czy na 3 łańcuchy.
Dzisiaj temperatura +/- 0 *C i tym razem ubrałem najgrubsze ocieplacze, więc było w miarę ok. Pod koniec trochę dało się wyczuć wiatr.
Zrobiłem też test nowej aplikacji na smartfona, która pozwala się połączyć do czujnika prędkości i kadencji. Chyba jest bardzo prądożerna, ale to jeszcze się okaże, bo jedno wyjście to za mało. Apka ma opcję wysłania aktywności na Stravę, ale nie wiem czy będę to wykorzystywać, ponieważ jest spory lag w działaniu pomiaru. Kabelkowy licznik ma większą płynność odczytu prędkości oraz automatycznego startu/stopu i podaje prawdziwsze wyniki końcowe.
Dzisiaj temperatura +/- 0 *C i tym razem ubrałem najgrubsze ocieplacze, więc było w miarę ok. Pod koniec trochę dało się wyczuć wiatr.
Zrobiłem też test nowej aplikacji na smartfona, która pozwala się połączyć do czujnika prędkości i kadencji. Chyba jest bardzo prądożerna, ale to jeszcze się okaże, bo jedno wyjście to za mało. Apka ma opcję wysłania aktywności na Stravę, ale nie wiem czy będę to wykorzystywać, ponieważ jest spory lag w działaniu pomiaru. Kabelkowy licznik ma większą płynność odczytu prędkości oraz automatycznego startu/stopu i podaje prawdziwsze wyniki końcowe.
Wtorek, 8 marca 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Night bike po mieście
Rower:
Wheeler40.23 km (0.36km teren) czas jazdy: 02:16 h AVS:17.75km/h praca: 1620 kcal
Kręcenie się po mieście. Dla odmiany Wheelerem, a nie Rometem. Zimno było.
Sobota, 5 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka na północ
Rower:
Wheeler128.91 km (28.59km teren) czas jazdy: 07:05 h AVS:18.20km/h praca: 5325 kcal
Dzisiaj pierwsza setka w tym roku - pętla przez Stepnicę, Miękowo, Goleniów. Zaplanowałem sobie wycieczkę na 130 km. Pierwotny plan to
było rozpoczęcie trasy jadąc terenem wzdłuż Jeziora Dąbie (z pominięciem
fragmentu z nieprzystosowanym dla rowerów dzikim kawałkiem wału).
Zmodyfikowałem zamierzenia chcąc szybciej wrócić do domu i zdecydowałem
się na jazdę po asfalcie. Jazda w terenie to większa przygoda, ale jazda kolejny raz w tym samym terenie będąc w promieniu 20 km od domu ze świadomością, że
żadne nowości ani rewelacje się nie pojawią to tylko atrapa przygody. Prawdziwa przygoda to odkrywanie nieznanego. W drodze powrotnej też modyfikowałem trasę. Częściowo wynikało to z tego, że do eksploracji nieznanego zniechęcała mnie nawierzchnia lub perspektywa chodzenia i omijania zwalonych drzew, ale także spadająca temperatura i przymus powrotu w miarę na konkretną godzinę.
Widoki z Mostu Cłowego jadąc w kierunku Dąbia
Dzisiaj z zieloną torebką. W środku 4 duże Laguny. Oczywiście, że wróciły do domu w komplecie:)
Wczesny start = nie ma potrzeby zabierać mocniejszej lampki.
Jadąc do Lubczyny
Upierdliwy piach za Borzysławcem
Małe kilkaset metrów przed dojechaniem do ścieżki rowerowej na wale
Kiedy w końcu dojechałem do fragmentu wału ze szlakiem rowerowym, to zaskoczyłem się negatywnie zwalonymi przez wichurę drzewami, które wciąż blokują przejazd. Widziałem u kogoś na Stravie, ale nie myślałem, że do dzisiaj będą leżeć tak nieruszone.
Takie zwalone przeszkody były dwie
Po chwili już przejezdnie
Łabędzie pływające po Inie
Przekraczając Inę
Asfaltowa droga prowadząca do Stepnicy
Straszak nr 1
Straszak nr 2
Najwyraźniej budowana jest droga dla rowerów w kierunku Stepnicy. To świetna wiadomość, ponieważ w sezonie letnim ta droga wojewódzka ma duże natężenie ruchu, a jest na tyle wąska, że jazda razem z samochodami jest niekomfortowa. Dzisiaj było bezpiecznie.
Powalone wysokie drzewa
Po 60 km dotarłem do Stepnicy. Do centrum nie wjeżdżałem. Od razu skręciłem na szlak rowerowy. Byłem już relatywnie zmęczony i perspektywa kolejnych około 70 km zdecydowała by nie rozczulać się nad widokami miejskimi i bez zbędnej zwłoki rozpocząć drogę powrotną.
Liczyłem na podobną ścieżkę przez jakieś 7-8 km w kierunku S3
Niespodzianek ciąg dalszy. To drzewo pewnie sobie tutaj jeszcze poleży.
Trzy byki. Słabo widoczne, ale właśnie wybiegają z lasu po prawej stronie.
Gdy dotarłem do Widzieńska, postanowiłem wjechać na asfalt i jednocześnie skrócić sobie drogę. Zamiast kontynuować terenem do Babigoszczy i lekko w kierunku północnym, to teraz zrobiło się delikatnie w kierunku południowym, a także trochę szybciej z uwagi na nawierzchnię.
Jadąc asfaltem z Widzieńska w kierunku drogi S3
Bardzo przyjemnie było jechać w takim leśnym otoczeniu po płaskiej drodze z w miarę dobrą nawierzchnią.
Widok na S3 w kierunku północnym
Dojeżdżając do Goleniowa
Nowa S3/S6
Tym razem przejazd pod wiaduktem
Niespodzianka - jest ścieżka rowerowa i nie trzeba jechać z samochodami
W Goleniowie
Z Kęp Lubczyńskich na wschód w kierunku Warcisławca
Eksperymentalny powrót z Klinisk Wielkich przez las, a potem drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych
Peron dworca Szczecin Załom
Zaniedbany opuszczony budynek
Dalsza droga już bez zdjęć i bez ciekawostek. Wyjazd udany, zmęczenie nieco powyżej normy, ale bez zgona. Temperaturowo znośnie, lecz trochę za późno ubrałem dodatkowe ocieplacze. Wydaje mi się, że za tydzień pojadę na podobny dystans, bo nie czuję się na siłach póki co dodawać kolejnych km.
Widoki z Mostu Cłowego jadąc w kierunku Dąbia
Dzisiaj z zieloną torebką. W środku 4 duże Laguny. Oczywiście, że wróciły do domu w komplecie:)
Wczesny start = nie ma potrzeby zabierać mocniejszej lampki.
Jadąc do Lubczyny
Upierdliwy piach za Borzysławcem
Małe kilkaset metrów przed dojechaniem do ścieżki rowerowej na wale
Kiedy w końcu dojechałem do fragmentu wału ze szlakiem rowerowym, to zaskoczyłem się negatywnie zwalonymi przez wichurę drzewami, które wciąż blokują przejazd. Widziałem u kogoś na Stravie, ale nie myślałem, że do dzisiaj będą leżeć tak nieruszone.
Takie zwalone przeszkody były dwie
Po chwili już przejezdnie
Łabędzie pływające po Inie
Przekraczając Inę
Asfaltowa droga prowadząca do Stepnicy
Straszak nr 1
Straszak nr 2
Najwyraźniej budowana jest droga dla rowerów w kierunku Stepnicy. To świetna wiadomość, ponieważ w sezonie letnim ta droga wojewódzka ma duże natężenie ruchu, a jest na tyle wąska, że jazda razem z samochodami jest niekomfortowa. Dzisiaj było bezpiecznie.
Powalone wysokie drzewa
Po 60 km dotarłem do Stepnicy. Do centrum nie wjeżdżałem. Od razu skręciłem na szlak rowerowy. Byłem już relatywnie zmęczony i perspektywa kolejnych około 70 km zdecydowała by nie rozczulać się nad widokami miejskimi i bez zbędnej zwłoki rozpocząć drogę powrotną.
Liczyłem na podobną ścieżkę przez jakieś 7-8 km w kierunku S3
Niespodzianek ciąg dalszy. To drzewo pewnie sobie tutaj jeszcze poleży.
Trzy byki. Słabo widoczne, ale właśnie wybiegają z lasu po prawej stronie.
Gdy dotarłem do Widzieńska, postanowiłem wjechać na asfalt i jednocześnie skrócić sobie drogę. Zamiast kontynuować terenem do Babigoszczy i lekko w kierunku północnym, to teraz zrobiło się delikatnie w kierunku południowym, a także trochę szybciej z uwagi na nawierzchnię.
Jadąc asfaltem z Widzieńska w kierunku drogi S3
Bardzo przyjemnie było jechać w takim leśnym otoczeniu po płaskiej drodze z w miarę dobrą nawierzchnią.
Widok na S3 w kierunku północnym
Dojeżdżając do Goleniowa
Nowa S3/S6
Tym razem przejazd pod wiaduktem
Niespodzianka - jest ścieżka rowerowa i nie trzeba jechać z samochodami
W Goleniowie
Z Kęp Lubczyńskich na wschód w kierunku Warcisławca
Eksperymentalny powrót z Klinisk Wielkich przez las, a potem drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych
Peron dworca Szczecin Załom
Zaniedbany opuszczony budynek
Dalsza droga już bez zdjęć i bez ciekawostek. Wyjazd udany, zmęczenie nieco powyżej normy, ale bez zgona. Temperaturowo znośnie, lecz trochę za późno ubrałem dodatkowe ocieplacze. Wydaje mi się, że za tydzień pojadę na podobny dystans, bo nie czuję się na siłach póki co dodawać kolejnych km.
Niedziela, 27 lutego 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka do Stargardu
Rower:
Wheeler88.80 km (8.20km teren) czas jazdy: 04:43 h AVS:18.83km/h praca: 3804 kcal
Dzisiaj postanowiłem, że odwiedzę Stargard i że będzie to mój główny cel podróży. W 2021 nie byłem tutaj ani razu, ponieważ początkowo eksplorowałem inne kierunki, a potem nieoczekiwanie przedwcześnie zakończyłem sezon i ogólnie 2021 był rowerową lipą. Mam nadzieję jeszcze co najmniej kilka razy być w tym roku w Stargardzie.
Dojazd zrobiłem szlakiem rowerowym 20A, który jest zlokalizowany między Puszcza Bukową, a drogą S10 - trochę asfaltu, trochę dróg leśnych, łagodne podjazdy, a potem od Motańca już płasko z przerwą na przejazd kładką pieszo-rowerowa nad S10.
Pojechałem na Stare Miasto i zrobiłem kilka fotek, po czym rozpocząłem powrót. Stargard ma bardzo ładne zabytki. Te moje zdjęcia zrobione w godzinach 17-18 wyszły bardzo kiepskie.
Droga powrotna była wymagająca ze względu na temperaturę. W pewnym momencie spadła do -2,9 *C wg licznika Sigmy. Źle się na dzisiaj przygotowałem. Wystartowałem w ocieplaczach na czubki palców i w Stargardzie przy temperaturze +2 *C dołożyłem jeszcze pełne cienkie ocieplacze, co pomogło. Te zewnętrzne ocieplacze są już jednak wiekowe i poprzecierane mocno. Powinienem zabrać jeszcze jedne w za dużym rozmiarze, to by było o wiele lepiej. Kolejny błąd to niezabranie rękawiczek z Gore-texem na przebranie w drodze powrotnej. W teorii w czasie poprzedniej zimy dawały radę w podobnej temperaturze, z tym że wtedy całościowo ubierałem się cieplej, więc to też robi swoje. Myślałem, że będzie gorzej, ale na pustej drodze z Niedźwiedzia do Wielgowa i potem z Wielgowa po prostu wsadzałem sobie dłonie pod kurtkę lub do kieszonek na plecach i to pomogło. Stopy się rozgrzały od bardziej obciążającej jazdy z rękoma w dziwnej pozycji. Dobrze, że to już końcówka zimowego okresu.
Ostatnie kilometry to jazda we mgle z jakimś mikro opadem. Często musiałem przecierać chusteczka szkła okularów, bo prawie nic nie widziałem. Oczywiście wszystkich oślepiających tylnymi przeciwmgielnymi widać było idealnie. Tych ze światłami do jazdy dziennej zdecydowanie gorzej.
Do domu przyjechałem w dobrej kondycji. Następne weekendowe wyjście to może być już poziom 120 km. Pora ułożyć trasę.
Dojazd zrobiłem szlakiem rowerowym 20A, który jest zlokalizowany między Puszcza Bukową, a drogą S10 - trochę asfaltu, trochę dróg leśnych, łagodne podjazdy, a potem od Motańca już płasko z przerwą na przejazd kładką pieszo-rowerowa nad S10.
Pojechałem na Stare Miasto i zrobiłem kilka fotek, po czym rozpocząłem powrót. Stargard ma bardzo ładne zabytki. Te moje zdjęcia zrobione w godzinach 17-18 wyszły bardzo kiepskie.
Droga powrotna była wymagająca ze względu na temperaturę. W pewnym momencie spadła do -2,9 *C wg licznika Sigmy. Źle się na dzisiaj przygotowałem. Wystartowałem w ocieplaczach na czubki palców i w Stargardzie przy temperaturze +2 *C dołożyłem jeszcze pełne cienkie ocieplacze, co pomogło. Te zewnętrzne ocieplacze są już jednak wiekowe i poprzecierane mocno. Powinienem zabrać jeszcze jedne w za dużym rozmiarze, to by było o wiele lepiej. Kolejny błąd to niezabranie rękawiczek z Gore-texem na przebranie w drodze powrotnej. W teorii w czasie poprzedniej zimy dawały radę w podobnej temperaturze, z tym że wtedy całościowo ubierałem się cieplej, więc to też robi swoje. Myślałem, że będzie gorzej, ale na pustej drodze z Niedźwiedzia do Wielgowa i potem z Wielgowa po prostu wsadzałem sobie dłonie pod kurtkę lub do kieszonek na plecach i to pomogło. Stopy się rozgrzały od bardziej obciążającej jazdy z rękoma w dziwnej pozycji. Dobrze, że to już końcówka zimowego okresu.
Ostatnie kilometry to jazda we mgle z jakimś mikro opadem. Często musiałem przecierać chusteczka szkła okularów, bo prawie nic nie widziałem. Oczywiście wszystkich oślepiających tylnymi przeciwmgielnymi widać było idealnie. Tych ze światłami do jazdy dziennej zdecydowanie gorzej.
Do domu przyjechałem w dobrej kondycji. Następne weekendowe wyjście to może być już poziom 120 km. Pora ułożyć trasę.
Niedziela, 20 lutego 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Bukowa i okolice
Rower:
Wheeler62.69 km (17.83km teren) czas jazdy: 03:57 h AVS:15.87km/h praca: 2795 kcal
Pogoda zrobiła mi prezent. Wczoraj wieczorem przeglądałem prognozy z planem kolejnego wyjścia na jakieś 90 minut na Rometa i okazało się, że od rana do godziny 14 ma być bez deszczu. Postanowiłem to wykorzystać i zrobić jakąś trasę na 4 godziny pedałowania. Wybór padł tym razem na kierunek południowy.
Widok na Odrę i kąpielisko Dziewoklicz
Nowa ścieżka rowerowa powoli, powoli na finiszu
Przez Pomorzany dotarłem do Podjuch, a stąd rozpoczął się podjazd o długości kilku km.
Po przejechaniu pod autostradą skręciłem w Chlebowską Drogę. Skończył się asfalt, zaczął bruk, który dosyć mocno mi się dłużył.
Dojechałem do Binowskiej Drogi i skręciłem w lewo.
W okolicy skrzyżowania z Furmańska Drogą nawierzchnia z bruku zmieniła się w drogę szutrowo-gruntową.
W samym Binowie był kawałek asfaltu, ale już za moment znowu przywitał mnie bruk, który skończył się dopiero w Żelisławcu.
Stąd do Kartna, gdzie złapałem najpierw drogę brukowaną, a potem świetną drogę szutrową w otwartym płaskim terenie.
Minąłem z daleka elektrownię wiatrową. Wkrótce szuter się skończył i nawierzchnia zamieniła na gruntową, a droga skręciła na zachód w kierunku Drzenina. Kilkaset metrów przed wsią znowu złapalem asfalt. To była mniej, więcej połowa trasy.
W drodze z Drzenina do Gardna. Widok z wiaduktu nad S3 w kierunku na Szczecin.
Na asfalcie zaczęło iść szybciej. Fajerwerków żadnych w czasie jazdy nie było.
Dino w Gardnie
Wiadukty w ciągu S3 w okolicy Wysokiej Gryfińskiej
Miejsce przerwy na batonik i nie tylko
Wiadukty w ciągu drogi S3 między Chlebowem i Radziszewkiem (stamtąd nadjechałem).
Zaczyna się las Puszczy Bukowej
W leśny terenowy fragment, który przywitał mnie brukiem wjechałem dopiero w Radziszewku (na mapce nie widać tej nazwy).
Kilka km lasem i wyjechałem koło cmentarzyku dla zwierząt, a potem znowu cywilizacja.
Około 13:45 zaczął kropić deszcz, ale był delikatny, a ja miałem do domu już tylko około 20 minut jazdy. Dzisiejsza mała wycieczka była bardzo udana. Sporo upierdliwego bruku, ale przy niskiej prędkości i symbolicznym trzymaniu kierownicy nie było tak źle. Wyjazd gorszą nawierzchnią i bardziej terenem, a powrót asfaltem, to jest dobre rozwiązanie. Lepiej finiszować w mniej wymagających warunkach. Niestety stówki w ten weekend nie było, ale może w następny się uda.
Widok na Odrę i kąpielisko Dziewoklicz
Nowa ścieżka rowerowa powoli, powoli na finiszu
Przez Pomorzany dotarłem do Podjuch, a stąd rozpoczął się podjazd o długości kilku km.
Po przejechaniu pod autostradą skręciłem w Chlebowską Drogę. Skończył się asfalt, zaczął bruk, który dosyć mocno mi się dłużył.
Dojechałem do Binowskiej Drogi i skręciłem w lewo.
W okolicy skrzyżowania z Furmańska Drogą nawierzchnia z bruku zmieniła się w drogę szutrowo-gruntową.
W samym Binowie był kawałek asfaltu, ale już za moment znowu przywitał mnie bruk, który skończył się dopiero w Żelisławcu.
Stąd do Kartna, gdzie złapałem najpierw drogę brukowaną, a potem świetną drogę szutrową w otwartym płaskim terenie.
Minąłem z daleka elektrownię wiatrową. Wkrótce szuter się skończył i nawierzchnia zamieniła na gruntową, a droga skręciła na zachód w kierunku Drzenina. Kilkaset metrów przed wsią znowu złapalem asfalt. To była mniej, więcej połowa trasy.
W drodze z Drzenina do Gardna. Widok z wiaduktu nad S3 w kierunku na Szczecin.
Na asfalcie zaczęło iść szybciej. Fajerwerków żadnych w czasie jazdy nie było.
Dino w Gardnie
Wiadukty w ciągu S3 w okolicy Wysokiej Gryfińskiej
Miejsce przerwy na batonik i nie tylko
Wiadukty w ciągu drogi S3 między Chlebowem i Radziszewkiem (stamtąd nadjechałem).
Zaczyna się las Puszczy Bukowej
W leśny terenowy fragment, który przywitał mnie brukiem wjechałem dopiero w Radziszewku (na mapce nie widać tej nazwy).
Kilka km lasem i wyjechałem koło cmentarzyku dla zwierząt, a potem znowu cywilizacja.
Około 13:45 zaczął kropić deszcz, ale był delikatny, a ja miałem do domu już tylko około 20 minut jazdy. Dzisiejsza mała wycieczka była bardzo udana. Sporo upierdliwego bruku, ale przy niskiej prędkości i symbolicznym trzymaniu kierownicy nie było tak źle. Wyjazd gorszą nawierzchnią i bardziej terenem, a powrót asfaltem, to jest dobre rozwiązanie. Lepiej finiszować w mniej wymagających warunkach. Niestety stówki w ten weekend nie było, ale może w następny się uda.