Wpisy archiwalne w kategorii
.Wheeler.
Dystans całkowity: | 24623.55 km (w terenie 3626.71 km; 14.73%) |
Czas w ruchu: | 1297:33 |
Średnia prędkość: | 18.98 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 139 (74 %) |
Suma kalorii: | 85090 kcal |
Liczba aktywności: | 477 |
Średnio na aktywność: | 51.62 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 20 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Wycieczka do Maszewa i Łęczycy
Rower:
Wheeler124.15 km (28.19km teren) czas jazdy: 07:14 h AVS:17.16km/h praca: 4920 kcal
Dzisiaj wybrałem się w kierunku północno-wschodnim. Są to dla mnie nieznane okolice, ponieważ nie przypominam sobie, abym odwiedzał te miejsca nawet samochodem. Zaplanowałem sobie trasę w formie pętli (oprócz startu i finiszu, no bo wiadomo). Tę pętlę sobie trochę skopałem ostatecznie i wyszły takie oczka, ale nie miałem wcale przez to wrażenia mniejszej przygody. Dzisiaj też przekroczyłem pierwszy tysiąc km w tym roku i jak na razie jest to mój drugi najbardziej rowerowy sezon w "karierze".


Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu

Dworzec kolejowy w Dąbiu

Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)

Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie

Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.

Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych

Za lasem, w okolicy Wielichówka

Przez drzewa widać już Wielichówko

Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.

Coraz bliżej Podlesia

Poczernin

Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142

Za wiaduktem

Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!

Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.

Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.

Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim

Się pasą się czterokopytne

Droga do Radzanka

Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.

Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113

Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.




Przewróciło się? Niech leży!


Na Placu Wolności w Maszewie

Wciąż Plac Wolności

Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności

Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie

W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej

Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.


Wjeżdżając do Dąbia na etapie startu

Dworzec kolejowy w Dąbiu

Chyba jakiś tartak w okolicy linii kolejowej (także Dąbie)

Jadąc obrzeżami Parku Leśnego Dąbie

Na autostradzie był jakiś korek vel koreczek. Ja też sobie poczekałem, bo z naprzeciwka leśną ścieżką jechały motory i quady. Kiedy przejeżdżali koło mnie, to zwalniali do prędkości porównywalnej do prędkości pieszego.

Kierunek na Wielichówko i jeden z dojazdów pożarowych

Za lasem, w okolicy Wielichówka

Przez drzewa widać już Wielichówko

Droga na północny wschód z Wielichówka do Podlesia. Na mapie oznaczona jako wyasfaltowana, w rzeczywistości straszna lipa, dobrze że nie wpakowałem się tutaj nigdy na szosie.

Coraz bliżej Podlesia

Poczernin

Droga gruntowa za Poczerninem i przejazd pod wiaduktem łukowym zlokalizowanym w ciągu DW 142

Za wiaduktem

Z lewej strony las, z prawej łąka. Bardzo przyjemne otoczenie. Oczywiście przyjemne do jazdy w dzień, bo w nocy to nie, gdyż wtedy wychodzą potwory, a jak taka siatka jest to nie można im uciec. Trzeba o tym pamiętać!

Pozostałości po wichurze. I teraz wyobraźmy sobie, że jest noc, a z lewej strony potwór. No właśnie, mówiłem - takie miejscówki to do jazdy tylko w dzień.

Za Dąbrowicą, jadąc w kierunku Różnowa Nowogardzkiego. Nie ma drzew, nie ma siatek, nie trzeba się obawiać potworów - można jeździć nocą.

Kościół pod wezwaniem Św. Antoniego w Rożnowie Nowogardzkim

Się pasą się czterokopytne

Droga do Radzanka

Już prawie Radzenek i oczywiście rozkminka czy wybiegnie jakiś pieseł. Ale dzisiaj żadnego luźno biegającego pieseła nie było w żadnej wsi.

Kolonia Radzanek, a w zasięgu wzroku także DW 113

Cel dzisiejszej podróży: Maszewo. Na zdjęciu Jezioro Maszewskie.




Przewróciło się? Niech leży!


Na Placu Wolności w Maszewie

Wciąż Plac Wolności

Ostatnie zdjęcie z Placu Wolności

Wyjazd z miasta i widok na średniowieczne mury miejskie

W tył zwrot na kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej

Kierunek na Łęczycę. Boczną drogą, ponieważ alternatywa to droga wojewódzka nr 106.
Później nie zrobiłem już więcej zdjęć. Łęczyca w pewnym sensie mnie rozczarowała, bo nie widziałem niczego, co musiałem sfotografować na pamiątkę. Zresztą robiło się już na tyle ciemno, że nie w głowie były mi foty, lecz jak najszybsze przejechanie w świetle dziennym. Właśnie z uwagi na zmrok zmodyfikowałem trasę. Zrezygnowałem z jazdy w terenie (przede wszystkim, żeby nie trafić na jakimś ultra odosobnionym miejscu na otwartą zagrodę z psem) i kontynuowałem asfaltem. Frajerskość tej modyfikacji polegała na tym, że nie dostrzegłem lepszej wersji trasy i ostatecznie znowu wylądowałem w Poczerninie. Nuda. Nie lubię takich wtrąconych pętli, bo sprawiają wrażenie, jakby wszystko pomiędzy tym punktem "międzystartu" i "międzypowrotu" się nie liczyło. Trzeba było jechać z Małkocina na południe w kierunku Stargardu. No, ale trudno.
Podsumowanie: dzisiaj było bardzo ciepło w ciągu dnia, jak na ostatnie wyjazdy. Wystartowałem chyba dopiero o 13:20. Bez ocieplaczy i z letnimi wkładkami w butach, ale wciąż w podwójnych skarpetkach. Wróciłem z dwóch parach ocieplaczy (połówki + inne pełne). Rękawiczki też przebierałem w trasie. Mimo wszystko zamiana wkładek to było zbyt wcześnie, wrócę do wełnianych zimowych, bo w nich można jeździć też w ciepełku, najwyżej redukując liczbę skarpet. Nie zmarzłem dzisiaj, ale mnie za to mocno owiało po gębuszce znowu. Trzymam kciuki za to, żeby w następny weekend wreszcie się te podmuchy wyłączyły. No i będzie zmiana czasu, co oczywiście znowu uszkodzi mi percepcję pory dnia i skołuje, a w ten weekend jeszcze nic ze światłem w drodze powrotnej nie zdąży zmienić. Za dwa tygodnie to za to będzie już odczuwalne wydłużenie widoczności. Jak znam siebie to z bazy wyjadę wtedy o 14:20.
Niedziela, 13 marca 2022Kategoria ..>100km, ..>150km, .Wheeler., Night Bike, zz Foto zz
Na południe
Rower:
Wheeler150.03 km (25.20km teren) czas jazdy: 08:52 h AVS:16.92km/h praca: 6497 kcal
Na dzisiaj wymyśliłem, że zrobię wycieczkę do Myśliborza. To miało być 160 km. Niestety prawie cała trasa prowadziła na otwartej przestrzeni, a wiał silny wmordęwind. Bardzo mnie to wymęczyło i gdy dojechałem do ostatniego punktu, który pozwoliłby na skrócenie trasy, to zdecydowałem, że wracam szybciej. Wcześniej nieco po frajersku dodałem sobie trochę kilometrów, ponieważ zagapiłem się z nawigacją i przeoczyłem drogę, w którą miałem skręcić, co zaowocowało objazdem.
W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.

Jadąc przez Puszczę Bukową

Pole golfowe w Binowie

Za Kartnem

Kawałek dalej

Dino w Bielicach

Bateria silosów we wsi Linie



Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.

Widok na S3 w kierunku Gorzowa










W dużym skrócie trasa zaplanowana została przez Puszczę Bukową, a potem bocznymi drogami w odległości kilku km na wschód od S3. Powrót miał być drogami na zachód od S3. W drodze powrotnej zmieniałem przebieg i ostatecznie odjechałem na zachód aż do Gryfina. Wracając w ciemności chciałem mieć asfaltową pewność braku dziwnych niespodzianek.
To był bardzo interesujący wyjazd. Chętnie powtórzę wizytę w tych okolicach wraz z kontynuacją do celu. Ogromnie zmęczony wróciłem do domu. Ostatnie 30 km miałem zacnego zgona. Całość zabawy zajęła 11 godzin. Wystartowałem o 11 z hakiem, a wróciłem o 22 z hakiem.

Jadąc przez Puszczę Bukową

Pole golfowe w Binowie

Za Kartnem

Kawałek dalej

Dino w Bielicach

Bateria silosów we wsi Linie



Widoczna z oddali elektrownia wiatrowa. Praktycznie wszystkie wiatraki dzisiaj ostro kręciły.

Widok na S3 w kierunku Gorzowa










Czwartek, 10 marca 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Night bike po mieście
Rower:
Wheeler30.49 km (3.27km teren) czas jazdy: 01:40 h AVS:18.29km/h praca: 1204 kcal
W weekend chcę pojechać na jakąś jeszcze większą wycieczkę,
bo jednak po poprzednim dużym wyjeździe czuję się ogólnie wzmocniony. Z tego
powodu wyszedłem przetestować napęd. Po przejechaniu 810 km założyłem
kolejny łańcuch, a poprzedni ma teraz przerwę. Jeszcze nie podjąłem decyzji
czy napęd będzie eksploatowany na 2 czy na 3 łańcuchy.
Dzisiaj temperatura +/- 0 *C i tym razem ubrałem najgrubsze ocieplacze, więc było w miarę ok. Pod koniec trochę dało się wyczuć wiatr.
Zrobiłem też test nowej aplikacji na smartfona, która pozwala się połączyć do czujnika prędkości i kadencji. Chyba jest bardzo prądożerna, ale to jeszcze się okaże, bo jedno wyjście to za mało. Apka ma opcję wysłania aktywności na Stravę, ale nie wiem czy będę to wykorzystywać, ponieważ jest spory lag w działaniu pomiaru. Kabelkowy licznik ma większą płynność odczytu prędkości oraz automatycznego startu/stopu i podaje prawdziwsze wyniki końcowe.
Dzisiaj temperatura +/- 0 *C i tym razem ubrałem najgrubsze ocieplacze, więc było w miarę ok. Pod koniec trochę dało się wyczuć wiatr.
Zrobiłem też test nowej aplikacji na smartfona, która pozwala się połączyć do czujnika prędkości i kadencji. Chyba jest bardzo prądożerna, ale to jeszcze się okaże, bo jedno wyjście to za mało. Apka ma opcję wysłania aktywności na Stravę, ale nie wiem czy będę to wykorzystywać, ponieważ jest spory lag w działaniu pomiaru. Kabelkowy licznik ma większą płynność odczytu prędkości oraz automatycznego startu/stopu i podaje prawdziwsze wyniki końcowe.
Wtorek, 8 marca 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Night bike po mieście
Rower:
Wheeler40.23 km (0.36km teren) czas jazdy: 02:16 h AVS:17.75km/h praca: 1620 kcal
Kręcenie się po mieście. Dla odmiany Wheelerem, a nie Rometem. Zimno było.
Sobota, 5 marca 2022Kategoria ..>100km, .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka na północ
Rower:
Wheeler128.91 km (28.59km teren) czas jazdy: 07:05 h AVS:18.20km/h praca: 5325 kcal
Dzisiaj pierwsza setka w tym roku - pętla przez Stepnicę, Miękowo, Goleniów. Zaplanowałem sobie wycieczkę na 130 km. Pierwotny plan to
było rozpoczęcie trasy jadąc terenem wzdłuż Jeziora Dąbie (z pominięciem
fragmentu z nieprzystosowanym dla rowerów dzikim kawałkiem wału).
Zmodyfikowałem zamierzenia chcąc szybciej wrócić do domu i zdecydowałem
się na jazdę po asfalcie. Jazda w terenie to większa przygoda, ale jazda kolejny raz w tym samym terenie będąc w promieniu 20 km od domu ze świadomością, że
żadne nowości ani rewelacje się nie pojawią to tylko atrapa przygody. Prawdziwa przygoda to odkrywanie nieznanego. W drodze powrotnej też modyfikowałem trasę. Częściowo wynikało to z tego, że do eksploracji nieznanego zniechęcała mnie nawierzchnia lub perspektywa chodzenia i omijania zwalonych drzew, ale także spadająca temperatura i przymus powrotu w miarę na konkretną godzinę.

Widoki z Mostu Cłowego jadąc w kierunku Dąbia



Dzisiaj z zieloną torebką. W środku 4 duże Laguny. Oczywiście, że wróciły do domu w komplecie:)

Wczesny start = nie ma potrzeby zabierać mocniejszej lampki.

Jadąc do Lubczyny

Upierdliwy piach za Borzysławcem

Małe kilkaset metrów przed dojechaniem do ścieżki rowerowej na wale

Kiedy w końcu dojechałem do fragmentu wału ze szlakiem rowerowym, to zaskoczyłem się negatywnie zwalonymi przez wichurę drzewami, które wciąż blokują przejazd. Widziałem u kogoś na Stravie, ale nie myślałem, że do dzisiaj będą leżeć tak nieruszone.


Takie zwalone przeszkody były dwie

Po chwili już przejezdnie

Łabędzie pływające po Inie

Przekraczając Inę

Asfaltowa droga prowadząca do Stepnicy

Straszak nr 1

Straszak nr 2

Najwyraźniej budowana jest droga dla rowerów w kierunku Stepnicy. To świetna wiadomość, ponieważ w sezonie letnim ta droga wojewódzka ma duże natężenie ruchu, a jest na tyle wąska, że jazda razem z samochodami jest niekomfortowa. Dzisiaj było bezpiecznie.


Powalone wysokie drzewa

Po 60 km dotarłem do Stepnicy. Do centrum nie wjeżdżałem. Od razu skręciłem na szlak rowerowy. Byłem już relatywnie zmęczony i perspektywa kolejnych około 70 km zdecydowała by nie rozczulać się nad widokami miejskimi i bez zbędnej zwłoki rozpocząć drogę powrotną.

Liczyłem na podobną ścieżkę przez jakieś 7-8 km w kierunku S3

Niespodzianek ciąg dalszy. To drzewo pewnie sobie tutaj jeszcze poleży.

Trzy byki. Słabo widoczne, ale właśnie wybiegają z lasu po prawej stronie.
Gdy dotarłem do Widzieńska, postanowiłem wjechać na asfalt i jednocześnie skrócić sobie drogę. Zamiast kontynuować terenem do Babigoszczy i lekko w kierunku północnym, to teraz zrobiło się delikatnie w kierunku południowym, a także trochę szybciej z uwagi na nawierzchnię.

Jadąc asfaltem z Widzieńska w kierunku drogi S3

Bardzo przyjemnie było jechać w takim leśnym otoczeniu po płaskiej drodze z w miarę dobrą nawierzchnią.

Widok na S3 w kierunku północnym

Dojeżdżając do Goleniowa

Nowa S3/S6

Tym razem przejazd pod wiaduktem

Niespodzianka - jest ścieżka rowerowa i nie trzeba jechać z samochodami

W Goleniowie

Z Kęp Lubczyńskich na wschód w kierunku Warcisławca

Eksperymentalny powrót z Klinisk Wielkich przez las, a potem drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych

Peron dworca Szczecin Załom

Zaniedbany opuszczony budynek

Dalsza droga już bez zdjęć i bez ciekawostek. Wyjazd udany, zmęczenie nieco powyżej normy, ale bez zgona. Temperaturowo znośnie, lecz trochę za późno ubrałem dodatkowe ocieplacze. Wydaje mi się, że za tydzień pojadę na podobny dystans, bo nie czuję się na siłach póki co dodawać kolejnych km.

Widoki z Mostu Cłowego jadąc w kierunku Dąbia



Dzisiaj z zieloną torebką. W środku 4 duże Laguny. Oczywiście, że wróciły do domu w komplecie:)

Wczesny start = nie ma potrzeby zabierać mocniejszej lampki.

Jadąc do Lubczyny

Upierdliwy piach za Borzysławcem

Małe kilkaset metrów przed dojechaniem do ścieżki rowerowej na wale

Kiedy w końcu dojechałem do fragmentu wału ze szlakiem rowerowym, to zaskoczyłem się negatywnie zwalonymi przez wichurę drzewami, które wciąż blokują przejazd. Widziałem u kogoś na Stravie, ale nie myślałem, że do dzisiaj będą leżeć tak nieruszone.


Takie zwalone przeszkody były dwie

Po chwili już przejezdnie

Łabędzie pływające po Inie

Przekraczając Inę

Asfaltowa droga prowadząca do Stepnicy

Straszak nr 1

Straszak nr 2

Najwyraźniej budowana jest droga dla rowerów w kierunku Stepnicy. To świetna wiadomość, ponieważ w sezonie letnim ta droga wojewódzka ma duże natężenie ruchu, a jest na tyle wąska, że jazda razem z samochodami jest niekomfortowa. Dzisiaj było bezpiecznie.


Powalone wysokie drzewa

Po 60 km dotarłem do Stepnicy. Do centrum nie wjeżdżałem. Od razu skręciłem na szlak rowerowy. Byłem już relatywnie zmęczony i perspektywa kolejnych około 70 km zdecydowała by nie rozczulać się nad widokami miejskimi i bez zbędnej zwłoki rozpocząć drogę powrotną.

Liczyłem na podobną ścieżkę przez jakieś 7-8 km w kierunku S3

Niespodzianek ciąg dalszy. To drzewo pewnie sobie tutaj jeszcze poleży.

Trzy byki. Słabo widoczne, ale właśnie wybiegają z lasu po prawej stronie.
Gdy dotarłem do Widzieńska, postanowiłem wjechać na asfalt i jednocześnie skrócić sobie drogę. Zamiast kontynuować terenem do Babigoszczy i lekko w kierunku północnym, to teraz zrobiło się delikatnie w kierunku południowym, a także trochę szybciej z uwagi na nawierzchnię.

Jadąc asfaltem z Widzieńska w kierunku drogi S3

Bardzo przyjemnie było jechać w takim leśnym otoczeniu po płaskiej drodze z w miarę dobrą nawierzchnią.

Widok na S3 w kierunku północnym

Dojeżdżając do Goleniowa

Nowa S3/S6

Tym razem przejazd pod wiaduktem

Niespodzianka - jest ścieżka rowerowa i nie trzeba jechać z samochodami

W Goleniowie

Z Kęp Lubczyńskich na wschód w kierunku Warcisławca

Eksperymentalny powrót z Klinisk Wielkich przez las, a potem drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych

Peron dworca Szczecin Załom

Zaniedbany opuszczony budynek

Dalsza droga już bez zdjęć i bez ciekawostek. Wyjazd udany, zmęczenie nieco powyżej normy, ale bez zgona. Temperaturowo znośnie, lecz trochę za późno ubrałem dodatkowe ocieplacze. Wydaje mi się, że za tydzień pojadę na podobny dystans, bo nie czuję się na siłach póki co dodawać kolejnych km.
Niedziela, 27 lutego 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Wycieczka do Stargardu
Rower:
Wheeler88.80 km (8.20km teren) czas jazdy: 04:43 h AVS:18.83km/h praca: 3804 kcal
Dzisiaj postanowiłem, że odwiedzę Stargard i że będzie to mój główny cel podróży. W 2021 nie byłem tutaj ani razu, ponieważ początkowo eksplorowałem inne kierunki, a potem nieoczekiwanie przedwcześnie zakończyłem sezon i ogólnie 2021 był rowerową lipą. Mam nadzieję jeszcze co najmniej kilka razy być w tym roku w Stargardzie.

Dojazd zrobiłem szlakiem rowerowym 20A, który jest zlokalizowany między Puszcza Bukową, a drogą S10 - trochę asfaltu, trochę dróg leśnych, łagodne podjazdy, a potem od Motańca już płasko z przerwą na przejazd kładką pieszo-rowerowa nad S10.





Pojechałem na Stare Miasto i zrobiłem kilka fotek, po czym rozpocząłem powrót. Stargard ma bardzo ładne zabytki. Te moje zdjęcia zrobione w godzinach 17-18 wyszły bardzo kiepskie.




Droga powrotna była wymagająca ze względu na temperaturę. W pewnym momencie spadła do -2,9 *C wg licznika Sigmy. Źle się na dzisiaj przygotowałem. Wystartowałem w ocieplaczach na czubki palców i w Stargardzie przy temperaturze +2 *C dołożyłem jeszcze pełne cienkie ocieplacze, co pomogło. Te zewnętrzne ocieplacze są już jednak wiekowe i poprzecierane mocno. Powinienem zabrać jeszcze jedne w za dużym rozmiarze, to by było o wiele lepiej. Kolejny błąd to niezabranie rękawiczek z Gore-texem na przebranie w drodze powrotnej. W teorii w czasie poprzedniej zimy dawały radę w podobnej temperaturze, z tym że wtedy całościowo ubierałem się cieplej, więc to też robi swoje. Myślałem, że będzie gorzej, ale na pustej drodze z Niedźwiedzia do Wielgowa i potem z Wielgowa po prostu wsadzałem sobie dłonie pod kurtkę lub do kieszonek na plecach i to pomogło. Stopy się rozgrzały od bardziej obciążającej jazdy z rękoma w dziwnej pozycji. Dobrze, że to już końcówka zimowego okresu.
Ostatnie kilometry to jazda we mgle z jakimś mikro opadem. Często musiałem przecierać chusteczka szkła okularów, bo prawie nic nie widziałem. Oczywiście wszystkich oślepiających tylnymi przeciwmgielnymi widać było idealnie. Tych ze światłami do jazdy dziennej zdecydowanie gorzej.
Do domu przyjechałem w dobrej kondycji. Następne weekendowe wyjście to może być już poziom 120 km. Pora ułożyć trasę.

Dojazd zrobiłem szlakiem rowerowym 20A, który jest zlokalizowany między Puszcza Bukową, a drogą S10 - trochę asfaltu, trochę dróg leśnych, łagodne podjazdy, a potem od Motańca już płasko z przerwą na przejazd kładką pieszo-rowerowa nad S10.





Pojechałem na Stare Miasto i zrobiłem kilka fotek, po czym rozpocząłem powrót. Stargard ma bardzo ładne zabytki. Te moje zdjęcia zrobione w godzinach 17-18 wyszły bardzo kiepskie.




Droga powrotna była wymagająca ze względu na temperaturę. W pewnym momencie spadła do -2,9 *C wg licznika Sigmy. Źle się na dzisiaj przygotowałem. Wystartowałem w ocieplaczach na czubki palców i w Stargardzie przy temperaturze +2 *C dołożyłem jeszcze pełne cienkie ocieplacze, co pomogło. Te zewnętrzne ocieplacze są już jednak wiekowe i poprzecierane mocno. Powinienem zabrać jeszcze jedne w za dużym rozmiarze, to by było o wiele lepiej. Kolejny błąd to niezabranie rękawiczek z Gore-texem na przebranie w drodze powrotnej. W teorii w czasie poprzedniej zimy dawały radę w podobnej temperaturze, z tym że wtedy całościowo ubierałem się cieplej, więc to też robi swoje. Myślałem, że będzie gorzej, ale na pustej drodze z Niedźwiedzia do Wielgowa i potem z Wielgowa po prostu wsadzałem sobie dłonie pod kurtkę lub do kieszonek na plecach i to pomogło. Stopy się rozgrzały od bardziej obciążającej jazdy z rękoma w dziwnej pozycji. Dobrze, że to już końcówka zimowego okresu.
Ostatnie kilometry to jazda we mgle z jakimś mikro opadem. Często musiałem przecierać chusteczka szkła okularów, bo prawie nic nie widziałem. Oczywiście wszystkich oślepiających tylnymi przeciwmgielnymi widać było idealnie. Tych ze światłami do jazdy dziennej zdecydowanie gorzej.
Do domu przyjechałem w dobrej kondycji. Następne weekendowe wyjście to może być już poziom 120 km. Pora ułożyć trasę.
Niedziela, 20 lutego 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Bukowa i okolice
Rower:
Wheeler62.69 km (17.83km teren) czas jazdy: 03:57 h AVS:15.87km/h praca: 2795 kcal
Pogoda zrobiła mi prezent. Wczoraj wieczorem przeglądałem prognozy z planem kolejnego wyjścia na jakieś 90 minut na Rometa i okazało się, że od rana do godziny 14 ma być bez deszczu. Postanowiłem to wykorzystać i zrobić jakąś trasę na 4 godziny pedałowania. Wybór padł tym razem na kierunek południowy.


Widok na Odrę i kąpielisko Dziewoklicz

Nowa ścieżka rowerowa powoli, powoli na finiszu
Przez Pomorzany dotarłem do Podjuch, a stąd rozpoczął się podjazd o długości kilku km.

Po przejechaniu pod autostradą skręciłem w Chlebowską Drogę. Skończył się asfalt, zaczął bruk, który dosyć mocno mi się dłużył.


Dojechałem do Binowskiej Drogi i skręciłem w lewo.


W okolicy skrzyżowania z Furmańska Drogą nawierzchnia z bruku zmieniła się w drogę szutrowo-gruntową.
W samym Binowie był kawałek asfaltu, ale już za moment znowu przywitał mnie bruk, który skończył się dopiero w Żelisławcu.



Stąd do Kartna, gdzie złapałem najpierw drogę brukowaną, a potem świetną drogę szutrową w otwartym płaskim terenie.



Minąłem z daleka elektrownię wiatrową. Wkrótce szuter się skończył i nawierzchnia zamieniła na gruntową, a droga skręciła na zachód w kierunku Drzenina. Kilkaset metrów przed wsią znowu złapalem asfalt. To była mniej, więcej połowa trasy.

W drodze z Drzenina do Gardna. Widok z wiaduktu nad S3 w kierunku na Szczecin.
Na asfalcie zaczęło iść szybciej. Fajerwerków żadnych w czasie jazdy nie było.

Dino w Gardnie

Wiadukty w ciągu S3 w okolicy Wysokiej Gryfińskiej

Miejsce przerwy na batonik i nie tylko

Wiadukty w ciągu drogi S3 między Chlebowem i Radziszewkiem (stamtąd nadjechałem).

Zaczyna się las Puszczy Bukowej

W leśny terenowy fragment, który przywitał mnie brukiem wjechałem dopiero w Radziszewku (na mapce nie widać tej nazwy).

Kilka km lasem i wyjechałem koło cmentarzyku dla zwierząt, a potem znowu cywilizacja.

Około 13:45 zaczął kropić deszcz, ale był delikatny, a ja miałem do domu już tylko około 20 minut jazdy. Dzisiejsza mała wycieczka była bardzo udana. Sporo upierdliwego bruku, ale przy niskiej prędkości i symbolicznym trzymaniu kierownicy nie było tak źle. Wyjazd gorszą nawierzchnią i bardziej terenem, a powrót asfaltem, to jest dobre rozwiązanie. Lepiej finiszować w mniej wymagających warunkach. Niestety stówki w ten weekend nie było, ale może w następny się uda.


Widok na Odrę i kąpielisko Dziewoklicz

Nowa ścieżka rowerowa powoli, powoli na finiszu
Przez Pomorzany dotarłem do Podjuch, a stąd rozpoczął się podjazd o długości kilku km.

Po przejechaniu pod autostradą skręciłem w Chlebowską Drogę. Skończył się asfalt, zaczął bruk, który dosyć mocno mi się dłużył.


Dojechałem do Binowskiej Drogi i skręciłem w lewo.


W okolicy skrzyżowania z Furmańska Drogą nawierzchnia z bruku zmieniła się w drogę szutrowo-gruntową.
W samym Binowie był kawałek asfaltu, ale już za moment znowu przywitał mnie bruk, który skończył się dopiero w Żelisławcu.



Stąd do Kartna, gdzie złapałem najpierw drogę brukowaną, a potem świetną drogę szutrową w otwartym płaskim terenie.



Minąłem z daleka elektrownię wiatrową. Wkrótce szuter się skończył i nawierzchnia zamieniła na gruntową, a droga skręciła na zachód w kierunku Drzenina. Kilkaset metrów przed wsią znowu złapalem asfalt. To była mniej, więcej połowa trasy.

W drodze z Drzenina do Gardna. Widok z wiaduktu nad S3 w kierunku na Szczecin.
Na asfalcie zaczęło iść szybciej. Fajerwerków żadnych w czasie jazdy nie było.

Dino w Gardnie

Wiadukty w ciągu S3 w okolicy Wysokiej Gryfińskiej

Miejsce przerwy na batonik i nie tylko

Wiadukty w ciągu drogi S3 między Chlebowem i Radziszewkiem (stamtąd nadjechałem).

Zaczyna się las Puszczy Bukowej

W leśny terenowy fragment, który przywitał mnie brukiem wjechałem dopiero w Radziszewku (na mapce nie widać tej nazwy).

Kilka km lasem i wyjechałem koło cmentarzyku dla zwierząt, a potem znowu cywilizacja.

Około 13:45 zaczął kropić deszcz, ale był delikatny, a ja miałem do domu już tylko około 20 minut jazdy. Dzisiejsza mała wycieczka była bardzo udana. Sporo upierdliwego bruku, ale przy niskiej prędkości i symbolicznym trzymaniu kierownicy nie było tak źle. Wyjazd gorszą nawierzchnią i bardziej terenem, a powrót asfaltem, to jest dobre rozwiązanie. Lepiej finiszować w mniej wymagających warunkach. Niestety stówki w ten weekend nie było, ale może w następny się uda.
Poniedziałek, 14 lutego 2022Kategoria .Wheeler., Night Bike
Północna okolica Szczecina
Rower:
Wheeler30.85 km (2.50km teren) czas jazdy: 02:06 h AVS:14.69km/h

Dzisiejsze wyjście było takie trochę spontaniczne. Ogólnie zaplanowałem, ze w dni powszednie nie będę wychodzić na tzw. sportowy rower (czyli szosę lub MTB), a na Rometa lub na trenażer. Było jednak już tak długo jasno i wysoka temperatura, że postanowiłem jednak przejechać się na Wheelerze. Z przerzutkami to zawsze wygodniej niż na twardym przełożeniu rometowskim. I tak wyszedłem już po 18, bo zanim się wyszykowałem, to się zrobiło ciemno. Ubrałem się zdecydowanie lżej, ale trochę za ciepło w stopy (a jeszcze i tak wiozłem w kieszonce zapasowe drugie ocieplacze).
Szybki plan był taki, żeby zrobić pętlę przez Police, chociaż pewnie wyszłyby 3 godziny, czyli dosyć długo. Jechałem tak trochę wielkim zygzakiem i wcale nie najkrótszą drogą, dlatego gdy ostatecznie już byłem na drodze w kierunku Polic, to patrząc na zegarek uznałem, że jednak nie mam ochoty tak w nocy jechać aż tam. Postanowiłem skrócić, ale nie widziałem w co się pakuję. A wpakowałem się w upierdliwy podjazd z bruku. Kilka psów gdzieś tam zaszczekało w posesjach, ale na szczęście to wszystko. Ten stromy kawałek zaznaczyłem niebieską elipsa na mapie. Jak się skończył bruk było już ok.
Dojechałem do Bukowa od strony, której nie znam i postanowiłem, że wrócę troszkę terenem. I to był błąd. Wpakowałem się ogromne błoto. Zaznaczyłem to żółtą elipsą. Były dwie równoległe drogi i wjechałem w tą z większym błotem. Druga droga miała bruk+błoto, więc niby lepiej. Na tej mojej był taki syf, że w pewnym momencie prowadziłem rower i nie mogłem robić kroków, ani kręcić kołami, bo błoto totalnie zablokowało prześwit widelca. Musiałem znaleźć twardszy kawałek nawierzchni i jak głupi podrzucać rower, żeby błoto odpadło. Wdepnąłem parę razy w kałuże, ale zelówki i uszczelnienie klejem działają. Tym razem buty wciągnęły wilgoć tylko symbolicznie. W normalnych warunkach będą ok. Z tym błotem to nie był jeszcze koniec, bo gdy dojechałem do granicy zurbanizowanego obszaru, to jeszcze mnie przywitała błotna kałuża na szerokości całej jezdni, więc tez spacerek poboczem i jezdnią zygzakiem był po kałużobłotku. Po wszystkim zdjąłem ocieplacze z czubków palców, bo nasiąkły strasznie. Potem już nic specjalnego się nie działo.
Sobota, 12 lutego 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Puszcza Goleniowska
Rower:
Wheeler73.16 km (25.40km teren) czas jazdy: 04:44 h AVS:15.46km/h
Dzisiaj wreszcie już normalny rower! Skomponowałem sobie trasę przerabiając jakiegoś gpxa ściągniętego od kogoś ze Stravy.

Już w Dąbiu wjechałem w nieznane mi okolice i złapałem teren.

Jadąc drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych.

Przechodziłem dzisiaj przez sporo powalonych drzew, które blokowały ścieżki.

Wiadukt drogowy w ciągu ulicy Irydowej.

Widok w kierunku drogi ekspresowej w oddali (pojechałem w przeciwnym kierunku niż wykonałem zdjęcie).

Za jakiś czas wyjechałem na asfalt, bo bez sensu męczyć się ścieżką, kiedy 100 m obok jest równoległa asfaltowa droga. Tym bardziej, że droga oficjalnie jest zamknięta. Dawno, dawno temu to właśnie tędy dojeżdżałem samochodem do S3/S6.

Tym razem dojechałem do S3/S6 rowerem i oczywiście kontynuowałem wzdłuż ogrodzenia...

...by wkrótce przejechać wiaduktem na drugą stronę i ponownie wjechać w las.


Potem kierunek na południowy wschód, przekroczenie DW 142 (tzw. berlinki) i wkrótce znalazłem się na dojeździe pożarowym, którym w 2020 jechałem szosą z Wielgowa w kierunku Kępinki (to była pierwsza po latach wycieczka do Goleniowa). Dzisiaj był kierunek w drugą stronę i dzisiaj o wiele przyjemniej się pedałowało. Miałem nawet wrażenie, że półtora roku temu bardziej agresywny był ten szuter.



Gdy dojechałem do Wielgowa znowu nastąpił nowy kawałek: częściowo asfaltem, częściowo lasem. Na kilka minut przestał działać pulsometr. Zbiegło się to ze spadkiem temperatury poniżej 2*C. Przełożyłem go z kierownicy na nadgarstek i po niedługim czasie zaczął pracować. Zanim jeszcze dojechałem do takiej zwyczajnej okolicy, przejechałem przez okolicę niezwyczajną czyli delikatnie przez jakieś tereny przemysłowe. Trochę się tam też zakałapućkałem nie mogąc znaleźć właściwej drogi. Powrót z Dąbia na lewobrzeże przez Zdroje.
Ten wyjazd mnie bardzo zmęczył, ale nie dobił. W następny weekend będę zdecydowanie mocniejszy, o ile wyskoczę ze dwa razy w tygodniu. Takie mocne zmęczenie we wcześniejszy weekend w połączeniu z regeneracją przeplataną krótszymi mocniejszymi wyjściami zwykle potem ładnie procentuje na kolejne weekendy. Planuję zrobić setkę. Trasę ułożyłem już wiele miesięcy temu, teraz tylko przyjemność realizacji.

Już w Dąbiu wjechałem w nieznane mi okolice i złapałem teren.

Jadąc drogą gruntową wzdłuż torów kolejowych.

Przechodziłem dzisiaj przez sporo powalonych drzew, które blokowały ścieżki.

Wiadukt drogowy w ciągu ulicy Irydowej.

Widok w kierunku drogi ekspresowej w oddali (pojechałem w przeciwnym kierunku niż wykonałem zdjęcie).

Za jakiś czas wyjechałem na asfalt, bo bez sensu męczyć się ścieżką, kiedy 100 m obok jest równoległa asfaltowa droga. Tym bardziej, że droga oficjalnie jest zamknięta. Dawno, dawno temu to właśnie tędy dojeżdżałem samochodem do S3/S6.

Tym razem dojechałem do S3/S6 rowerem i oczywiście kontynuowałem wzdłuż ogrodzenia...

...by wkrótce przejechać wiaduktem na drugą stronę i ponownie wjechać w las.


Potem kierunek na południowy wschód, przekroczenie DW 142 (tzw. berlinki) i wkrótce znalazłem się na dojeździe pożarowym, którym w 2020 jechałem szosą z Wielgowa w kierunku Kępinki (to była pierwsza po latach wycieczka do Goleniowa). Dzisiaj był kierunek w drugą stronę i dzisiaj o wiele przyjemniej się pedałowało. Miałem nawet wrażenie, że półtora roku temu bardziej agresywny był ten szuter.



Gdy dojechałem do Wielgowa znowu nastąpił nowy kawałek: częściowo asfaltem, częściowo lasem. Na kilka minut przestał działać pulsometr. Zbiegło się to ze spadkiem temperatury poniżej 2*C. Przełożyłem go z kierownicy na nadgarstek i po niedługim czasie zaczął pracować. Zanim jeszcze dojechałem do takiej zwyczajnej okolicy, przejechałem przez okolicę niezwyczajną czyli delikatnie przez jakieś tereny przemysłowe. Trochę się tam też zakałapućkałem nie mogąc znaleźć właściwej drogi. Powrót z Dąbia na lewobrzeże przez Zdroje.
Ten wyjazd mnie bardzo zmęczył, ale nie dobił. W następny weekend będę zdecydowanie mocniejszy, o ile wyskoczę ze dwa razy w tygodniu. Takie mocne zmęczenie we wcześniejszy weekend w połączeniu z regeneracją przeplataną krótszymi mocniejszymi wyjściami zwykle potem ładnie procentuje na kolejne weekendy. Planuję zrobić setkę. Trasę ułożyłem już wiele miesięcy temu, teraz tylko przyjemność realizacji.
Sobota, 8 stycznia 2022Kategoria .Wheeler., zz Foto zz
Okolice Szczecina
Rower:
Wheeler34.08 km (0.79km teren) czas jazdy: 02:02 h AVS:16.76km/h
Zwiedzanie okolic Szczecina. Przejechałem przez centrum miasta docierając do ulicy Arkońskiej. Stąd kierunek Wołczkowo, Wołczkowo-Folwark, Redlica, Bezrzecze, ponownie docierając do ul. Arkońskiej i znowu trochę po mieście. Było mi dzisiaj zimno. Za lekko się ubrałem. Bardzo irytuje mnie czas ubierania zimowych ciuchów i postanowiłem zaryzykować. Następnym razem nie popełnię tego błędu. Nie wiem kiedy, ale dzisiaj tędy przejeżdżałem i naocznie spostrzegłem, że oddano do użytkowania ul. Księdza Arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego.



